Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Miewam dni, kiedy chcę zdobywać szczyty, wesoła rozmawiam z wszystkimi o moich dalekosiężnych planach, z wypiekami na twarzy patrzę na otaczającą mnie rzeczywistość. Jednak czasem wszystko nagle przestaje być ważne, a moją jedyną myślą jest: zjeść jak najwięcej!!!! I postanowiłam, że chcę pożegnać się z takimi myślami na dobre - przede wszystkim dla swojego zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15333
Komentarzy: 205
Założony: 28 listopada 2010
Ostatni wpis: 27 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
szmaragdowa.woda

kobieta, 35 lat,

170 cm, 58.50 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 września 2014 , Skomentuj

Nie lubię śród, bo w środy zawsze mam kryzys i często się objadam. Dzisiaj na szczęście udało się tego uniknąć, chociaż nie obyło się bez wina i jednego papierosa.

płatki 3 łyżki, banan, serek wiejski 100g, kapka jogurtu sojowego (bo za sucho z serkiem było)
4 ciastka Cereals kokosowe
kanapka z 2 kromek pumpernikla, wędlina drobiowa 2 plasterki, kapka majo, sałatka z pomidora i papryki
jabłko, 1/2 kubka jog. soj., kwadrat czeko gorzkiej
miska zupy ogórkowej z 1/3 puszki tuńczyka
175 ml wina

2 kawy z mlekiem, b dużo innych płynów

spacer łącznie godzina.

16 września 2014 , Komentarze (2)

płatki mieszanka (3łyżki), banan, jogurt sojowy
kromka duża pumpernikla cienko posmarowana majo, sałatka: kawałek ogórka, pół papryki, jajko, 1/3 puszki tuńczyka, trochę rukoli.
talerz różności z bufetu tureckiego: niby same warzywa ze strączkami, ale hummus i sosy mogły być zdradliwe
jabłko, 1 kwadrat gorzkiej czeko
miska zupy ogórkowej (na wodzie)

do tego 2 kawy z mlekiem (kawa pół na pół ze zbożową) i bardzo dużo wody i herbat ziołowych i zielonych

aktywność typu spacer (godzina)

mam wrażenie, że jest za dużo :/

EDIT: jakoś mnie nosiło, bo wszyscy non stop gadali dzisiaj o siłowniach itp, więc poskakałam przy Mel B jeszcze 35 min.

15 września 2014 , Komentarze (2)

Ha, dzisiaj z ciekawości zważyłam się, bo wczoraj jadłam skromnie a wypróżnienie było znakomite ;p Więc pomyślałam, że może będzie mniej niż po niedzieli (w sobotę jadłam dużo błonnika a mało piłam więc uznałam, że może wczoraj jeszcze siedziało mi wszystko w brzuchu). No i było 62,9, nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam poniżej 63 kg :) Oczywiście, nie ma się czym zanadto cieszyć, teraz właśnie zjadłam 2 talerze zupy ogórkowej więc może być różnie jutro, ale tak jak pisałam wczoraj, cieszę się, że od pewnego czasu już nie tyję. 

Dzisiaj:
1. płatki (mieszanka paru zbóż bez cukru czy czegokolwiek innego), serek wiejski lekki, banan
2. ciasteczka Cereals kokosowe (>250 kcal za 4 sztuki, są pełnoziarniste, mają obniżoną zawartość cukru i tłuszczu a nie mają za to żadnych słodzików)
3. sałatka: tuńczyk 1/3 puszki, jajko, rukola, 1/2 papryki, kawałek ogórka + kanapka z kromki pumpernikla posmarowana cienko majonezem, jeden kwadrat gorzkiej czeko 88%
4. jogurt sojowy z musem jabłkowym, jabłko
5. 2 miski zupy ogórkowej z odrobiną wędzonego łososia

Basen 45 min, no i spacer do pracy po pół godz w każdą stronę. 

14 września 2014 , Skomentuj

Miałam przerwę w pisaniu, ale myślę, że miałam dość ważny powód: zmieniłam pracę (a wcześniej jej intensywnie szukałam), co wiązało się też z przenosinami z Amsterdamu do Brukseli. Minęły już 2 tygodnie, mogę więc powiedzieć że zadomowiłam się jako tako na miejscu. Co do sposobu odżywiania, to miałam parę kryzysów i wpadek, ale ogólnie nie jest źle. Chcę, żeby było jeszcze lepiej, skoro moja sytuacja życiowa jako tako się ustabilizowała. Od tygodnia jem w następujący sposób: 
1. śniadanie: owsianka (płatki, banan, jogurt + np. mus jabłkowy albo karotka)
2. przekąska: owoc
3. duża kanapka (z pumpernikla najczęściej) wkładem białkowym i warzywami
4. przekąska: ciasteczka pełnoziarniste (do 250 kcal) albo jogurt/serek z musem
5. zupa warzywna z wkładką i np. kaszą albo kromką chleba.

