Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam opisać siebie? Hihi, przeciętna obywatelka naszego pięknego kraju, pracująca, wychowująca syna i mająca kochanego faceta. Niby wszystko normalnie, ale ta wielka dupa odróżnia mnie od innych normalnych:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 104701
Komentarzy: 1026
Założony: 26 stycznia 2011
Ostatni wpis: 19 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pyniowa

kobieta, 47 lat, Warszawa

165 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 września 2012 , Komentarze (7)


Postanowiłam sobie zrobić przerwę, poszłam do kuchni i nalałam szklaneczkę soku jabłkowego. I tak pomyślałam, czy ludzie wiedzą co piją.

Sok jabłkowy bowiem sokowi nie równy !

Jak zapewne wiecie, albo nie wiecie jabłka są zajebistym owocem w czasie dietkowania, bo zawierają dużo pektyn - to takie cuś co powoduje przyspieszenie przemiany materii i oczyszcza nasz organizm z toksyn. Jest przy tym tani i dostępny cały rok.... no nic, tylko go jeść.

Oprócz samego soku na rynku mamy mnóstwo produktów jabłkowych i jabłko podobnych, między innymi właśnie soki. Nie piszę o nektarach, czy o napojach, ale o tych 100% sokach jabłkowych.

Czy ktoś się z Was zastanawiał czemu sok jabłkowy 100% jest słodki mimo, że na opakowaniu jest jak wół napisane, że bez dodatku cukru?
Wyjaśnienie jest proste, ale może i nieco przerazić. Soki robione są z koncentratu jabłkowego i te właśnie koncentraty dzielimy na dwa: koncentrat słodki i koncentrat kwaśny.

W Polsce produkowany jest koncentrat kwaśny................ czyli co, nasuwa się na myśl, że w takim razie musi być w tych sokach cukier. O nie, dziewczyny, w naszych sokach Hortexu czy Fortuny nie ma tego koncentratu. On jako, że jest dużo droższy od słodkiego, jedzie sobie na zachód, a do naszych bezcukrowych soków trafia tańszy koncentrat słodki, którego nie trzeba słodzić...... a skąd go mamy..... tadam.... z Chin! I fakt faktem, że soki te są bez cukru....
Czy jednak są zdrowe, robione przemysłowo... pektyn to w nich nie uświadczycie

Ja jednak popijam inny sok jabłkowy, też dostępny w polskich sklepach, ale który na razie przez wielu niedowiarków jest omijany dużym łukiem.

Może kiedyś spotkałyście się z sokami w 5 l kartonach z kranikiem? Tak, ja właśnie piję taki soczek. I muszę powiedzieć, że jest zajebisty!

Produkcja tego soku polega na wrzuceniu polskich, zwykłych jabłek do wyciskarki (taka wielka sokowirówka), krótkiej pasteryzacji w temperaturze 70'C (czyli witamin i minerałów proces ten nie zabija), zapakowaniu w woreczki i kartoniki. Nie ma w nim nic prócz wyduszonych do granic możliwości jabłek, a czasami dla smaku innych owoców. Nie ma w nim wody i nie ma cukru - to czyste jabłko w szklance!
Sok ten ma mnóstwo pektyn i po kubeczku takiego napoju częściej zasiada się na tronie .



Piję właśnie taki soczek z aronią. No to co, na zdrowie!

Hihi... znów robię za gazetę poranną do kawy, artykulik mam nadzieję ciekawy , dobra wracam do roboty ...

2 września 2012 , Komentarze (7)


Niech się ten weekend skończy... co dzień to nowe kuszenie...
Wczoraj ledwo się oparłam KFC, a dziś w południe wylądowałam na grillu. Mimo wszystko dałam radę i nie zaszalałam, nawet piwka nie wypiłam .

Ale po kolei z tym menu:

- śniadanie: kromka chleba fitness z serem żółtym i pomidorem

- obiad................. 2 szaszłyki z grilla - jeden drobiowy drugi ze schabu z warzywkami, do tego 2 kromki ciemnego chleba razowego z ziarnami i ogórek. Wzięłam 3 kromki i 2 ogórki, ale wymiękłam i zostawiłam.

