Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1496132
Komentarzy: 54594
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 kwietnia 2024 , Komentarze (7)

Wstałam wcześnie, bo mam zajęcia. Ma być o podświadomosci i o snach. Ja mam czasem prorocze sny. Takie typowe prorocze. Inne niosą prawdę, ale przemawiają językiem archetypów. Czasem mam sny gdy świadomie rozmawiam np. z przodkami, a czasem takie gdy coś robię świadomie, a później to dzieje się też na jawie. Magiczne po prostu. Bardzo wierzę w sny i zawsze je analizuję. Snami zajmowali się lekarze w tym Freud i Jung. Teraz w snach szukam zaginionego kotka. Niestety podświadomość niby wspólpracuje, ale dociera do opiekuna i projektuje wszystkie jego lęki. Widziałam już koty przejechane, zamknięte w ciemnym miejscu itp. To jednak nie był ten kotek, którego szukam. Łatwiej by było gdybym miała świadka, czyli coś co należało do kotka. Niestety tu jest problem, bo kotki w tym domu były dwa. Tak, że legowisko np. będzie przesycone wibracjami, aurą, fluidami obu kotów. Będę jeszcze pracować, bo bardzo chcę kociaka znaleźć. Na razie wiem, ze zyje ale jest przerazony i przemieszcza się. Jeszcze żyje.

Po szkole chcę wyjść do pracy na dwór. Tak na pół godzinki. Będzie chyba ładna pogoda to działalność się uda. Moze plewienie, a moze sianie trawy, bo jeszcze nie posialam.

Później chcę malować. Myślę o rumiankach w szklanym naczyniu. Tlo zrobiłam wczoraj.

Laptop kupiony. Dell na raty. 36 rat, ale mam zamiar spłacić szybciej. Teraz myślę jeszcze o maszynce do mielenia miesa i o smartfonie. Maszynka wcześniej. To już bez rat. Chyba niedługo trzeba będzie kupić kuchenkę, bo duża płytka już słabnie. Piekarnik przyjdzie we wtorek. 

Chcę posiedzieć na dworze, bo pogoda ładna. Taras ochrzczony wczoraj leżałam na leżance, a Krzysiek wypił piwo. Mikuś biegał obok. Zapraszałam go na leżankę, ale nie chciał. Jest jeszcze młody i lubi ruch. Lubi też jeść trawę.

znowu zdjęcie nie takie jak obraz wyglada w naturze. Chyba prześwietlone, bo obraz jest ciemniejszy.

26 kwietnia 2024 , Komentarze (14)

Koniec tygodnia. U mnie było trochę zrobione. Dziś może wysieję trawę. Krzysiek jedzie na zakupy. Wróci później, a trzeba wyjść z Mikusiem. Piesek bardzo czeka na wyjścia i bardzo się ekscytuje gdy wychodzi. Ja też przy okazji mam ruch. Trzeba zrobić kuwety gruntownie z myciem. 

Jutro i pojutrze mam szkołę. Chcę koniecznie być na zajęciach, bo są ciekawe. Do kaplicy nie idę. Jest chyba jeszcze jedna msza za mamę, ale w maju. Odeśpię popołudniami w przyszłym tygodniu. S chyba na weekend majowy nie przyjedzie. Plany na przyszły tydzień to fryzjer i może cmentarz. Spytam sąsiada czy ze mną pojedzie 2 V.

U mnie trwa dieta. Dziś schab, serek wiejski i kotlety sojowe z sałatką. Waga spada. Jest źle, ale nie tragicznie tak jak było. Uciekam od 90 kg.

Kupiłam już pelargonie i begonie stale kwitnące. Kupiłam papryki i pomidory i trochę ziól na zielnik.

Mam ochotę na dużego psa. Krzysiek już wie i jest źle usposobiony. Nie wszystko na raz. W przyszłym roku kaczki i kury i w nastepnym moze pies typu owczarka niemieckiego ale kundelek. Oczywiście do leżenia na łożku.

