Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1496083
Komentarzy: 54579
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 maja 2024 , Komentarze (20)

Wczorajsze plany udało się zrealizować.

Dziś kolejny dzień skoncentrowany na pracy. Na dworze będzie dalsze plewienie. Mam do zniszczenia chmiel w jednym miejscu. Trzeba będzie chyba uzyć randapu. Chmiel jest trudny do usunięcia, a przycięty odrasta i rozmnaża się. Gdy uda się go zniszczyć randapem koło winorośli, to moze jeszcze spróbuję z przodu domu. Tam mi zarasta wiciokrzew i czepia sie rózy. Jest bardzo kłopotliwy. Krzysiek wyrywa, ale ciągle odrasta. Muszę go też usunąć z morwy. Na papierówce zostanie.

Kwitną już irysy. Bardzo je lubię. Miałam fioletowe, fioletowe z białym i bladożółte. Przesadziłam je z ulicy i nie wiem czy wszystkie sie odrodzą. Chciałabym kupić jeszcze białe i moze brązowe. Nie kupię jednak w sklepie, bo przychodzą kłącza wysuszone w woreczkach i nic z nich nie ma. Trzeba kupić od kogoś kępkę. Wtedy się przyjmą. Tyle mam jeszcze miejsca do zagospodarowania. Na razie kupiłam pomarańczowe i czekam na nie. Zobaczę jakie przyjdą. Jeśli ok to kupię jeszcze inne u tego sprzedawcy...

Megusia w tym roku kończy 17 lat. Zawsze byla drobna, bo nie jest kastrowana. Brala hormony. Teraz przy chorobie tarczycy mimo leczenia schudła jeszcze bardziej. Jest koścista i wybredna. Ostatnio chetnie je psie konserwy z supermarketu. Może coś przytyje. Ja już jej daje to co ona chce, zeby tylko jadla. Kilka dni temu na jej brzuszku zauważyłam guzek na sutku. Ona miała juz 2 operacje listwy mlecznej. Teraz operacji by już nie przezyła raczej. Zaczęłam robić Reiki i pojawiła się wydzielina, zlepiła futerko ale guzka na ten moment nie ma. Ulzyło mi. Nie wiem co to było, ale wiem, że byli bioterapeuci którzy leczyli guzy. Wróbel na pewno i chyba Bąk. Będę obserwować, a z nią i tak niedługo jadę na badania. Trzeba zbadać krew. Chodzi o tarczycę i trzustkę.

Dieta trwa i waga fajnie leci na dół. Dziś szprotki w oleju, serek wiejski z cząbrem, jajka z sosem musztardowym. Codziennie mam więcej ruchu. Jest joga, kroki i jest praca fizyczna. Dziś Krzysiek jedzie do miasta na zakupy. Kupi mi serki i szprotki w oleju. Teraz jem bardzo monotonnie, ale skoro to skuteczne to mi pasuje. Jeszcze trochę ponad 4 kg i odetchnę.

Mikuś miał kleszcza. Ma obrożę. Chyba muszę kupić lepszą. Tylko jaką?

Tak sobie myślę, że ja za bardzo jestem skupiona na siłach wyższych pochodzących z nieba, a co z Boginią Matką Ziemią? Kontakt z nia też jest ważny. Ona włada zwierzętami i roslinami. Boję się jednak tych sił. Są prymitywne i dzikie. Z drugiej strony gdy odejdę z tego świata chcę trafić tam gdzie moje zwierzęta. Chyba kontakt z Boginią Matką Ziemią bylby cenny... powinnam do tego wrócić.

***

jesteś

ciepłem

słodyczą

drgnieniem serca

otoczyłeś mnie ramieniem

zasypiam

ubrana w czułość

dobro


6 maja 2024 , Komentarze (6)