- kolacja, właśnie ją jem: banan zmiksowany z jogurtem naturalnym i garścią winogron bezpestkowych - takich malutkich kuleczek... mniam...

Nie wiem jak będzie wieczorem, ale teraz czuję się najedzona jak cholera, a tą kolację jem z rozsądku.

Zrobiłam dziś sesję zdjęciową - taką by móc potem porównać. Matko jakie cielsko. Nie mam odwagi wrzucić jej do pamiętnika, może za jakiś czas, jak będzie co porównać. Na razie nie ma opcji by te zdjęcia wylądowały na portalu!

1 września 2012 , Komentarze (15)


Właśnie wróciłam, ale przed snem postanowiłam wpaść na Vitalię. Dzień na wariackich papierach miałam... ech... trochę rodzinnych problemów, trochę bieganiny... taki dzień mało weekendowy.

Dobra, śpiąca jestem jak cholera więc tylko napiszę menu....et i spadam spać!

Na śniadanko tak samo jak wczoraj:
- 1,5 kromki chleba fitness z soją i do tego twarożek, 2 paróweczki i pomidorek... oczywiście kawka też. Mówcie co chcecie, ale kawka z mleczkiem to podstawa,

Na drugie śniadanie nie zjadłam nic....no cholera, nie miałam kiedy.

Na obiad zjadałam chińszczyznę z ryżem - jak na mnie małą porcję (kilka kawałków kurczaka w curry i około 80 g ryżu - 3/4 paczuszki).

Na podwieczorek wsunęłam kawałek ciasta drożdżowego z malinami - nieduży kawałek, a w gościach nie wypadało całkiem przy pustym talerzu siedzieć. Do tego kawkę małą wypiłam z mleczkiem.

Gdy wysiadłam z pociągu trafiłam do KFC. Masakra, mówię Wam, na głodzie, a tam takie pyszności.... moje ukochane Stripsy... ech...................
Żeby nie siedzieć o suchym pysku patrząc jak wszyscy w około wpieprzają co im dusza zapragnie kupiłam sobie kolbę kukurydzy i do tego wodę. Dłubałam ją do naszego wyjścia. Gębę miałam zajętą i nie rzuciłam się na kurczaka znajomych.
Uffff.... przeżyłam to, ale jestem teraz tak głodna, że na samą myśl o tych Stripsach mam gębę pełną śliny!

Ja chcę jeść !!!!

Na zmianę tematu napiszę, że nabyłam dziś centymetr krawiecki, bo od poniedziałku moja grupa prócz ważenia będzie się mierzyć. Mam nadzieję, że wystarczy mi jego długość, by objąć mój zad !!!

Dobranoc, lecę, bo rzucę się na lodówkę!

31 sierpnia 2012 , Komentarze (5)


Na chwilkę cupnęłam przy kompie i wpiszę tylko menu.

Na śniadanko zjadłam 1,5 kromki chleba fitness z soją z: twarożkiem, szynką, pomidorem, a do tego kawkę z mlekiem.
Na drugie śniadanie nie zjadłam nic, bo jakoś nie miałam czasu :/
Na obiad zjadłam 80 g ryżu, 3 łyżki gęstego jogurtu, do tego kroiłam sobie pół jabłka, garść winogron bezpestkowych i 2 garście malin.
Na kolację koło 19:00 zjadłam pół kromki chleba fitness z soją z twarożkiem i pół jabłka.

Czuję, że dobrze się dziś sprawiłam bo jestem głodna jak cholera i pochłonęłabym całą pizzę, ale nie poddam się. Rano znów będzie czas na jedzonko.

Dobranoc dziewczyny!

