Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agi78

kobieta, 46 lat,

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2012 , Komentarze (6)

- ledwo troche slonka wyszlo, a tu juz mi mucha kolo glowy lata, i to nie byla jaka mucha, tylko wielka jak slon. No tez cos.

- touran ma zapchany katalizator. Probowalam go naprawic, przeganiajac go po autobanie 140 na czwartym biegu, ale oporny byl. Potem kierownik tez probowal, nawet dwa razy, ale tez sie nie odetkal, katalizator, nie kierownik, no i trzeba jakis sensor wymienic. Oby nic wiecej.

- rozmawialam z szefowa ma pod tytulem Sabine. Nie wiem, jakiego rodzaju oni pracownikow maja, ale sprawia Sabine wrazenie, ze jest mi bardzo, bardzo wdzieczna, ze informuje ja z wyprzedzeniem o moich planach. Oczywiscie, nie maja jeszcze nikogo na moje miejsce. Jedna babka nie chce pracowac codziennie (ojej, oje, cale cztery dni w tygodniu), druga nie moze przekroczyc 400 euro zarobku miesiecznie i nie ma kwalifikacji. I nie ma Sabine nic przeciwko temu, zebym wziela rok urlopu, tak wiec wezme, musimy jeszcze tylko uzgodnic, co z umowa i kiedy ja podpisze. Przesunal mi sie tylko troche termin zakonczenia pracy, bo to, co dostalam z firmy, to bylo z moim zaleglym urlopem, a tu sie okazuje, iz moj urlop to wszystkie ferie, no i juz go diabli wzieli, bo wykorzystany, wiec zostaje oficjalny termin, od 18 lutego, ale tak sobie mysle, ze porozmawiam z pania doktor na wizycie za dwa tygodnie i moze ona cos wymysli. Przez te cala nowa sytuacje nie chce mi sie pracowac, stracilam zapal i kawalek serca, nie lubie, jak ktos mnie probuje na dudka wystrychnac.

- wyglada na to, ze nowe zelazo sie przyjmuje, bo po poprzednim niemal codziennie siedzialam w lazience i gadalam sobie z kiblem.

- i robi sie kurna serio. To juz 30 tydzien. Blizej niz dalej. Pomimo tego, ze mala masakruje mnie od srodka, spuszcza mi tam prawdziwe manto, jakos nie dociera do mnie, ze to ja jestem w ciazy, i ze to ja musze to dziecko urodzic. Zupelnie, jakby obok mnie byla jakas inna osoba, ktora to zrobi za mnie. Moze to i dobre podejscie, isc do szpitala z tak mega wylaczona glowa, ale boje sie, boje sie strasznie, przyznam sie wam bez bicia, nie tyle moze samego porodu, ile tej calej fizjologii, wiem mniej wiecej, co sie moze stac, jak sie moze stac, jak to bedzie wygladac, i boje sie, ze za bardzo bede chciala kontrolowac reakcje mojego ciala i wszystko przedluze, utrudnie i wyjde na idiotke. Kierownik nie kuma, o co chodzi, ba, jasne, ze przede mna miliony kobiety urodzily, i po mnie miliony urodza, i on sie nie boi, bo bede miala mega dobra opieke, ale to nie o to kaman, facet, no. Ja tu lzy krokodyle wylewam, a on nie czai, o co chodzi. No nic, jutro musze sobie jakis termin u poloznych zaklepac i pogadac po prostu, moze jakos mnie uspokoja.

- i wanienki jeszcze nie mam! Siostra szwagierki miala sie odezwac, bo ma prawie nieuzywana, i sie nie odzywa, a ja nie mam z nia zadnego kontaktu, poczekamy jeszcze chwile i bede musiala poprosic Nathalie o jakies namiary na Sandre.

- i znow mam napady glodu, i zupelnie nie rozumiem, dlaczego. Wczoraj tak ladnie mi szlo, dzielna bylam, na obiad zrobilam sobie warzywka z patelni z malym kotlecikiem mielono - ryzowym i bylo git, potem zjadlam kawalek ciasta wlasnej roboty, wyszlo, jak rany, wyszlo mi ciasto nareszcie, nie z torebki, a wlasnej roboty, z bananem, jablkiem i orzechami, wiec zdrowe, tak sobie mowie, a wieczorem poplynelam straszliwie. Tak samo, jak i w piatek. W piatek nawet musialam isc sie wyrzygac za przeproszeniem, bo tyle zezarlam. Dlaczego? No pytam sie grzecznie, dlaczego? Nie czuje glodu, a zre. Dzisiaj sprobuje jakos nad tym zapanowac. Porcje slodyczy na dzisiaj juz zjadlam, i nie bedzie dzisiaj juz nic slodkiego. Najwyzej herbatka rumiankowa.