Tu trochę wniosków po zerknięciu do totalnej biologii i innej książki tego typu. Otyłość to ochrona i to takze przed niechcianym seksem, ale i przed agresja. To też postawy których nie chcę się wyzbyć np. egoizm. Jedzenie to pokarm uczuciowy czyli chęc wypelnienia wewnętrznej pustki, zrekompensowanie osamotnienia czy porzucenia. to tez niechęć do wszystkiego co mi jest narzucane. Mam skłonność do gromadzenia, bo ciagle boje sie niedostatku. To może byc brak uczucia ze strony mamy i teraz Krzyska. To może tez byc wrażenie utraty kontroli nad Krzyskiem. Jestem niezadowolona ze swojego wygladu. Sa tez zyski typu brak niepotrzebnych adoratorów. Gdy byłam szczupła faceci mi się narzucali. Teraz mam spokój, który sobie bardzo cenię. Wazne jest swobodne wyrazanie emocji i dostrzezenie własnej wartosci oraz swoich mozliwosci. Wazne jest zapelnienie pustki. Mozna ja wypelnic miłoscia i pozytywnymi uczuciami do siebie. Warto częściej akceptowac niz o cos walczyc. Najbardziej uderza we mnie ten związek z seksualnością. Przytyłam po poznaniu Krzyśka. On jest namolny jeśli chodzi o sex. To też wygoda związana z brakiem adoratorów. Dwa razy znacznie przytyłam i oba razy wtedy gdy miałam stalego partnera- małżeństwo. Był obowiązek regularnego seksu i adoratorzy stali się zbędni. Może to jest droga do mnie? Ponoć wiedza to potęga. Jestem na dobrej drodze. Sex traktuję teraz jak bliskość, a bliskość lubię. Seksu regularnego typu, bo nadeszła pora nie, bo trzeba też nie. Co do adoratorów to warto sobie zdać sprawę, że  w wieku 60 lat raczej na nadmiar nie ma co liczyć. Jest jeszcze zapelnienie pustki psychicznej. Faktycznie czasem z nudow i poczucia pustki jem. Jak wypelnić to miłością nie mam pojęcia.

Jeśli chodzi o moj stan psychiczny to jest w porządku. Jestam zadowolona. Czuję się nieżle i nie mam czarnych myśli. Chyba te pieniądze od mamy mi pomogły, bo dały mi niezależność. Wiem, że mam na koty gdyby bylo potrzebne np. leczenie.  Zwierzęta są zdrowe i jest ok biorąc pod uwagę ich wiek. Krzysiek jest ok prawie poza podejściem do relacji z S. Zycie mogloby być piękne gdyby nie resztki infekcji. niby puls mi spadl, ale jestem jeszcze nieco osłabiona. Krzysiek jeszcze kaszle. Balam się, że to covid albo inne draństwo tego typu ale chyba nie. Badań nie robilam.

Dziś jedziemy na cmentarz. Do tego trzeba będzie coś w domu zrobić. Nadal mam plewienie. Zostało sporo. Chmiel wyciety w jednym miejscu. Zostało jeszcze jedno. Dąb ocalał i morwa też. Już puszczają liście. Nie wiem co z orzechami.

Powinnam zadzwonić w sprawie odbioru sprzętu elektronicznego z posesji. Chodzi mi o to czy ma być wystawiony przed posesję, czy też wrzucony na samochód. U mnie jest kilka telewizorów starego typu, kilka kuchenek 2 płytkowych, piekarnik, rożen, pralka i 2 lodówki. Jedna jest całkiem dobra, ale potrzebuje ciepła, żeby działać. U mnie w 12 stopniach w kuchni nie pochodzi. Nie ma co jej trzymać.

Chcę kupić miodunkę i moze funkie.

Zastanawiam się czy nie wykupić sobie wyzwania 30 portretów w czerwcu. Gdybym narysowała połowę i tak by było dobrze...:)

Jeśli chodzi o zdrowie duchowe to teraz czas na ukorzenianie i zajęcie się sprawami materialnymi. To czas na skupienie sie na diecie/jedzenie/ i przyrodzie. Na to wlaśnie mam ochotę:)

5 maja 2024 , Komentarze (25)


Muszę i chcę schudnąć. Liczę na to, ze poprawi sie saturacja krwi, że spadnie trochę ciśnienie, że będzie lepszy stan stawów i kręgoslupa. Choć 10 kg mniej to już by był zysk. Na razie ważę około 89 kg, a to otyłość i to już nie taka mala. Jestem dobrej myśli jednak. Trudno mi było wejść w dietę. Najpierw zmniejszyłam ilość kalorii, ale jeszcze podjadałam to banana to ciastko. Tłumaczy mnie to, ze byłam chora i dodatkowego stresu nie chciałam. Od piątku juz jednak ścisła dieta. WAga ładnie spada. Z każdym kilogramem będzie ciału lżej i przypuszczam, ze już po 5 kg będzie lepiej. Powinnam jakieś zyski zauważyć. Te moje walki i potyczki wreszcie dały trochę efektu. Nie przytyłam tyle ile ostatnio. To pewnie dlatego, że nie jem białego pieczywa. Dziś zajmę się problemem otyłości według totalnej biologii. Trzeba chyba to i owo przepracować.

