Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam opisać siebie? Hihi, przeciętna obywatelka naszego pięknego kraju, pracująca, wychowująca syna i mająca kochanego faceta. Niby wszystko normalnie, ale ta wielka dupa odróżnia mnie od innych normalnych:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 104607
Komentarzy: 1026
Założony: 26 stycznia 2011
Ostatni wpis: 19 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pyniowa

kobieta, 47 lat, Warszawa

165 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 września 2012 , Komentarze (7)


Już nie długo, już za dwa dni spędzę romantyczny weekend z moim kochaniem. Już nie mogę się doczekać. Nie wypuszczę go z wyrka. Praca w delegacji uniemożliwia nam regularne "uprawianie sportu" , ale w piątek.... w piąteczek... jedziemy sobie na mały wypad pod miasto i mam zamiar nadrobić stracony czas!

Normalnie mnie już nosi, jego zresztą też, bo ciągle mnie pyta co ma zabrać i jakie mamy plany.
A plan jest jeden - nacieszyć się sobą do woli!

Zapewne nie zauważy jeszcze, że się odchudzam, bo mało przecież schudłam. Gorzej, że on lubi "dobrze zjeść" i będzie mnie ciągał po restauracjach.
O ja biedna !!

Co do dzisiejszego menu to rybne było.

- na śniadanko zjadłam jedną kanapkę (1/4 palucha korzennego) z pomidorem, 1 kabanosa i surówkę z kapusty pekińskiej, rzodkiewki i kiełków

- na II śniadanie zjadłam łososia w galaretce - niestety kupowanego, ale tak mi to posmakowało, że chyba zrobię swojego, do tego kilka pałeczek chlebowych i 2 pomidory z ziołami

- na obiad zjadłam spory kawałek łososia (około 250 g), 2 łyżki ziemniaczanego pure (ziemniaki z jogurtem) i do tego sałatkę  - zielsko różnej maści i narodowości na surowo w sosie ziołowym.

Potem dłubałam słonecznika i wydłubałam pół sporego. Nie dość, że paznokcie mam czarne i nawet lakier nie pomaga, to jeszcze chyba sporo kalorii wpierniczyłam.
No cóż, sezon na słoneczniki się kończy więc niedługo rzucę nałóg !

Teraz chętnie bym coś wszamała, ale nie wolno... co za życie, wciąż na diecie, wciąż na głodzie!

11 września 2012 , Komentarze (7)


Dziś na naszej kochanej Vitalii dostałam PW od jakiegoś kosmity z linkami do zdjęć jednej użytkowniczki. Zapewne nie tylko ja go dostałam.

Wielka sensacja... straszne rzeczy..... totalna głupota!

Znudzeni własnym życiem idioci karmią się tanią sensacją wpieprzając nos w nie swoje sprawy. Co kogo obchodzi czym się zajmujemy po za tym portalem. Możemy być kimkolwiek chcemy i takim wścibskim babom/chłopom gówno do tego.

Człowiek loguje się tutaj by w spokoju i anonimowo pogadać o problemach, schudnąć i dobrze się czuć. A taka jedna z drugą, czy jeden z drugim pierniczą atmosferę. Człowiek zaczyna się obawiać, czy i o nim czegoś nie znajdą, czy jest tu bezpieczny, czy nikt niczego nie wygrzebie!

Wariatów w necie nie brakuje! Nie można się ich pozbyć, ale można z nimi walczyć. Nie reagować na ich głupie "sensacje", olać je i dać autorom do zrozumienia, że to oni są tymi anty, nie ci na których donoszą.

Nooo... to sobie popisałam, a teraz menu, póki nie zapomniałam co jadłam

- śniadanie - pita z szynką i sosem jogurtowo-czosnkowym, surówka z kapusty pekińskiej itd.., a do tego kawka!

- II śniadanie - bułeczka dyniowa z pomidorkiem, 2 paróweczki... wiem, wiem... cicho

- obiad - to samo co wczoraj (mam zwyczaj robienia obiadu na dwa dni), ale dziś wszystkiego mniej.

Później tylko pomidorek zjedzony w locie.

