Pamiętnik odchudzania użytkownika:
laauraa

kobieta, 34 lat, Opole

163 cm, 50.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: więcej ćwiczyć! :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 czerwca 2013 , Komentarze (40)

CZEŚĆ! :)


ZIMNOOOOOOO
WIEJEEEEEEEEEEEE
PADAAAAAAAAAAA
Co to ma być ja się pytam?! 
Ładna jesień tego lata do nas przyszła. 

Ale nie, nie. Nie przyszłam ponarzekać na pogodę. 
Chociaż narzekać będę. 
Bo wracając do pogody, to owa pogoda nastraja do narzekania. 





Chciałabym wspomnieć trochę o genach, tendencji do tycia, dziedziczeniu pewnych cech po rodzinie.
Czy coś w tym jest? 
Często patrzy się na rodziny gdzie matka i ojciec chudzi jak patyki- dzieci takie same. 
Często patrzy się też na rodziny gdzie matka i ojciec z widoczną nadwagą- dzieci idealnych figur też nie mają. 
Ja patrzę dzisiaj na swoją rodzinę. 
Ojciec chudy, mama nie jakoś strasznie gruba, ale z widocznie odkładającym się tłuszczykiem w okolicach brzucha. Jej siostra to samo. Jej druga siostra też. Największy problem- brzuch. Całe żarcie idzie w brzuch. Problematyczna część mojej rodziny- nieszczęsny brzuuuuuuuuuuch. Rodzina grubych bebeszków. 


Mi też zwisało przez 23 lata. 
Zwisało dosłownie i w przenośni. 
Zwisał tłuszcz i zwisała myśl o jakiejś diecie bo tak przecież musi być. 
Mam tak po mamusi. A mamusia tak ma po swojej mamusi. 
I na różnych imieninach, świętach, zjazdach rodzinnych spotykały się te wszystkie nasze brzuszki i zmiatały bez opamiętania wszystko ze stołu by jeszcze bardziej się zaokrąglać. 
Bo przecież nic z tym się nie da zrobić!! Takie geny, taki los. 



GÓWNO PRAWDA!

Tak łatwo szukamy wymówek!
Dlaczego?
Bo tak prościej. 

Mówisz: "takie geny" 
I zajadasz tabliczkę czekolady zagryzając chipsami. 

Mówisz: "to rodzinne, nigdy nie schudnę" 
I siedzisz cały dzień na kanapie przed TV. 

Mówisz: "już taka moja uroda" 
A ja mówię, że urodą wszystkich jest bycie zdrowym, bez nadwagi!
Nikt nie rodzi się grubym!! 

Geny? ok, pewnie coś w tym jest. Niektórzy szybciej nabierają ciała, ale to nie znaczy, że tak musi być. W większości te nasze sławne geny i wrodzona otyłość rodzinna to wyłącznie sposób odżywiania, który powielamy po swoich mamach, babciach, ciociach... najbliżsi kształtują w nas nawyki żywieniowe. I to co wyniesiemy z domu, przekłada się na wygląd naszej sylwetki. 



U mnie jadało się dużo, tłusto, niezdrowo. 
Mama wyniosła ze swojego domu obowiązkowe tłuste sosy do ziemniaków, zupy zaprawiane mąką, kotlety tylko smażone w grubych panierkach. 
Jedli tak wszyscy... więc tyli.
A że mamy budowę jabłka, to szło w brzuszki. 

Teraz dziwią się wszyscy. 
Mama z powodów zdrowotnych musiała zmienić swoją dietę na zdrowszą. 
Schudła 25kg. Magiczna sztuczka i zwisający brzuch już tak nie zwisa. 
Ja schudłam 20 kg i również pożegnałam mojego zwisa. 


GENY? 
ŻE NIBY TAK MUSI BYĆ?
ŻE BYŁAM SKAZANA NA OTYŁOŚĆ BRZUSZNĄ?

PFFFFFFFF

Śmieję się w twarz wszystkim ciotką, które nadal powtarzają: 
"taka już moja uroda, nic się z tym nie da zrobić" 





WYSTARCZY CHCIEĆ!!!

25 czerwca 2013 , Komentarze (21)

WITAJCIE! 


JEST JEST JEST
Obroniona na 5!
Szczęśliwa!
i wciąż nie dowierzam...
jak to...
to już koniec...?

Dzisiaj lecę zanieść potrzebne dokumenty i czas na magistra :)



Jeszcze trochę mojego menu:

Gołąbki, które jadłam 3 dni na obiad, taki wielki gar nagotowali.
(ale dietetyczne: mięso z indyka i ryż brązowy) 


Śniadaniowe kanapeczki

I truskawkiiiiiii! 
Trzeba jeść póki są, bo niedługo po sezonie


DZISIAJ NA TYLE. 



