Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agi78

kobieta, 46 lat,

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 grudnia 2011 , Komentarze (5)

No co mam zrobic? Kierownik tylko mnie prosi, zebym jednak przemyslala moja decyzje, i zebym poszla z nim na te pol godziny do jego rodzicow.

A ja nie chce. Nie mam ochoty.

I tak nie zamienie z nimi ani slowa.

Co za durna, patowa sytuacja, nie chce mu robic przykrosci, ale jak pojde, to zrobie przykrosc sobie.

No co mam zrobic?

19 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Po pierwsze, czuje sie z letka maltretowana. Przez dzidzie.  Juz uklada sie tak, ze nie moge oddychac, jak wchodze na gore we wlasnym domu to czuje sie, jakbym sie wspiela na Mount Everest, zadyszki dostaje, kilka krokow z psami i padam na pysk, nie moge siedziec, bo mni niewygodnie, nie moge lezec, bo tez nie moge odetchnac, a od stania bola mnie nogi kurde. Oprocz tego mala zolza juz bezblednie trafia tam, gdzie nie powinna. Nie wiem, w co, w dole brzucha, wiec moze w pecherz? Ale boli STRASZ - LI - WIE, na szczescie krotko.

 

Pochlipalam sobie wczoraj porzadnie, sama nie wiem, co robic, chociaz chyba jednak uparta jestem jak osiol. Otoz kierownik nie naciska, ale chcialby, pewnie, ze by chcial, zebym poszla z nim do jego rodzicow zlozyc zyczenia w wigilie. Nie pojde. Ja i moj brzuch nie jestesmy tam mile widziani i chocby milion razy przepraszali, nikt nie cofnie tego, jak sie zachowali i co powiedzieli. Pokazali, gdzie leza ich priorytety, i na pewno nie w mojej macicy. Unikaja mnie, wiec dlaczego mam isc tam, gdzie bym sie narzucala? Poza tym, gdyby im naprawde zalezalo na tym, zeby ta rodzina jako - tako funkcjonowala, to zaprosiliby wszystkich do siebie, a nie siedzieli na dupie i czekali na nie wiadomo co. Dla nich wazniejsze jest to, ze w pierwszy dzien swiat przyjada dzieci z pierwszego malzenstwa kierownika niz utrzymywanie kontaktow ze mna widocznie. Dla mojej mamy sytuacja nie do pomyslenia. Nie wie, jaka byla reacja, bo bylo mi wstyd o tym mowic, powiedzialam tylko, ze nie chce o tym rozmawiac, wiec mama czai, ze cos nie tak, ale abstrahujac od wszystkiego, jestesmy dla niej najwazniejsi, bez wzgledu na wszystko, i w zyciu by nie dopuscila do czegos takiego, ze wszyscy spedzaja swieta indywidualnie: moi rodzice, moja siostra, ja. W zyciu. To typ matki - kwoki:) No i tez mi strasznie przykro, ze znow sie nie zobaczymy. To juz szoste swieta z dala bez nich. Ba, pewnie, ze mam kierownika, ale jakis zal zawsze pozostaje. Jeszcze teraz tak latwo sie rozklejam, echhhh, mowie wam... I jeszcze paczka miala przyjsc w sobote z domu, oczywiscie nie przyszla, buuuu, a tam kabanosy na mnie czekaja,  i inne pysznosci, i jak czlowiek na cos czeka i sie nie moze doczekac, to sie robi bardzo smutno, buu.

 

Jedzeniowo tfu, tfu, przez ostatnie trzy dni zjadlam moze kilka domino pierniczkowych, i nic wiecej, zamiast goracej czekolady wypijam gorace mleko, ciekawe, jak dlugo to potrwa.

Ech, w ogole jakis taki poniedzialkowy nastroj. Do duszy.

