Pamiętnik odchudzania użytkownika:
annas1978

kobieta, 46 lat, Białystok

163 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 maja 2016 , Komentarze (1)

witajcie,

pisze do Was z Polski, wreszcie doczekalam sie wyjazdu i od dzis rana delektuje sie polskimi klimatami. Wczoraj byl dosc pracowity dzien przed wyjazdem tzn. pakowanie ktorego nie znosze, sprawdzanie auta i wreszcie ukladnie wszystkiego , wrecz upychanie zeby wszystko zabrac. Mialam o tyle skomplikowana sprawe, ze podjelam sie dowiezienia do PL rzeczy osoby, ktora na stale powrocila do kraju. Wiozlam wiec kilkanascie kartonow przeprowadzkowych plus wlasne rzeczy wiec auto bylo zapakowane voll.Wyruszylam z domu ok 20, droga byla superowa, pusta, bez niespodzaianek a i pogoda dopisywala, wiec na miejscu bylam ok 2 w nocy. Wchodzac obudzilam mojego braciszka ktory wstal i przegadalismy do 4 nad ranem. Nie moglam z wrazenia usnac, spalam tez dosc czujnie i  wstalam juz o 7 wiec mam dosc malo snu. O 11 wyjechalam z paczkami do Nowego Sacza, podroz w towarzystwie brata i przyjaciolki uplynela szybko i mile...W drodze powrotnej odwiedzilismy knajpe w ktorej rewolucje robila Magda Gesser. Powiem Wam ze bylam mile zaskoczona, ogolnie fajna atmosfera, a jedzenie pierwsza klasa...warto bylo nawet czekac na stolik pol godziny bo dania ktore nam podano wynagradzaly nam wszystko-istna poezja smakow...BRAWO PANI MAGDO!!!

 Wrocilam do domu ok 20, zmeczona ale szczesliwa ze udalo  sie w 100% wypalnic plan na dzisiejszy dzien. Od jutra czeka mnie masa spraw, tych przyjemnych i tych mniej przyjemnych-raczej z obowiazku, ale mysle ze zdaze ze wszystkim i w sobote w nocy wroce z pelnym sukcesem do DE. Bede na biezeco skrobac choc kilka slow co u mnie .

Milej nocy

A

8 maja 2016 , Skomentuj

witajcie kochane,

wlasnie wrocilam z wieczornego treningu tanca, w niedziele strasznie ciezko jest sie wybrac, lenistwo kusi, ale zajecia sa na tyle fajne ze staramy sie w nich uczestniczyc jednak co tydzien. Dzis mimo upalu u nas (mielismy ok 25 stopni i slonce caly dzien-istne lato) na zajeciach dominowal walc wiedenski i  slow Foxtrott. Niby powtorka ale czuje nogi....W ciagu tygodnia wybierzemy sie raz jeszcze na jakiekolwiek zajecia bo w przyszly weekend u nas znow swieto lacznie z poniedzialkiem wiec zajecia wypadaja. Nawet to i dobrze, poniewaz za tydzie o tej porze bede w POLSCE! Dostalam termin sprawy sadowej na 18-go maja wiec musze byc. Zostane na minimum  tydzien moze i nawet dwa. Sytuacja w domu nie wywoluje u mnie checi szybkiego powrotu tutaj, zaraz wyjasnie o co chodzi.... od polowy marca siedzi u nas moja tesiowa. Przyjechala poniewaz moj K jako dobry syn postanowil mamuske wyleczyc w DE. Mialo byc tylko leczenie zebow a zrobil sie totalny przeglad wszystkiego. Efekt jest taki, ze badanie i leczenie ciagle trwa i nie widac konca. Wyglada na to, ze moze pod koniec czerwca lub polowa lipca uda sie wszystko zakonczyc, wiec trzymajcie za mnie kciuki bo moje nerwy sa na wykonczeniu. Dobrze ze jade teraz do PL, zostawie mamusie i synka a ja odpoczne od tego wszystkiego...Niby jest ona ok, ale wtraca swoje 5 groszy we wszystko, w ogrodzie poprzestawiane totalnie, na podworku tak samo, zaciskam zeby i czekam na sobote. Spakuje manatki i w droge- Boze, ale sie ciesze....