Dziś chcę jechać po laptop. Wezmę na raty...

Wczoraj malowałam bzy. Dziś chcę skończyc, bo do niedzieli mam namalować koniecznie jeszcze jeden obraz akrylami. Warsztat akwareli obejrzałam i obrazek namaluje gdy mnie czas nie bedzie gonił. Bzy nie wychodzą źle, a tak sie bałam. :)

25 kwietnia 2024 , Komentarze (5)

Dziś mam warsztat. Powstanie akwarela - pejzaż. Nie wiem czy dam radę tak szybko malować i trzeba będzie też przygotować suszarkę do suszenia tego co namaluję. Pójdzie warstwa na warstwie i by się zalało w tak szybkim tempie.

Poza tym trzeba będzie coś zrobić w domu. Krzysiek po południu ma wolne, to może się za coś zabierze.

Biorę udział w warsztatach DDD i odnoszę wrażenie, że one za bardzo stawiają na egoizm. Wiem, że ludzie biorący w nich udział byli w większości gnębieni, zastraszani i może nikt z ich zdaniem sie nie liczył, ale odnoszę wrażenie, że przeginają w drugą stronę. Ja jestem za harmonią, a zupełne niezwracanie uwagi na potrzeby innych tą harmonią nie jest. Według mnie warto czasem sie dostosować i nie jest to stawianie sie w pozycji ofiary. Ludzie zbyt skupieni na sobie są toksyczni. To zamiana ofiary w kata.

Pogoda jest jaka jest i na dworze teraz mało robię. Jutro ma juz byc cieplej i moze wreszcie wysieję ta trawę- łąkę kwietną. 

Wczoraj Krzysiek bez okazji kupił mi kwiaty. Nic nie mówił tylko mi dał. Są to wyjatkowo ładne tulipany- fiolet z różem. Chyba je namaluje...:) Nigdy jeszcze nie malowałam z natury. Zawsze ze zdjęć. Trochę boję się za to zabrać i nie bardzo sobie ufam. Ewentualnie zrobię zdjęcie...

Coś nam znowu wywala kosz. Dziki nie mają jak wejść...

Ostatnio się zorientowałam, ze czasem mam nawyk nrzekania na niesprawność. Fakt kości i stawy mnie bolą i ruszać rano i czasem w ciągu dnia nie bardzo sie mogę, ale nie zawsze. Czasem gdy juz wstanę chodzę bez trudu i mogę to i owo zrobić. Powinnam to dostrzegać. Wczoraj narzekałam od rana i miałam złe myśli aż w końcu sie zorientowałam, że bez powodu.  Na co dzień pyska krowy nie muszę robić, a staw ramienia przy normalnych czynnościach mnie nie boli. Wczoraj był i krótki spacer i sama sadziłam rosliny. trzeba było kopać dołki szpadlem. Dałam radę więc czemu narzekałam? Nie chodzi mi chyba o zrobienie z siebie ofiary, bo nie zależy mi by wywołać w innych wspólczucie. Nie chcę też wywołać podziwu, ze ja taka dzielna, bo mimo bólu robię. Pomocy też nie oczekuję, bo narzekam zwykle w myslach. O co więc chodzi? No i nie wiem o co. Skąd ten nawyk. Dopada mnie tylko czasem na szczęście, ale warto go zmienić...

24 kwietnia 2024 , Komentarze (14)

Dziś będę po południu sama. Coś zrobię. Trzeba by posadzić kwiatki dworowe, bo wczoraj przyszły. Będę czekać na taki specjalny płyn do likwidacji zapachu zwierząt. Chcę oduczyć trzy koty załatwiania się w pokoju dziennym. Od tego jest specjalne pomieszczenie z kuwetami. Chcę kupić jeszcze 2 kuwety. Wyniosłam etażerkę z książkami i mam na nie miejsce.

