Pamiętnik odchudzania użytkownika:
zlotowlosa87

kobieta, 37 lat, Pruszków

165 cm, 96.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zobaczyć "6" z przodu:)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 maja 2015 , Komentarze (8)

Witajcie :)

Kolejne dwa tygodnie diety i ćwiczeń za nami - za mną i za moją mamą :) Nasz spadki po 10 tygodniach diety to:

JA - 13 kilogramów mniej

MAMA - 18 kg mniej :)

Razem pozbyłyśmy się 31 kg zbędnych tłustych kilogramów :) Jak w tytule - połowa człowieka mniej:)

Samopoczucie super, motywacja nadal spora, chęć do trenowania - jest:) Wydaje się, że wszystko idzie dobrze, że jest w porządku a jednak nie jest. Coś cały czas nie pozwala mi cieszyć się sukcesami - tym bardziej że ostatnio są niestety nieco mniejsze niż oczekiwałam. Coraz bardziej doskwiera mi samotność. Ehhhh - miał być pozytywny wpis, a ledwo zaczęłam i już smęcę. Zatem pozostanę dziś wyłącznie przy początku :) Może następnym razem będzie weselej :) Albo wręcz przeciwnie - wyleję z siebie smutki, żale, tęsknoty i pragnienia. Zobaczymy:)

Na koniec pochwalę się swoimi ostatnimi pracami :) Kartki na dzień mamy:)

Miłych snów i chudego tygodnia:)

26 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Niezwykle aktywny i przyjemny weekend:)

W piątek miałam kolejną wizytę kontrolną - 8 tygodni diety - łączny spadek wagi 11,8 kg - jest dobrze jednak wynik dwutygodniowy to 1,6 kg czyli niestety mniej niż dwa kilogramy. No trudno - wiem, że trzymałam się zasad, diety, planów treningowych i suplementacji - walczymy dalej:)

Na kolejne dwa tygodnie dostałam dietkę witaminową - jak patrzę na porcyjki to są całkiem zacne - z przejedzenia pęknę chyba :P

Wczoraj stwierdziłyśmy z siostrą, że w taki piękny dzień nie będziemy siedziały w domu. Wybrałyśmy się do Powsina - magnolie są przepiękne:) Gdybyśmy pojechały w przyszłym tygodniu podejrzewam, że takich ładnych zdjęć już byśmy nie zrobiły - zaczynają przekwitać. 

Był także czas na planowy posiłek:) Trzeba trzymać się planu - mała przerwa na jabłuszko, jogurt z orzechami i suszonymi owocami. 

Po powrocie obiadek i znów spacer:) Mimo braku treningu myślę, że ok 20 kilometrów spaceru to jest niezły, a nawet bardzo sympatyczny wynik. Dziś niestety pogoda już nie taka bajeczna to i spacer tylko okoliczny i tylko 5 km. Ściągnęłam sobie na telefonik aplikację endomondo - będę monitorować swoje "wybryki":)

13 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

I tak minęło 6 tygodni na diecie - łączny spadek wagi to 10,2 kg - wynik bardzo zadowalający:) Pomiarów w poszczególnych partiach chciała nie biorę zbyt dosłownie pod uwagę - za każdym razem mierzy mnie inna osoba - raz centymetr pójdzie wyżej, raz niżej - trochę niemiarodajne - w każdym razie centymetry na pewno spadają :)

Menu na kolejne dwa tygodnie - zapowiada się całkiem całkiem :) Znów pojawił się program mieszany - 2+2+5+3+2 - możliwy spadek - do 3,5 kg w ciągu tych dwóch tygodni. Jako suplement uzupełniający dołącza "Water Out" - pozwala pozbyć się nadmiaru wody z organizmu. Jak zapytałam czy w związku z tym zamiast mogę pić mniej wody to zostałam szyderczo wyśmiana:P Oczywiście żartowałam ale próbować trzeba :)