Caly tydzien czeka mnie zalatwianie zaleglych i biezacych spraw, czekaja mnie tez  zakupy dla znajomych i rodziny (cala lista), mam tez zlecenie specjalne, mam zawiezc do PL  paczke, oczywiscie ludzie pokrywaja koszty...Mam zamiar dobrze sie bawic, odpoczac , spedzic czas z moim cudnym braciszkiem.  Co prawda w tym czasie jak bede w Pl mijaja 3 lata odkad moja mama odeszla, ale odwiedze ja , porozmawiam jak zawsze, wyzale sie i tylko tyle moge juz teraz zrobic....

Uciekam do wanny, odezwe sie z Polski, zycze Wam udanego nowego tygodnia i trzymajcie za mnie kciuki zeby rozprawa w Sadzie wreszcie zakoczyla ten smutny rozdzial mojego zycia....

Ania

3 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

witam Was,

moja podroz do Szczecina rozpoczela sie o 4 nad ranem. Po przejechaniu doslownie 50 km zostalam uziemiona na autostradzie z powodu wypadku smiertelnego. Droga zostala calkowicie zablokowana na kilka godzin, wiec wszyscy szukali drogi objazdowej-mozecie sie domyslac co sie dzialo....Po przebojach dotarlam na miejsce po 9 rano. Odwiedzilam bazar, zrobilam drobne zakupy i na 11 bylam juz u   P. Dorotki. Korekta trwala 4 godziny bo dziewczyna bardzo dokladna jest.Zreszta duzo tez przegadalysmy stad tyle czasu. Nie powiem ze nie bolalo, nawet bardziej niz za pierwszym razem,ale dalo sie wytrzymac. Na te chwile jest to na razie wszystko bardzo przerysowane i stwarza troche wrazenie "makijazu teatralnego", ale spokojnie, za kilka dni bedzie juz ok czyli calkiem naturalnie.

Kolejnym punktem mojej wizyty w Szczeninie byla wizyta u Pani od paznokci. Wybor byl totalnie przypadkowy i trafiony w 100%. Po 2 godzinkach wyszlam z nowymi pazurami i moglam ruszac do domu. Droga w miare szybko zleciala choc to prawie 500km.Po takim dniu -z jednej strony ciezkim bo z emocjami czuje sie dzis wspaniale. Kazda kobieta potrzebuje czasem takiego oderwania  od codziennosci i skupienia sie tylko i wylacznie na sobie zeby poczuc sie poprostu lepiej. 

Dzis od rana rozanielona odpoczywam, krzatam sie po kuchni, pichce i relaksuje sie na maxa. U mnie  piekna pogoda, wrecz letnia. Mamy 21 stopni, slonce wiec raj na ziemi. Ja niestety na razie ze wzgledu na makijaz nie moge korzystac ze sloneczka. Musze poczekac miesiac a pozniej uruchamiam moj lezak w ogrodzie wraz z parawanem odgradzajacym mnie totalnie od swiata i bedzie sie dzialo...

Zycze Wam milej niedzieli obojetnie gdzie i co robicie

A

1 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

witajcie,

troche juz czasu uplynelo od mojego ostatniego wpisu. W zasadzie nic nadzwyczajnego sie nie wydarzylo,Swieta zlecialy szybciutko w milej i spokojnej atmosferze. Bylismy tylko my sami, wiec totalny luzik. Jutro wybieram sie do Szczecina na korekte mojego makijazu. Jade sama , moj K zostaje w domu bo ma dosc sporo roboty z autami. Mam termin na 11, na miejscu chce byc juz ok 7-8 rano, odwiedze sklepy, bazar i wszystko pozalatwiam rano. Po terminie u P. Dorotki chce wstapic do fryzjera podciac koncowki a na 16 mam wizyte z pazurami. Ostatnie zelki mialam robione  tydzien temu, robie je u sprawdzonej kobitki ale tym razem miala chyba zly dzien bo wyszly nie do konca ok. Bedac w Polsce wykorzystam to ze jestem sama i caly ten czas poswiece swojej osobce...wiecie, taki dzien dla siebie! Ciesze sie strasznie na jutrzejszy dzien, co prawda musze wstawac w nocy , ale dam rade! 

Wstawie Wam fotke mojego makijazu, przepraszam za jakos zdjecia ale robione z wyskoku przed 10 minutami.Co do samego makijazu, twarz moja zmienila sie ale nie widac ze bylo cos radykalnie robione i podobno o to chodzi  w tym wszystkim.