- i generalnie jakos slabo mi nastrojowo. Ta sytuacja w pracy mi nie wychodzi z glowy, mimo ze staram sie o tym nie myslec i nie martwic na zapas. I w ogole jakos do duszy. Chyba pojde zaraz na drugi spacer z Molly, glowe sobie przewietrzyc.

- i milego dzionka wam zycze.

12 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Absolutnie nie bede. NIe bede sie denerwowac 13 - tym. Macie racje, dzien jak co dzien. Nie jestem generalnie przesadna, tak jakos mi wyszlo.

Nie bede sie rowniez denerwowac praca.  Dostalysmy nowego ucznia. Wczoraj byl drugi dzien i juz musialam udac sie do pana dyrektora szkoly. Przyszedl, juz z teczka i ubrany do wyjscia. I sobie "porozmawial" z tym uczniem. W duzym skrocie: Marvinku, nie denerwuj sie tak, niech te dwie robia, co musza, nie daj sie sprowokowac, jakos to przezyjesz.

Nie musze dodawac, ze stalam jak oniemiala. Slow mi zabraklo. Poswiecilysmy kupe czasu i energii na to, zeby te grupe zintegrowac i zbudowac tak, zeby funkcjonowala, raz lepiej, raz gorzej, ale funkcjonowala, rozumiemy sie z dzieciakami, wkurzaja nas, ale i my ich wkurzamy, tak bylo, jest i bedzie, ale mozemy sie dogadac, respektujemy siebie i mniej lub wiecej realizujemy nasze cele i potrafimy sie porozumiec. I nagle dostajemy takie kukulcze jajo. Ja myslalam, ze juz wiele widzialam, ale czuje sie za kazdym razem zaskoczona. Pan dyrektor mowi: impulsywny. Ja mowie: agresywny.  Bez zasad. Bez szacunku. Nie slucha ani slowa z tego, co mowimy my, nie slucha ani slowa z tego, co mowi nauczyciel, ktory zawsze przychodzi na godzine, zeby pomoc w odrabianiu lekcji, krzyczy na nas, oznajmia, ze ja to sobie moge mowic i robic, co chce, nie rusza tylka, gdy musimy wychodzic na obiad, w jadalni siedzi obrazony i nie je... Na wiadomosc, ze dostanie dodatkowa prace, jako ze lekcje juz skonczyl odrabiac, wyskoczyl z siebie niemalze i tylko zauwazylam, ze siedzacy obok niego Daniel az sie skulil.

Nie wnikam chwilowo w to, co sie dzieje u niego w domu i jaka ma sytuacje, bo nie wiem. Ale tak sobie mysle, ze skoro wszyscy mnie pytaja, i jak sie zachowywal Marvin, to znaczy, ze cos tu smierdzi i psim obowiazkiem dyrektora jest do nas wczesniej przyjsc i powiedziec, ze moze byc tak, i tak, i tak, bo tak wyglada sytuacja, bo to albo tamto.

Ja zawsze staram sie. Staram sie poznac dzieciaka, wybadac go, porozumiec, ale jezeli z kazdej strony napotykam na mur, to co mam zrobic?

Czuje sie bardzo rozczarowana i chyba udam sie z panem dyrektorem na sciezke wojenna. Dobrze wie, jakie dzieciaki mamy, z jakich srodowisk, ze mamy tych dzieciakow duzo i naprawde ciezko z nimi pracujemy, i jeszcze dostajemy taka niespodzianke. Okay, niech bedzie, ale tak sobie mysle, ze resztki przyzwoitosci nakazuja, zeby najpierw do nas przyjsc i nas przygotowac na to, co nas moze czekac. Jezeli dzieciak wymaga specjalnego traktowania, to powinien nas o tym uprzedzic. Poki co, dzieciaki nas poinformowaly, ze kazda mala rzecz wyprowadza go z rownowagi, jest agresywny i wyzywa nauczycieli. A pan dyrektor przychodzi i glaszcze go po raczce.

