Jeszcze jeden link, który moim zdaniem warto odwiedzić:
http://www.brzezinscytrenuja.pl/pl
Można tam znaleźć darmowe treningi oraz przykładową dietę (po zarejestrowaniu się - bez opłat)
Po przeczytaniu dziś kilku mądrych wpisów naszło mnie na przemyślenia. Chciała bym się z Wami tym podzielić, jedziemy w końcu wszystkie na jednym wózku, mamy podobne cele i doświadczenia więc najłatwiej nam siebie nawzajem zrozumieć.
Zaczęłam zmieniać swoje nawyki żywieniowe w styczniu 2012 roku. Nie chciałam zgubić balastu w jak najszybszym czasie, ale zdrowo i bez jojo powrócić do idealnej sylwetki. Założenie dobre, nawet sposób realizacji był dobry.
Jadłam zdrowo i regularnie. Wybierałam chude mięso, ryby, warzywa, piłam wodę. Co prawda jestem leń więc praktycznie nie ćwiczyłam ale waga ładnie spadała.
Czułam się coraz lepiej, coraz lepiej też wyglądałam.
Poniżej 70 kg zeszłam w czerwcu 2013 roku, tym samym miałam ponad 23 kg za sobą.
Pięknie prawda?
Półtora roku zdrowego jedzenia, bez głodzenia się, jedynie okazyjnie z zjedzeniem czegoś słodkiego lub mniej zdrowego (wszystko jest dla ludzi).
Przecież po takim czasie nie powinnam już mieć problemów, powinno być łatwiej.
Wcale nie.
Za kilka dni będziemy mieli czerwiec 2014 roku a ja ważę około 76 kg.
Przez ten rok mogłam tyle osiągnąć, mogłam zbliżyć się do celu a może nawet go osiągnąć.
Zamiast tego ten czas został zmarnowany. Na przemian nadrabiałam i gubiłam po kilka kg, a waga wahała się ciągle pomiędzy 73-79 kg.
Jestem na siebie zła. Zła, że sama sobie to robię.
Wiem, od kiedy zaczęło źle iść - od mojego miesięcznego pobytu w PL. Rok wcześniej była podobna sytuacja tylko opanowałam się szybciej. Tym razem nie potrafię. Podnoszę się i upadam.
W moim domu się smaży i je słodkie. Najgorsze, że na innych nie odbija się to tak jak na mnie.
Wiem, żadne wytłumaczenie, nie jestem dzieckiem, przecież umiem powiedzieć nie.
Przynajmniej powinnam umieć skoro mam cel, na którym mi zależy.
Jem w większości zdrowo, wrzucam wam swoje posiłki. Co prawda co jakiś czas ( z reguły raz w m-cu) przychodzi taki czas, że nie panuję nad sobą i jem to czego nie powinnam. Tylko, że mój organizm już nie pracuje tak efektywnie jak na początku i takie kilkudniowe jedzenie słodkiego marnuje wszystkie moje starania.
Teraz znów zamiast nadwagi mam otyłość a najgorsze, że za 2 m-ce jadę znów do PL na długi urlop (23 dni) i już się boję jak źle to się skończy.
W te wakacje miałam być szczupła a jestem grubsza niż rok temu.
Nie zamierzam się poddać bo oprócz dodatkowych kilogramów nic tym nie zyskam.
W końcu nadal mam zgubione 17 kg i nie chcę już nigdy wyglądać jak na początku tej drogi.
Dzięki za wysłuchanie