Trzymajcie sie dzielnie, zycze Wam milego weekendu (a ma byc sloneczny i cieply) i wracam do Was wkrotce.

A

8 marca 2016 , Komentarze (1)

Kochane moje,

 "Świat bez kobiet byłby
jak ogród bez kwiatów."
Wszystkiego najlepszego drogie Panie
z okazji Naszego Swieta!

Dzis wpadam tylko na chwilke, u mnie ok, makijaz ladnie sie goi, wyglada coraz lepiej. Pogoda mnie rozpieszcza, typowa wiosna za oknem wiec i power jest!  Co prawda nie moge jeszcze cwiczyc ale przekladam to na porzadki domowe, wiec chalupa powoli lsni...

Milego swietowania moje Panie

A

6 marca 2016 , Komentarze (3)

witajcie kochane,

troche dzis niewyspana jestem ale mialam wczoraj bardzo wyczerpujacy aczkolwiek ciekawy dzien...

Pisalam w ostatnim wpisie o moim prezencie urodzinowym i wczoraj plan zostal zrealizowany. Od wczroraj jestem posiadaczka makijazu permanentnego (brwi, oczy, usta czyli opcja voll). Na miejsce zabiegu wybralam Szczecin- duze miasto znajdujace sie najblizej ode mnie. Wyruszylismy z domu o 4.30, juz po 7 bylismy na miejscu.Najpierw odwiedzilam tamtejszy baraz , zaszalalam znow i kupilam pol bagaznika warzyw i innych cudnych polskich smakow ( takich jablek jak w Pl nie da sie tutaj w De kupic nigdzie, wszystko takie byle jakie, bez smaku i zapachu). Pozniej obskoczylismy spozywcze, piekarnie i  punktualnie o 11 stawilam sie u P.Dorotki.To cudowna osoba, pelna profeska choc nie powiem, po 4 godzinach bylam juz i ja i ona niezle zmeczona...Ale dalam rade, mam calosc, teraz tylko za 4 tygodnie na koretke i mam spokoj z makijazem na nastepnych kilka lat...Teraz wyglada to wszystko jeszcze zbyt swiezo, powieki i usta opuchniete, ale sam ksztalt czy to brwi, czy ust-dobrany w 100%. Jesli chodzi o odczucia podczas samego zabiegu: brwi-totalny luzik, wiadomo pierwsze ruchy igly nie sa przyjemne bo dochodzi do przerwania naskorka, ale pozniej juz z gorki- lezalam zrelaksowana, sluchalam odprezajacej muzyki a dzielo na twarzy powstawalo. Drugi etap to gorna kreska-NIGDY WIECEJ! Jestem osoba odporna na bol, ale to bylo nie do zniesienia. Wbijanie igly na lini rzes-to najgorszy bol jaki doznalam w zyciu. Zacisnelam jednak piesci i dalam rade, ale powiem Wam ze bylo to strasznie bolesne i nieprzyjemne do tego stopnia ze mialam ochote uciec jak najdalej! Pozniej zrobilysmy 2 godziny przerwy na obiad i od 17 rozpoczal sie zabieg korekty ust. Obawy mialam ogromne po przeprawie z oczami, ale zupelnie niepotrzebnie sie stresowalam. W polowie zabiegu pozwolilam sobie nawet na krotka drzemke czym wprawilam w oslupienie sama  P. Dorotke.Cala zabawa skonczyla sie ok 19, wstapilismy jeszcze w drodze powrotnej  do domu na kolacje ale ja nie jadlam prawie nic, kolacja byl barszczyk ktory pilam przez slomke....Dzis jest super, nie boli nic, tylko musze szczegolnie pielegnowac twarz przez najblizsze dni i bedzie dobrze.

Mam pytanie do dziewczyn ktore taki makijaz tez maja- po ilu dniach schodzi ta zarowa z ust i nabieraja one w miare naturalny nie rzucajacy sie w oczy kolor?