 

Milego dnia, kochane:)

 

 

16 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Najpierw zapominam o bulce, ktora nota bene nie byla taka zla, moze troche twarda, ale za to baaarrrrdzo chrupiaca, potem chce wyrzucac kubek zamiast go wstawic do zmywarki, gubie wszystkie dokumenty i w panice ich szukam, przysiegam, ze wkladalam te wazne zapiski do szuflady, po czym odnajduje je schowane w grze do szkoly... Dzisiaj jeszcze sie wzielam i wyrznelam przy karmieniu psow, przejechalam sie na tylku jak na sankach, ale samam sobie winna, bo zamiast kaloszkow, to uggsow mi sie zachcialo, no i mam, mokry tylek, ale na szczescie przy tej ilosci ciuchow, jakie mialam na sobie, amortyzacja zadzialala wysmienicie. Dzidzia nawet nie drgnela.

Oprocz tego zaplanowalismy dzisiaj sobie pojechac na fajne zakupy, bo pancia potrzebuje nowych okularow na przyklad i w ogole paru innych rzeczy, no to ma dzisiaj caly dzien padac. Nie pada, ale za to sniezyca jest i w ogole wszyscy i wszystko ostrzegaja, ze w ciagu dnia ma do nas przyjsc mega wichura, orkan niemalze, najmocniejszy od ponad 20 lat. Boska perspektywa normalnie. Rzecz jasna, nie dziala juz telewizja, troche wiatru, troche sniegu i juz "nie ma sygnalu", albo "sygnal jest za slaby", niech to szlag. Dobrze, ze chociaz radio dziala. Wlasnie mowia, ze wichury mozemy spodziewac sie w okolicach popoludnia. Grejt. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak zabrac sie za sprzatanie.

 

Oprocz tego pomalu schodza sie juz wszystkie zamowione ksiazki, oooch, cudnie, taki mam plan na swieta wlasnie, zalopac sie po szyje pod koc, z kubkiem goracego mleka albo czekolady, i czytac, czytac, czytac. Jak ja to lubie:) Trzeba jeszcze wykorzystac wolny czas:)

 

Oprocz tego, powiedzcie mi, prosze, dlaczego jak ludzie pytaja ciezarna, jak sie czuje, to zawsze wskazuja glowa albo na brzuch owej ciezarnej, albo zakreslaja rekami jakies dziwne kolo wokol wlasnego brzucha? Moj szef nad szefami na przyklad, czy wczoraj dyrektor szkoly... Strasznie mnie to bawi zreszta. Dyrekto szkoly ma mega pietra, ze wczesniej sobie pojde na zwolnienie, bo naprawde, nikogo na moje miejsce nie maja. Dzieciaki, jak to przed swietami, juz normalnie szalu dostaja, ale dajemy rade, dajemy rade:)

 

Oprocz tego, tak dobrze mi sie spalo, ale kirownikowi najwyrazniej tez, bo nie slyszal budzika i teraz caly czas mam w glowie te debilna piosenke. Potem o spaniu rzecz jasna moglam zapomniec, mala fikala jak szalona i oczywiscie podzielila sie ze mna swoja czkawka. Ktora wciaz rozbawia mnie do lez.

 

Aaaa, i w ogole wiecie co, rewelacja normalnie, w poniedzialek przed poludniem kierownik wyslal moja mega ciezka paczke do domu i juz w srode ja dostali!!!!!! No szok normalnie. Teraz ja czekam na swoja, powinna przyjsc w sobote, prosze, prosze, juz mam slinotok na mysl o ukrytych w niej kabanosach drobiowych, mniam:)

 

Milego dzionka, kochane:)

14 grudnia 2011 , Komentarze (5)

I jeszcze raz oj. Wlozylam sobie buleczke do piekarnika, zeby miec cos zjesc na sniadanie, i wzielam i o niej zapomnialam. Zamiast 15 minut pieklam ja godzine. Tak mi pachnialo jakos podejrzanie ladnie, ale phi, co tam, niech pachnie. Troche juz sie zadymilo. Ciekawe, jak bedzie smakowala.