Miałam dziś kilka kryzysów! Krążyłam przy lodówce jak sęp. Otwierałam ją i zamykałam. No, nie mogłam się powstrzymać, żeby czegoś nie zjeść. Na całe szczęście nic ciekawego w niej nie było, bo na zakupy pojechałam po 20:00.
Wiem jedno, jestem teraz tak głodna, że zjadłabym cokolwiek - oby dużo i tucząco.
Lecę spać, bo w końcu dorwę się do lodówki!

Dobranoc


10 września 2012 , Komentarze (7)


To mój drugi tydzień kolejnej próby zrzucenia zbędnych kilogramów. Pierwszy był na plusie, co było dla mnie mało motywujące, w tym tygodniu jest nieco lepiej, choć bałam się, że pizza zjedzona kilka dni temu pokaże swoje prawdziwe oblicze.

Dziś rano to wredne urządzenie o nazwie waga pokazało 127,40 kg, czyli w tydzień schudłam -1,40  kg

Kurde takie nic, a taka radocha. Półtora paczki cukru, 6 jabłek, 3 grejpfruty..... takie nic, a takie szczęście!
Zobaczymy co będzie dalej. Na razie jestem dobrej myśli.

A dzisiejsze menu było takie:

- śniadanie: 1 bułeczka z dynią, z pomidorkiem, kiełkami i do tego standardowo 2 paróweczki z szynki.

- II kostka sera białego chudego z rzodkiewką i pomidorem posypanym ziołami

- obiad.... hmmyyyy, chyba z nim przegięłam. Za dużo go chyba było. Zjadłam 1 razową tortillę z kurczakiem w ziołach, kawałek grillowanej cukinii, 1 kukurydzę i trochę surówki z kapusty pekińskiej, kiełków, pomidora, papryki itd...
Obiadek palce lizać, ale dopiero teraz zaczęłam po nim być głodna, więc chyba trochę było go za dużo.

Któraś z Was zarzuciła mi, że jem za mało warzyw. Moja dieta, nawet jak się nie odchudzałam składała się głównie z warzyw. Dla mnie kanapka bez zielska, czy obiad bez warzyw nie istnieje. Jem za to mało owoców, to fakt, ale ja przez całe życie zajmuje się owocami i czasami na samą myśl o nich mam ich dość .

9 września 2012 , Komentarze (5)


Padnięta jestem, dopiero wróciłam, skrobnę tylko co dziś wszamałam i lecę spać.
A więc............ (wiem, wiem, że nie zaczyna się zdania od "a więc")
...poranek rozpoczęłam od bułeczki dyniowej, twarożku ze szczypiorkiem i kiełkami rzodkiewki, pomidora i 2 paróweczek.
Potem pojechałam do rodzinki pod miasto. Połaziłam trochę, spacer po lesie zaliczyłam (grzybów niestety nie ma, za sucho) i zaliczyłam obiadek.
Na obiad zjadłam 3 średnie gołąbki i tylko gołąbki z sosem pomidorowym. Dostałam też ziemniaki, ale jak miałam wybierać wolałam zjeść domowej roboty gołąbka. Ja nie mam do nich serca i rzadko je robię.
Na podwieczorek koło 17:00 wciągnęłam plasterek sernika, też z własnego wypieku i to wszystko.

Do domu weszłam jakąś godzinę temu, a głodna jestem jak cholera. Gołąbki już odfrunęły mi z żołądka.

Jutro rano ważenie, ciekawe czy przez ten tydzień coś spadło. Mam nadzieję... mimo tej wczorajszej wpadki z pizzą

8 września 2012 , Komentarze (6)


Ratunku, help, hilfe....

Popłynęłam dziś po całości. Na śniadanie zjadłam pół kromki pumpernikla z szynką i rukolą i pomidora.
Potem pojechałam na zakupy i załatwiać sprawy. Nie było czasu na obiad więc zamówiliśmy pizzę... właściwie kilka, bo była promocja 2 w cenie 1 i do tego jeszcze jedna, czy jakoś tak.
W każdym bądź razie po tej połówce pumpernikla byłam tak głodna, że koło 15:30 wsunęłam kawałek pizzy, potem jeszcze kawałek i jeszcze jeden...........i jak to policzyłam wyszło na to, że wsunęłam całą sporą pizzę.