30 sierpnia 2012 , Komentarze (6)


Od kilku dni łaziło za mną sushi! Wczoraj nawet o tym naskrobałam. Chciałam się nafutrować na noc, ale jakoś się powstrzymałam. Dziś już nie wyrobiłam i pękałam.
Zrobiłam sushi!
Ale po kolei:
Wstałam dziś sobie koło 7:00 i zrobiłam śniadanie - 3 kanapki z razowca z szynką i pomidorem.
Na drugie śniadanie koło 11:30 gładko weszła mi kanapka z serem i pomidorkiem.
Potem zaczęłam kombinować co zrobić na obiad i przypomniałam sobie o sushi. Pojechałam pędem do Carrefoura i rybnego i nabyłam potrzebne rzeczy.
Kiedy wróciłam wszamałam jabłuszko - a była to 14:15 i zabrałam się za szykowanie sushi. Ugotowanie ryżu, wystudzenie go i sklejenie maki trwało do 16:45 po czym zaczęłam wcinać.
Żeby nie skłamać zjadłam około 30 maki - z różną zawartością. Generalnie dość dużo i najadłam się jak cholera! Można wręcz powiedzieć, że nażarłam.
Wiem, że za dużo zjadłam, ale teraz sushi da mi spokój na jakiś miesiąc. Teraz tylko popijam wodę i czuję jak mi to sushi spływa coraz niżej.

To taki kompuls kontrolowany, nażarłam się jak prosię, ale o dobrej godzinie i niskokalorycznym żarciem, a teraz jest czas na spalenie tego przed snem . Nic już dziś nie zjem.

Brzuszek szczęśliwy, bo brzuszek najedzony



30 sierpnia 2012 , Komentarze (11)


Siedzę, słucham muzyki, przerwałam pracę i marzę... co będzie jak schudnę, dlaczego właściwie chce schudnąć?

Powodów jest sporo!

Dlaczego chcę schudnąć?

Chcę schudnąć, by wszystkim kopary opadły jak wyglądam. Za rok zrobić takie wejście jakiego nie widział świat.

Chcę schudnąć, by móc wreszcie szaleć na wyprzedażach. Jest tyle ciuchów, które mi się podobają, ale żeby w nie wejść musiałabym kupić dwie sztuki i zszyć ze sobą. Chodzę po sklepach a tam przeceny ze 100, 200 zł na 30 - 50. I szlag mnie jasny trafia.

Chcę schudnąć, by poprawić swoje życie sexualne. Nie, nie, nie to, że go nie ma, ale moje kochanie czasami tak kombinuje, że zamiast cieszyć się sexem myślę............. rozpieprzy się ten stolik pode mną czy nie. Na szczęście jeszcze żaden mebel nie runął :).

Chcę schudnąć, by przestać słuchać ględzenia lekarzy, którzy widząc mnie mówią.... oj, ale musi pani schudnąć. Wiem, że mają rację, ale słuchając tego samego tyle lat ma się po prostu tego dość i traktuje jak nudzenie.

Chcę schudnąć, by wbić się w ładną suknię ślubną, a nie przypominającą namiot wojskowy. Na całe szczęście sytuacja życiowa i niefartowny rok 2013 wydłuża czas realizacji do 2014. Półtora roku.... w huk czasu :>.

A jak to zrobić?

Nie jeść fast foodów!
Nie nażerać się - jeden posiłek ma mieć jakąś tam objętość, a nie objętość mojego żołądka, aż po gardło!
Nie jeść słodyczy - no tu, to akurat nie jest źle, bo nie lubię czekolady, ale dobre ciasto to mój wróg!
Jeść mniej kaloryczne potrawy!
Więcej się ruszać - ech, przy pracy przy komputerze to naprawdę ciężki temat!

No to co, plan motywacyjny mam - DLACZEGO chcę to zrobić.
Plan działania jak tego dokonać również.

Szkoda tylko, że od teorii do praktyki są lata świetlne!

29 sierpnia 2012 , Komentarze (13)


Byłam dziś grzeczną dziewczynką.
Na śniadanie zjadłam bułeczkę dyniową z pomidorkiem i 2 parówki. Wiem, wiem, parówki są takie, śmakie i owakie... ale ja je lubię. Jem tylko te:

Do tego machnęłam kawkę z mlekiem i nektarynkę.

Na II śniadanie zjadłam 2 nektarynki i kawałek bułeczki pszennej - może z 1/3.