Moj K caly ten czas siedzial tam dzielnie ze mna, musze Wam powiedziec, ze on wogole jest inny niz wiekszosc facetow. Wczoraj rozmawialysmy zreszta  na ten temat podczas zabiegu.Ogolnie faceci marudza jesli musza isc na zakupy, lazic z kobietami po galeriach, czy nawet towarzyszyc u kosmetyczki czy fryzjera. Moj K idzie bez problemu, jeszcze doradzi czy np spodnie dobrze leza lub czy ksztalt brwi pasuje do mojej twarzyWiedzialam kogo wybrac...;)

Powiem Wam, ze duzo pozytywnych zmian ostatnio dzieje sie w moim zyciu, przeszlam wiele i mysle ze tarez mam poniekad nagrode za to wszystko.Moze zabrzmi to niezbyt skromnie ale swoja ciezka kilkuletnia praca stworzylam cialo ktore mi sie podoba a to jest najwazniejsze podoba sie samemu sobie...Jestem w trakcie robienia mojego hoolywoodzkiego usmiechu (kto mnie czyta ten wie), teraz makijaz...Jeszcze mam w planie wizyte u jakiegos fryzjera ale takiego profi, musze popracowac jeszcze nad moja fryzura i wiecej zmian juz nie przewiduje.

Zycze Wam udanej niedzieli, ladujcie baterie na nowy tydzien ale w kuchni ostroznie prosze!

A

2 marca 2016 , Komentarze (2)

witajcie kochane,

znow kilka dobrych dni nie odzywalam sie, co nie znaczy ze nie bywalam w Waszych pamietnikach. Czasem mam wrazenie ze jestem uzalezniona od Vitalii. To moj codzienny poranny rytual, gdy odpalam maszyne do kawy i automatycznie uruchamiam komputer.  Sledze, czytam, pytam, komentuje,przezywam Wasze niepowodzenia do tego stopnia, ze czasem przysni mi sie w nocy ktoras z Was... Moze to dziwne, ale od zawsze przejmowalam sie problemami innych, no taka juz jestem...

Jesli chodzi o aktualne sprawy, zycie toczy sie swoim torem, drobne problemy zawsze sie pojawiaja, ale staram sie odzwyczajac od ciaglego przejmowania sie i martwienia. Mam teraz taka zasade, ze rano otwieram oczy i pierwsze co mowie do siebie: dzis bedzie fajny dzien- no i taki jest, bo to my sami mamy na to wplyw .

 U mnie wiosennie, slonce swieci, ptaki spiewaja , tylko poranki dosc mrozne....Jem nadal zdrowo, choc zdarzaja sie grzeszki, ale panuje nad tym.  Silownia i sporty domowe nadal regularnie, wiec jest ok.

Z nowosci- za kilka dni mam urodziny i w zwiazku z tym mialam do wyboru kilka propozycji prezentu od mojego K. Zdecydowalam sie juz w 100%, - na co ? o tym napisze w dniu, kiedy marzenia sie spelnia, bo nie chce zapeszac....

wracajac do tytulu mojego dzisiejszego wpisu- od wczoraj pokochalam calym serduchem malenstwo, ktore wlasnie przyszlo na swiat....mowa o York-u. Od zawsze marzylam o psie, poniewaz od dziecka w domu  pies zawsze byl. Odkad jestem tutaj walcze z moim K, ale na razie bez efektu. On uwaza, ze pies to obowiazek, ze bedziemy uziemnieni (np urlop, wieczorne wyjscia ) itd, sama musze mu przyznac troche racji, ale czuje sie tu czasem samotna stad tak wielka chec posiadania przytulaka. Wczoraj rozmawialam z babka od tych Yorkow, musza u niej jeszcze zostac kilka tygodni, wiec mam troche czasu, zeby go przerobic....Nie wiem czy mi sie uda, ale sprobuje. Jak myslicie- czy posiadanie piesa  to dobry pomysl???