Inny problem to stawy. Kręgosłup mnie teraz tak nie boli jak stawy. Boli mnie okolica szyi, kolano i nawet bolał palec i to ten który potrzebny jest do obsługi myszy. Zauważyłam, ze po Apapie, który brałam na przeziębienie stawy mnie bolą jakby mniej. Artresan efekt nie pomógł i niepotrzebnie wydałam pieniadze. No ale chcialam sie przekonać czy tym razem reklamy i dobre opinie w internecie mówią prawdę. Niestety kolejne kłamstwo. Też powinnam coś z tym zrobić. Trzeba zerknąć do totalnej biologii albo pogodzić się z tym i tylko znieczulać bóle albo lekami albo naturalnie... Reiki pomaga na bol, ale działa delikatnie. kusi wziąć tabletkę, bo działa szybciej.

Dziś Krzysiek nie pozwoli mi nic robić, bo niedziela dla niego to dzień wypoczynku i dzień  święty. Będzie pobyt na dworze i trochę więcej bezczynności. Bezczynność to dla mnie brak pracy w domu i koło domu. Inne codzienne zajęcia bedą. Dołożyłam sobie Reiki. Mam dla klientki i dla siebie w celu ułatwienia diety. 

Kaszlę od środy. Krzysiek jeszcze wcześniej zaczął. Syropy pijemy. Czujemy się niby lepiej, ale kaszel jest wkurzajacy. Chyba te dzisiejsze syropy są guzik warte. Chyba kupię Pectosol, Guajazyl i Flegaminę i tym sie będę następnym razem leczyć jakby co. Kiedyś to przepisywali lekarze. To było skuteczne. Kilka razy sie wzieło i było po kaszlu. Był jeszcze chyba Mukosolwan i syrop z cebuli. Teraz miałam Herbapekt i Honikan.

Nie wiem co zrobić teraz z witaminą D3. Teoretycznie gdy się przebywa codziennie po minimum 15 minut na słońcu, powinno to wystarczyć. Całą zimę suplementuję, a teraz codziennie na słońcu trochę przebywam. Witamina D3 jest ważna dla mnie, bo chodzi o kości. Niby mam multiwitaminę dla seniorow z tą witaminą, ale czy to wystarczy?

Wczorajsze wysianie trawy to był strzał w 10, bo dziś ma być burza. W tym miejscu mi trudno podlewać, bo wąż nie dostaje. Zapowiadają trochę deszczu i trawa powinna ruszyć. jest tylko taka sprawa, że coś tam już kiełkuje i oby nie perz. Jeśli on to trzeba będzie go zniszczyć i to chemicznie i dopiero później wysiać trawę i kwiaty jeszcze raz... Mieszanki kwiatów mi jeszcze zostały i moze jeszcze gdzieś wysieję, ale muszę to przemyśleć, bo takiej trawy sie nie kosi.

Wczoraj rozmawialam ze znajomą ze wsi. Wieś się zmienia. U nich na 200 domów już tylko w jednym domu mają krowy. Pól nikt już prawie nie obrabia. Wszyscy chcą zyć jak w mieście. Ona ma około 10 hektarów i wszystko leży odlogiem, bo już sama siły nie ma, a syn pracuje i robić nie chce.

4 maja 2024 , Komentarze (15)

Dziś czuję się lepiej i chyba coś podziałam koło domu. Jest plewienie. Może się uda wyplewić od strony ulicy. W domu powinnam poukładać dokumenty i też to może zrobię. Zależy jak długo Krzysiek będzie w pracy. Jeśli dluzej to i ja więcej zrobię. Muszę odpoczywać, a co innego też mam do roboty. Choćby praca zawodowa czy malowanie.