Po samym posiłku nie czułam się tak pełna, ale po godzinie myślałam, że mi rozsadzi żołądek. Teraz piję herbatkę i miętę, a pizza nie chce mnie opuścić.
Nie dość, że fizycznie czuję się kijowo bo boli mnie brzuch, to jeszcze mam kaca moralnego.

Jak się pozbyć tej cholernej pizzy? Dziewczyny pomóżcie!

(nie, nie wymiotować nie będę, nie mam bulimii).
Może jakieś ziółka, może jakiś macie sposób by usunąć ten kamień z żołądka.
Idę na spacer, może trochę to zlezę!

7 września 2012 , Komentarze (2)



Dziś cały dzień siedziałam przed kompem .... i teraz też siedzę. Jutro będę musiała to nadrobić jakim spacerem zakupami czy inną aktywnością.
Ech... tak to jest jak się pracuje przy kompie.

Oglądam niektóre foto menu, też się muszę zacząć tak bawić. Może zmusi mnie to do jeszcze większego zmniejszenia porcji

Ok, a to dzisiejsze menu.

- na śniadanie zjadłam 3 małe kawałki chleba razowego na zakwasie bez drożdży z szynką i ogórkiem małosolnym

- na II śniadanie kromkę pumpernikla z twarożkiem ze szczypiorkiem i kiełkami rzodkiewki

- na obiad zjadłam 3 naleśniki (ok, za dużo, stanowczo za dużo) oraz sałatkę taką jak wczoraj z rukolą itd...

Obiad był o 16:40 i od tamtej pory nic nie jadłam. W brzuchu mi nie burczy więc generalnie głodna nie jestem. W ogóle zastanawiam się kiedy ja mam jeść kolację jak obiad mam tak późno... jak wszyscy do domu wrócą !

Ok to ja dziś lecę, nie będzie złotych myśli, może jutro coś smarnę do czytania.
Zbliża się poniedziałkowy poranek.... ciekawa jestem jaka będzie waga ..

6 września 2012 , Komentarze (5)


Dałam dziś czadu, ale jakoś nie czuje się winna... może troszkę!

Na śniadanko wszamałam kawałek kalafiora, kotlecika z wczorajszego obiadu i sałatkę z warzywek.

Na II śniadanie kromkę chleba sojowego fitness Oskroba z szynką i ogórkiem małosolnym.

Potem wyruszyłam w miasto. Moje dziecko zgłodniało i kupił sobie drożdżówkę. Nie skusiłam się, ale jak do tego nabył małą zapiekankę byłam taka głodna, że zjadłam mniejszą jej część - około połowy. Do tego machnęłam sobie soczek Cappy.

Po powrocie do domu syn zrobił obiad. Eeee nie wspomnę już o tym, że spalił patelnię Phillipiak-a.
Na obiad zrobił grillowanego kurczaka z cukinią w ziołach. Do tego sałatkę z rukolą, pomidorami, papryką, kapustą pekińską, kiełkami brokuła i surimi. Porcja spora.... nawet bardzo, ale na talerzu było samo zielsko i szybko przeleciały przez żołądek .

Wieczorem, koło 19:00 zrobiłam dzbanek herbatki i dostałam kawałek szarlotki. Zjadłam pół tego co dostałam, ale i tak zjadłam....................mniam, jak ja dawno nie jadłam ciasta.

Teraz jak zawsze burczy mi w brzuchu, ale i czuję się syta! Generalnie nie jest źle, ale tej szarlotki to bym jeszcze wszamała....

Dziś normalnie zauważyłam, że lepiej zapinają mi się spodnie

5 września 2012 , Komentarze (3)

Mam mieszane uczucia co do tego dietkowania. Niby chodzę ciągle głodna, ale jednak............

Dziś na przykład już od jakiejś 17:00 burczało mi w brzuchu, ale jednak czułam w żołądku jedzenie. O 19:00  burczało mi już tak bardzo, że wszamałam kilka winogronek..... burczy dalej, ale wciąż czuję się pełna....