Wczoraj miałam rozmowe z moją podopieczną z Aj. Wyjeżdża na 9 dni w wycieczkę objazdową przez kilka krajów z mężem i psem. Będzie musiała uważać na to co je. Na razie ładnie chudnie. Do tego czasu chcemy skończyć krok 5. Druga podopieczna przestała sie odzywać. Szkoda. To młoda kobieta i waży 120 kg. Ja dziś na wadze mam już 8 z przodu. Najbardziej widać to po pierscionkach. Ulżyło mi trochę, bo to 91 kg mnie przeraziło. Na nadwagę w tym roku nadal jest szansa. Teraz mam około 30 minut ruchu dziennie. Liczę tylko chodzenie i jogę. Jestem zadowolona, ale mam świadomość, że nadal jestem kanapowcem. Większość czasu leżę. Ja nawet na leżąco czasem maluję. To w zasadzie pozycja półleżąca, bo siedzę z nogami na kanapie.

Czekam na ciepło, bo kusi mnie taras. Nabiera urody, bo roślin przybywa. Ładniej będzie gdy sie rozrosną. Teraz Mikuś wychodzi ze mną na podwórko i biega jak szalony. Jest bardzo zadowolony. Odnoszę wrażenie, że nawet bardziej lubi podwórko niż spacery. Pewnie dlatego, że jest puszczony luźno. Je sobie trawę i węszy. U mnie chodzą ptaki i obce koty. To zapachów jest sporo. Nie jest poganiany ani hamowany, a chodzi we własnym tempie. Na spacerach jest na krótkiej smyczy, ciagnie i się poddusza. Załatwia się bez problemu na podwórku za domem. Lubi na trawie.

Dziś może skończę malowanie bzów. Zostanie jeszcze jedno małe podobrazie i nie bardzo mam pomysł na nie. Też będzie bukiet. Moze rudbekie? Może maki i chabry? A moze kupię podobrazia i poczynię i to i to? Lubię malować kwiaty. 

Zaczęłam sprzatać kuwety kocie i Krzysiek juz narzeka, że za duzo i za często im żwirek sypię. Problem to jego waga, a on nosi z Kauflandu. Nie wiem jak z jego cena w internecie. Teraz jednak koty rzadziej załatwiają sie na podłogę, bo mają większy komfort w kuwetach.

Wczoraj dostałam niespodziewanie za darmo 6 kolejnych stokrotek. To rekompensata za te połamane. Opinie na allegro zmieniłam, bo facet solidny.

Chcę kupić piekarnik i kuwety dla kotów tak, zeby dostawa była w piątek.

Pierwszy bukiet z jaskrów i margerytek w szkle. Gęsty.

23 kwietnia 2024 , Komentarze (22)

Wczoraj Krzysiek wrocił wieczorem. Dzień był spokojny, a że w niedziele była awantura to odpoczęłam. Dziś już praca jakaś wspólna z nim będzie i pewnie kolejne wrzaski. Coś w domu. Będzie wyjście z Mikusiem i będzie praca zawodowa.

Z Krzyśkiem już porozumienia nie szukam. To nie ma sensu, bo ja idę na ustepstwa, zeby było lepiej, a on wrzeszczy caly czas. Nie ustąpi na krok. Teraz uczę się większej samodzielności. Chcę być bardziej niezależna. Nie jestem sprawna fizycznie, ale on za każda pomoc, której potrzebuję wydziera sie na mnie i mi ubliża. Myślę, ze kiedyś dojdzie do tego, ze przeniesie sie do mieszkania babci. Będę musiała sobie rodzić. Kotów będzie mniej, bo moje skarby to większość staruszki. Pracy będzie mniej. Kupię zmywarkę i pani do sprzatania będzie przychodzić regularnie. Zakupy załatwie przez internet. Poradzę sobie. Mam tylko nadzieję, że zapłaci za wszystkie krzywdy, które mi zrobił. Karma wraca. A moze już płaci? Przyznał się lekarce, że jest wybuchowy. Prosił o mocniejsze leki.