U lekarza bylam, mimo ze dobrze wiecie, jak uwielbiam chodzic do mego lekarza domowego. Jakas goopia pipa na recepcji (przepraszam, z reguly jestem normalnie chodzaca dobrocia, nie przeklinam i w ogole zywcem do nieba powinnam pojsc) najpierw miala problemy z moim imieniem (ja wiem, ze moje imie jest dla Niemcow trudne, ale przynajmniej sie staraja, a ta tylko, ze nie rozumie i nie rozumie, w koncu powiedzialam, ze sorry, ale tak mam na imie, i moze podam jej date urodzenia, to bedzie latwiej), a potem umowila mnie na szesnasta, po czym okazalo sie, ze lekarz przyjmuje od w pol do piatej, wiec godzine siedzialam i czekalam, jak ten kolek jakis glupi. No i co, no i nic, przeziebienie, mam inhalowac, gowno pomaga, mam sie smarowac, podwojne g pomaga, mam chodzic na spacery, zupelnie jak bym tego nie robila, i dostalam zwolnienie na cale dwa dni, normalnie smiechu warte. Nigdy w zyciu nie pojde juz do lekarza domowego normalnie, przysiegam, chocby skaly sraly i chocbym lezala juz na lozu smierci. Inhalacje to moge sobie sama przepisac.

A dzisiaj jeszcze kolacja swiateczna w pracy, oczywiscie nie w firmie, tylko zupelnie gdzies indziej, nienawidze jezdzic do tego miasta, nigdy tam nie mozna zaparkowac, mam w ogole nadzieje, ze tam bedzie jakis parking dla blondynek, najwyzej zaparkuje na ulicy, trudno, buuu, nie bede sie stresowac. I nie mam pojecia, w co sie ubrac, podwojne buuu, malo tego, nie mam po prostu w co sie powoli ubierac. No mowie wam.

No dobra, ide sprobowac bulki mej.

Milego dnia, kochane:)

12 grudnia 2011 , Komentarze (5)

Nie wykurowalam sie. Jade do pracy, bo nie wiem, czy ksiezniczka sie dzisiaj pojawi, a jak sie pojawi, to zaraz zaklepuje sobie wizyte u lekarza.  Oddychac nie moge, niedobrze mi jest, kicham na sto kilometrow i nie ukrywajmy, czuje sie do doopy.

A juz myslalam, ze bedzie lepiej. Wczoraj czulam sie dosyc dobrze, wstawilam trzy pralki, troche poprasowalam, ale tylko troche, bo mi sie nie chcialo wiecej, bylam z psami, z kazdym osobno, bo razem to by sie pozabijaly, zrobilam sobie ryz po turecku, wzielam sie w koncu za niemiecki, bo przeciez chodzi za mna jak wyrzut sumenia i przerobilam caly jeden kapitel do konca, i wieczorem padlam jak ta kawka. W nocy przenioslam sie na kanape na dol, coby dac pospac chociaz kierownikowi i moze przespalam jakas godzine. Jesc mi sie nie chce, pic mi sie nie chce, generalnie nie chce mi sie nic. Nawet z psami nei bylam, siedza tylko na wybiegu i sie nudza, ale nie dam rady po prostu.

Alez stekajlo ze mnie. I fitness tez musze sobie na dzisiaj odpuscic.

Ale wam zycze milego dzionka:)

11 grudnia 2011 , Komentarze (2)

...do Swiat, czujecie? Ja nie wiem, ale im czlowiek starszy, to ten czas jakos szybciej leci i sie czlowiek jeszcze szybciej starzeje, niech to szlag.

