Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z dużą dozą dystansu do wszystkiego. Kocham zielone. Są nawet tacy, którzy rzucają mi wyzwania i mówią "Ty nie masz już miejsca na nowe rośliny". Nic bardziej mylnego... Kocham też jeść. Jedzenie jest super. Ale ja też jestem super. Moje wyniki nie są super, moje samopoczucie ostatnio też nie było super. Także odchudzam się nie tylko dlatego, że w końcu chcę założyć na siebie te wszystkie ciuchy, które z metkami leżą na dnie szafy. Ale też dlatego, że chcę poprawić jakość swojego życia i naprawić swoje zdrowie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10807
Komentarzy: 347
Założony: 3 grudnia 2010
Ostatni wpis: 2 listopada 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tyskaja

kobieta, 34 lat, Warszawa

170 cm, 93.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Kroki milowe

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 listopada 2021 , Komentarze (5)

Tak, bardzo długo do tego dojrzewałam. 

Otworzyłam dzisiaj rano oczy. 

Pierwsza myśl: kurde, ale wcześnie (mój zegar biologiczny nastawiony na godzinę 8, obudził mnie już o 6.40. Przez zmianę czasu zapewne) 

Druga myśl: dobra, idę na tą siłownię

I zebrałam się ekspresem. O 7.20 już byłam na bieżni. No nie powiem, trochę mi się nudziło jak tak chodziłam pomimo muzyki która grała w słuchawkach. 

Swoją drogą, może macie jakieś sprawdzone playlisty na spotify albo jakieś kawałki, które idealnie wejdą na siłownię?

Generalnie jeśli chodzi o wrażenia z pierwszego razu, to powiem tak: bardzo przyjemne odczucia, ludzi było niewiele. Faktem jest, że narazie tylko bieżnia. Ale jak się trochę rozruszam i nabiorę pewności siebie w tym miejscu, to zacznę podbijać kolejne przyrządy. Następna wizyta w środę 😊

I TO JEST RZECZYWIŚCIE PRAWDA! Teraz mam tyle energii że szok!

Ogólnie jakoś fajnie mi jest na tej diecie. Jedzonko pyszne, czasem wpadnie mi do głowy, żeby coś tam sobie spoza rozpiski wrzucić w brzuszek, ale odganiam te myśli. Nie są jakieś bardzo uciążliwe i ciężkie do zwalczenia te zachcianki

Mialam wylamanie z diety w niedzielę. Wtedy weszło winko, picka i czipsy. Wiem, źle. Ale wczoraj i dzisiaj już na dobrym torze.

Zeszło mi już 7 kg, tak jak i mojemu chłopakowi. Idziemy łeb w łeb. Krok 1 założony na zrzucenie 6 kg już za nami, a co za tym idzie zasłużyliśmy na zaplanowaną nagrodę - poszliśmy sobie wczoraj do kina na "Ostatniej nocy w Soho". Mi się film podobał. Uwielbiam takie klimaty i nie był to według mnie aż tak przewidywalny scenariusz jak to z reguły bywa. Oglądało się całkiem przyjemnie i szczerze mogę polecić :)

Kolejny, drugi krok, w moim procesie chudnięcia przy zrzuceniu 11 kg, czyli jak osiągnę 90,5 kg

Trzymajcie kciuki. Ja za Was też trzymam!

Pozdrawiam serdecznie!



23 października 2021 , Komentarze (3)

Dzisiaj kolejne pomiary za mną. Jest super. Kolejne 2,5kg ubyło. Poleciało sporo centymetrów. Czuję to też po ubraniach.

Za oknem potworności i szaro, a ja jestem pełna energii 😊 dobrze, przyda się dzisiaj w pracy 🤪

Miałam w nawyku świętować takie sukcesy. Zapytacie jak. Pozwalałam sobie na odstępstwa od diety. Ale później z reguły już był koniec. Już nie umiałam wrócić. Dlatego wiem teraz, że pod żadnym pozorem nie mogę sobie pozwolić na oszustwa, bo wiem jak to się skończy.

a jakie tygodniowe sukcesy u Was?