Dziś moze zabiorę się za malowanie bzów. Już wiem jak się za to zabrać i wzory znalazłam. Chcę bukiet z bzu w kolorze fioletu i moze też coś jaśniejszego. Kontrasty sa fajne na obrazie. Poza tym trzeba pokazać światło i cień. Tło chyba zrobię w różu, ale jeszcze nie wiem jaki wazon. Czy szklany czy ceramiczny. Najpierw jednak skończę margerytki. Dużo nie zostało.

W tym tygodniu mam szkołę. Temat bardzo ciekawy, bo praca z podświadomoscią i snami.

Od wczoraj poluję na tego psa co mnie wystraszył. Nalałam świeżej wody do miski, którą mam wystawioną przed domem i myślę o tym by go nakarmić. Nie widzę go jednak. Moze poszedł gdzieś dalej... Jeśli wyrzucony, to go szkoda. Teraz noce zimne i deszcze.

Wczoraj miałam problem ze zrobieniem sobie paznokci u nóg. To przez otyłość... Dziś na wadze mniej i jeszcze troszkę, a będzie ósemka. Prawie jest. Odrzuciłam węglowodny i jem mniej. Od maja dieta typu karniwory czyli białko i tłuszcze.

22 kwietnia 2024 , Komentarze (29)

Dziś będę sama cały dzień, bo Krzysiek pojechał z bratem do Ryk na groby. Jakoś sobie czas zorganizuję choć nie lubię byc sama. Trzeba będzie wyjść  z Mikusiem na chwilę na podwórko, zeby pobiegał trochę. Poza tym na pewno posiedzę na portalu z wróżbami i na pewno będę malować. Co poza tym nie wiem. Coś by trzeba dla domu zrobić. Moze wyniosę trochę pustych słoików ze spiżarki do kuchni babci? Tam chcę zrobić skladzik. Wcześniej wynosiliśmy rzeczy na strych, ale to trochę strach, bo schody strome. Juz raz Krzysiek spadł z nich. W tym roku już przetworów robić nie będę, bo Krzysiek nie docenia, a ja jedzenia muszę unikać. Dżemy to pieczywo, a ja go jeść nie mogę i to nawet razowego. Leczo to też dodatek do węglowodanów, a ja ich jeść nie mogę. Robota, bo taka tradycja była u mnie w domu to bez sensu.

Kupiłam szałwię błyszczącą czerwoną. Lubię ją, a bardzo lubiła ja moja babcia. Bratki mam to dla mamy. Będą też dla niej czerwone pelargonie. Mam niezapominajki i one są dla mojej cioci Resi. Jeszcze kupię śmierdziuszki dla cioci Ali choć ona lubiła też bratki. Kupiłam też fuksje. Bardzo je lubię, ale u mnie od strony ulicy nie bardzo rosły. One lubią półcień, a u mnie było dużo słońca. Teraz postawię doniczkę na tarasie. 

W najbliższym czasie trzeba by jechać na cmentarz. Trzeba by sprzatnąć i moze zawieźć jakieś kwiaty. U cioci Ali przy grobie jest taka długa donica. Mozna by w niej posadzić coś na skalniaki. W tym roku koniecznie chcę zrobić żwirek i może wtedy pomyślę o donicach i przy innych grobach. Przy lub na grobie babci, mamy, prababci i cioci Resi. Trzeba by długie donice, bo wtedy złodziej pod pachę nie weźmie. W najbliższym czasie gdy już się zorientuję jak wygląda na cmentarzu, zamówię tablice dla mamy i chyba dla Adriana. Adrian ponoć miał, ale chyba ktoś ukradł, bo nic nie ma. Moze była z miedzi. Ja nie robiłam to nie wiem.