Codziennie raczej to samo, bo nie chcę za dużo myśleć o jedzeniu. Uważam, że im więcej człowiek musi dokonywać wyborów, tym bardziej nie wie co powinien wybrać i traci motywację. A kluczem do sukcesu jest rutyna. Aktywność jedynie w formie spacerów albo basenu, ale służy mi to i lubię to robić. Pozwalam sobie jak widać na trochę słodkiego, ale tylko w formie tych ciasteczek, i nic innego. 

Ważyłam się dzisiaj, i było 63,9 kg, więc powiedzmy, że nie schudłam, ale i nie przytyłam, więc jest to pierwszy ważny krok ;p

4 sierpnia 2014 , Skomentuj

Dzisiaj taki sobie dzień, Holender nagle zaczął się uzewnętrzniać że on nie chce się definiować, bo dopiero (7 mies temu!) rozstał się ze swoją długoletnią dziewczyną, i miał zamiar poswawolić trochę, a tu ja mu się trafiłam i niby w ogóle jestem jego supergirl, ale boi się wchodzić w poważny związek tak od razu :/ no a ja w sumie wiedziałam już o tym wcześniej, od samego początku o tym przebąkiwał, tyle że powiedziane wprost zawsze bardziej uderza... Zresztą co ja mogę mu zarzucać, sama już w trakcie jak się spotykamy przecałowałam się z 2 facetami i koleżanką, i od początku miałam rozkminę że przecież ja najprawdopodobniej wyjadę z Holandii więc nie powinnam się angażować. 

 No ale teraz już znów gadaliśmy słitaśnie, eh whatever, będzie co będzie. 

A wracając do tytułu to przez to właśnie że miałam dzisiaj taki smutny nastrój to zjadłam na kolację dodatkową bułkę z serkiem kozim i do tego budyń z jogurtem. Potem ćwiczyłam 1,5h Jillian i Mel B żeby to spalić i okej, może i spaliłam kalorie, ale na pewno od tego nie schudnę, a to przecież mój cel. Jeśli chcę mieć efekty, to zmiana odżywiania jest konieczna i basta :/ Holender już nie pali 2 dni, a wcześniej wypalał ponad 20 fajek dziennie. Wiem, że 2 dni to nic, ale dla mnie 2 dni bez cukru czy węgli prostych to coś nie do przejścia do tej pory. Ale jeeej, po co się męczyć bez sensu. 

2 sierpnia 2014 , Skomentuj

Pomimo że do kościelnych spraw mi daleko, to adoptuję na użytek własny ten slogan, bo potrzebuję detoksu jak kania dżdżu. 

W środę zapiłam przestrasznie, wywaliłam się na rowerze i poobdzierałam, w czwartek miałam takiego kaca że nie poszłam do pracy i cały dzień rozkminiałam swoje pożałowania godne zachowanie. Doszłam do dwóch wniosków: po pierwsze, jedyne co może mi pomóc to całkowite odstawienie alkoholu, bo nic dobrego z picia nie wychodzi, same puste kalorie, a poza tym zawsze mam po nim gastrofazę, a później, już na kacu, jem same straszne rzeczy. No i męczy mnie jakaś taka zgaga od paru dni. 

Po drugie, odstawiam fejsa, jest taka fajna strona: 99daysoffreedom.com gdzie można stworzyć sobie licznik odliczający 99 dni bez fejsa. Mi zostało 97, ale za 5h będzie już "tylko" 96 ;)

Poza tym pod względem jedzeniowym okej, od wtorku z uwagi na obvious reasons nie ćwiczyłam, jedynie wczoraj i dzisiaj całowałam się z moim Holendrem ;) (który nota bene w swoim aucie powiesił breloczek jaki mu dałam jako prezent z Polski <3 )

Teraz pojadę do miasta, mam plan obkupić się w same zdrowe rzeczy i później w końcu wyczilować, miałam iść na paradę gejowską, ale znajoma z pracy z która miałam iść nie odzywa się :( No ale mam zamiar ćwiczyć, so keep tuned!