W czwartek przyszły mi werbenki. Kupiłam tym razem czerwone. moja mama Lubila czerwone. Wyslali je we wtorek i bałam się, że przez caly dodatkowy dzień w pudelku sie zniszczą. Przyszly w bradzo dobrym stanie. już kwitną. Pelargonie już kupiłam i czekam na nie. Jeszcze kupię celozje, ale dopiero wtedy gdy juz stokrotki będą brzydkie. Kupię też moze coś do donicy-trawę albo funkie, bo jedna trawa mi nie rosnie. Kupię też kwiatki kwitnące latem typu na skalniaki. Mam dużą skrzynkę do zagospodarowania i mam miejsce żeby dosadzić coś do 3 innych. Po kolei jednak.

Moje koty mają sporo legowisk w tym budkę dla kotów. Do legowisk sikają, a w budce rzadko je widzę. Lubią pudełka. Mam jedno koło pieca na stałe i śpi w nim albo Aronek albo Majusia. Jak Aron się mieści to nie wiem, bo pudełko małe a kot duzy. Ostatnio postawiłam drugie i to nie był za dobry pomysł, bo rywalizują o nie. Wczoraj sie gryzły. Bitwa była między Majką a Onką. Niby to nic groźnego nie było, ale pudełko trzeba było wynieść by nie wzbudzało w kotach zlych emocji. będzie kolejne podejście...

Wczoraj miałam wreszcie wysiać łąkę kwietną. Nie zrobiłam tego. Teraz jest dobry czas na zakładanie trawników. Dzikie maliny miałam usunąć, a sasiad radzi, żeby je zostawić, ale przycinać. Przemyślę to jeszcze. Ponoć maliny przycinane ładnie owocują. Trzeba tylko pilnować, żeby nie roznosily sie tam gdzie nie trzeba. U mnie malin jest trochę i byłabym za owoce wdzięczna, bo zawsze robię soki. W tym roku nie zrobię, bo spiżarnia prawie pełna i mało przetworów schodzi.

Wczoraj u mnie było ognisko i pieczenie kiełbasek na patykach. Dieta ścisla i tylko białko oraz tłuszcze. Dziś waga nieco spadła, prawie 2 kg. Lubię tą dietę bo waga spada szybko. Wczoraj byla tylko kiełbasa, ryba i serek wiejski. Dziś schab, jajecznica i serek wiejski. Nie więcej niż 800 kalorii, bo chcę szybko 85 kg zobaczyć. Lubię dietę skuteczną i z szybkimi efektami. Nie jestem długodystansowcem i spadki po kilogramie na miesiąc mnie nie zadawalają. Ciągle szukam sposobu na siebie na ten moment, czyli po menopauzie. 

3 maja 2024 , Komentarze (22)

Koniec tygodnia, ale nie koniec pracy. Dziś niby świeto i raczej robić nic nie będę, ale jutro może coś zrobię. Pracy koło domu jest masa. Teraz pogoda to sie robi. Gdy będą deszcze będzie sie robić w domu. Też jest co w mieszkaniach babci i mamy. Wszystko będzie jutro zależalo od tego jak sie będę czuć. W środę miałam chyba wewnętrzną gorączkę, bo były i dreszcze i problemy z oddychaniem. Przeszło mi po apapie. Zaczęłam się pocić i poczułam się lepiej. Teraz mam jeszcze tylko lekki katar i trochę kaszlu i drapania w gardle. Zaraził mnie Krzysiek. Swiat się kończy, zeby o tej porze chorować. Martwi mnie saturacja krwi, bo wczoraj w czasie snu spadła mi na 85%. Gdy wstałam szybko wróciła do normy. Moja opaska nie jest atestowana. Moze powinnam kupić urzadzenie z atestem, ale jak nim zmierzyć saturację w czasie snu? Inna sprawa, ze ja śpię zakopana w pościeli i mogę mieć problemy z oddechem, bo niewiele świezego powietrza do mnie dociera.

Mieszkanie babci to wedlug Feng szui mój kąt zdrowia. Trzeba tam zrobić porzadek. Moze byc składzik, ale wszystko musi byc potrzebne. Tymczasem znajduje sie tam spizarnia w której jest śmietnik i przetwory sprzed 30 lat. Trzeba to uprzatnąć i to raczej szybko. W tym roku do jesieni musi być uprzatnięte.