Niestety waga mi skoczyła na 91 kg. Przyczyny nie znam. Chyba jednak muszę iść zrobić badania. Od wczoraj dieta.

Wczoraj wzięłam udział w plenerze. Była między innymi nauka malowania szklanych naczyń. Dziś moze coś namaluję. Myślę o rumiankach w szklanym kieliszku. Zobaczymy jeszcze... Wiem, że tło będzie brązowe. Ładnie by też wygladały nagietki na brązowym tle i nasturcje. Na razie mam trzy małe podobrazia i warto je wykorzystać. Jak tak przeglądam obrazy bukietów, to doszłam do wniosku, ze bardziej mi po drodze z bukietami luźniejszymi. Fajniejsze też według mnie są z niewielu gatunków kwiatów. Nie lubię tłoku ani pstrokacizny poza kwiatami polnymi.

Tu pies, który mnie tak wystraszył. Ponoć jest przyjazny i się błąka...

21 kwietnia 2024 , Komentarze (19)

Dziś wolne poza pracą zawodową. Ważne moze być spanie i spacer. Deszcz nie jest przeszkodą. W piatek było zimno, wiatr i złapał nas deszcz. Zmokłam, ale po powrocie do domu od razu mi sie zrobiło cieplej. Deszczu się nie boję. Lubię taką pogodę jak jest teraz choć na ciepło bardzo czekam ze względu na taras. Meble już mam i chciałabym wreszcie na tarasie poleżeć.

Mikuś oprócz spacerów wychodzi teraz z nami na podwórko bez smyczy. Jest przeszczęsliwy, biega i je trawę. Jest posłuszny i trzyma sie blisko nas. My pracujemy i zerkamy na niego.

Stokrotki, które kupiłam przyszły w fatalnym stanie, bo były źle zabezpieczone na czas transportu. Nikt nie raczył ich unieruchomić, podlać, a jedna była bez doniczki. Niby ładne i korzenie też, ale zmięte i połamane. Wsadziłam je jednak, podlałam i trochę odżyły. Moze coś z nich jeszcze będzie. Teraz kupię  jeszcze tylko werbeny, pelargonie, szałwię czerwoną, celozję, moze fuksję, śmierdziuszki i to chyba wszystko. Mam do wysiania groszek, nasturcję i nagietki.

Powinnam kupić nowy piekarnik. Mam do wywiezienia sporo sprzętu elektronicznego. Gdzie to wywieźć nie mam pojęcia.

Kajtuś od kilku dni bierze leki na biegunkę no i przestał sie wypróżniać pod drzwiami od kuchni. Nie wiem gdzie to robi i czy biegunkę nadal ma. Problem jest jeszcze z Punią, bo załatwia się zbyt często na podłogę i z Suzi. Punia leki dostanie choć jest histeryczką. Suzi raczej trzeba obserwować. Ona jest prawie dzika i leków nie przyjmie. Mogę jej podać tylko pastę na biegunkę, ale na łapkę. Nic do pyszczka nie weźmie.

Ostatnio dość często robię quiche. Były chyba trzy w przeciągu 10 dni. Bardzo lubię ta potrawę choć robię oszczędną jeśli chodzi o kalorie. Ciasto jest cieniutkie i tylko około 3 łyżek śmietany a nie koło szklanki :) Ser żółty dodaję rzadko i też niewiele. W nadchodzącym tygodniu zrobię jeszcze jeden raz. Tym razem warzywne- korzeń pietruszki, seler, marchew, por i groszek. Niedługo dieta. To trzeba się najeść tego co lubię. Dziś leczo z ciemnym ryżem. Do tego będą kotlety z buraka i serek wiejski. Jutro Krzysiek jedzie do Ryk i trzeba będzie ugotować coś co da sie przygrzać. Ja mikrofali nie mam i już nie kupię, bo mi jest praktycznie zbędna...

