Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Miewam dni, kiedy chcę zdobywać szczyty, wesoła rozmawiam z wszystkimi o moich dalekosiężnych planach, z wypiekami na twarzy patrzę na otaczającą mnie rzeczywistość. Jednak czasem wszystko nagle przestaje być ważne, a moją jedyną myślą jest: zjeść jak najwięcej!!!! I postanowiłam, że chcę pożegnać się z takimi myślami na dobre - przede wszystkim dla swojego zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15527
Komentarzy: 205
Założony: 28 listopada 2010
Ostatni wpis: 27 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
szmaragdowa.woda

kobieta, 35 lat,

170 cm, 58.50 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 lipca 2014 , Skomentuj

W pt spotkałam się z jednym takim, Holender typu bardziej nordyckiego, pasowałby na Wikinga ;) Absolutnie nie mój typ, zawsze wolałam Turasów tudzież Latino loverów ;) No ale gadaliśmy 6h jak się spotkaliśmy, a od tego czasu non stop na whatsappie. Niestety jest spod Delft, więc teraz będziemy się widzieć dopiero pojutrze. W każdym razie jaram się jak jakaś siksa, co nie jest pożądane, biorąc pod uwagę moje niekorzystne doświadczenia związane z Holendrami, a już zwłaszcza z innym Holendrem z tindera. No ale dodaje mi to motywacji do działania na wszelkich polach ;)

Jadło dzisiaj:
-owsianka
-batonik białkowy, kawa z kapką mleka 0%
- reszta curry z wczoraj, mała porcja się ostała
- sałatka (warzywa+3 ziemniaczki i trochę ciecierzycy z pestkami dyni)
- z 10 orzeszków ziemnych+łyk kefiru
- pistolet razowy z omletem z jednego jajka, z warzywami

Rower 50 min.
Jillian 50 min.

14 lipca 2014 , Komentarze (1)

Najprawdopodobniej to efekt miesiączki, w każdym razie mam brzuch jak balon, teraz już mogę założyć dres, ale wcześniej w spódnicy czułam się jak ściśnięta parówa :/

Zjedzone dzisiaj:

musli z jog soj, banan, 2 morele, łyżka macy
brzoskwinia
curry z ciecierzycą i warzywami, ryż
batonik białkowy, brzoskwinia

Był rower 50 min i godzinny spacer, postaram się poćwiczyć, ale nie przyrzekam.

Zjem jeszcze może sałatkę z ciecierzycą i paroma ziemniaczkami.

No i zważyłam się z ciekawości, czy ten mój brzuch jak balon wpływa jakoś na wagę, i ku mojemu zdziwieniu było 64,6 kg. Czyli to wczoraj miałam zatrzymaną wodę, a wydaje mi się, że dzisiaj jest gorzej.

13 lipca 2014 , Skomentuj

Dobra, odważyłam się zważyć i prawda zakuła mnie oczy! W przeciągu jakiegoś półtora roku przytyłam 8,5 kg, tyle dobrego, że zdecydowanie wiem, skąd się to wzięło. 

Już od tych kilkunastu dni zmierzam w dobrym kierunku, z tym że ciągle zdarzają mi się te napady objadania, jak wczoraj, gdy z braku snu (w piątek siedziałam do 4:30, a wstałam o 7:30) po południu objadłam się pumperniklem z sosem czosnkowym i owsianką z jogurtem sojowym z czereśniami w imbirze (totalnie bez sensu, jedynie to miałam w domu). Dobre jest to, że mam do tego inny stosunek niż wcześniej, normalnie poszłabym jeszcze do sklepu żeby się dopchać słodyczami, a dzisiaj kontynuowała objadanie. Ale zaczęłam dla odmiany dzień z Jillian, godzina, pot się lał! Poza tym banan i szejk białkowy, w końcu ściągnęłam z Groningen.

Zatem podsumowując ostatnie dni, piątek dość spoko, tyle że z 3 piwami i 4 papierosami. Wczoraj aż do tego objadania też spoko.

Plan na najbliższy tydzień: jem czysto i ćwiczę, bo potem jadę do PL, gdzie dopuszczam możliwość zjedzenia czegoś nieczystego ;) ale musi to być coś wybitnego. W ogóle, chcę żeby to była moja strategia długoterminowa: clean eating przez 6 dni w tyg, ćwiczenia 5 dni, 1 dzień cheat day, ALE: jedzenie z tego dnia musi być ciągle dobrej jakości, najlepiej domowej roboty albo z fajnej knajpy, i to coś na co mam naprawdę ochotę. 

