Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam opisać siebie? Hihi, przeciętna obywatelka naszego pięknego kraju, pracująca, wychowująca syna i mająca kochanego faceta. Niby wszystko normalnie, ale ta wielka dupa odróżnia mnie od innych normalnych:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 104734
Komentarzy: 1026
Założony: 26 stycznia 2011
Ostatni wpis: 19 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pyniowa

kobieta, 47 lat, Warszawa

165 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 sierpnia 2012 , Komentarze (21)


Dziś pół dnia próbowałam się zabrać za robotę. Miałam coś napisać, ale zamiast tego buszowałam po Vitalii. Czytając wpisy niektórych dziewczyn na prawdę można osiwieć.
Przykład: dziewczyna lat 22, waga 60 kg, wzrost 170 cm pisze, że chciała zjeść coś słodkiego, ale jej matka powiedziała, że lepiej nie, bo ostatnio utyła! Oczywiście opisała całe zajście z goryczą i żalem.
Inny przykład: dziewczyna lat 19, wzrost chyba coś koło 165, waga 58, uważa, że jest gruba i jest załamana bo jej facet uważa ją za małego prosiaka.

No rany boskie, rozumiem JA, hipopotam w pełnej krasie, ale co społeczeństwo robi z normalnych, zgrabnych dziewczyn. Rodzicie, znajomi, najbliżsi doprowadzają je do załamań nerwowych i drakońskich diet.
Ludzie to jednak debile! Nie wszyscy oczywiście, ale jest sporo totalnych popaprańców!

To takie tam przemyślenia! A co do mnie..............

Talerzyk deserowy się sprawdził. Co prawda jeszcze nie do końca doszłam do ładu z posiłkami (dziś znów było ich tylko 3), ale nie jestem już przeżarta.
Na śniadanko zjadłam dziś 1 bułeczkę z dynią z szynką i sałatkę pomidorową plus kawusię
Na II śniadanko: jogurt naturalny, którym polałam kilka truskawek i garść małych winogron
Na obiad wykończyłam pulpeciki (hihi 3 dni je jadłam... muszę robić mniejsze ilości, żeby nie jeść co dzień tego samego): 2 sztuki z garścią kluseczek.
Teraz dłubię słonecznika i jestem głodna.......... znaczy jest !

Zastanawiałam się dzisiaj, że czegoś mi w tym wszystkim brakuje. Mianowicie realnej znajomości z takim samym hipkiem jak ja. Wspólnych spacerów, wypadów na basen. Chłopa nigdy nie ma, syn lata za koleżankami, a większość moich koleżanek właśnie pieluchuje... albo nie ma potrzeby odchudzania.
Czasami brakuje mi motywacji by wyjść bez celu z domu. Tylko praca, zakupy... i to wszystko.
Mogliby zorganizować na tej Vitalii jakieś takie "zloty"... żeby dziewczyny mogły się poznać.
Fajna rzecz !!!

Nio dobra, to tyle moich wynurzeń. Ważyć się nie ważę... dopiero 1 września i zobaczymy. Ostatnio na wadzę zobaczyłam 130,40... Uczcijmy to minutą ciszy

25 sierpnia 2012 , Komentarze (15)


Staram się jeść mniej, nie podjadam między posiłkami, a i tak czuję się teraz jak wypchany trocinami zwierz.
Śniadanie poszło gładko - takie same jak wczoraj: 4 kromki chrupkiego pieczywa z twarożkiem i pomidorem, 2 parówki i kawa.
Na obiad zjadłam 2 klopsiki, makaron razowy i sałatkę z pomidorów i innego zielska. No i tu pojawia się problem. Talerz duży więc i porcja spora. Wręcz bardzo spora.
W czasie jedzenia nie czułam sytości, po obiedzie też nie czułam się napchana. Godzinę po obiadku zjadłam kilka winogron. Potem już nic........................ i co............... teraz czuję się tak nażarta jakbym przed chwilką zjadła wielką pizzą. Nawet odbija mi się "treścią żołądkową", a od obiadu minęło sporo czasu (był o 16:00).
Muszę wypieprzyć wszystkie duże talerze, bo jem na obiad stanowczo za dużo !!

Mam przez to doła, bo takie odchudzanie jest gówno warte. Nawet spacer po mieście nie pomógł w strawieniu tego, a generalnie obiad nie był ciężko strawny.