29 lipca 2014 , Komentarze (2)

Ech, zaspałam dzisiaj do pracy, teraz spałam po kolacji, bez sensu, w pracy też mulę. 

Może odbija się brak snu w zeszłym tygodniu, albo ta pogoda taka w sumie duszna. Dzisiaj na serio muszę iść wcześnie spać, zwłaszcza że jutro mamy mieć boat party z pracy, no i nie wiem jak to zrobić żeby nie pić, ale dobrze się bawić :/

Poza tym ostatnie dni w pl i pierwszy w Holandii trochę miałam pofolgowany, bo a to impreza pożegnalna, a to kolacja pożegnalna, a to obiad powitalny. W ogóle dzisiaj mam czas na ustalanie konkretnej strategii. Niby wszystko wiem jak jeść, ale potem właśnie jakoś tak jem bez planu... Tyle że jak robię jakikolwiek plan, i jem wg. niego, to od razu robię się ciągle głodna i myślę o jedzeniu! Tak samo jak zaczynam więcej ćwiczyć.

Ech, a teraz na dodatek dostałam wiadomość od mojego Holendra, że jego znajomy chce iść na double date z nami, więc pewnie jakieś jedzenie też wpadnie :/ Ciągle mi się wydaje, że albo będę mieć życie towarzyskie i uczuciowe i nigdy nie schudnę, albo będę forever alone szprychą. Chociaż jak jestem sama, to dopiero jem, więc szanse na bycie szprychą tak czy owak słabe ;p 

Ech ech narzekać to potrafię. A tak naprawdęmega boję się trudności, bo wydaje mi się, że mam ich tyle poza jedzeniem (studia, praca, mieszkanie, pieniądze), że dodawanie kolejnych jest przesadą. Ale tak naprawdę moje trudności to bułka z masłem w porównaniu do tego, z czym się muszą mierzyć inni. A poza tym, w końcu człowiek jest jak korzeń - najbardziej się rozwija, gdy napotyka przeszkody ;) Muszę wyjść poza swoją rozmemłaną comfort zone. 

Okej, po pierwsze, lista dlaczego chcę schudnąć:
1. będę lepiej wyglądać (doh!)
2. prościej będzie mi kupić ciuchy (teraz kupić bluzkę to dla mnie mega wyzwanie)
3. będę bardziej chętna do jakiejkolwiek aktywności fizycznej
4. nie będę knuć jak schudnąć ;)
5. będę bardziej pewna siebie
6. faceci nie będą na mnie patrzeli jak na chodzące cycki
7. będę mogła nosić swoje ulubione koszule (które teraz ni chu się nie dopinają)
8. będę sprawniejsza (bo zakładam, że schudnę jednocześnie ćwicząc)
9. będę zdrowsza (bo wywalę cukier i przetworzone syfy)
10. będę miała ochotę na nowe rzeczy ( chciałabym spróbować żeglarstwa, squasha, tenisa, narciarstwa)
11. będę wyglądać bardziej profesjonalnie i zadbanie 
12. będę wyglądać młodziej
13. będę mogła skupić się na czymś innym
14. będę milsza dla rodziców (nie wiem czemu, ale tak uważam :D )
15. będzie mi przyjemniej chodziło się po sklepach
16. tak samo przyjemniej będę mi smarować się balsamami i innymi mazidłami ;)
17. będę należeć do fit stada ;)
18. będę wszędzie wstawiać swoją transformację ;) (ha, same uśmieszki wszędzie, no ale lepiej być wesołym niż smutnym)
19. jeśli mój Holender się utrzyma, to będę obiektem zazdrości jego kolegów (a jak się nie utrzyma, to jakiegoś innego ;p )
20. będę mogła wygodnie ćwiczyć jogę, albo może i taniec na rurze (bo teraz cycki mi wadzą czasem)
21. będę miała więcej energii!
22. będę bardziej wytrwała (bo wyćwiczę wytrwałość odchudzaniem)

nie wszystkie te punkty są mega poważne, ale ważne, żeby mnie motywowały ;) i to robią, idę poćwiczyć z Jillian! 

a tak poza tym, jedzenie dzisiaj:
owsianka
brzoskwa
brokuły ziemniaczki łosoś sos (450kcal, gotowy obiad z supermarketu)
2 brzoskwy
mleko czego
chleb z hummusem, sałatą i pomidorem (za dużo trochę)

50 min na rowerze.