Okej, idę pod prysznic, potem obiad (ziemniaki, buraczki, jajko sadzone), potem pójdę do sklepu po zapasy na cały tydzień, będę gotować curry z ciecierzycą dla chłopaków na jutro, więc możliwe, że zjem to wieczorem. Jak nie, sałatka. 

A, i będę codziennie rano przymierzać swoje szorty, które kupiłam ledwo 2 lata temu a w które się nie mieszczę :( Świadomość, że są za małe, powinna mnie odpowiednio nastawić na cały dzień ;p

10 lipca 2014 , Komentarze (1)

Nosz korba, dlaczego nie mogę wstawić zdjęć tutaj? Próbuję już któryś raz, i ciągle nada, co za demotywacja! Zresztą przez to też nie pisałam we wt i śr, bo napisałam piękne wywody i mi się wszystko skasowało... :/

Anyways, do tej pory wszystko idzie okej. Chociaż wczoraj złapał mnie mega głód już po kolacji, może to zbliżająca się @, w każdym razie zjadłam pół kubka płatków owsianych zalanych wodą z cynamonem (bo przezornie nie mam nic słodkiego w domu), a potem jak gotowałam obiad na dzisiaj dla kolegów to trochę podjadłam pulpetów w rosole (6 małych) i jednego ziemniaka. Ale potem nie odpuściłam i przećwiczyłam Mel B.

Dzisiaj jadło: owsianka, owoce, sałatka, sałatka, czyli bez zmian. Żadnych słodyczy.

50 min. na rowerze + 50 min z Jillian. Jakoś tak czuję się szczuplejsza ostatnio ;p

7 lipca 2014 , Skomentuj

No to wracam do ogarniania się. W gruncie rzeczy nie było takiej rozpusty jakiej się obawiałam, ale już z własnej inicjatywy dokonałam sabotażu i zjadłam wczoraj opakowanie chleba, z masłem :/ (wiem wiem, so silly, głupio mi to pisać, no ale wolę uzewnętrznić tą głupotę)

w czwartek kolacja była spoko, 2 kromki chleba razowego z masłem i ogórkiem i do tego opiekany śledź w zalewie octowej. Potem tylko jedno piwo na mieście.

W piątek jedzenie do popołudnia takie jak w poprzednich dniach, tyle że zamiast z tuńczykiem sałatka była z krewetkami. Za to później wciągnęłam bagietę z pastą z tuńczyka, prawie 1/2 pół litra z colą zero i pół paczki nachosów.

W sobotę zaczęłam od kromki chleba z masłem i ogórkiem i kawałka ciastka. Potem jabłko, burger z jagnięciną (najlepszy w Amsterdamie, więc uważam, że to nie tak źle jak na obiad), cappuccino z cukierkiem nugatowym, 1/2 tarty kupnej z szynką i porem, 2 piwa małe, pół loda wodnego.

W niedzielę: bułka z ziarnami posmarowana tahini z bananem, duże ciastko z nadzieniem z marcepanu (wiem wiem :/), jabłko, sałatka z krewetkami, no i to opakowanie chleba, posmarowanego masłem, do tego szklanka soku pomarańczowego.

No dobra, nie wygląda to dobrze. Ale serio, bywało gorzej. Najbardziej żałuję tego głupiego chleba. Złe też jest to, że to ja w sumie namawiałam koleżankę na słodkie w niedzielę, ona chciała samą kawę (było to w knajpie).

Dzisiaj:

- kasza jaglana z jabłkiem, 2  łyżkami jogurtu greckiego, odrobiną mleka orzechowego
- 4 morele, kawa z mlekiem 0%
- kotlet warzywny, kasza jaglana, sałatka 
- 100g jogurtu sojowego z bananem i brzoskwinią
- kawa z mlekiem orzechowym

będzie cukinia w sosie pomidorowym (i może z marchwią), bo czuję się ciągle pod wpływem tych wszystkich węgli z pieczywa.

ruch: w ciągu weekendu przechodziłyśmy miliony kilometrów, dzisiaj 25 min na rowerze i będzie Jillian godzinna.

cytat na ten tydzień: "Consistency works because while continually starting has a short time momentum, it doesn't build anything. Doing the same thing every day eventually snowballs into tremendous progress because it doesn't stop". 