No i chyba i mnie rozklada. Gardlo boli, przelykac nie moge, katar, jak do jutra nie przejdzie, to zapierdzeilam do lekarza, nie ma, ze boli. Sie kurowac powinnam, a nie moge, bo znowu sama w domu, wlasnie odstawilam kierownika na stacje, jedzie gdzies w cholere, zeby wrocic nowym samochodem, juz mam dosyc tych jego zmian, grrr, ciagle cos wymysla i ulepszen mu sie zachciewa, ratunku no. Na dworzu pelnia ksiezyca, ja nie wiem, co ile on ma pelnie, ale tutaj chyba ciagle, na drodze slisko jak diabli, bo do tego jeszcze mgla, wszystko zmrozone, i popierdzielala pancia 60 - 70 km, a jak pancia popierdziela 60 - 70 tam, gdzie z reguly buja sie pnad stowa, to juz musi naprawde cos byc:)

Bylismy sobie wczoraj na zakupkach, kupilismy choinke nawet, od razu, cyk myk, pierwsza, na ktora spojrzelismy, wiec to odpada na szczescie, i za zegarkiem dla panci sie rozgladalismy, ale te, ktore mi sie podobaja, sa niestety za duze na moj watly przegub, a inne mi sie nie podobaja, no i skonczy sie na bateriach do mojego starego pod choinke chyba. Lepszy rydz niz nic i takie tam:)

Przez gardlo i katar kolena noc z glowy, ale jak rany, mala sobie w srodku nocy takie zabaway urzadza, ze hej. Mam nadzieje, ze jej tak nie zostanie.

A dzisiaj wykorzystam sytuacje, ze mego slubnego nie ma i zrobie sobie na obiad ryz po turecku, bo moj slubny ryzu nie lubi, tylko nie wiem, jak to zrobie, bo zapomnialam wyrzywek kupic, ale najwyzej wygrzebie marchewke z mrozonki i chyba jeszcze gdzies mam cukinie zamrozone. Po papryce mam mega zgage, wiec chociaz to odpada.

No to spadam zaraz cieplo sie ubrac i do piesow. Buzi trzeba im dac, sniadanko, pomiziac, w takiej wlasnie kolejnosci:)

Milego dnia, kochane:)

8 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Przynajmniej troszke bardziej kolorowo.

Dzieki Wam dobre kobiety za slowa wsparcia. Jeszcze tylko dzisiaj przetrwac i mam weekend. Z tym zwolnieniem to jest tak, ze kazda kobieta w ciazy na 6 tygodni przed porodem moze juz zostac w domu, i planuje tak zrobic, ale zastanawiam sie mocno, czy nie pojde na zwolnienie jeszcze wczesniej. Moja pani doktor w kazdej chwili wystawi mi odpowiednie zaswiadczenie.

Z nuda na zwolnieniu to wlasnie druga sprawa - ja lubie swoja prace, lubie, jak cos sie dzieje i boje sie, ze troche zwariuje, ale z drugiej strony, jak tak dalej w robocie bedzie, to tez zwariuje.

Na chwile obecna jestem mocno zdecydowana jednak na wczesniejsze zwolnienie.

Co do jedzenia - wczoraj tylko (tylko!!!! HA!!HA!!HA!!) dwa paski czekolady ze slodyczy pozarlam. Poza tym slodkosci w szafce bezdence sie koncza i nie mam zamiaru ich uzupelniac. Jak nic nie bede miala, to przynajmniej nic nie bede zarla, proste jak peczek drutu, co nie?

Spodziewalam sie stada Brazylijczykow, przyjechal caly jeden, przemily Rogerio, wciaz sie dopytywal, czy na pewno jestem w ciazy, bo nic nie widac, och, jaki milusi:) Przynajmniej moglam sobie w cywilizowanym angielskim jezyku porozmawiac, ale zauwazam jedna niepokojaca rzecz - otoz latwiej mi juz porozumiec sie po niemiecku, niz po angielsku. W mowie. W pismie absolutnie nie.  NIedobrze, trzeba zaczac przerzucac sie na angielski chyba:)

 