W poniedziałek chciałam zgromadzić w jedno miejsce elektroniczny sprzęt do wywiezienia. Krzysiek sam nie da rady, bo i lodówki są i pralka. Już się wścieka. Nie wiem czy o pomoc prosić jego brata czy czekać na S. Do końca maja bym się chciała tego pozbyć. Niedługo będą wywożone gabaryty. Mam 2 wersalki. Obie trzeba rozwalić, bo wynieść się nie dadzą.

We wtorek posadziłam zioła - cząber, szczypiorek wieloletni i lubczyk. Wszystko posadziłam do doniczek. Wtedy też wyplewiłam w zielniku. Teraz zioła jem z serkiem wiejskim, bo nic innego nie wolno. Normalnie jem do makaronu i sałatek... Lubię zioła i suche i świeże.

Moja opaska pokazuje mi praktycznie caly czas lekki stres. Czasem średni, ale rzadko. Odpoczynek mam pokazywany tylko po śnie. Czuję się dobrze i nie wiem czy ta mala dawka stresu też jest szkodliwa. Chyba nie... 

2 maja 2024 , Skomentuj

Dziś powinnam mieć plewienie, ale jestem chora. Nauczyłam się plewić i pracować w rękawiczkach, to paznokci nie zniszczę. Teraz trzymają mi sie około tygodnia. Używam lakierów brokatowych. Nie wiem czy to na czasie ani czy to pasuje do sportowych ciuchów. Ważne, ze łatwo sie maluje i długo trzyma.

Dziś Krzysiek jedzie na zakupy. Po południu jedziemy na cmentarz, bo trzeba wreszcie zrobić porzadek. Krzysiek się wykłóca ze mną, ze tyloma grobami sie opiekuję. Jest bardzo brutalny, ubliża moim bliskim zmarłymi ubliża mnie. Nienawidzę go wtedy, ale zaraz przychodzi myśl, ze jest chory. Tylko czy jego wszystkie zachowania można tłumaczyć chorobą? Jak mam zrezygnować z opieki nad grobem cioci, którą kochałam i która mnie wychowywała? On tego nie rozumie albo nie chce zrozumieć. 

Znalazłam kurs podstawowy totalnej biologii. Nie daje uprawnień, ale uczy podstaw. Jest tani i bardzo mnie kusi. Mam książki, ale co kurs to kurs. W totalną biologię wierzę i chciałam nawet zrobić kiedyś kurs z uprawnieniami. Nie będę go jednak raczej potrzebować, a drogi jest.

Wczoraj miałam ucisk w głowie i myślałam, ze wzrosło mi cisnienie. Mam lekko podwyzszone, bo 138/94. Przy takim ciśnieniu jednak leków brać nie będę tym bardziej, ze jest wyż, słońce, a ja byłam podekscytowana. Mierzę co jakiś czas, ale teraz mi nie rośnie. Kiedyś, kilka lat temu gdy wazyłam ponad 100 kg miałam około 200. Wtedy brałam leki regularnie. Teraz liczę, ze jak schudnę choć 10 kg, to i ciśnienie mi spadnie. Niby 10 kg mniej to 10% ciśnienie mniej.

Kupiłam taką specjalną taśmę do podwiązania iglaka. Sąsiad pomoze. Jak przyjedzie to go poproszę o to i o przycięcie suchych gałęzi. Trochę tego jest. Mama nie pozwoliła nic robić, bo nie znosiła obcych ludzi na podwórku ani hałasu. Teraz wszystko się zrobi.

Koniec tygodnia i trzeba wyjść po warzywa. Teraz warzywa przywożą juz co tydzień. Ja niby nie jem, ale Krzysiek je i trzeba też kupić pszenicę dla ptaków. One są u mnie karmione cały rok.

1 maja 2024 , Komentarze (10)

Dziś Krzysiek ma wolne i pewnie nic robić nie zechce. Ja chyba wsadzę zioła. Wczoraj wsadziliśmy pomidory i papryki do donic. Jak przyjdą mrozy koło 15 maja, to sie donice na noc do domu wniesie. Odziedziczyłam dwie donice po mamie. Coś trzeba będzie do nich wsadzić. Jedna jest wielka. Większa niż wiadro. Na podwórku częściowo posprzątane. Jeszcze z dwa razy i wszystko co zbędne zniknie. Dziś moze wysieję też nasturcję. Mam jeszcze nagietki i groszek. Krzysiek chce zrobić pieczenie kiełbasy na patykach. Powinnam zniszczyć trochę chmielu, bo rozsiał się za bardzo.