Pozytywnie zakręconej soboty!

Pozdrawiam serdecznie!

18 października 2021 , Komentarze (10)

Normalnie jestem w szoku. Jestem w szoku jednocześnie pękając z dumy. 

Wiecie jak zwykle wyglądały niedziele moje i mojego chłopaka? Siedzieliśmy i żarliśmy. Niedziela to byl dzień wypełnienia przewodu pokarmowego po brzegi, od początku do końca i utrzymywanie tego stanu przez cały dzień. Wypełnialiśmy go wszystkim co wpadło w ręce i na co naszła ochota. 

a wczoraj?

Wczoraj pełna kulturka. Posiłki zaplanowane z diety, w odstępach godzinowych. Nic nie oszukaliśmy. NIC! 

i wiecie co? Tym razem wcale nie było trudno!

Miłego poniedziałeczku!


16 października 2021 , Komentarze (13)

Dzisiejsze ważenie wzbudziło nieogarnioną radość. Musiałam jednak trzymać te pokłady pozytywnej emocji na wodzy, ponieważ poranna pora nie sprzyjała podskokom i okrzykom szczęścia.

3 kilo mniej

Wystarczyły regularne posiłki.

Wystarczyło gotować te posiłki samemu.

Wystarczyło nie jeść przed snem.

Wystarczyło wykluczyć wszystkie świństwa z jadłospisu.

Wystarczyło trochę mobilizacji do ćwiczeń.


Niby dużo, niby ciężko, niby nie ma czasu.

TO WCALE NIE JEST DUŻO.

Trzeba zawalczyć z leniem, uspać tego gościa, nie pozwolić mu się uzewnętrznić.

LENIA ZASTĄPIĆ SILNĄ WOLĄ I SAMOZAPARCIEM!!


Ekhm

Może nie jest tak super kolorowo. Ale wystarczy sypnąć brokatem, żeby zamaskować te małe niedogodności.

W tym pierwszym tygodniu diety chałupa zarosła. Oj tak... Zarosła bardzo. Zarosła kupkami nie złożonego czystego prania. Niedopitymi butelkami z wodą. Pieskowymi zabawkami. Kwiaty proszą o piciu. O matko, tutaj prawy kapeć. Tam lewy (dobrze, że są tylko dwa, bo kolejnego mogłabym już nie znaleźć). No co tu dużo gadać. Bajzel jak ta lala.

Całe szczęście jutro niedziela. Jedyny taki dzień w tygodniu, kiedy się odpoczywa. 

Dzień idealny na sprzątanie.


Ale tak po prawdzie: początki nigdy do łatwych nie należały. Musi wszystko wejść w krew. Człowiek musi się przyzwyczaić do takich nowości. No i z czasem nauczy sie lepiej zarządzać czasem.


Co do tych ćwiczeń. Okazuje się, że nie wystarczy tylko posiadać kartę z benefitu. Trzeba się wziąć i jeszcze pójść. Na jakąś siłownie czy inny basen.

No właśnie.

Ja się nie mogę coś wziąć. Nie że daleko, bo blisko. W moim bloku. Przechodzę zawsze z psem kolo okien siłowni, słyszę bojowe okrzyki trenerek prowadzących zajęcia grupowe. Wzdycham wtedy w duchu, w głowie widzę tą karte benefit leżącą na stoliku "a może ją schowam do portfela, niech w portfelu se leży".

Coś ja się jakby chyba wstydzę tam pojść. Albo nawet może i boję. Kiedyś człowiek chodził, jako tako korzystał. Ale już zapomniał. A te wszystkie przyrządy tak się będą krzywo na mnie patrzeć. A ja na nie. Do czego to niby służy, jak się tego używa? Jeszcze przy moim szczęściu i gapkowatości jestem w stanie zrobić tam krzywdę sobie i otoczeniu.