A tak w ogole, to jakos slabo mi dzisiaj, to chyba pogoda? Wieje straszliwie, glowe urywa normalnie, nie lubie takiego wiatru, bo mam wrazenie, ze przyniesie ze soba zle wiadomosci. Wczoraj, ja wyszlismy ze szkoly, to prostu w sam srodek mega burzy gradowo - dniezno - deszczowej, zanim doszlam do auta, to bylam cala mokra i jak dalej bedzie taka pogoda, to po tym sezonie bede mogla wyrzucic moje kochane butki zamszowe, buuu. Oprocz tego kolejna noc nieprzespana, za cholere nie wiem, dlaczego, a do tego dochodza skurcze. Ale jakie!!!! Myslalam, ze miewalam skurcze w lydkach, ale to byl lepek od szpilki, bardziej ten syndrom niespokojnych nog, a teraz jak mnie zlapia, w lydkach i w stopach, to normalnie moge wyc z bolu. Z lydka jeszcze mozna sobie poradzic, ale ze stopa... Jedna wielka masakra. Biore magnez, dzisiaj jeszcze kupie sobie jakies tabletki do ssania, ktore mi polecila polozna, bo normalnie z bolu jajo moge zniesc. Zgroza. I glowa boli, i niedobrze tez, i w ogole bleeee.

Milego dnia, kochane:)

7 grudnia 2011 , Komentarze (5)

Bardzo czarno. Nastroj, pogoda, wszystko bleeee.

Moje czwartkowe wagary od pracy diabli wzieli, Michelle znowu chora i znowu jestem sama. Czujecie? Pomalu mam dosyc i podejmuje powoli decyzje, ze po prostu pojde na wczesniejsze zwolnienie. Moja praca nie nalezy do najlatwiejszych, tak naprawde to jeden wielki, czysty stres i tak mi tego malego dzieciaczka w srodku szkoda, naprawde, ze w koncu wezme zwine dupe w troki i niech sie martwia o wszystko sami. Poki co nauczyli sie, ze na mnie zawsze mozna liczyc, ze jak potrzeba, to jestem, ze sama zawsze wszystko zorganizuje i nigdy sie nie skarze.

Najwyzszy czas, zebym pomyslala o sobie. O nas.  Takze plan jest taki, zeby dotrwac do swiat, potem przerwa swiateczna i po przerwie najprawdopodobniej wczesniejsze zwolnienie. Nie moj problem, czy kogos znajda, czy nie.

I nawet paznokcie sobie na jesienno pomalowalam.

Snieg z deszczem wali.

Jezeli chodzi o zdrowe odzywianie, to powiem tak: czekolada rzadzi. I juz nic wiecej nie powiem, bo sama siebie nie moge sluchac.

A po poludniu przyjezdzaja Brazylijczycy, beda psy ogladac, i jeszcze tych bede musiala zabawiac. Ech.

Jedyne, co dobrze mi robi, to spacery - nawet mimo pogody. Chociaz zadyszki dostaje juz duuuzo, duuuzo wczesniej i jakos tak tempo mi sie zeslimaczylo, psy tylko staja i patrza na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, co jest pancia?

I kolejna noc nieprzespana, ot tak, po prostu, nie moge spac. A jak juz zasne i sie przekrecam z boku na bok, to sie oczywiscie budze.

Potrzebuje jakiegos zastrzyku energii i kilku usmiechow...

5 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Ten piesek to prawie 10 - miesieczny rottweilerek, wrrr, grrr, i tak jak nie przeklinam, to mam ochote mu od roznych panow na "h" powymyslac i w ogole. Niszczy dziad jeden wszystko, tak pieknie wybieg zrobilismy latem, kupilismy takie duuuze oslonki drewniane, no ale panu to sie nie podoba i kazdy element na wysokosci oczu, zeby mogl widziec, co sie na wiosce dzieje, zostal pozbawiony owego drewienka, ale to mu nie wystarcza i niszczy wszystko dalej. W kojcu tez - sciany, podloge, bude... Teraz zas zabral sie za miske, wyciaga ja z tego okregu, na ktorym wisi, a halasuje to strasznie, nie musze dodawac, ze najchetniej robi to w nocy, i tyle sobie pospalam. Oprocz tego lalo i wialo, strasznie glosno, i po szostej odezwaly sie nasze wioskowe syreny, albo kogos zalalo, albo jakies drzewo sie przewrocilo. Taka to byla noc.