Na obiad zjadłam schab duszony z cebulką, 100 g ryżu i surówkę z warzywek (pomidorki itd).

Przed 19:00 mnie przypiliło i zrobiłam się głodna. Wrzuciłam do blendera miseczkę mrożonych truskawek (sama mroziłam) i pół gęstego jogurtu typu grecki. Zrobiłam sobie sorbecik, który cmokam do tej pory, ale kiszki grają mi marsza jak cholera.
Mam chęć zamówić sobie wielką porcję sushi. Kurde jak ja lubię ten smaczek z sosem sojowym i wasabi.


JESTEM GŁODNA!
JA CHCĘ SUSHI, DUŻO SUSHI!
Opierdzieliłabym ten zestaw sama!!!!!!!!

POMOCY!!!!!


Jak tu wytrzymać do rana i się nie złamać. Ech, cholera, jakie to wszystko niesprawiedliwe!!!!

28 sierpnia 2012 , Komentarze (14)


Dobra, zgodnie z obietnicą piszę dzisiejsze menu. Byłam grzeczną dziewczynką i jestem głodna jak cholera.

Na I śniadanie zjadłam wczorajszy kawałek kotleta Gordon Blue z tzatzikami (szkoda mi było wczoraj tego wyrzucać). Do tego nektarynkę i kawkę z mlekiem.

Na II śniadanie zjadłam 2 paróweczki, bułeczkę z dynią, pomidora ze szczypiorkiem.

Na obiad wszamałam schabowego (a co...), surówkę z warzywek i ziemniaki.

Co ciekawe, z posiłku na posiłek ilość spożywanych ziemniaków spada. Przed dietą na obiad zjadałam sama około 40 dag ziemniaków - prawie pół kilo. Wczoraj na dwie osoby obrałam 3 spore ziemniaki, ale połowę wywaliłam. Dziś obrałam tylko 2 mniejsze i znów część wywaliłam. Znaczy zjadłam na obiad niecałego ziemniaka. Miał co prawda po obraniu z 8 cm długości i z 5 cm średnicy (takie długie i wąskie, nie wiem co to za odmiana), ale przed dietkowaniem mogłam zjeść takich z 5 sztuk :).
Na podwieczorko-kolację zjadłam nektarynkę, a teraz siorbię gorącą herbatkę. Jest nieźle.... ale mogłoby być lepiej.

Wiecie co? Cholera jasna, ja się męcz, katuję, nie jem, a moje kochanie chudnie w oczach. W maju zmienił pracę i jest teraz sporo w ruchu i plenerze, i co.... schudł od czerwca  17 kg!!!!! Wkurw*** się można.
I jak się tym chwali, że mu spodnie spadają, że brzuszek ma mniejszy... No fakt, brzuszek znikł, jest niezły... ale wiecie jak mnie szlag jasny trafia.



Też tak chcę!!!!

28 sierpnia 2012 , Komentarze (11)


Jadłospis podam wieczorkiem, teraz takie dywagacje o "dupie marynie".

Dziś pół dnia zamiast pracować buszowałam na forum Vitalii i jestem przerażona tym wszystkim.
Co trzeci wątek dotyczy tematu sexu. Nie, nie, nie jestem typem dewotki, która mówi "ta dzisiejsza młodzież". Uważam, że sex to rzecz ludzka, ale niektóre pytania vitalijek biorąc pod uwagę ich wiek lekko mnie zdziwiły.

Sex w Polsce wciąż traktowany jest jak tabu. Najlepiej po ślubie, tylko do produkcji dzieci i oczywiście w pozycji klasycznej - AMEN!

Cóż za zacofany kraj, w którym chowa się ciemną młodzież zacofaną w temacie sexu, a potem dziwi się jakim cudem moja grzeczna, pobożna córeczka jest w ciąży...
Z ZAPYLENIA, DROGIE MAMY, Z ZAPYLENIA! ALBO PARTENOKARPICZNIE - BEZPŁCIOWO.... ....