No nic, poczekamy, zobaczymy.

 

Co do czekolady, to chyba moze mleczna:))) No ba, jasne, ze z przymruzeniem oka to wzielam, ale teraz przynajmniej moge mowic kierownikowi, zeby nie dziamgolil, i ze jak chce miec szczesliwe dziecko to nie moze mi odmawiac czekolady i tylko powtarzac "12 kilo". Bo gdzies przeczytal, ze 12 kilo w ciazy to optymalna waga.  Jestem na dobrej drodze:)

A jakie pyszne placki z jablkami mi wczoraj wyszly, normalnie niebo w gebie. Mniam. Chyba naprawde mam dosc mieska na jakis czas.

 

Milego dzionka.

11 stycznia 2012 , Komentarze (8)

To juz oficjalne. Cierpie na bezsennosc normalnie. Ostatnie noce w ogole nie przespane, czytam sobie zawsze ksiazke do poduszki, mecze sie maksymalnie, gasze swiatlo i bingo! Tralala, moge sobie pospiewac chyba. Zero spania. Dzisiaj mi sie udalo wyjatkowo zasnac, no to sie obudzilam kolo czwartej, bo na siku, bo krzyz boli, bo stekam, jak sie przekrecam na bok, bo mala glizda wwierca mi sie palcami (chyba:) ) gdzies po lewej stronie, zgubila sie w tym brzuchu, czy jak?

 

A teraz uwaga, uwaga, najlepsza wiadomosc dnia:) Otoz w jednej z miliona gazte, ktore sobie kupuje, tym razem dla zaciazonych, znalazlam taka oto informacje:  Czekolada sprawia, ze dzieci sa szczesliwsze! Te w brzuchu. Badacze z Finlandii bowiem, kochani bardzo notabene, ustalili, ze jezeli matka je w ciazy codziennie kawalek czekolady (ten kawalek mi sie nie podoba:)) ), to po porodzie dzieci wygladaja stanowczo na bardziej zadowolone i robia wrazenie bardziej aktywnych od tych, ktorych matki byly w abstynencji czekoladowej. Tralala. Niestety, dodaja: mimo wszystko zachowac zdrowy rozsadek i umiar.

Phi. Jak rany. Urodze najsczesliwsze dziecko swiata:)))

No dobra, nie bede pozerala tabliczki dziennie:)

A niedobry kierownik otworzyl wczoraj wieczorem chipsy, grrr.

 

Nie wiem, czy wybralam dobra date na rozmowe z szefowa: piatek, trzynastego. Aaaa, normalnie ze swoim pechem to nie powinnam w ten dzien wychodzic z domu.

Milego dzionka, kochane.

 

10 stycznia 2012 , Komentarze (3)

No bo czemu nie:) Moj mega dowcipny maz wyslal moim rodzicom zdjecie Obelixa, ze to niby ja tak juz wygladam. Cha, cha, bardzo smieszne. A tutaj zdjecia nie moge wstawic, wyswietla mi sie, ze zdjecie ma byc mojego autorstwa i ma przedstawiac mnie lub moja sylwetke. Ze jak, prosze?

 

Wlasnie sie umowilam na rozmowe z moja zabiegana szefowa, brrrr.  Juz mam stresa. Bo mianowicie troche zmienilam zdanie. Poczatkowo chcialam wrocic do pracy po owych przepisowych osmiu tygodniach po porodzie, teraz, po przenalaizowaniu wszystkich za i przeciw, rowniez finansowych, co - nie ukrywajmy - tez jest wazne, chcialabym zostac w domu rok. Nie byloby problemu, bo moge wziac nawet trzy lata, ale mam niestety umowe na czas okreslony, ktora konczy sie 31 sierpnia. I co dalej? Bez perspektyw tez nie moge zostac. Jade w piatek.  Zobaczymy, co powie, martwic sie bede pozniej.