PA! ;*

20 czerwca 2013 , Komentarze (20)

HEJ!

Pozwólcie, że nie będę oryginalna



ALE LEPSZE TO NIŻ DESZCZ I ZIMNO!
więc nie narzekam!
:D 


Wiecie co? 
No nie jest dane mi biegać!
Wszystko jest przeciwko mnie! 
Nawet moje ciało jest przeciwko!
A tak dobrze mi szło! Ale ja to ja... jestem już przyzwyczajona do wielkich i nagłych porażek. 
Więc... jak nie biegać?? 



Zacznijmy od początku.
Poszłam wczoraj jak zwykle do parku. Dresik, adidaski, przewiewna bluzeczka i słuchawki na uszy...  mój cichy zabójca.... 
Biegnę sobię biegnę, dobrze mi idzie bo trochę praktyki mam już za sobą. Robię drugie okrążenie, muzyka mi gra. Na me nieszczęście na ławce siedzi grupka chłopaków. Nie lubię publiczności, ale dla dawki ruchu jestem w stanie ją znieść. Niech będą moją motywacją, pokażę im że przebiegnę dużo. Trzecie kółko robię, przyspieszam przed moją publicznością by uniknąć zbędnych komentarzy, które nie raz już słyszałam. Biegnę dalej. Zmęczona już jestem. Muzyka gra. Duma jest, piąte kółko. Panowie chcą się przyłączyć, dopingują. Jest moc! :D Biegnę, biegnę. Ptaki śpiewają, słońce świeci, wietrzyk wieje. Szóste okrążenie, mój rekord! Uśmiech numer 5 na mej twarzy. To musi być dobry dzień! W słuchawkach leci moja ulubiona piosenka! Ponownie przyspieszam i tu następuje coś czego się nie spodziewam! Słuchawki wypadają mi z uszu, zaplątują mi się w nogi, tracę równowagę i LECĘ!!! 


UMRĘ- myślę w ułamku sekundy. 
ŻYJĘ- myślę w drugiej sekundzie. 
LEŻĘ NA CHODNIKU- myślę w trzeciej!
TUŻ PRZED NIESZCZĘSNĄ ŁAWKĄ!- "cholera"
Słyszę śmiechy!!! I pytania czy potrzebuję pomocy! 
Zażenowana podnoszę się w ułamku sekundy, odpowiadam że mam się dobrze i natychmiast opuszczam park z bolącym kolanem. 
Po przyjściu do domu śmieję się sama z siebie!
A budząc się dzisiaj rano widzę to: 



Wniosek jest taki, że nawet zeszyt, który aktualnie leży obok mnie jest potencjalnie niebezpieczny!!! 




 

 PA! ;*

18 czerwca 2013 , Komentarze (16)

WITAJCIE! 


U MNIE WSZYSTKO OK :) 

Nie wiem czy to było realne przytycie czy może jakaś woda w organizmie, wahanie wagi, jej wzrost przed miesiączką, zalegające żarcie, 3 kilogramowe ufo we mnie, rozrastające się mięśnie czy może żarcik wagi. 



W każdym razie zobaczyłam na wadze więcej, połączyłam to z większą żarłocznością w ostatnim czasie, wysłałam szybkie S O S do mojej świadomości i postanowiłam przystopować. 
- skończyły się ciasta
- skończyło się jedzenie dwóch obiadów (w pracy i w domu) 
- znowu zaczęłam biegać i ćwiczyć

Dieta cud normalnie bo już po 4 dniach na wadze było tyle co zawsze! 

CHYBA NIE JEST WCALE TAK ŁATWO PRZYTYĆ JAK NIEKTÓRYM SIĘ WYDAJE

Ile to jest wpisów na forum: objadłam się, zjadłam 2 kanapki więcej co zawsze... co ja teraz zrobię, jak się tego pozbyć, czy przytyję?? 
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee



Mówię Wam! Przetestowałam to na sobie. 
Jadłam więcej przez miesiąc! 
Nie to, że codziennie, nie to że do bólu brzucha, nie to że same słodycze
Ale bardzo często zamawiałam coś sobie na obiad w pracy, przychodziłam do domu i gotowałam sobie drugi. A później normalna kolacja. 
Jadłam ciasta, jakie leci. 
Nie ćwiczyłam. 