Sex jest dla ludzi i od wieków nam towarzyszył. Żyjemy w takich czasach, że trzeba o tym mówić otwarcie, młodzieży nie wklepywać do głów, że sex to dopiero po 40-stce, tylko trzeba kupić worek gumek, iść do ginekologa po pigułki i żyć w świadomości, że dziecko dzięki nam wie o sexie wystarczająco dużo, by mądrze się nim cieszyć i nie mieć żadnych "przykrych konsekwencji".

Wczoraj bodajże przeczytałam pytanie od 15 latki, czy jeśli wyjął przed wytryskiem, a miała dni płodne czy zajdzie w ciążę. Inne pytanie od dziewczyny dużo starszej, baaa, prawie w moim wieku, kiedy przestać pieścić faceta ... czy jak już dojdzie, czy jeszcze później.

Pierwsze pytanie świadczy o kompletniej niewiedzy młodych ludzi, których rodzice żyją zapewne w błogiej nieświadomości, że moja córeczka to jeszcze nie................

Drugie zaś o wstydliwości tematu sexu. Kochać się z kimś i nie móc z tą osobą o tym porozmawiać otwarcie., o tym co lubi, czego nie, jak się lubi....... to trochę straszne!

Kiedy sex przestanie być tabu? Kiedy staniemy się normalnym krajem europejskim, gdzie rozmowa o pozycjach, różnego rodzaju pieszczotkach i sexie nie będzie tematem okrytym wielką tajemnicą.

27 sierpnia 2012 , Komentarze (4)


Dostałam dziś @. No szlag, jak ja lubię te imprezki... Brzuch mnie boli i żadne prochy nie pomagają.  Spuchłam niczym balonik (jakby już sobie nie można było tych atrakcji darować, i tak jestem jak balon).

Doszłam do wniosku, że sobie zaszaleję, a co... w końcu kiepski dzień mam.
Poszłam do Piekarni Oskroba i tam kupiłam sobie 4 malutkie (długość 5 cm) paszteciki z soczewicą i bułeczkę z brokułami. Były jeszcze cieplutkie... mniam....

Ale po kolei z menu:

na I śniadanko zjadłam małą bułeczkę z dynią, a na niej szynkę, pomidorka i szczypiorek. Kawka z mlekiem koniecznie! O innych płynach nie piszę, bo zawsze coś siorbię. Flaszka Żywca zawsze stoi na biurku :)

na II śniadanko zjadłam te 4 paszteciki z soczewicą i bułeczkę z brokułami. Ciepłe, świeże, pycha.... będę świnia, macie tu foteczkę takich pasztecików:



na obiad zjadłam... próbowałam zjeść Gordon Blue (własnej roboty), ziemniaczki i tzatziki.

I tu mnie miło zaskoczyło! Jeszcze niedawno zjadłabym całego swojego, plus połowę, którą zostawił syn, kupę ziemniaków i michę tzatzików. Dopychałabym butem, ale bym to wszystko ogarnęła. A tu zonk... sama swojego nie dojadłam, ziemniaków też nie. One wylądowały w śmietniku, a niedojedzone kotleciki w lodówce.

Cóż za miłe zaskoczenie.... ale nie sądzę by to był cud kurczącego się żołądka, to po prostu @ i cholerny ból brzucha.
Obiad zjadłam koło 16:30 i wciąż nie jestem głodna. Brzuch mnie tak boli, że nawet nie wiem czy mi w nim burczy. Jedno co mnie wkurza to czosnek z tzatzików, który nie daje o sobie zapomnieć. Oj, chyba moja wątroba zaczyna się buntować na takie pyszności.

Co do ogólnych przemyśleń.
Widzę, że sporo z Was chciałoby się spotkać i choćby połazić z kijkami. Fajna rzecz, tylko daleko wszystkie od siebie mieszkamy.

Dziś zapisałam się do grupki wsparcia. Mam nadzieję, że da mi kopa i będę już tylko chudnąć.

Zapisane, by się nie zgubiło. Mam zamiar tego spróbować, to wygląda tak lightowo i nie trzeba się tarzać po podłodze :)

http://www.youtube.com/watch?v=xRScb2l4Z4g&feature=BFa&list=PLAF69427E8F895FA5