 

Jedzeniowo ujdzie. Chyba. Wlasnie skonsumowalam jajeczniczke z kromka chlebka razowego, i teraz zagryzam Kinder Maxi King.  Przynajmniej zdrowiej niz lyzka nutelli, a przynajmniej sama tak sobie wmawiam:) Slodyczowo w miare pod kontrola, trzy kostki czekolady zamiast calej tabliczki, wiec chyba moge byc zadowolona. Ciekawe tylko, jak dlugo ta mila dla mnie faza potrwa. Na obiadek dzisiaj makaron ze szpinakiem, nie moge chwilowo na miesko patrzec, poprosze o jakies przepisy na cieply posilek bez miecha! Bardzo poprosze. Jutro chyba zrobie placki z jablkami, a pojutrze nic nie zrobie, bo jest czwartek i nie wracam do domu. To znaczy wracam, ale pozniej, ide sobie na kurs do szkoly rodzenia. Ciekawe, co bedziemy robic tym razem bo zianie i oddychanie juz za nami:) Ale mowie wam, wiekszosc tych dziewczyn, co przychodzi na ten kurs, czy tez na nasz fotness, to takie sztywniary, ze szkoda gadac.

 

Aaa, i touran nam sie psuje, niech to szlag. Oczywiscie tylko jak ja jade, dziad jeden, jedzie, jedzie i nagle zaczyna tracic moc, obroty mu spadaja, i moge sobie gaz wciskac ile chce, dopoki albo nie zredukuje, albo jemu sie nie odwidzi, nie ma gazu. Koniec, kropka. Warsztacie, nadchodze.

 

I wiecie co? 15 dni pracy przede mna. 15!!!!!!!!!!!!!! Lalala:)))))))))

 

Milego dzionka.

6 stycznia 2012 , Komentarze (5)

Czy mozecie mi, moje drogie, bardziej doswiadczone kolezanki powiedziec, co wkladalyscie dziecku do wozka? Mam na mysli, posciel jakas, kocyk, poduszke, czy wkladalyscie ja na plasko, bez niczego i tak sie wozilyscie?????? Bo my jestesmy z kierownikiem na sciezce wojennej, wlasnie sie poklocilismy, nie moge na niego patrzec, niech idzie juz w cholere do pracy, buu, grrr, wrrr, a tu jeszcze weekend przed nami, normalnie w leb bym mu dala, do tylka nakopala i niech idzie na spacer z psami, a nie sobie calkiem na luzie czyta gazete i sie mna nie przejmuje.

 

To dodam tylko, ze w dalszym ciagu nie moge spac, wstaje juz milion razy na siku, nie tylko w nocy, ale i w ciagu dnia, nie wiem, jak sie to siku tak szybko produkuje, nie moge oddychac, bo mala zolza lezy mi gdzies, na przeponie chyba, najlepiej to mi stac, ale nogi mnie bola, pojechalabym gdzies w cholere za kare, ale wszystko pozamykane, bo swieto, grr.

Z drugiej strony dzielna bylam przez ostatnie dwa dni, i oprocz kilku michalkow i kilku ciasteczke swiatecznych nie zjadlam nic slodkiego, czyli czytaj: nie pozarlam tabliczki czekolady w dwie minuty i nie zagryzlam jej murzynkami i lyzkami do nakladania zupy pelnymi nutelli. Ot co.

 

Milego dzionka Wam zycze. Mimo wszystko:)

4 stycznia 2012 , Komentarze (6)

Kwiaty padaja na pysk, mimo ze ja na glowie staje. Roleta sie rozpadla na dwie czesci, ta tarasowa, trzeba bylo pana wolac, zeby ja z powrotem do stanu uzytecznosci przywrocil. Kuchenka sie psuje - dziala juz tylko jeden palnik. Jeden nie grzeje wcale, drugi grzeje, a potem przestaje, trzeci grzeje na maksa, nawet jak sie zmniejsza na 0,5. Telewizje polska znow mi na trzy dni wylaczyli, musialam swoje odczekac w kolejce telefonicznej, dlaczego mi to robia co roku??? Kierownik chory, juz od swiat wlasciwie, teraz polegl i jest na zwolnieniu, a jak on jest na zwolnieniu, to juz naprawde musi byc zle. I tak dalej, i tak dalej...

