Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W związku małżeńskim od 4 lat. Z kilogramami walczę od dłuższego czasu. 23.10.2013 urodził się mój synek Filip, który będzie moją największą motywacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Przecież musi mieć super, fit mamusię :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 107967
Komentarzy: 1575
Założony: 3 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kikizafryki

kobieta, 38 lat, Poznań

165 cm, 85.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

Dosłownie jak w temacie. Opamiętać się nie umiem. Herbatniczki, biszkopty, wafeleczki, serniczek, codziennie coś. Zgroza. Brak mi silnej woli, żeby powiedzieć sobie, dziś nie jem nic słodkiego. Masakra jakaś. 

Jak tak dalej pójdzie, to będę wyglądała jak mastodont.

Nie chcę wyglądać jak mastodont.(szloch)

28 marca 2014 , Komentarze (3)

Co robię od rana? Jem. Co jem? Herbatniki. Czym popijam? Cappucino.

Nigdy nie dojdę do wymarzonej wagi. Brak mi silnej woli. Dziadek zabrał Fifiego na spacer, a ja siedzę i jem. Zamiast się ruszyć, poćwiczyć, zrobić coś porzytecznego, ja siedzę i jem.

Nie potrafię się zebrać. 

Jestem beznadziejna.

27 marca 2014 , Komentarze (2)

No i dopadło mnie - zapalenia gardła. Ledwo mówię, o ile mową to można nazwać - raczej piszczę i rzężę (kreci).

Waga pomimo braku ćwiczeń (są tylko spacery) spada, brzuch też mi się wydaje jakby bardziej płaski.

Mój mały Filipek daje mi tyle radości, że aż trudno opisać mi to słowami. Czasem, jak już śpi to patrzę na niego i dosłownie płaczę ze szczęścia, że go mam.

W niedzielę skończył 5 miesięcy i waży prawie 6 kg ::D

11 marca 2014 , Komentarze (7)

Wczoraj zawieźliśmy mojego piesia do uśpienia. Nie było innego wyjścia. Przestał w ogóle stać na nogach, robił krwią pod siebie, w ogóle się nie ruszał. Trzeba było ulżyć jego cierpieniom. Ogólnie u mnie w domu panuje smutek i zmartwienie. Mama co chwilę popłakuje, ja zresztą też. Wczoraj pierwszy raz w życiu widziałam, jak mój ojciec płacze. Pusia pochowaliśmy na ogródku, tata powiedział, że zasadzi mu piękne róże. Na zawsze pozostanie w naszych sercach.

Co do diety, wczoraj prawie nic nie zjadłam, Dzisiaj też nie mam ochoty na nic, ale muszę wziąć się w garść chociażby dla Filipa. On potrzebuje mamy na pełnych obrotach i pełnej energii, a nie jakiegoś flegmatyka. Jedno jest pewne muszę się wziąć za siebie i to od zaraz. Na początku maja idziemy na wesele i muszę wyglądać obłędnie. Taki mam cel. Muszę zacząć ćwiczyć. Tylko jak? Po całym dniu z małym, który ostatnio sypia w domu dwa razy dziennie po 15 minut (na spacerze śpi dłużej), przychodzi wieczór i noc, gdzie Filip budzi się co 1,5- 2h. Chodzę jak zombie. A jeszcze trochę pracuję w domu. Ale to co, muszę się jakoś zmobilizować i oprócz spacerów dorzucić jakieś brzuszki:)

A to mój brzdąc:

8 marca 2014 , Komentarze (5)

Muszę to tutaj napisać, bo nie mam gdzie wyrzucić tego co czuję. Od środy umiera mój jedyny, ukochany piesek. Jest z nami od 13 lat. Znalazłam go pod śmietnikiem, niedługo po urodzeniu, był jeszcze ślepy i trzeba go było karmić strzykawką. Spał ze mną, uczył się, chodził na spacery, a teraz odchodzi. Nic nie je, na siłę podajemy mu wodę. Na dwór trzeba go zanieść i przynieść z powrotem do domu. Nikt z mojej rodziny nie ma sumienia, żeby jechać go uśpić. Modlę się, aby zasnął i się nie obudził, żeby już się nie męczył i nie cierpiał. Bardzo go kocham, ale wiem, że tak będzie dla niego lepiej.
Za każdym razem jak na niego patrzę, to łzy mi napływają do oczu.
Nie wyobrażam sobie, że go już nie będzie. Mojego Puszusia.

18 lutego 2014 , Komentarze (3)

Obiecałam sobie, że codziennie będę ćwiczyć. Na obiecankach się skończyło. Mój Filip śpi dwa razy dziennie po 15 minut, czasem na spacerze uda mu się pospać z godzinkę. Fakt chodzę dużo, bo chcę wykorzystać maksymalnie tę wiosenną pogodę i Filip uwielbia spacery.
Wieczorem jak Młody zaśnie padam na twarz. Dosłownie. Na dodatek (o zgrozo!) zaczął mu wychodzić ząb! Jeszcze łobuz nie skończył 4 miesięcy, a tu proszę uzębienie zaczyna się pojawiać. Masujemy dziąsełka specjalną szczoteczką, co chwilę zmieniamy śliniaczki, bo całe uplute i żyjemy dalej.
Nie mogę doczekać kiedy w końcu przeprowadzimy się na swoje. Będziemy wtedy wszyscy razem. Fakt, że Pią pracuje, ale wieczory spędzone razem są bezcenne. Bardzo mi go brakuje.

Dietę trzymam jako taką. Ostatnio upiekłam sernik na bebetkach i po prostu się nim objadłam. Na szczęście waga nie poszła w górę. Przyrzekam, że więcej nic piec nie będę. Sklepy też omijam z dala, bo tam są biszkopty. A ostatnio mam taką ochotę na słodkie, że masakra. Karmię nadal piersią więc to mnie powstrzymuje od rzucenia się na jakieś mega niezdrowe sklepowe słodkości.