24 lipca 2014 , Komentarze (8)

Do wczoraj wieczorem było okej, ale musieli zacząć swoje. Że co ja w ogóle chcę w życiu robić, że robię się coraz starsza a ciągle zachowuję się jak dziecko, że mi tylko fiubzdziu w głowie. 

No i zażarłam. Wszystko, co słodkie, plus masa chleba z margaryną i kiełbasą. Bez sensu, bo przecież to ja sama wepchnęłam sobie do gardła to wszystko, żadna siła mnie do tego nie zmusiła. Ale tak łatwiej. Nawet się nie czuję lepiej, czuję się jak kupa rozmemłana. 

I jeszcze to, co oni mówią, że ja najchętniej bym się do nich w ogóle nie odzywała, że mam ich gdzieś. Nie mam ich gdzieś, ale skoro każdy mój pobyt u nich sprawia, że cała moja z trudem poprawiana samoocena jest zmiażdżona, to jak mogę chcieć z nimi przebywać?

23 lipca 2014 , Komentarze (2)

Pobyt w Polszy ciąg dalszy, teraz bardziej towarzyski :) oczywiście ćwiczeń i jakiegoś odchudzania niet, ale znów nie mam napadów objadania, a to już coś w moim wypadku. W poniedziałek z koleżankami strasznie zapiłyśmy, były i wino i piwo i szoty i Hiszpanie, wszystko w ilości za dużej. Wczoraj zatem Happy Meal na śniadanie (hamburger, ale bez frytek, z owocogurtem i colą zero za to), potem zupa pomidorowa, i obiad typu domowy (ziemniaki, kurczak i surówki). Dzisiaj rano owsianka Nesvita z jogurtem naturalnym, drożdżówka z kefirem, zupa pomidorowa, leczo z chlebem żytnim i trochę twarogu z dżemem. Ale chyba jeszcze coś zjem, bo mnie ssie. Wysiłek oprócz tańczenia, łażenia na zgonie po mieście i całowania z Hiszpanem żaden.

20 lipca 2014 , Skomentuj

Piszę krótko, z Kudowy, weekend z rodzicami, w piątek przyleciałam do Wro i od razu pojechaliśmy na południe. Pod względem żywieniowym lepiej niż się spodziewałam, tzn nie jem jakoś super dietetycznie, ale nie mam jakichś dziwnych jazd i objadania się. 

Wczoraj np. zjadłam dość spore śniadanie (banan, 2 kromki chleba z pastą z tuńczyka, warzywami i kawałkiem mozzarelli), potem pół loda kręconego, oscypka z żurawiną, banana, garść musli, sałatkę z kurczakiem i 3 grzanki czosnkowe, do tego lemoniadę domową, jagody z bitą (bez cukru). No ale przy okazji chodziłam po pagórkach 6h, a potem jeszcze z 1h wieczorem po Kudowie.

w piątek: owsianka z bananem i łyżką tahini, bułka z omletem z jednego jajka i warzywami, latte z lodem ze Starbunia, opakowanie kefiru z paczuszką belvity z musli, dorsz w sosie porowym z ziemniakami i surówkami, 0,4 l cydru, serniczek z malinami. Targałam 21kg bagaż na lotnisko, potem spacerowałam z rodzicami po Kudowie - to w ramach wysiłku. 

dzisiaj: śniadanie dość spore: jabłko, 3 kromki chleba z twarogiem i warzywami, kawa i 2 kawałki gorzkiej czekolady. Teraz jedziemy do Czech, chcemy iść do jednej już wybranej knajpy, sprawdziłam menu i chciałabym zjeść sałatkę z soczewicy i warzyw, kusi mnie piwo, ale muszę jeszcze dzisiaj popracować a jak wypiję piwsko to mnie zmuli.

To tyle, w kolejnych dniach na pewno chcę zjeść trochę ciasta drożdżowego, bo tego mi brakuje w NL, ale poza tym mam zamiar zachować umiar ;)

P.S. a co do tych dwóch dni nieopisanych to było okej, w środę biegałam 30 min, a w czw widziałam się z moim Holendrem, więc nie ćwiczyłam, ale nawet nie piliśmy żadnego alko, tylko zrobiliśmy sobie piknik w parku, kanapki z warzywami, i owoce na deser :)