Kolejna zmiana w treningu. Tym razem będzie trening flexi - 3 treningi w tygodniu - 1 i 3 takie same, środkowy nieco "chudszy". W niedzielę był pierwszy: 5 minut rozgrzewki - orbiotrek + wymachy rąk - 4 ćwiczenia z ciężarkami i na ławeczce w 4 seriach po 15 powtorzeń - 4 serie po 15 powtórzeń spięcia mięśni brzucha na maszynie "scyzoryk" + 4 serie po 15 powtórzeń spięcia proste na macie - 15 minut orbitrek + 55 minut rowerek - wszystko na najwyższych możliwych obortach. Trener pokazuje jak prawidłowo wykonywać poszczególne ćwiczenia więc wszystko idzie zrobić:)

W sobotę, korzystając z pięknej pogody dzień spędziłam na działce - oczywiście robotając:) Wertykulatorek rozpierniczyłam więc został jedynie sposób ręczny - nie muszę chyba wspominać, że to naprawdę ciężka robota. Mchu więcej niż trawy - dobrze, że z siostrą trochę się dzieliłyśmy robotą bo chyba padłabym jak pluto. Pomogłam trochę tacie układać chodnik, grabienie - w ogólnym rozrachunku do domu wróciłam po dwudziectej i zdechłam. Dołączając do tego niedzielny trening muszę przyznać - mam jakieś mięśnie pod fałdkami tłuszczu - boli mnie niemal wszystko - wcale nie czuję, że był weekend - nie mogę się doczekać powrotu do domu i wskoczenia pod kołderkę - taki mam dziś niecny plan:)

Walczymy dalej - jeszcze tylko 30 kilo :)

9 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Poświąteczne Alleluja :) Przyznać się kto w te święta grzeszył na potęgę, kto tylko troszeczkę, a komu gratulować silnej woli i wytrwałości :)

Ja ze swojej strony mogę z czystym sercem i bez rysy na sumieniu powiedzieć – dałam radę i nie tknęłam niedozwolonych jedzonek. Niestety na wielki piątek moja rozpiska pokazała – pierś z kurczakaL No niestety, pierwszy raz w życiu w Wielki Piątek zjadłam mięso – mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. U mnie w domu święta z racji urodzin mamy zaczęły się już w sobotę. Pierwsza tura gotowania, szykowania i gości – przeżyłam tylko na swoim jedzonku. Rano w sobotę był trening – jestem bardzo ciekawa czy vibro i vacu jakie mam w tym cyklu cokolwiek dają. Oczywiście poza wytrzęsionymi wnętrznościami i policzkami buldoga :) Niedzielne śniadanko niemal bez skazy – rysą na szkle była święconka – ale to tylko ćwiarteczka jajka, plasterek kiełbaski i kawałeczek chlebka – chyba mnie nie rozerwało :) Później chrzciny Maleństwa – z własnym prowiantem do restauracji – tak – tak właśnie zrobiłam :)
No i poniedziałek – obiad rodzinny u nas – oczywiście, że na swoich rarytasach.

Jestem z siebie bardzo dumna – wytrzymałam, nie miałam „ślinotoku” ale jak jutro waga na pomiarach nie pokaże jakiś 83 kg to ją chyba wyrwę z podłogi i wyniosę…

Trwam dietce, trwam w treningach – wczoraj trener na siłowni tak mnie zmotywował rozmiarem gorsetu na vacu, że miałam ochotę go ucałować :) Trenerki zawsze wkładały mi rozmiar „L”, a przemiły Pan trener ubrał mnie z dumą w „S” – faceci mają jednak jakieś inne oczy :)

28 marca 2015 , Komentarze (2)

Ufffff, pierwszy cykl odchudzania za mną - nawet nie wiem kiedy ale właśnie minęły 4 tygodnie mojej diety w Centrum Gaca. Tak po cichutku marzyło mi się - 8 kg ale tym - 7,8 kg też nie gardzę:) Motywacja równie duża jak była na początku, przywykłam do picia ogromnych ilości wody, żołądek przywykł do małych posiłków. 