Już nigdy więcej sama na spacer  z Mikusiem nie wyjdę. Wczoraj miałam bardzo groźną przygodę. Mogło sie skończyć tragedią. Wzięłam Mikusia, wyszliśmy na spacer koło domu na ulicę. Trzeba przejść wzdłuż domu, a później jest prostopadły zakręt za róg domu i uliczka po której spacerujemy. Wczoraj Mikuś biegł pierwszy i gdy wyszłam zza rogu stanęłam oko w oko w wielkim psem bez opiekuna i kagańca. Pewnie bezpański albo komuś uciekł. Nie wiem czy był agresywny, bo pociągnęłam Mikusia, zawróciłam i rzuciłam sie do ucieczki. Miałam około 6 m do swojej furtki. Pies był kilka metrów za rogiem. Na szczęście nie biegł za nami tylko szedł. Nie wiem i nie chce wiedzieć, ale Mikusia o mało nie udusiłam, bo go ciągnęłam za sobą. Później już za furtką zdałam sobie sprawę, że bym nawet nie zdążyła wyjąć gazu z kieszeni gdyby pies ruszył za nami. Nigdy więcej z Mikusiem sama nie wyjdę. Gdyby był Krzysiek toby wziął Mikusia na ręce, a ja bym wyjęła gaz. Były by jakieś szanse obrony. Sama nie miałam żadnych. Teraz sama z Mikusiem będę wychodzić tylko na podwórko. On ostatnio na podwórku sika. Problemu nie będzie. Będzie przynajmniej bezpieczny. Teraz się zaczyna sezon na wyrzucanie zwierząt i psy będą sie wałęsać po ulicy. Niektóre mogą być groźne. Później już w domu gdy ochłonęłam pomyślałam, ze pies mógł potrzebować pomocy. Moze być wyrzucony i głodny. Bałam się jednak wyjść.

Ostatni obraz. Podoba mi się średnio...Na ścianie wygląda lepiej niż zdjęcie... Niżej akwarelka...

20 kwietnia 2024 , Komentarze (16)

Weekend i ja będę miała  raczej wolne, ale nie w pracy zawodowej. Tu działam i to dość intensywnie. Lenię się jeśli chodzi o dom, ale to nic nowego. Nigdy zapału do prac domowych nie miałam. Co się uda zrobić dziś to nie wiem. Niby myślę o wolnym, bo tak mi wygodnie, ale potrzeby ogarnięcia domu są. Krzysiek nic nie pomoze i musiałabym działać sama. Jeszcze pomyślę. Wcześnie jest :)

Nowe miejsce w ogrodzie, tam gdzie były klatki po nutriach wyglada nieźle. Wiśnia i szklanka sie przyjęły i kwitną. Tuje też chyba sie przyjęły. Trawa wysiana przez S buja, ale nie wszędzie. Kawałek jest pusty i pilnie trzeba wysiać tam trawę i kwiaty polne. Nasiona trawy i kwiatów mam. Dobrze by było to zrobic dzisiaj, ale ja nigdy trawy nie siałam i nie wiem czy sobie poradzę. W najblizszym czasie poproszę sasiada, żeby mi wyrwał dzikie maliny. W tym miejscu tez chcę wysiać trawę. W tym roku jeszcze chcę zrobić porzadek pod mamy domem i w miejscu gdzie jedzą ptaki i to wszystko. Za ogród mamy wezmę się w przyszłym roku dopiero. Nawet pomysłu nie mam co tam zrobić, bo perzu sporo i krzaków, jezyn też. Będzie jeszcze w tym roku sadzenie kwiatów - róże, cebulowe i moze krzewy.

W najbliższym czasie czeka mnie trochę stresu, bo Krzysiek chyba pojedzie do Ryk na groby. Darek, jego brat prowadzi szybko, młody nie jest i mają w ten sam dzień wrócic. Nie lubię gdy jadą i zawsze się denerwuję. Już bym chyba wolała gdyby wzieli hotel. Ja sama w domu bym się bała, ale najwyżej zrezygnowałabym ze snu w nocy. Kiedy załoze kraty do okien od strony podworza  nie wiem. Mam też załozyć proste alarmy. 