Waga pokazała niby więcej, ale tak szybko to spadło, że nie zdążyłam się nawet podołować, ponarzekać, polamentować nad swym parszywym losem grubasa :D 

Kieruję ten wpis głównie do osób po stabilizacji, które nie są na redukcji i nie chcą chudnąć. Bo wiadomo na zbicie wagi to moja dieta dobra nie jest. Jeszcze na niej nie schudłam :) 

Ok. Kończę, ubieram dres i idę biegać. 
Bo jest chłodno i mi się chce! :)



 


BY! ;*

14 czerwca 2013 , Komentarze (26)

CZEŚĆ!! 



JEJEJEJEJEJ, jak dawno mnie tu nie było. 
Wszystko oczywiście przez pracę, która pochłonęła mnie kompletnie. 
Pochłonęła mnie, moją aktywność fizyczną i moją dietę. 
Tak, dokładnie to praca pochłania za mnie to całe żarcie, które ląduje w moim brzuchu. 


Nie było pracy, nie było obżarstwa. 
Jaki jest wniosek?? 
Lepiej żyć bez pracy (?)
NIE!!!!!!!!

Wniosek jest taki, że jetem głupia! 

Na szczęście jeszcze nie w tonach, ale moja głupota waży już +3kg i czas to zmienić. 

Może być trudno bo mamy w pracy idiotyczną tradycję przynoszenia ciast w piątek. 
Aleeee... 



W TEJ CHWILI KOŃCZĘ MÓJ CHEAT MONTH!
Co za dużo to nie zdrowo.
CHEAT DAY- ok, CHEAT WEEK, no niech będzie. 
ale co proszę CHEAT MONTH?! NO CHYBA NIE...

Więc powracam do zdrowych posiłków. 

Do kaszy jaglanej z truskawkami <3

Do makaronu z sosem pomidorowym i szpinakiem <3

tu na talerzu: 

A przede wszystkim powracam do aktywności fizycznej! 


JESTEŚCIE ZE MNĄ??




31 maja 2013 , Komentarze (61)

CZEŚĆ :) 


Wczoraj pogoda taka piękna, 
a dzisiaj jest jak jest...




a takie właśnie miałam plany. 
jestem blada jak ściana. 
i słońce mi nie sprzyja
ale przynajmniej licencjat mogę w spokoju pisać
i promienie słoneczne nie wyciągają mnie na zewnątrz
bo jak widzę słońce za oknem to nie wysiedzę w domu
już tak mam. 
uwielbiam słońce. 

ALE NIE O TYM. 

Opowiem Wam dzisiaj o zdrowym odżywniu według rodziny mojego chłopaka. 
Wczoraj było święto, to był i rodzinny obiad, na który zostałam zaproszona. 
Poszłam. 
Niestety miałam przyjemność przyglądać się sztuce robienia sałatki. 
Siedzę... widzę rzodkiewkę, kukurydzę i sałatę.
Będzie smacznie- myślę 
Sałata zostaje wrzucona do miski... i zaczyna się zabawa.  
Własnym oczom nie wierzę bo na stół wjeżdża cukier i każdy listek zostaje nim obficie natarty. No dobra, trudno. 
Teraz kolejne składniki. Trochę kukurydzy i rzodkiewka, wszystko jest mieszane. 
Wycieczka do lodówki i na stół wjeżdża śmietana. (no taak... przecież nie spodziewałam się oliwy z oliwek... chociaż po cichu o tym marzyłam) 
aleee... śmietana zostaje otwarta a do niej dosypywane są dwie łyżeczki cukru!!!! 
Zemdliło mnie przez chwilę. 
Wszystko ląduje w sałatce i oczom dalej nie wierzę gdyż kolejna wycieczka do lodówki owocuje w łychę majonezu dodaną do tego wszystkiego. 
MMMMMMM



kiedy tego spróbuję oczywiście. 

Już wolałabym iść na fastfooda zamiast wciągać taką sałatę, przynajmniej byłoby smaczniej, bo to ani smaczne, ani zdrowe nie było. Z każdym kęsem ta sałata rosła mi w ustach. Wykręciłam się tym, że nie lubię majonezu. Bo taka i prawda. 
 
A co mnie najbardziej rozbawiło?? 
Było tam 5letnie dziecko. A dziecko jak to dziecko, trochę podłubało w talerzu i już miało dość. Po czym wszyscy na siłę zaczęli wciskać mu tą sałatę z tekstem: 
- ZJEDZ CHOCIAŻ WITAMINKI! 
hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha


Czy ludzie naprawdę są aż tak nieświadomi pod względem odżywiania i uważają, że taka sałatka to samo zdrowie?!?! 