Nieco problematyczne są dni z ćwiczeniami. Problematyczne pod względem czasowym. Do domu wracam ok 16 - od razu muszę zjeść trzeci posiłek. W zasadzie tuż po jedzeniu trzeba jechać - ok pół godziny drogi. Trening ok 1,5 godziny. Po treningu trzeba zjeść molkę albo meal drinka - na miejscu. Powrót kolejne pół godziny, w drodze powrotnej często zakupy - i z wyprawy na trening na spokojnie robią się ok trzy godziny. Nie udaje mi się w te dni dotrzeć do domu wcześniej niż po dwudziestej. 

Spadek wagi jest niezły - gorzej z obwodami. Brzuch - jest całkiem nieźle bo ok 5 cm, biodra, 3 cm, ale udo tylko jeden:( Przeklęte tłuste udziska - nic na nie nie działa, 

Piątkowa wizyta, w przeciwieństwie do bezpłciowych poprzednich była baaardzo sympatyczna. Zupełnym przypadkiem trafiłam do innego eksperta - spóźniłam się na swoją wizytę. Trochę przeraziłam się jak zobaczyłam młodego, przystojnego, nieziemsko przystojnego faceta:) Ale zupełnie inaczej mi się z nim rozmawiało niż poprzednią laską. Ani razu nie wspomniał "Pan Gaca zaleca", "Pan Gaca sugeruje", "Pan Gaca proponuje" - mówił w liczbie mnogiej "proponujemy", "zalecamy" - nie było to tak drażniące jak u wcześniejszej konsultantki. Ogólnie strasznie sympatyczny człowiek, od razu zaczął mówić do mnie po imieniu - rozmowa jak z kolegą i to dobrym kolegą:)

Mam menu na kolejne dwa tygodnie - tym razem opcja mieszana - biała - tłuszcze - białka. Zmienił mi się również trening - będę miała matę virbo, vacu i rowerek. Vibro i vacu, jak zasugerował ekspert, powinien sprawić, że coś dobrego zacznie się dziać z moimi udami - zobaczymy.

Przede mną wyzwanie - święta - w pierwszy dzień świąt chrzciny - a ja muszę wytrwać na swojej diecie, z pudełeczkami własnymi. Jest szansa na spadek do 4 kg w te dwa tygodnie - będę zadowolona z dwóch - maksymalnych pułapów chyba nie mam szans osiągnąć bo moja waga nie jest gigantyczną tylko bardzo dużą :)

Tymczasem idę spać :) W końcu mamy dziś o godzinę mniej tej przyjemnej czynności :)

17 marca 2015 , Komentarze (3)

Dietka cały czas idzie bardzo dobrze. Ostatnio śmiałam się do mojej mamy, że w zasadzie z kolacji to sobie można zrezygnować – 75 g pieczonej piersi z kurczaka (waga przed upieczeniem) to stanowczo za dużo :D Wczoraj z kolei kolega przy obiedzie zastanawiał się czy mi w tyłek nie pójdzie zatrważająco „duża” ilość jedzonka na talerzu – zgrywus :P

Dziś czwarty dzień więc jutro zmiana menu – zupka ugotowana – po pracy tylko drobne zakupy owocowo serowe i jedzonko na trzy dni będzie.

Chciałam Wam pokazać efekt mojej weekendowej pracy. Po godzinach lubię coś podziergaćJ Tym razem zamówieniem były zaproszenia na chrzest. Miały być delikatne, z odrobiną złota i zdjęciem Maleństwa. Jak Wam się podobają?:)

Zapraszam na moją stronę na Facebooku – klikajcie „Lubię to”, udostępniajcie kto może na swoich tablicach – będę wdzięczna przeogromnie za wszelkie odwiedziny i kliknięcia :)

https://www.facebook.com/rekodzielo.wpr

 

 

13 marca 2015 , Komentarze (3)

Hip hip hurrrra :) Pierwsze dwa tygodnie za mną i pierwsze 5,4 kg też już za mną:) Ale to już było i nie wróci więcej :) Po cichutku marzyła mi się szósteczka ale nie narzekam - jest pięknie:) W udzie ubył 1 cm, w brzuchu 3 cm, w najszerszym miejscu bioder 4 cm.