Pięćdolę taką zabawę, jutro trza zjeść połowę tego co dziś. Bez burczenia w brzuchu nie czuję, że chudnę. W dodatku zjadłam dziś tylko 2 posiłki.

Jak skurczyć szybko żołądek? Wiecie? Nie, nie... bez operacji, po prostu metodami konwencjonalnymi.


25 sierpnia 2012 , Komentarze (5)


Staram się jeść mniej i myśleć o tym co pakuję do swojej paszczy, ale mam teraz do tego zupełnie inne podejście niż poprzednio.

Kiedy we wrześniu, czy tam październiku zeszłego roku startowałam z odchudzaniem wierzyłam, że mi się uda. Baaaa... byłam nawet tego pewna. Kiedy schudłam kilka kilo dostałam takiego kopa, że już myślałam, że nic nie muszę. Pewność siebie mnie zgubiła. Ciągnęłam grupę na Vitalii, pouczałam inne dziewczyny, ale sama się gdzieś w tym pogubiłam.
Teraz jest inaczej. Nie myślę tylko o diecie, nie ważę się jak debilka po kilka razy dziennie, nie katuję się drakońską dietą. Jem mniej, ale nie popadam w skrajności. Wciąż też mam wrażenie, że kolejny raz dam dupy.
Według mnie to zdrowsze podejście, bo nie będzie takiego obciachu jak zawalę. Nikt mi nie będzie zarzucał, że tak się "mądrzyła", a sama poległa!

Zważę się 1 września, a co tam. Teraz ważę 130 kg więc będzie łatwo odjąć od równej sumki !!

A dziś... dziś jadłam normalnie:
- na śniadanie - 4 kromki chrupkiego pieczywa z twarożkiem, rukolą, pomidorem i do tego 2 parówki. Kawka obowiązkowa.
- na II śniadanie - kromka chleba chrupkiego z wędliną i pomidorem
- na obiad - 2 klopsiki w sosie grzybowym, makaron razowy i sałatka z pomidorów, szczypiorku, sałaty itd....
- na kolację zjadłam 1 klopsika (one mają średnicę 6 cm każdy) plus troszkę zielska i kilka klusek  obiadowych.... Kurde, no pyszne mi wyszły, nie mogłam się powstrzymać. Było to jednak koło 18:00 więc aż tak nie zgrzeszyłam.... chyba !

Po za tym dzień jak co dzień. Siadam do tego pamiętnika coraz później i nie mam weny do pisania, ale to ma być w końcu dziennik, a nie powieść !


23 sierpnia 2012 , Komentarze (3)


Śniadanie: 2 parówki z szynki, 4 kromki chrupkie z twarożkiem, pomidorem i rukolą
II śniadanie: 2 kromki chrupkiego pieczywa z twarożkiem
Obiad: pierogi z jagodami i jogurtem .... ups.... ale nie miałam czasu, jadłam je w locie koło 17:00.
Teraz zjadłam 1 nektarynkę.
To wszystko.

Lecę spać, jutro coś skrobnę. Generalnie zjadłam mniej w porównaniu do ilości z ostatnich miesiący..... dużo mniej!

Głodna jestem !!

23 sierpnia 2012 , Komentarze (4)


Wczoraj wśród komentarzy miałam dwie złote myśli:

"od jedzenia lepszy jest sex"
"jedzenie jest lepsze od sexu".

Ciekawe teorie. Zaczęłam się nad nimi zastanawiać i wiecie co, nie wiem co lepsze. Wszystko zależy od sytuacji. Sex jest zajebisty, ale gdy jest się głodnym nie myśli się o nim. Znowu jak się za bardzo najje nie ma się chęci ruszać.....
Gdyby dało się tak to zrównoważyć byłoby idealnie. Wpierw mały posiłek, a potem szaleństwa łóżkowe. Można by zrobić nawet grafik , jak ze zwykłymi ćwiczeniami, tylko co mój chłop by na to powiedział.

"Kochanie, już 18:00, czas na sex, muszę poćwiczyć bo się odchudzam".

Po takim tekście to miałabym nikłe szanse za zabawę .