 

Zaczynam chyba miec syndrom urzadzania gniazda, udalam sie na zakupy "domowe", tadam, kupilam pare drobiazgow, ale jeszcze mi malo, zaraz cos sobie zamowie z internetu, stojak na gazety, bo juz nie moge patrzec na te wszystkie magazyny i inne czytadla rozrzucone po stole w jadalni. 99% nalezy do mnie of kors. I dla dzidzi pare rzeczy kupilam, no jak tu nie kupic, jak w H&Mie wyprzedaze, ciuszki za polowe ceny. Nie musze chyba dodawac, ze sobie nie kupilam nic. NIC.

 

Jedzeniowo jako - tako, albo sie trzymam, albo padam na plasko na gebe, tak jak wczoraj, nie powiem, co zjadlam w przeciagu pieciu minut, dodam tylko, ze szafka bezdenka zrobila sie z letka pustawa. Czy ktos moze mi powiedziec, jak nad tym zapanowac?

 

Dzidzia zas urzadza mi macanka jakies, wiecie, jak ktos gdzies po omacku idzie i wyciaga rece i sprawdza, co to i kto to, bo nic nie widzi, to tak wlasnie mnie sprawdza od wewnatrz, jak rany, ugniata, puka i stuka. Oprocz tego, co sie obudze w nocy, a budze sie czesto, bo jak sie przekrecam z boku na bok to stekam strasznie i to stekanie mnie widocznie budzi, jak stara baba normalnie, to nigdy nie spi, i zaczyna mnie to przerazac, mam nadzieje, ze po urodzeniu sie troche do mnie dostosuje:) Nadzieja matka i tak dalej, co?

 

No to milego dzionka, szczypiorki.

30 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Bo 4:02 to chyba poranek? Nie spie juz od jakiejs godziny, probowalam wprawdzie zasnac, ale nic to, nie moge, wiec znow sie przeprowadzilam na dol. I od razu do kompa. Czy to juz uzaleznienie? Zaraz poczytam, tylko ta ksiazka znowu nie bardzo.  I glowa zaczyna bolec, niech to szlag, cos mi sie to za czesto w tym tygodniu zdarza, wszystko przez pogode na pewno, na kogos trzeba zwalic, a co, z oknem strasznie wieje i pada snieg, a ze wlasnie wieje, to zrobila sie normalnie sniezyca. Dobrze, ze nie musze dzisiaj nigdzie jechac, uff, ufff.

 

Kochane jestescie, ze tak mnie na duchu podtrzymujecie, Ewcia, dzieki wielkie za telefon zaufania, tylko wiesz, to potrwa z pol dnia, a jak kierownik w domu, to ciagle gdzies latamy i nie mozna spokojnie na tylku usiasc i odsapnac. Ale co sie odwlecze, itede. Nie mam juz sily myslec o tej sytuacji rodzinnej, i nie chce o tym myslec, macie zupelna racje, mam teraz inne sprawy na glowie i na nich bede probowala sie skoncentrowac, nie martwiac sie o nic innego. Amen. Przynajmniej szwagier ze szwagierka sie z nami ciesza.

 

Ciasteczka bozonarodzeniowe zwazone u pani doktor. Od ostatniej wagi w 23 tc troche nam przybylo:

23 tc - 71,4 kg

27 tc - 74,6 kg.

Ponoc w normie, ale jak na cztery tygodnie to dla mnie troche za duzo i naprawde, gruba dupe trzeba spiac i odstawic slodycze, bo zaczne sie obawiac cukrzycy ciazowej. Ale naprawde, nigdy mi slodycze tak dobrze nie szly, jak teraz, nie wiem, o co kaman. Na dzisiaj zaplanowalam zatem na obiad warzywka duszone, cholera, niech nam cos zdrowego wpadnie.

Ale dzidzia z kazdej strony dostaje to, co najlepsze, jak to powiedziala pani doktor, wszystko dobrze, kierownik zachwycony, bo byl ze mna w srode na wizycie, pierwszy raz podlaczono mi KTG, oczywiscie co i rusz trzeba bylo te dziwne rzeczy na brzuchu poprawiac, bo mala fikala jak szalona i sie chowala, a potem pani doktor zrobila piekne USG, wszystko opowiedziala, co normalnie jej sie nie zdarza:) Zawsze sie tak koncentruje na tym, co robi, ze zapomina powiedziec, co i jak i dopiero pozniej wyjasnia. I uwaga, uwaga, mamy 39 cm dlugosci i wazymy 1,1 kg. Aaaaa, jak rany, urodze wielkoluda:) Ale te wymiary tez podobno normalne.