Mam problem ze spaniem, bo mi gorąco. Pocę się i męczę. W sypialni jest 19 stopni. Za goraco dla mnie. Przeraża mnie lato. Jak zwykle.

Od dziś ścisła dieta typu karniwory, czyli białko i tłuszcz. Będzie trochę mięsa, sery, ryby, jajka i mniej kalorii. Ostatnio na niej bardzo szybko chudłam. Trzeba będzie brać witaminy, bo brak warzyw moze spowodować niedobory. Zobaczymy jak tym razem będzie waga spadać. Jeśli spadnie 6-7 kg w 2 miesiące będę zadowolona. Ja za dietą białkowo- tłuszczową nie przepadam. Lubię warzywa, owoce i węglowodany. Węglowodany mi jednak szkodzą. Szczególnie biała mąka. Puchnę po niej, bo potrafię mieć na wadze i kilo więcej gdy trochę jej zjem. Podejrzewam u siebie insulinooporność. Trzeba by zrobić badania, ale zwlekam, bo mi się jechac nie chce no i sie tego obawiam. Krwi z żyły pobrać sie nie da, bo mam żyły głębokie, mdleję, boli, a krew ze strachu i tak nie leci. Biorą mi z palca zestawem dla dzieci. Tylko prywatnie. Nie wiem czy wszystkie badania da sie w ten sposób zrobić. Chodzi mi o cukier, insulinę, tarczycę i cholesterol.

Miałam wyciąć drzewa, bo myślałam, że mama je zabrała. Jest jednak szansa, ze przetrwały tylko zmarzly. Poczekam z wycinką.

Wczoraj mi sąsiad wykosił.

30 kwietnia 2024 , Komentarze (15)

Dzień w domu, ale wcale nie będzie spokojny. Mają być kurierzy i ma przyjść sąsiad do koszenia. Trzeba będzie z nim porozmawiać o wycięciu drzew, bo moja piła nie zbierze. jest do przycięcia trochę suchych gałęzi. Wczorajszy dzień przezyłam. Z włosów jestem zadowolona. Otyłość straszna. Do fryzjera trzeba będzie chodzić częściej, bo mi to poprawia humor...

Mam na posesji dwa jałowce. Jeden owocuje. Przyjechały z Kamesznicy. Teraz jeden sie strasznie połozył, ale rośnie. Nie chcę go wycinać i trzeba będzie go czymś podeprzeć. Jałowiec ma około 2,5 metra. W obwodzie za szeroki nie jest.

Ja już chyba faktycznie jestem stara mentalnie jeśli chodzi o wygląd. Mam go w nosie brzydko mówiąc. Poza higiena praktycznie nic nie robię. Nie zależy mi na urodzie. Pielęgnacja mnie zwykle drażni i np. malowanie paznokci to strata czasu. Depilacji nie znoszę i jak mam cały dzień siedzieć w domu bez wizyt to nawet wąsik i broda mi nie przeszkadzaja. Teraz u fryzjera miałam ochotę włosy ściąć bardzo krótko, żeby z nimi kłopotu nie było. Powstrzymała mnie świadomość, że bym wyglądała po miesiącu niechlujnie. Włosy rosną mi szybko i trzeba by było ściąć. Depresji nie mam, ale czas mi potrzebny na inne sprawy, na to co dla mnie ważne, co lubię robić. Krzysiek też zaniedbany i S też. 