Jutro plener online. Zdjęcia już mam. Mogę chyba wybrać trzy z 5. Czarno to widzę. Maluję teraz codziennie, ale zdjęcia wybieram sama.

Nauczyłam się manipulować Krzyśkiem. To nie jest dobre, ale innego wyjścia nie ma. Wczoraj gdy mu mówiłam, zeby przybił nowy drapak dla kotów na biblioteczkę to chetny nie był. Gdy powiedziałam, że zrobi to S skoro on nie potrafi, przybił w 10 minut.

19 kwietnia 2024 , Komentarze (16)

Koniec tygodnia. Był zimny i niewiele na dworze zrobiłam, a pracy masa czeka. Przyszły mi już stokrotki i dziś muszę je posadzić. Wczoraj posadziłam barwinki o dwubarwnych lisciach i wiciokrzew. Chciałam jeszcze kupić podagrycznik o liściach biało obrzeżonych. Jest oryginalny i szybko zadarnia miejsca. Potrzebuję go koło tarasu, bo kosić mi sie w tym miejscu nie chce. Ja na razie mam dwa miejsca gdzie rosną rosliny zadarniające. Jedne z barwinkiem i drugie z bluszczem. Fajnie zarosło i kosić nie trzeba.

Zawsze chciałam malować pejzaze. Kusiły mnie zwłaszcza akryle. Zachwycają mnie np. pejzaze Iwana Szyszkina. Kiedyś poczyniłam obraz typu inspiracji i nawet jestem z niego zadowolona. Kolejne powstaną pewnie z czasem. Na razie nie mam materiałów, a konkretnie podobrazi. 

Teraz maluję kwiaty w wazonach. Na razie idzie.

Ostatnio zajęłam się bardziej emocjami. Temat miałam w szkole i od tego czasu codziennie wypisuję sobie 5 emocji. Ja miałam z tym problem, bo nawet nie potrafiłam emocji nazwać. Dostałam ze szkoły liste emocji. Teraz już kojarzę co powinnam w danym momencie czuć. Rozumowo kojarzę, a niektóre emocje juz czuję i mam tego świadomość. Do tego by czuć emocje w ciele już bliska droga. Myślę, że z czasem do tego dojdę. Na razie czuję tylko kilka, bo nie bardzo to do mnie dociera. Gdy jestem zła np. zaciskam szczęki. Miłość odczuwam w okloicy serca, takie ciepło. Stres to ramiona, napięcie ramion. 

Wczoraj był Darek i skręcił mi meble na taras. Wszystko idzie dobrze jeśli o ten temat chodzi. Paprocie się przyjęły i inne rośliny chyba też. Jedna trawa na razie nie rośnie. No zobaczymy.

Kupiłam podagrycznik o biało obrzeżonych liściach. Mam odmianę zieloną. Roślina jest cenna choć niektórzy traktują ja jako uciążliwy chwast. W tym roku chcę go wysuszyć i stosować na stawy i poprawę przemiany materii. Pomaga też na hemoroidy. Dawniej był uprawiany powszechnie przy klasztorach.

A taki mniszek powstał wczoraj na warsztatach. To moje pierwsze malowanie na zywo. Wyżej światło dzienne i niżej nocne. Robi to jednak różnice...