6 lutego 2014 , Komentarze (6)

A szło mi tak pięknie - dieta, ćwiczenia, a teraz?! Dupa! W tym tygodniu nie ćwiczyłam w ogóle! Jedyny ruch to te codzienne minimum dwugodzinne spacerki z Fifim. Ale jak można wymodelować ciało spacerując z nogi na nogę?! Chyba nie można. Dziś miałam iść na zumbę, ale raczej nie pójdę, bo popołudniu mam wizytę kontrolną z bioderkami mojego serduszka i znając życie pewnie będzie opóźnienie, kolejka (pomimo zapisów na godzinę) i nie wyrobię.

Z dobrych rzeczy - wykańczanie naszego mieszkanka trwa. Łazienka prawie gotowa, jeden pokój także. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli się wprowadzić.

I teraz pytanie :) Jeśli przez przypadek czytają mnie jakieś dziewczyny z Ostrowa Wielkopolskiego - wiecie może czy w SP9 jest jakiś aerobik? Zumba wiem, że jest, a aerobik? Albo czy można gdzieś się zapisać na fitness ale rano??


Pozdrawiam i miłego dnia życzę!

26 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Podjęłam 6 miesięczne wyzwanie z Ewą Chodakowską. Jestem po pierwszym tygodniu ćwiczeń i psychicznie czuję się świetnie, fizycznie gorzej, bo jestem jednym wielkim zakwasem Niestety z podanego przez Ewkę jadłospisu w pełni korzystać nie mogę, bo karmię i muszę uważać na to co jem. Należy mi się jedynie opieprz za wczoraj, bo się biszkoptów najadłam ale dzisiaj już będzie wzorowo. Lato będzie moje i nowe super bikini też!

Tydzień temu mieliśmy chrzciny naszego Filipka, który tak płakał, że zaraz po ochrzczeniu musiałam z nim wyjść do zakrystii, bo księdza nie było słychać

Pogoda nas nie rozpieszcza i Filip od dwóch dni nie był na spacerze, przez co w dzień śpi po 10 min. Masakra. Mam nadzieję, że niedługo mróz odpuści, bo inaczej się wykończę!

Ostatnio za często nie piszę, bo nie mam czasu włączyć laptopa. Za to codziennie czytam co u Was na komórce.

Pozdrawiam i trzymajcie się w cieple :)


6 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Jesteśmy w trakcie załatwiania wszystkiego związanego z chrzcinami. To znaczy ja załatwiam, bo Pią wiadomo pracuje w Poznaniu i czasu na to nie ma. Umyśliłam sobie, że chrzciny zrobimy w tej samej parafii co mieliśmy ślub w związku z tym musiałam udać się do naszego proboszcza po zgodę. Z trudem i ostatnimi siłami wyprosiłam o nią. Robił takie problemy, że masakra. Czepiał się, że Fifi nie jest wbity w mój dowód , że on nie wie gdzie jest zameldowany, bo może nie należy do naszej parafii, że po zgodę przyszłam sama nie z mężem (ktoś musiał zostać z małym). Nie wspomnę już, że za wypisanie kwitka bierze 100 zł. Dał mi zgodę, a ja mu dałam 20 zł, nie stać mnie na płacenie księdzu za nic.

Poza tym waga bez zmian, wczoraj pozwoliłam sobie na małego gofra z bitą śmietaną (kremówką). Niby wszystko robiłam sama, ale miałam wyrzuty sumienia, bo nie do końca byłam pewna czy młodemu to nie zaszkodzi. Nie zaszkodziło.

Muszę się pochwalić, że Filip od kilku dni zasypia w ciągu 40 min. Już nie walczymy o sen kilka godzin. Kąpię go, karmię, włączam muzykę klasyczną (o zgrozo!) przytulamy się i zasypia. Mam nadzieję, że już mu się to nie zmieni.

W ubiegły czwartek zaliczyłam pierwszą po porodzie zumbę. Super! Zamierzam też zacząć  ćwiczyć różne partie ciała, ale boję się zakwasów. Muszę być sprawna, żeby zajmować się synkiem, a nie połamana.

Od dzisiaj też zabraniam sobie podjadania. Kategorycznie. Do wakacji zostało niecałe 7 miesięcy, a ja mam do zrzucenia dużo kilogramów i nie mogę przejść na żadną restrykcyjną dietę. I może uda mi się zumbować dwa razy w tygodniu.

29 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Tyle szykowania, tyle gotowania, pieczenia, a święta minęły nawet nie wiem kiedy. Obżarta w tym roku nie byłam wcale, bo nie miałam czym się tak objeść. We Wigilię skromnie - gotowana rybka, trochę barszczyku, pierogi z serem i makaron z serem i suszonymi owocami (taki zamiennik makiełek, które uwielbiam a jeść nie mogłam). Gwiazdor mojemu maleństwu przyniósł  huśtawkę, ciuszki i grzechotki, a mi zestaw pędzli do makijażu, za mały sweter i za dużą bluzkę .

Paska wagi narazie nie zmieniam, bo ostatnio na wagę wchodzę codziennie i waha się ona +/- 700 g. Zapiszę tę, która będzie jutro i co poniedziałek będę się ważyć. Z ćwiczeniami u mnie ciężko, za to codziennie jest min 2 godziny spacerów. Pogoda sprzyja, wczoraj było 12 stopni, dokładnie tyle co w ubiegłym roku na naszych sierpniowych wakacjach nad morzem Tylko wczoraj tak okropnie nie wiało. 2.01 idę na zumbę no i przymierzam się do brzuszkowania i skalpelu.

Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza KzA