Uwielbiam się zdrowo odżywiać! 
I coraz częściej widzę, że jest to problem. 
Bo gdy pójdziesz gdzieś na jakiś obiad, jesz coś co gotuje ktoś inny... to najczęściej nie smakuje! 
ludzie gotują zbyt tłusto, zbyt słodko, zbyt kalorycznie. 



The end.

29 maja 2013 , Komentarze (21)

WITAJCIE!

Czujecie się przytłoczone ciągłą dietą? Nie macie już siły? Chcecie się poddać? 
Nażreć? Objeść? Wyjeść wszystkie smakołyki ze sklepu?? Rzucić na paczkę chipsów i zapić ją colą??


STOP!


Przedstawiam Wam moje TOP10 największych motywatorów w trudnych chwilach.
 


10. Zdjęcia szczupłych lasek.

Hmm... miejsce ostatnie zajmują gdyż nigdy nie wiadomo ile w nich prawdy, a ile photoshopa. 


9. Motywujące teksty

"Za rok o tej porze będziesz żałował, że nie zacząłeś pracy nad sobą właśnie dzisiaj" 

"Lepiej pokryć się warstwą potu na treningu niż przykryć się warstwą ciuchów na plaży!"

"Motywacja jest tym co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym co pozwala ci wytrwać" 

"Nigdy nie jest za późno by zacząć zmieniać swoje życie" 

"Nie narzekaj, że masz pod górkę skoro zmierzasz na sam szczyt"

!!!!

Działa? Działa! 
Czytam i w jednej chwili mam power do działania! Szkoda tylko, że w drugiej już nie pamiętam tego tekstu i w chwili cukrowego głodu raczej go sobię nie przytoczę. 


8. Motywujące obrazki do odchudzania


Daje coś?? Może... ale podobnie jak cytaty, na krótko. 


7. Internetowe obrazki "przed i po" 

Trzeba przyznać. Imponujące. Gratuluję. 
Widzę, że się da, że można. Jednak nie wiem nic o tych osobach. Nie wiem co jadły, co ćwiczyły, w jaki sposób to osiągnęły. Chwilę popatrzę i też szybko zapomnę. 


6. Widok osób z duuużą otyłością, które nie dbają o siebie i nie robią nic by zmienić swoje życie. 

w końcu nie chcę tak wyglądać. 


5. Słynne "do wakacji", "do wesela", "do wyjazdu" itp. 

Czasami wystarczy. W końcu zbliża się ważne wydarzenie w naszym życiu i chcemy prezentować się jak najlepiej. 


4. Sukcesy vitalijek

Mogę śledzić na bieżąco zmiany różnych osób, a nie suche efekty. Wiem jak jedzą, co ćwiczą, jakie mają słabości. W każdej chwili mogę do kogoś napisać, zapytać o coś. Ten portal, z tych dobrych rzeczy, bez wątpienia może dać wiele motywacji do odchudzania. 


3. Pozytywne opinie innych osób

"Ale schudłaś, wyglądasz świetnie!" 
takie teksty dodają skrzydeł, pamięta się je na długo i po takiej pochwale od razu chce się więcej... lepszego ciała, nie czekolady! 



2. Wbicie się w sklepie w mniejszy rozmiar

Działa podobnie jak punkt nr 3! ;)

iiii! to co mnie motywuje najbardziej tooo....


1. Moje własne zdjęcia!!

Patrzę na siebie sprzed diety i po diecie... sprzed diety, po diecie, hamburger czy sałatka, hamburger, sałatkaaaa.... 

Wybór od razu staje się prostszy! 



I wy odnajdźcie swoją własną motywację!

:))


27 maja 2013 , Komentarze (22)

CZEŚĆ!! 

Dzisiaj będzie tylko i wyłącznie o tym co wszyscy lubimy najbardziej! 



TAAAK! O JEDZENIU! 
Zarówno tym zdrowym jak też zdrowym, lecz kalorycznym. 
I o mojej pysznej obiadowej paciai, którą wczoraj stworzyłam i którą tworzę dzisiaj.

Paciaja ta zalicza się do grupy posiłków w kategorii ZDROWE (małokaloryczne).
I nie jest to nic wykwintnego, trudnego, dziwnego. I pewnie wiele z Was już tego próbowało będąc na diecie i prowadząc zdrowy tryb życia. Tylko ja taka nieświadoma tej pyszności. 
więc przejdźmy do tego, cóż to takiegooo. 
Odpowiedź na to pytanie sięga dnia wczorajszego gdy ja o to właśnie dorwałam truskawki po przecenie i chciałam zjeść je z makaronem. 