Dobra, żarty żartami, ale tak serio to z tym sexem i jedzeniem jest dla grubszych kobiet nie wesoło.
90 % populacji męskiej lubi kijki od szczotki, zamiast kobiet. My, tłuścioszki mamy nikłe szanse na związek. I tu zaczyna się błędne koło.................
Je się ze smutku, że nie można się "sexić", bo tak milej na sercu, potem dupa rośnie i coraz więcej facetów zaczyna odwracać głowę na Twój widok. Widząc to, znów się je i znów się jest grubszym... BŁĘDNE KOŁO!
Te 10 % facetów lubiących pulchniejsze kobiety to okazy niezauważalne, ciężko je złapać, ale nie jest to niemożliwe! Należy tylko pomimo tuszy być pewną siebie i eksponować to co mamy najlepsze. Ubieranie się w ciuchy niczym worki po kartoflach i chodzenie z nosem spuszczonym do ziemi nawet dla tych co by chętnie złapali za co nie co, będziecie nieatrakcyjne.
Nie wiem czy wiecie, ale większość z nas ma asa w rękawie. Większość grubszych kobiet ma duże piersi, a facetów nic tak nie kręci jak one. Proponuję dobry biustonosz, bluzkę z dekoltem do pasa i gwarantuję, że niejeden zajrzy pod spód.


22 sierpnia 2012 , Komentarze (4)


Już myślałam, że nie uda mi się zrobić tych zakupów. Rano pochłonęłam małe śniadanko: 5 kromek chrupkiego pieczywa z jajkiem i małą ilością majonezu (nic innego w lodówce nie było, a na tuńczyka nie miałam ochoty).
Po śniadaniu musiałam załatwić sporo spraw, potem przyjechał mój ojczulek, którego nie miałam czym poczęstować więc zaliczyliśmy Chińczyka (zamówiłam tylko ryż z warzywami, nic więcej), potem znów ruszyłam w miasto.
Koło 17:00 zrobiłam gulasz drobiowy (na jutro oczywiście ), ale nie omieszkałam go "spróbować" z 2 kromkami chrupkiego pieczywa. Potraktowałam to jako kolację.
Potem zostały mi tylko ostateczne zakupy. Czekałam z nimi do powrotu syna.

Ruszyliśmy do sklepu. Wpierw do koszyka trafiła rukola. Po miesiącu stołówkowej kuchni brakowało mi jej jak cholera. W końcu ile można jeść surówki z kapusty pekińskiej ! Potem poszło gładko - pomidorki, szczypiorek, ser biały, jogurty, wędlina, parówki (chromolę, wiem że nie są za zdrowe, ale te Parówki z szynki Sokołowa są zajebiste), pieczywo chrupkie i razowe, mleko, woda mineralna. Syn wziął sobie garść słodyczy, a ja nektarynki.
Generalnie spisałam się na medal ! !

Teraz niestety mam jak zawsze kryzys głodomora. Już dwa razy byłam w kuchni. Marzy mi się coś słonego, niezdrowego, ale trzymam się dzielnie i zjadłam tylko 1 nektarynkę zapijając wodą!

Dobra, laski spadam spać, bo zaraz będę jeszcze głodniejsza.

Cholera, jak ja lubię jeść!!!

21 sierpnia 2012 , Komentarze (5)


Wróciłam z urlopu. Trochę się przedłużył (prawie do miesiąca), ale już jestem i mam ochotę zacząć od nowa..... hmmyyyy sama nie wierzę w to co piszę.
Jak nie spróbuję to się jednak nie dowiem czy mi wyjdzie.
Nawet nie wiem od czego zacząć... hhmmyyy, chyba od zakupów. Jutro muszę zapełnić lodówkę, bo Halny po niej wieje. Nie ma nic prócz mrożonych truskawek i puszki tuńczyka .

Będę musiała kupować z głową, co by w koszyku nie wylądowały jakieś łakocie czy chipsy. Nawyki urlopowe mi jeszcze zostały i będę musiała się pilnować, by zamiast wody nie wpadło do koszyka jakieś piwko .

Dzisiejszego dnia nie trakatuję jeszcze jako dietetycznego, bo zaczęłam go od 2 drożdżówek zjedzonych w podróży i butelki Ice Tea, ale już jutro postaram się być grzeczną dziewczynką.