Sciskam Was mocno 

A

5 lutego 2016 , Komentarze (4)

witajcie,

pora dosc dziwna na wpisy w pamietniku, ale  nie moge zasnac, wiec naskrobie choc pare slow.Dlaczego noca wszystkie problemy wydaja sie sto razy wieksze, dlaczego rzeczywistosc bardziej przeraza niz zwykle, dlaczego nachodza nas niespokojne mysli? Noca wszystko przeraza , przychodzi uczucie strachu...Dlatego zamiast wierciec sie w lozku i przewracac z boku na bok wole posluchac np Piaska, poczytac cos ciekawego i zapomieiec choc na chwile o calym tym gownie, ktore ostatnio zrodzilo sie w naszym zyciu. Przyszla pora na powazne decyzje, wlacznie ze zmiana miejsca zamieszkania, zrobilo sie naprawde powaznie. Na te zmiane nalozylo sie kilka spraw , stad tak radykalne kroki.Dodatkowo utwierdzila nas w tym wszystkim dzisiejsza rozmowa z naszym dobrym znajomym adwokatem, ktory ma zreszta leb na karku i wie co mowi, To jego slowa wywolaly w nas uczucie, ze przyszla pora wreszcie cos zmienic i ulozyc nasze zycie od nowa...Nie wiem jak i co bedzie, czy to sluszna decyzja, czy nie bedziemy kiedys zalowac tego kroku? Ale  z drugiej strony- kto nie zaryzykuje ten sie nie przekona...Moze ta zmiana spowoduje ze wreszcie wszystko sie uspokoi, uciszy, a nasze zycie nabierze  wlasciwego tempa, bo jak do tej pory to ta nasza codziennosc to ciagla walka z przeciwnosciami losu...jeden problem rozwiazujemy, zaraz pojawia sie nastepny i tak w kolko....chcemy tylko spokoju  na stare lata i  mozliwosci czerpania radosci  z zycia, a nie tylko uzerania sie caly czas!Czas ucieka nam przez palce a my tkwimy w tym wszystkim liczac, ze zdarzy sie cud i nagle wszystko sie zmieni, ale tak niestety sie nie stanie jesli my czegos sami nie zmienimy. A wiec decyzja zapadla: zaczynamy wszystko od nowa i mamy nadzieje ze podjelismy sluszna decyzje... Przepraszam Was za ten powazny ton, ale dzis jest wlasnie taki sadny dla nas dzien i chcialam sie tym podzielic ale i zostawic slad w moim pamietniku a kiedys , za kilka miesiecy wrocic do tego wpisu z usmiechem na twarzy , by moc stwierdzic ze zrobilismy najlepsza rzecz w naszym zyciu, bo zaczelismy je od nowa.....

Milych snow tym, co jeszcze nie spia tak jak jak (obojetnie z jakiego powodu)

A

31 stycznia 2016 , Komentarze (2)

witajcie,

troche teraz smutkiem powieje za co z gory przepraszam , ale takie sa wspomnienia...Dzis konczylbys braciszku 41 lat, byloby wesolo, bylaby impreza, a tak pozostaly wspomnienia, smutek i lzy na policzku -nadal, choc to juz 6 lat....ciagle mysle o Tobie i nigdy nie przestane! Mimo wszystko zycze Ci wspanialych urodziny obojetnie gdzie jestes i mam nadzieje, ze sie jeszcze kiedys spotkamy...

A

30 stycznia 2016 , Komentarze (5)

witajcie kochane,

powoli dochodze do siebie po srodowym zabiegu, troche jeszcze pobolewa ale da sie wytrzymac. Niestety jestem uziemniona w domu, nie ma wychodzenia, nie ma treningow, wysilku, dzwigania. Od srody wrzucilam na luz i delektuje sie nicnierobieniem. Leze, czytam, ogladam TV slowem bycze sie. Dodatkowo robie domowe SPA, wlosy, maseczki, piety itd. Mamy ostatnio troche problemow w firmie i to tez mnie troche psychicznie dobija, ale mam nadzieje ze wreszcie wszystko sie wyklaruje i nadejda spokojne dni...Jutro wieczorem wybieram sie na zajecia do naszej szkoly tanca, mam nadzieje ze Imke ma w planie jakies spokojne zajecia bo ja nie moge zbytnio szalec na razie.Od poniedziaku wracam na silownie, zrezygnuje z duzych obciazen ale nie mam zamiaru opuszczac treningu. U mnie dzis paskudna pogoda od rana, leje, wieje az nie chce sie patrzec za okno. Czekam na piekne sloneczne dni,gdy czlowiek ma ochote gory przenosic, mam nadzieje ze juz wkrotce takowe nadejda.

Wpadl mi ostatnio w oko taki oto zegarek, spojrzcie i powiedzcie co myslicie? Warto kupic czy nie (cena ok 150-200 Euro).

Odezwe sie znow

A