Dziś dostałam nową dietkę, nowy plan treningowy i nowe wartości - w kolejne dwa tygodnie powinno ubyć mnie między 3 a 5 kg - nawet 3 będzie ślicznie:)

Nowe zakupy zrobione, męsko się piecze, warzywka się gotują.

Wróciła mi chęć życia, wrócił uśmiech i poczucie humoru, zeszła opuchlizna w rąk i stóp i ogólnie czuję się bardzo dobrze.

Działamy dalej :)

9 marca 2015 , Komentarze (4)

Kilka z Was prosiło o napisanie tego co jem i jak to mniej więcej wygląda.

Gaca System ustala bardzo indywidualnie plan odchudzania.

Ja mam do zrzucenia tak pi razy oko 40 kg (wtedy moja waga będzie podobno najbardziej optymalna). Moja mama do zrzucenia ma z kolei jakieś 90 kg - jest między nami zatem duża różnica.

Mama i ja na wstępie dostałyśmy plan diety "ZADBAJ O SERCE", a mimo to mamy zupełnie różne menu i inaczej rozpisane.

Mama dietę na dwa tygodnie dostała z rozpisaniem 4 dni + 3 dni + 4 dni + 3 dni.

W swoim menu ma między innymi:

I POSIŁEK: jajecznica z pomidorem (okres czterodniowy), płatki kukurydziane z mlekiem sojowym (okres trzydniowy)

II POSIŁEK: pomarańcza (w okresie trzydniowym) ale nie pamiętam co miała w tm czterodniowym cyklu

III POSIŁEK: indyk z brokułem (okres czterodniowy), zupa kalafiorowa (okres trzydniowy)

IV POSIŁEK: indyk z marchewką i groszkiem (okres czterodniowy), ser biały chudy z jogurtem naturalnym i szczypiorkiem (okres trzydniowy).

Moja dieta rozpisana jest natomiast na 7 dni + 7 dni.

I POSIŁEK: jajecznica z pomidorem (pierwszy tydzień), płatki owsiane z jogurtem i suszonymi śliwkami (drugi tydzień)

II POSIŁEK: łosoś pieczony z warzywami (pierwszy tydzień), grapefruit + szklanka herbaty (drugi tydzień)

III POSIŁEK: łosoś pieczony ze szpinakiem (pierwszy tydzień), pstrąg gotowany na parze z buraczkami i cebulką (drugi tydzień)

IV POSIŁEK: ser biały półtłusty z jogurtem naturalnym i szczypiorkiem (pierwszy tydzień), ser biały chudy z jogurtem naturalnym i szczypiorkiem (drugi tydzień).

Oczywiście proporcje zmienne - ważne aby jak najdokładniej ważyć poszczególne posiłki - nie dokładać ale i nie jeść mniej. Z tym mniej mama miała np. spory problem bo indor okazał się jej zmorą, a brokułu powiedziała, że przez najbliższe miesiące nie chce wiedzieć na oczy i nie dojadała (aczkolwiek jej porcje w porównaniu z moimi wydawały mi się rzeczywiście dwa razy większe).

Odnośnie kaloryczności - nie zgodzę się, że jest to dieta 1000 kcal. Mimo dość niewielkiego wysiłku fizycznego jakim jest jazda na rowerku organizm chyba nie dałby sobie rady z taką małą ilością dostarczanego jedzenia - ta dieta ma poruszyć nasz metabolizm - a nie go zabić. Ja sobie policzyłam kaloryczność ubiegłotygodniowego menu i wyszło mi trochę ponad 1200 kcal. Mamy porcje są większe więc siłą rzeczy i kaloryczność będzie większa - musiałabym usiąść w domu i policzyć bo nie pamiętam dokładnie tych wszystkich gramatur.

Tak to mniej więcej wygląda:)

W bardzo wielu miejscach czytałam jednak, że odchudzanie się na diecie białkowo tłuszczowej - jaką jest ta dieta - na własną rękę jest niebezpieczne. Także zachęcam mimo wszystko chociaż do poczytania sobie stronki Gaca System i wzięcie do serca paru rad - dla własnego bezpieczeństwa i zdrowia. 