 

Dobra, sio matko polko. Jutro sylwester, nie pamietam, kiedy ostatni raz gdzies bylam, ale z drugiej strony, nie rajcuje mnie to zupelnie, nie rozumiem tego zamieszania, nienawidze fajerwerkow, zupelnie, jakby w przeciagu kilku minut w nocy swiat sie mial zmienic na lepsze. Najchetniej poszlabym zupelnie normalnie spac, ale mamy sasiadow, ktorzy zawsze puszczaja rakiety w kierunku naszego domu, nie mam pojecia dlaczego, no i mimo wszystko trzeba pojsc do psow, zapalic im swiatlo w kojcu, poczekac, az sie wystrzelaja do konca itede. Nigdy nie wiadomo, co sie moze zdarzyc. Psy sie nie boja, sobie fajerwerki ogladaja, ale ja tam wole na zimne dmuchac. Nawet nic specjalnego do zarcia nie bede robic, bo na nic nie mamy ochoty, ot co.  Zadnych postanowien tez nie robie, bo i tak wiem, jak to sie skonczy:)

 

Milego dzionka, kochane.

28 grudnia 2011 , Komentarze (5)

Jest 3:25 w nocy, od jakichs dwoch godzin nie spie, boli mnie brzuch, niedobrze mi, boli mnie glowa strasznie i ucho. Znowu jakies nerwobole? Ale dlaczego? Przeprowadzilam sie znow zatem na dol, skonczylam wlasnie czytac ksiazke, napisalam jej recenzje, i sobie klikam.

 

I sie ciesze, ze juz po swietach. Jak zwykle, wiele halasu o nic. Do sobotniego popoludnia bilam sie z myslami i zastanawialam, co zrobic, ale w koncu poszlam. Tylko i wylacznie dla kierownika, czego sie nie robi dla meza wlasnego osobistego. Rownie dobrze moglam zostac w domu. Najpierw tesc zamknal mi drzwi przed nosem - okay, bylo ciemno i mogl mnie nie widziec, ale jak czlowiek idzie z takim nastawieniem, jak ja, to wystarczy bylo co. Gdyby kierownik nie gadal, to nikt by sie chyba slowem nie odezwal, jak zwykle zreszta. Do mnie bezposrednio tesciowa powiedziala tylko, ze na dziesiata ida do kosciola, i to bylo wszystko. Zostalismy moze piec minut. Wesolych Swiat.

Ale powiem wam szczerze, ze mnie lepiej na duszy, ze sie przelamalam i poszlam. Nic to nie zmienilo wprawdzie, ale dzielna bylam i juz.

A w drugi dzien swiat przyjechaly dzieci kierownika, na chwile, rzecz jasna, nawet kurtek nie zdjecli, na zasadzie, ze tacy rozchwytywani sa i wszedzie sie spiesza i powinnismy im byc mega, mega wdzieczni, ze w ogole udalo im sie przyjechac. Nie posiedzieli dlugo. Na wiadomosc, ze urodzi sie dzidzia, syn powiedzial, ze no tak, juz cos tam slyszeli, dziwne to, w koncu kierownik moglby juz byc dziadkiem, jak to bedzie wygladalo, jak pojdzie z tym dzieckiem do McDonalds'a, ale generalnie, jesli o nich nie zapomni, to jemu jest wszystko jedno. Jesli kierownik o nich nie zapomni!!!! Co za bezczelnosc i hipokryzja. Corka oznajmila, ze w takim razie ona juz tutaj nigdy nie przyjedzie, a na kilka slow prawdy po prostu podniosla sie i wyszla. I to by bylo na tyle.

Wyc mi sie chce. Nie spodziewalam sie wiele, ale chyba mimo wszystko nie czegos takiego.