Jak myślę o swojej przeszłości, to widzę, że moje codzienne ćwiczenie po pół godziny, albo umiarkowane odżywianie się, które wg. mnie nie dawały żadnych efektów, tak naprawdę pozwalały mi zachować przez długi czas dobrą sylwetkę. Tak samo gdy zaczęłam ćwiczyć bardziej intensywnie, mam wrażenie, że porzuciłam to zbyt szybko, bo byłam na naprawdę dobrej drodze. I na odwrót, mówiłam sobie, że to, że się objem słodyczami, albo że pozwolę sobie na bardziej śmieciowe jedzenie, to nie sprawi, że przytyję nagle o 10kg. Nagle może nie, ale długoterminowo - właśnie tak się stało.

3 lipca 2014 , Komentarze (1)

No to do tej pory dzisiaj było ślicznie, chociaż trochę mnie ssało. Ale zaraz przyjeżdża do mnie koleżanka, i mamy najpierw coś zjeść, a potem iść na miasto. Jutro wyjeżdża, ale za to przyjeżdża moja kolejna koleżanka i będzie u mnie do niedzieli.

No i cóż, obie lubią pić i jeść... I nie wiem co robić, bo zawsze z nimi kończę nabombana jak bąk. Ech, dzisiaj mój cel to jedno piwo, zabiorę kol do drogiej miejscówki to nas nie będzie kusić może na więcej ;p Na kolację będę forsować sałatkę. Jutro może być gorzej, bo możemy zaczepić z drugą kol na afterwork drinks, a tam to każdy stawia, jak już pisałam. No i muszę w końcu zużyć swoją Soplicę i Luksusową ;p Ech chyba pójdę w alkoreksję i nie będę jeść, tylko pić. Albo zamiast pić namówię kol na zioło.

Dzisiaj:

muesli, banan, jog. soj, kawa z mleczkiem
brzoskwinia, 2 morele, 1 czereśnia
sałatka z tuńczykiem, 1/3szkl kaszy jaglanej (przed ugotowaniem)
2 wafle z musem, mleko czeko
jabłko, 2 marchewki

mam nadzieję, że będzie coś lekkiego na kolację

50 min rowerem.

2 lipca 2014 , Komentarze (2)

Pozytywnego dla mojej motywacji, ale nieprzyjemnego co do zasady. Chodzi oczywiście o mojego znajomego. Dzisiaj kontynuował swoje wynaturzone wynurzenia, na dodatek zirytował mnie pod względem zawodowym, bo powiedział, że nie przyjdzie ma moją prezentację, bo się nie przygotował, i że w ogóle on nic nie wiedział o spotkaniu i to wszystko moja wina bo nie ustawiłam spotkania na Outlooku (a powtarzałam mu o tym od paru dni, nawet wczoraj). Plus skomentował, że się wystroiłam, co to za biała bluzka, kolczyki, bla bla. Ale nie mogę mu powiedzieć nic do słuchu ostrzejszego, bo jestem tylko praktykantką, na dodatek mam te praktyki, bo to on mnie polecił. 

Ech, nie wiem co się z nim dzieje. Tzn. zawsze był specyficzny, ale teraz już dostaje na głowę. No i ten jego styl życia: uznał, że musi się odchudzić, więc przestał jeść - w ogóle. No chyba, że coś jadł, to były to same słodycze. Teraz już zaczął jeść, ale jest to najczęściej coś od chińczyka albo coś podobnie bezsensownego. Na dodatek pali jak smok, mimo że ostatnio zrobił mu się okropny kaszel. Ja też popalam, ale już od jakiegoś czasu coraz mniej (tak raz- 2 razy w tyg) bo zaczęłam sobie wyobrażać jakie to niedobre dla mnie.Co do ćwiczeń, to codziennie mówi, że zacznie biegać rano, ale od paru dni nie potrafi się zebrać, więc uznał, że jak się nie zbierze jutro to daje sobie spokój. Więc jak tak na niego patrzę, złośliwego i z tym bebzolem (na dodatek drga mu warga bo pewnie brakuje mu magnezu), to dostaję tej motywacji o której pisałam wczoraj. To może być trochę głupie, że motywuję się bądź co bądź cudzym nieszczęściem, no ale próbowałam go przekonać, żeby coś ze sobą zrobił, a on coraz gorzej. 