Najgorsze jest to, że jeszcze nie zaczęłam a już głodna jestem. Zjadłam na obiad koło 17:00 ryż z kawałkami kurczaka w sosie grzybowym (no nie powiem porcja była dość duża, ale po całym dniu w trasie byłam strasznie głodna), teraz jednak zaczyna mi burczeć w brzuchu. W domu jeszcze nic nie ma, ale trzymam się by nie zamówić pizzy czy KFC.

Nie no, będę musiała się poukładać, bo na razie mam zamotane myśli. Lata mi po głowie, że i tak mi się nie uda więc po co się męczyć... że więcej znów mi dupa urośnie niż schudnie... takie tam!

Popieprzone to wszystko. Szlag człowieka trafia, szczególnie jak pozna się osoby, które jedzą jak smoki a są chude jak kije od szczotki. Czemu to takie niesprawiedliwe

No nic, jutro się pochwalę co kupiłam, a czego udało mi się uniknąć w koszyku!

11 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Kiedy się pierwszy raz tu logowałam byłam pełna nadziei. Czytałam te wasze wpisy i sobie myślałam - im się udaje to i mnie się uda.
Kolejną próbę też podjęłam pełna optymizmu. Gdy jednak zaczęłam wymiękać przestałam o siebie dbać. Znów wróciłam do jedzenia wieczorem, większych porcji i kalorycznych posiłków. Machnęłam na to wszystko ręką.

Cały czas mnie jednak wkurzał widok szczupłych lasek - a to w TV, a to w gazetach... Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie.

Nie wiem czy uda mi się przezwyciężyć obżarstwo i tym razem wygrać ze sobą, ale po urlopie spróbuję jeszcze raz.
Na razie chciał nie chciał jestem skazana na polską kuchnię, której mam już dość. Dziś na kolację dostałam np. bigos . Ech....... marzy mi się sushi lub coś włoskiego. Typowa polska kuchnia to nie moja bajka.

Do połowy sierpnia nie mam jednak wyjścia. Potem spróbuję przejść na dietę. Nie wiem jak, nie wiem na ile, ale spróbuję.

Mam nadzieję, że mi pomożecie. Każde słowo, każdy kopniak będzie na wagę złota
Choć mnie to najbardziej by się przydał jakiś ochroniarz przy lodówce.

Od 16 sierpnia wracam na dobrą drogę. Kopcie mnie w dupsko ile możecie!

10 sierpnia 2012 , Komentarze (7)

Któraś z Was wysłała mi dziś takie pytanie.
Czemu nic nie piszę w pamiętniku.

A co mam pisać? Dałam za wygraną z dietą, dupa mi urosła i nie ma się czym chwalić.
Nie mam pojęcia jak się zmotywować do odchudzania.
Nic nie działa - marzenia o ślubie, o pięknej sukni, o pożądliwych spojrzeniach innych facetów... nic, po prostu nic!

O tym nie warto pisać... nie warto Was zanudzać... nie warto robić sobie wstydu.
Nawet nie zaglądam na pamiętniki innych, bo nie chcę się dobijać sukcesami innych.
Waga poszła pod szafę... chyba przekroczyłam 130,00 kg, ale boję się sprawdzić

...nie mam siły by walczyć z sobą. Nie wiem czemu moje kochanie mnie jeszcze kocha.... taką kulkę

23 listopada 2011 , Komentarze (7)


Menu wczorajszego nie pamiętam dokładnie więc nie będę pajacować i wymyślać. Wiem jedno napewno, że około 20:00 zjadłam 1 Crunchellę z serem i ogórkiem oraz jabłko... czyli zdecydowanie za późno!

Źle się dzieje w Państwie Duńskim... oj źle... czuję to w kościach... w wielkości tyłka

Dziś za to mam szanse zakończyć dzień z fasonem.

Na śniadanie zjadłam:
- 2 Crunchelle z serem i wędlinką, do tego ogórka, 1 marchewką i kilka rzodkiewek

Na II śniadanie:
- 2 garście winogron drobnych i pół jabłka

Na obiad:
- ziemniaki, 2 kawałki ryby i surówkę z kapusty

Jeśli dziś zjem jeszcze tylko pół jabłka dzień uznam za udany

Trzymajcie za mnie kciuki.......... bo czuję się jak miś przed zimą..... próbuję się napchać na zapas!


To co............................ dziś dziś wygrany, czy pokona mnie żarcie ? ! ? !