I tak to ze mną. W domu ćwiczę. Cóż za bezsens. Może iść na siłownie, ale nie. W domu ćwiczy.

Może macie jakieś pomysły jak wybudzić w sobie tego drzemiącego kulturystę


Pozdrawiam serdecznie!

14 października 2021 , Komentarze (12)

Waga pokazała pierwszy raz trzycyfrową liczbę. Tąpnęło. Moje wewnętrzne ja zapłakało.

Szybki rachunek sumienia, szybka analiza.

Pizze, burgerki, frytaski, czekoladki, żelki, ciasteczka... jak to? Czyli prawdę gadają? Że od tego dupsko rośnie? Ba! Żeby tylko dupsko!

Że niby to wszystko przez podjadanie przed pójściem spać niewinnej paczki czipsików? Albo od wypicia butelki kolki do obiadu? Że niby takie maluteńkie ciasteczko mogło mieć na to wpływ?

Ano tak, mogło i oczywiście miało. Ale! Nie jest to główny winowajca. Najbardziej zawiniłam ja i moje cudownie świadome wybory.

Ale koniec!

TERAZ WYBIERAM SIEBIE. 

TERAZ BĘDĘ SIĘ O SIEBIE TROSZCZYĆ. 

WYBIERAM SWOJE ZDROWIE I SWOJE DOBRE SAMOPOCZUCIE!

TERAZ BĘDĘ SIĘ ROZPIESZCZAĆ KURCZACZKIEM NA PARZE I WARZYWKAMI!

CHCĘ POKOCHAĆ SIĘ NA NOWO!

Tak więc dziś mija drugi dzień mojej smacznie dopasowanej. Nie patrzę wstecz. Nie patrzę na to, że moj poprzedni wpis pochodzi z 2014 roku. Przyznaję się że mi się wtedy nie udało. I za każdym następnym razem też mi się nie udało. Moje diety cud doprowadziły mnie do kalectwa w postaci otyłości i wagi 100 kg.


GRUBA KRECHA


Nowa ja, nowe życie. SZCZĘŚCIE!

I teraz będzie tylko lepiej!


P.S.

Znajomych tu szukam. Coby łatwiej było dzielić ten pot i łzy (czytaj: RADOŚĆ Z KAŻDEGO STRACONEGO KILOGRAMA). Żeby nie przesadzić z tym rozpieszczaniem, żeby się współmotywować i żeby tak jakoś miło było :)


Pozdrawiam serdecznie!

18 kwietnia 2014 , Komentarze (14)

Nie wiem jak to i nie wiem czemu, ale zawaliłam na całej linii.
Ostatnie dwa tygodnie = porażka.

7 kwietnia 2014 , Komentarze (13)

Piątek - super, była dieta, byly ćwiczenia. Sobota - super, dieta i ćwiczenia. Ale co to się wczoraj działo...


miałam jakiś atak stanu depresyjnego chyba. Nic mnie nie obchodziło i nic nie miało sensu. Nie obchodziło mnie, że pochłaniam całą paczkę krówek. Nie obchodziło mnie, że nie ćwiczyłam. Nawet mi się nie chciało. Leżałam w łóżku, myślałam o tym, że jestem gruba i żarłam te krówki popijając mlekiem. 

głupota.


na szczęście jestem dzisiaj na właściwym torze. Poćwiczyłam, zjadłam śniadanko. A teraz idę pod prysznic zmyć brudy i negatywne myśli dnia wczorajszego.

5 kwietnia 2014, Skomentuj
bieg,4099,89,625,3088,4509,1396723601
Dodaj komentarz

5 kwietnia 2014, Skomentuj
aerobik,1836,52,369,3283,0,1396714521
Dodaj komentarz

5 kwietnia 2014 , Komentarze (10)

Jest gicio,same zobaczcie :)

(musiałam mierzyć się metrówką, bo centymetr krawiecki gdzies sie zapodział, wiec pewnie będą jakieś błędy:))





w brzuchu na awatarze narazie różnicy nie ma :)