 

A dzidzia fika jak szalona i juz nawet czuc jej ciosy przez ubranie. Malo tego, przez gruba posciel. Kierownik dostal w glowe, az sie zdziwil. Niech sobie fika. Dzisiaj - bo to juz dzisiaj - idziemy na kontrole do pani doktor i bedziemy wazyc wszystkie pozarte przez mnie swiateczne ciacha. Juz mam dreszcze:)

 

I generalnie czuje sie troche tym wszystkim przybita, niespecjalnie mam z kim o tym porozmawiac, mamie i siostrze nie chce nic mowic, bo mi po prostu wstyd ze te rodzine, sie po nowym roku przejade do szwagierki, tam bede mogla chociaz ulac troche lez. I na szczescie moge sie tez wam wyplakac w mankiet:)

23 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Kochane moje:)

Zycze Wam zdrowych, spokojnych, radosnych, szczesliwych Swiat.

Spelnienia marzen i cieszenia sie z obecnosci tych, ktorzy

z Wami sa.

No i cudnych prezentow:)

I jedzenia bez wyrzutow sumienia, ot co.

21 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Otoz okazuje sie, ze najwyrazniej do wszystkiego. Nawet jak sie jest praworecznym, to lewa reka jest niezbedna. Bez lewej reki to jak... bez reki. Chyba wdalo mi sie jakies zapalenie nerwu, albo miesnia, albo moze to po moim przewroceniu sie jakis skutek uboczny, albo pies mnie szarpnal, nie mam pojecia, w kazdym badz razie zaczelo sie wczoraj wieczorem i tak sobie trwa. Nie spie od drugiej, znow sie przeprowadzilam na dol, z bolu to moge sobie wyc, ryczec, krzyczec i kopac. Co tylko ta reka porusze, to koniec, bol wraca i tak sobie boli. Smaruje sie, bo to jedyne, co moge zrobic, najwyzej zrobie sobie oklad z masci i taka smierdzaca pojde do pracy. Spacer z psami moge sobie na dzisiaj odpuscic, bo naprawde, najlzejszy ruch reka i katastrofa. Mycie glowy jakie bylo fajne, bo z racji niespania umylam juz sobie po piatej glowe, fajnie bylo, grrrr.

 

Dzieki za Wasze opinie, caly czas sie zastanawiam, i mysle, i analizuje i w ogole. Nie wiem jeszcze, co zrobie. Kierownik na tyle fajny, ze mnie w zasadzie rozumie, i ja tez go rozumiem, ale jak oni caly czas mnie unikaja, to naprawde, wiecie, jak ja sie bede czula? Dobra, dosc tego smecenia.

 

Za to w szkole wczoraj sie poplakalam ze smiechu, oprocz tego wscieklam sie tez straszliwie i za kare musze na dzisiaj i na jutro odmowic deser na obiad, bo dostali wczoraj mandarynki po obiedzie, i jak wychodzilismy z jadalni, to ktos z dzieciakow sobie te mandarynke obral i co zrobil? Skorke na podloge, a jak, bo po co sie martwic, ktos inny posprzata. Wstyd straszliwy, w koncu w gosci tam chodzimy, swinki jedne, oczywiscie, nikt sie nie przyznal, a ja nie widzialam, no wiec niestety odpowiedzialnosc zbiorowa. A poplakalam sie ze smiechu, bo robimy im we wtorki rozne quizy, i musza miedzy innymi odgadywac rozne slowa, i wczoraj Johannes - osma klasa, wielki jak brzoza, bardzo sympatyczny, na szczescie potrafi sie smiac z samego siebie - wylosowal do pokazania haslo "Bambi". Byl przerazony, a ja, jak sobie pomyslalam, ze on ma to pokazac, nie uzywajac slow, to padlam.

 

Jeszcze tylko dwa dni pracy, dzisiaj po zakupki, mam nadzieje, ze niczego nie zapomne, mam straszna ochote na karpika w galarecie, ale na tych wioskach w okolicy sie takiej ryby nie znajdzie, musialabym jechac i jechac i jechac, zeby kilka dzwonek kupic, no nic, zamiast tego zrobie rybke po grecku. Jutro gotowanie, a w piatek krojenie, siekanie, ogarnianie, coby w sobote juz tylko kosmetycznymi sprawami sie zajac. No. I paczka doszla tez, humor od razu lepszy:) Kabanosy pyszne, Pluszak, jak wychodzi z salonu, to juz nie na korytarz, zeby wyjsc na dwor, tylko pedzi po drzwi spizarni i sie cieszy. Ja tez sie ciesze:)

 

Milego dnia szczypiorki.