W każdym razie, podsumowanie dnia:

muesli z jog. sojowym, bananem i 2 morelami, kawa z mlekiem 0%
brzoskwinia
sałatka z tuńczykiem (inna niż wczoraj, tamta była ze sklepu z ziemniaczkami i jajkiem a ta home made) i bułeczka razowa 
2 wafle ryżowe z musem jabłkowym, mleko czeko
12 kawałków sushi maki, surówka paprykowa
jabłko

kcal: ~1550

50 min na rowerze

będzie zaraz Mel B trening na całe ciało

1 lipca 2014 , Komentarze (3)

Kobiety są głupsze - tak powiedział dzisiaj mój znajomy z pracy, zresztą nie pierwszy już raz, bo jest żarliwym wyznawcą Korwina-Mikkego. Ale dzisiaj wyjątkowo mnie wkurzył, bo dowodził, że to jest naukowo potwierdzony fakt, a każdy mój argument na jego twierdzenie, że kobiety powinny siedzieć w domu, bo to jest dla ich dobra, zbywał mówiąc że to największe farmazony. Oczywiście dodał, że ja jestem chlubnym wyjątkiem i jestem inteligentną karierowiczką (co wcale nie brzmi dobrze), ale wkurzyłam się mega. Uważam, że te jego przekonania wywodzą się z tego, że sam nie wie czego chce od życia, nie skończył studiów, jest nieogarnięty (chociaż inteligentny) i czuje się zagrożony kobietami takimi jak ja ;p

Pozytywny efekt tego jego pindolenia jest taki, że zaraz idę wyćwiczyć moje wzburzenie, bo tak na marginesie muszę powiedzieć, że to ten sam znajomy z którym kiedyś byliśmy szczupli. Chcę mu więc pokazać, że schudnę szybciej od niego, i że nie kompensuje sobie życiowych braków jedzeniem, jak on robi (nota bene po naszym obiedzie kupił sobie jeszcze 2 ciastka). Chcę być w porównaniu do niego szczupłą, ostrą i nie dającą sobie w kaszę dmuchać ;p

Jedzenie dzisiaj:

3 łyżki muesli naturalnego z jogurtem sojowym naturalnym ok. 100g i bananem (ok 350 kcal)
kawa z 1 mleczkiem do kawy (20kcal?)
sałatka z tuńczyka (ok 460 kcal)
3 wafle ryżowe cienkie z musem jabłkowym i 6 M&Msami, latte (300kcal)
zupa warzywna z kawałkami kurczaka (400 kcal?)

suma: ~1550 kcal

rower 25 min szybkim tempem

będzie godzina z Jillian (boost metabolism)
i może jedno jabłko

30 czerwca 2014 , Skomentuj

jedzeniowo by było okej, ale wróciłam z pracy, i nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc wpieprzyłam całą bagietkę. Poza tym dziś okej ;p

gdy byłam w gimnazjum i liceum to miałam multum pasji, a teraz nic. Nawet nie mogę powiedzieć, że lubię gotować, bo niby lubię, ale nie jest to jakaś pasja, no i mogę gotować tylko dla siebie, więc wszystko bym od razu zjadła sama. gdybym chociaż mogła powiedzieć, że moim hobby jest odchudzanie! W liceum tak miałam, wszystko kręciło się wokół tego, ale teraz nawet do tego nie mam motywacji. To, co robię, można dokładnie określić słowem którego nienawidzę: DIETKUJĘ. Jestem taka pieprzona pańcia co niby by schudła, ale och ojej, tak mi smutno, może ciastko?

mogłabym poćwiczyć, jest ładna pogoda, ale siedzę po kołdrą na wpół śpiąca (niby miałam wczoraj męczący dzień i dzisiaj czułam się przeziębiona w pracy, ale to takie szukanie wymówki). mogłabym nie pić piwa i alkoholu w ogóle (ech wiem, że to w małych ilościach nie jest może takie złe, ale ja piję w dużch ilościach, inaczej nie miałabym social lajfu).

mega się boję, że skończę jak ci ludzie z tych reality show pt "ważyłem 300 kg", sama w mieszkaniu, bez przyjaciół, bez życia.