18 kwietnia 2024 , Komentarze (14)

Kusi mnie poczynić jakiś obraz akrylami. Te co kupiłam już przyszły. Chodzą za mną kwiaty. Moze bukiet bzu? Nie mam wprawy w malowaniu bukietów. Bzu nie malowałam nigdy i zawsze mi się to wydawało bardzo trudne, pracochłonne. Dziś mam nieco luźniejszy dzień. Tylko odwagi mi brak. Inna sprawa, że nie mam pojęcia czemu tak mało bukietów poczyniłam. Kwiaty tak, łąki, ale nie bukiety. Podobają mi się malowane bukiety polnych kwiatów. Taka mieszanka jest dość trudna do namalowania, bo trzeba uchwycić i podobieństwo i proporcje i kolorystykę. To trzeba widzieć. Nie można malować z głowy. Fakt, że ja z głowy nic nie maluję. Tak mnie uczono na którymś kursie. Z głowy, wyobraźni można malować jakiś fantastyczne stwory, ale nie kwiaty, zwierzęta, ludzi. Bzy i kolorowe, różne kwiaty trzeba by malować z podmalówką. Trzeba by najpierw rozplanować barwy, poczynić plamy i dopiero malować. :)

Dziś się muszę umówić do fryzjerki. Nie mogę dłużej zwlekać, bo gdy kiedyś byłam u lekarki czułam sie niekomfortowo. Odrost na 3 cm i wyglądałam jakbym przybyła gdzieś z meliny. Do tego leginsy, bo noga jeszcze potrzebuje miekkiego buta i załozyłam sneakersy. Do tego kurtka jeansowa, bo zimno i normalna torebka, bo plecaka nie mam. A i jeszcze lakier brokatowy na paznokciach i różowa szminka. Zgroza. Zwykle gdy idę do lekarza to ubieram się bardziej harmonijnie. Zależy mi na lepszym wyglądzie do miasta. Tym razem zawaliłam. Włosy chcę obciąć znowu na boba i chcę balejaż.

Kupiłam taki plecak :)

Widzę i dobre strony tych miekkich butów. Prawie kilometr przelaciałam jak na skrzydłach. Miałam 15 minut do autobusu a trzeba było jeszcze nakarmić słonecznikiem kupionym w sklepie gołębie. Kolejki nie było. Biedne takie i chude snują sie po przystanku. Zawsze karmie gdy mam czas. Zdążyłam i jeszcze posiedziałam na ławce. Kondycja mi wzrosła po tych spacerach, bo szłam szybko i mijałam po drodze młode osoby, a nawet zadyszki nie mialam. Problem był w autobusie, bo nie wiedziałam gdzie jest przycisk, który trzeba nacisnąć przed przystankiem na żądanie. Wstyd mi było gdy musiałam prosić o pomoc. 

Wczoraj miałam niefajną przygodę na spacerze z Mikusiem. Sąsiad w niemiłej formie usiłował mnie zniechęcić do spacerowania koło jego domu. Droga jest prywatna, ale nie jego. Właściciel spacerować zezwolił. Argumentem było to, że Mikuś obsikał mu juki posadzone poza ogrodzeniem i że się wypróżnił w krzakach przy drodze/działka syna mojego kolegi/i teoretycznie sąsiada nie powinno to interesować. O sikaniu nie pomyślałam, bo rośliny posadzone za ogrodzeniem bezpieczne nie są i ten co sadzi powinien mieć na tyle rozumu by sobie z tego zdawać sprawę. Psy i to nie tylko Mikuś je obsikują, pijani też to moga zrobić, a i dziki chodzą i moga miejsce zryc. Co do załatwiania sie w krzakach to okazuje się, że miał rację. Powinnam sprzatnąć. Ja myślałam, ze tylko z chodników, drogi i trawników w mieście trzeba. Z drugiej strony to był prywatny teren i właścieciel uwagi mi nie zwrócił. W dyskusję się oczywiście nie wdawałam, bo pyskówki, magiel nie są w moim stylu. Chodzić będę, ale teraz z daleka od jego juk, bo złośliwa nie jestem. No i będę sprzątać. Wszędzie... Zerknęłam do internetu i ponoć nawet w lesie trzeba. To, że nowy sąsiad jest niemiły, bo dzień dobry nie raczył powiedzieć i chyba lubi szukać zaczepki juz wiem.