Otworzyłam szafkę, a tam mym oczom ukazała się kupiona na spróbowanie, parę miesięcy temu kasza jaglana, która leżała nie tknięta bo zawsze miałam ochotę "na coś", a nie "na coś" czego smaku nie znałam. 
Biłam się z myślami! makaron czy kasza, makaron czy kasza, makaron czy kasza. 
Czułam się jakbym stała przed wielkim życiowym wyborem :D i wybrałam... półkę w szafce nr2! 
Niech będzie, ryzykuję!!!! :D 
Szybko wbiłam na kompa i wygooglowałam: jak gotować kaszę jaglaną?? 
Na mleku/ wodzie/ półmlekowodzie? Z masłem, bez masła? Opłukiwać/ nie opłukiwać? 
OMG, NIE WIEM! Co strona to inaczej. 
E tam. Zaufałam wrodzonej intuicji, zrobiłam po swojemu. Coś wyszło! 



Spróbowałam... chwila prawdy... chwila niepewności... i już wiem, że UWIELBIAM!
Szybko chwyciłam truskawki, rozpaciałam z jogurtem. 



I polałam kaszę.
UWAGA!
zdjęcie drastyczne, nieładne, niesmaczne, nieapetyczne, oglądasz na własną odpowiedzialność!! 


Nie wygląda, ale nie musi. Ważne, że smakuje!!! 
Pochłonęłam z dokładką. 
I dzisiaj na obiad to samo. 

Mogłoby być z tego pyszne śniadanie, właśnie... mogłoby być. 
Aleee.... przechodząc do tej części ZDROWE kaloryczne w lodówce stoi: 


CIASTO!!!! <3 

Więc domyślacie się pewnie jak wyglądają moje śniadania. 

1. Z sernikiem:

 


2. Z ciachem marchewkowym


3. I takie smutne, bez ciacha 






BYE! 

23 maja 2013 , Komentarze (21)

NO CZEŚĆ




U mnie po staremu. 
Pracuję sobie i wszystko byłoby ok gdyby nie jeden mały fakt. 
Dopiero teraz przekonałam się jak ważna jest atmosfera w pracy. 
A u mnie jest z tym średnio. 
Wchodząc tam za każdym razem czuję się OBCO!. 
Wszyscy są tak sztywni, oficjalni i mało rozmowni. 
- Karolino jest 12:00, preferujesz małą przerwę, skosztujesz ze mną kawki? 
- ależ oczywiście Julianie, zmierzam już w stronę czajnika by zaparzyć wodę
- och, nie fatyguj się, ja to zrobię Karolino
- ależ nie musisz Julianie, to będzie dla mnie przyjemność zaparzyć Ci kawy



No nic. 
Nie jest tak źle, zawsze mogło być gorzej. 
Po prostu czuję, że tam nie pasuję. 



A dieta? 

jest ok. 


Ostatnio jem na śniadanie pyszne, zielono- czerwone kanapki:


i zielono- czerwone kanapki + ciasto


I deser, w którym się ostatnio zakochałam:
 

pieczone jabłka+ herbatniki+ jogurt naturalny
NO PYCHA!





Miłego dnia!


17 maja 2013 , Komentarze (24)

WITAJCIE!

Tak, tak, mam pracę! Jest pięknie! :)



Aleee... mam jedną pracę to nie mam drugiej.
Pisanie licencjatu trwa. 
Praco, praco, chcę was obie!!
Dam radę! 

A tymczasem zamiast opijać ten sukces, to ja go wybiegam!! :D 
Powodzenia życiowe dodają skrzydeł, siły i energii!!
Od razu mam więcej ochoty na wszystko. 
Parę miesięcy szukałam czegoś dla siebie no i w końcu się udało.




u Was też tak słonecznie??
bo u mnie od kilku dni pogoda bardzo, bardzo, baaardzo letnia!!
Trzeba więc korzystać. 
Prawie codziennie na podwieczorek wpada shake z McDonalda. 
(mam to szczęście nie lubię McFlurry!) 
Dzisiaj planuję zmianę i idziemy na lody! O takie! Moje ulubione!



Najlepsze z najlepszych! :D

Hmmm... co tu jeszcze... 
Dwa zdjęcia z mojego menu.

Wczorajsza zupka:
 

szczawiowa! :) 

oraz drugie śniadanie: 

pieczone jabłko z jogurtem i cynamonem. 



Trzymajcie się ciepło!
Tak jak pogoda za oknem!
:)