To jak to jest? Głodna czy pełna? Dom wariatów...
Też tak macie, że kiszki wam marsza grają, ale jak zrobicie gwałtowny ruch to jednak czujecie przepełnienie?


Co do diety to dzień jak co dzień.

- I śniadanie: 1/4 palucha pszennego z szynką i ogórkiem małosolnym (syn śniadania nie dojadł, więc zamiast robić kolejne zjadłam jego)

- II śniadanie: 1 kromka chleba z soją Oskroba z twarożkiem (ser biały ze szczypiorkiem i kiełkami rzodkiewki.... mniam), do tego ogórek małosolny i pomidorek plus szklanka soku jabłkowego

- obiad: pierś z kurczaka alla schabowy, kalafior, pół kukurydzy i sałatka z różnego zielska... ogórki, pomidorki, szczypiorek, papryka itd... Bez ziemniaczków, czy ryżyku :). Wiem, że ten alla schabowy nie brzmi za dobrze, ale panierka cieniutka, a smażone na kilku łyżkach oliwki (kotlety dla wszystkich).

- na kolację zjadłam wspomniane wcześniej winogrona. I to wszystko!

Idę spać, a z tym jedzeniem to już nie wiem.
Dietkuję - ważę coraz więcej
Mało jem - czuję się jak indyk!
Jak się objadałam przynajmniej wiedziałam czemu mam pełen żołądek!



4 września 2012 , Komentarze (8)


To się można wkurzyć. Tydzień bez słodyczy, bez obżarstwa, bez fast foodów a waga dziś z samego rana zamiast w dół, to poszła w górę!
Zastanawiam się czy ta poprzednia waga nie była za niska ze względu na stan baterii... może dziewczyna nie dociągnęła do oporu .

W każdym bądź razie zamiast spadku zobaczyłam dziś na wadze 128,8 czyli +0,3!
No nic, pozostawię to bez komentarza.
Na razie nie odpuszczam i zobaczymy co dalej z tego będzie!

Dzisiejsze menu:

- śniadanie: 2 kromki chleba fitness z twarożkiem ze szczypiorkiem i kiełkami oraz 2 paróweczki, do tego kawka.

- II śniadanie: banan z dwoma łyżkami jogurtu naturalnego i garść winogron, do tego szklanka soku jabłkowego, o którym wcześniej pisałam

- na obiad 100 g ryżu i końcówka wczorajszej chińszczyzny.

- na zakupach, z których niedawno wróciłam wypiłam Cappy Truskawkowy mix i to wszystko.

Syn zaliczył Mc Donald'sa a ja śliniąc się niczym buldog patrzyłam jak pochłania Big Maca i frytki.

Teraz jestem głodna jak wilk, ale jest mi dobrze, bo lekko!

Cholera.................. no nie mogę przeboleć tej wagi na plusie.... co za cholera !!!!

3 września 2012 , Komentarze (5)


Jakoś tak mi pełno, dużo nie jadłam, ale czuję się pełna jak faszerowany indyk!

Na śniadanie zjadłam:
- 2 kromki chleba fitness z szynką, papryką i kiełkami rzodkiewki

Na drugie śniadanie zjadłam:
- pół palucha korzennego z kiełbasą francuską surową z taką pleśniową otoczką. Do tego wypiłam 2 szklanki soku jabłkowego, a za jakieś 2 godzinki Duo Fruo - takie malutkie coś do picia z owocami.

Na obiad zjadłam:
- 100 g ryżu i chińszczyznę z kurczaka własnej roboty. Obiad był koło 16:30.

Teraz dłubię sobie słonecznika. Nic więcej nie jem... ale czuję się jak hipopotam... żołądek jest na full pełen. Nie wiem sama czemu....
Jakiś taki kiepski dzień.

Po za tym miałam dziś się ważyć, włażę na tę cholerę, a tu nagle znikają cyferki.... Zdechła mi zołza i musiałam lecieć po baterię.
Mam nadzieję, że kiepski, ciężki dzień nie wpłynie na jutrzejszą wagę!