Od jutra ścisłą dieta. Tylko białko i tłuszcz. Chcę zrzucić ile się da przez maj i może czerwiec o ile zbyt dużych upałów nie będzie. Ostatnio na tej diecie zrzuciłam prawie 8 kg.  4 niecałe wróciło. Gdyby teraz też tak było to by było super. Dziś Krzysiek jedzie na zakupy to mi kupi ryby i serki wiejskie. Ja mięsa jem mało. Góra 3 razy w tygodniu, bo obawiam się cholesterolu. Dziś 0,5 kg mniej...:)

29 kwietnia 2024 , Komentarze (23)

Dziś cały dzień podporządkowany jest wizycie u fryzjera. Jadę koło południa i wrócę późno, bo niby jestem umówiona, ale mam gęste i trudne do ufarbowania włosy. Obcinanie trwa długo. Są zdrowe i trudno przyjmują farbę. Trzeba z nią siedzieć i siedzieć. Później mycie i suszenie też nie w 5 minut. Trzy godziny zejdzie minimum. Całość oczywiście. Nic w tym czasie raczej nie zrobię. Niby mogę odmówić 10 różanca, którą odmawiam codziennie i niby mogę zrobić afirmacje, opracować emocje i wdzięczność, ale nic poza tym. Wrócę do domu i będzie urwanie głowy, bo i z Mikusiem wyjście i Reiki. Teraz robię 3-4 zabiegi dziennie. Do tego trzeba sprzatnąć trochę śmieci z podwórka do worków, bo jutro by je zabrali. Coś trzeba ugotować na obiad. Moze młodą kapuste. Wczoraj była botwinka. Czy da się malować i czytać nie wiem. Popracować też by sie przydało, bo miesiąc się kończy, a ja mało zarobiłam...

Wczoraj miałam plener online i zapisałam się na kolejne warsztaty. Tym razem już w  maju. to wodny świat. Mam zaległosci w malowaniu. Wykupiłam wiosenny sad i zimową rzekę akrylami oraz portret pastelami suchymi. Do tego dochodzi masa akwareli. Maluję teraz codziennie. Muszę kupić specjalny papier do malowania akrylami. Obrazów nie mam juz gdzie wieszać w tym momencie.

Kusi mnie namalowanie tych tulipanów, które dostałam od Krzyśka. Chcę też słoneczniki i moze nagietki i rudbekie. To mają byc bukiety. Podobrazia bym na to wszystko miała. Niektóre obrazy, te starsze zamalowuję. Te które mi sie znudziły, albo są gorsze.

Wraz z mamą umarły rośliny. Nie mam już 2 orzechów, dębu, sumaka, morwy. Nie wiem co z winoroślami. Schną paprocie po jej stronie podwórka. Moje róże też może mama zabrała. Gdy babcia odeszła zabrała bez, ciocia Resia koper. Smutne to wszystko... Trzeba będzie wyciąć i posadzić młode, bo z wibracji tych roślin nie chcę rezygnować. Poza sumakiem chce mieć wszystko.

28 kwietnia 2024 , Komentarze (8)

Od rana od 10 do 15 mam zajęcia. Wczorajsze były interesujace, ale nie uczestniczyłam w całych, bo mi sie wysypał Teams na telefonie. Mialam problem z logowaniem. Okazało się, że to była wina aktualizacji telefonu. Akurat wchodziła. Kolejne zajęcia za około 2 tygodnie. Wczorajsze plany udało się zrealizować. Dziś mam plener, a poza tym będzie wiecej spania, bo czuję zmęczenie.

Jutro fryzjer. Ma być balejaż i obcięcie na boba. Fryzjer to dla mnie stres. Nie lubię siedzieć tyle godzin bezczynnie poza domem. Telefon mnie nie ratuje i nudzę się jak diabli. Do tego jeszcze ten strach przed wszami. Ostatnio przecież złapałam.

Pogoda ładna i pewnie trochę czasu spędzimy na dworze z Mikusiem. Na tarasie siedzi się fajnie. Miejsce jest zaciszne i można psychicznie odpocząć. Przy tarasie rosą iglaki- sosna i świerk. Teraz kwitną konwalie. Posadzone rośliny rozrastają się ładnie. Jest trochę kwiatów w doniczkach. Chcę posadzić jeszcze tylko pelargonie.

Krzysiek wczoraj wrócił z pracy bardzo późno. Był zły i zmęczony. Coraz trudniej mu pracować i zaczynaja go boleć nogi oraz biodra. Czeka na emeryturę. Jeśli zostanie podniesiony wiek emerytalny, to nigdy sie jej nie dorobi, bo nie da rady kondycyjnie.

Znowu mi sprawia przyjemność zarabianie pieniedzy. Wczoraj dość długo siedziałam na portalu.

Wczorajszy obraz - akryle a4.

Kupiłam farby i podobrazia... :)