Jezeli zas o psy chodzi, to wszystko sie zbiega jak gacie po praniu normalnie. Molly ma cieczke i za dwa tygodnie mozna ja kryc, nawet chcielismy, bo mamy zajebistego kandydata, ale: sie urodzilyby szczeniaki w polowie lutego, brzuch juz bede miala mega wielki, latanie w te i z powrotem do kojca, i podnoszenie nogi, zeby tam wejsc, i spanie na kanapie w salonie, zeby byc w razie czego bliziutko, to tak niespecjalnie do siebie pasuje. Niech zadre te noge i cos sie stanie? Poza tym nie bede mogla spokojnie na porodowce lezec, bo caly czas bede myslala o malych dzieciaczkach i co tez beze mnie robia. No i w ogole koncowka ciazy, porod, pobyt w szpitalu, powrot z dzidzia do domu przypadaja na okres, gdy maluchy beda mialy 5 - 6 tygodni i wiecej, czyli najgoretszy czas, gdzie jest najwiecej pracy, sprzatania, zajmowania sie... Chyba nie damy rady tym razem.

 

Jak schodze do piwnicy, to zaczynam zauwazac, bo mamy lustro przy schodach, ze najpierw idzie brzuch, a potem cala reszta. Hmmm...:)))

I podjelam dzisiaj decyzje, ze nie ide w czwartek do pracy, Michelle tez moze raz sama zostac, kurde, w koncu siedzialam przez weekend i robilam za nia jej godziny pracy, bo nie moze sama tego jakos ogarnac, tez mi sie cos od zycia nalezy, pojade sobie na zakupy, mam ochote zrobic sobie piekna dekoracje ze swieczek i szyszek i potrzebuje do tego paru rzeczy, no i prezent dla kierownika kurde, niech to szlag, noooooo.

A, no  tesciowa przeprosila kierownika, ze tak zareagowala, ale kierownika, nie mnie, ja jestem twarda jak skala, koniec kropka kurde, powiedzialam. Tesc z kolei teraz dla odmiany przegina, najbardziej martwi sie o dorosle juz dzieci kierownika, czy aby na pewno jego corka dostanie ten dom i takie tam sranie w banie, jakby wiedzial, ze tak, corka jest przewidziana, jak my oboje zejdziemy bez wspolnego dziecka, ale jak sie pojawi wspolne, no to sorry Winnetou, to juz chyba dom pogrzebowy moglibysmy zamawiac. To dluga historia, naprawde, ale wyglada na to, ze to dziecko naprawde sie nie bedzie dla nich liczyc, zupelnie, jakby bylo jakies gorsze, tylko tamte biedne, pokrzywdzone dzieci i takie tam sranie w banie, ze dzieci kiwaja ich i nas na kazdym kroku to juz niewazne, ech, nie, nie bede sie denerwowac, bo mnie mala zaraz skopie od wewnatrz, zolza mala, no.

A tak w ogole to zezarlam trzy hanuty na raz i teraz mi niedobrze. Phi. Samam sobie winna, zlinczowanie przyjme z godnoscia, sie nigdy niczego nie naucze chyba.

 

Milego dzionka, szczypiorki.

2 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Trzy rodzaje ciasteczek zrobione, zabraklo mi polewy czekoladowej i musze jechac do sklepu, PADAM NA CYCE, wszysto mnie boli, nie moge normalnie usiasc, najlepiej sie polozyc i wyc, a to jeszcze nie koniec, jeszcze mam zaplanowane na jutro i pojutrze, i w ogole tych ciastek tak jakos malo mi wyglada, jak mam wyslac do domu, to nic nam nie zostanie, i co, bede musiala dorobic, jak rany.

 

Izulka, na ktore chcesz przepis??? Maslane, waniliowe rozki, nugatowe rozki, "Spritzgebäck", z dzemem?

 

Jak rany, nawet stopy mi sie spocily.

 

Mimo wszystko milego weekendu:)