8 marca 2015 , Komentarze (3)

Pierwszy tydzień za mną :) Poza koszmarnym dyskomfortem wiecznego biegania do ... i towarzyszącej suchości w ustach jest w porządku. Sama nie wiem czy to nie znów moja podświadomość ale od kilku tygodni codziennie bolała mnie głowa - niekończąca się migrena :( Bóle głowy przeszły jak ręką odjął. Poza tym pozbyłam się balona - balona jaki zagnieżdżał się w moim brzuchu głownie po obiedzie. Wytrwałam w 100% - gdybym jednak chociaż jeszcze jeden dzień miała zjeść szpinak nie udałoby mi się już chyba powstrzymać odruchu wymiotnego. Szpinakowi w takiej postaci mówię stanowcze nie!

Podsumowując tydzień - szkoda, że dopiero pierwszy :)

1. Spadek wagi - widoczny - według mojej wagi zgubiłam 4,3 kg

2. Dania, posiłki są małe ale smaczne

3. Często i regularnie pita woda nie powoduje powstawania uczucia głodu

4. Treningi - jak dla mnie trochę za lekkie. Ale z drugiej strony, przy tak małych porcjach jedzenia i ich małej kaloryczności organizm mógłby nie wytrzymać większego obciążenia

5. Ogólne samopoczucie - kurcze - lepsze :)

6. Suplementy diety - gdyby nie skleroza to byłoby nieźle :) Colon C - dwa pierwsze dni były koszmarne, szarpało mnie niesamowicie ale da się przyzwyczaić :)

Tak sobie myślę, że będzie dobrze:) Zaczynam sobie myśleć i marzyć, że naprawdę będę szczupła. Już sobie wyobrażam wymianę ciuszków w szafie:) Te, które mam oddam mamie - w końcu ona też się odchudza i w końcu (mam nadzieję) będzie potrzebowała w pewnym momencie szmateczek w moim aktualnym rozmiarze. Wymyśliłam sobie, że do świąt marzy mi się "7" z przodu. Z jednej strony to kosmos bo faktycznie - musiałabym schudnąć 7 kilogramów, ale z drugiej - to jeszcze 5 tygodni, a ja przecież ciężko pracuję. 

Dziś tak przyszło mi do głowy, że moje (i ogólnie) odchudzanie można by trochę porównać do sportowca, który w danym sezonie przygotowuje się do startu w mistrzostwach świata. Z dnia na dzień nie zrobi formy i nie zdobędzie złotego medalu. Taki sportowiec musi dużo pracować, dużo trenować, z wielu rzeczy zrezygnować na wiele miesięcy aby odnieść sukces. Tak więc i ja mam aktualnie sezon przygotowawczy, masa treningów, sparingów z samą sobą i swoimi słabościami. Moim zdobyciem mistrzostwa świata będzie szczupła sylwetka - do nowego domu - nowa JA:)

5 marca 2015 , Komentarze (4)

Pierwszy trening za mną – 50 minut jazdy na rowerku stacjonarnym poziomym. Wydawać by się mogło, że to takie sobie samo pedałowanie, ale łapki to mokrutkie miałam jakby ktoś je wodą polał. Ludzi – o matko – od czorta. Ale powiem tak – jest to siłownia zdecydowanie dla mnie, zdecydowanie dla takich jak ja. Wreszcie nie czuję się tam jak hipopotam i niedorajda. A tu – masa ludzi, w różnym wieku, różnego wzrostu ale co najważniejsze – z różną wagą. Nie są to same chude umięśnione laseczki, które trenują bo chcą poprawić jędrność swoich małych pośladeczków, ani też panowie z telewizorami pod pachami. Tu spotkałam ludzi takich jak ja :) 


Sprzęt – pierwsza klasa. Siłownia, na którą chodziłam do tej pory może się schować na jakimś skupie złomu. Profesjonalne, nowoczesne sprzęty. Pierwszy trening i wrażenia po nim – super :) kolejne przede mną. 

P.S. Picie takich ilości wody mnie wykańcza – biegam non stop – pisałam już? Upsssss :)