Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1496214
Komentarzy: 54601
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 kwietnia 2024 , Komentarze (10)

No i trzeba iść na wybory. Dodatkowy spacer oprócz spaceru z Mikusiem, a moze to połączymy? Raczej jednak się nie uda, bo trzeba by wchodzić pojedyńczo, bo ktoś by musiał byc z Mikusiem na dworze. Ja bym zagłosowała, ale Krzysiek niedowidzi i miałby problem.

Jutro zabieg Mikusia i okropnie się boję. Niby to tylko jeden zab i narkoza wziewna, ale jednak. Piesek przezyje okropny stres, bo będzie bez nas przez tyle godzin. Pamiętam jak miał wyrywany ząb  Pikuś. Gdy po niego pojechaliśmy, to leżał i wpatrywał sie w drzwi. Koty przy zabiegach i kastracji tez sie stresują, ale one sa w transporterkach pachnacych domem. No i są krócej poza domem. Mikuś musi mieć jeszcze zbadaną krew. Jedziemy z nim na 10:30, a zabieg dopiero koło 12 i później musi si e wybudzić. Odbierzemy go dopiero po południu. Moje pierwsze koty kastrowane były zabierane z przychodni śpiące. Budziły sie w domu. Stres dla nich był mniejszy. Przywoziłam, układałam na kanapie przy mnie pod kocykiem i mnie czuły gdy zaczynały sie budzić. Teraz zwierzatka muszą sie obudzić w przychodni. Nie wiem czy to lepiej ale chyba bezpieczniej dla nich.

Kupiłam trochę roślin do ozdoby tarasu. Wydałam trochę, ale Krzysiek nie dowie sie ile, bo płaciłam z konta. Wojny nie będzie. W najbliższym czasie przesadzimy też paprocie. Jest miejsce pod świerkiem. Zobaczymy czy będą rosły. W pobliżu tarasu jest sosna i rośnie forsycja oraz konwalie.

Miałam dzisiaj sen, który pomógł mi zrozumieć jak sie czują ludzie na marginesie np. biedni, bezdomni. Sniło mi się, że znalazłam się na drugim końcu Polski i miałam za mało pieniędzy na to by wrócić do domu. Nie starczyło na bilet. Chodziłam głodna i boso. Spałam w jakiejś norze a obok jakaś zboczona kobieta. Znalazłam portfel, ale w nim pieniedzy nie było. Nie wiedziałam co zrobić. Numeru do konta nie pamiętałam, telefonu nie miałam i numerów do bliskich tez nie. Byłam bezradna. Nie chciałam popełniać przestępstw typu kradzieży jedzenia. Do pociągu też boso wsiąść i na gapę jechać nie mogłam. To był prawdziwy koszmar... Pewnie bym znalazła w końcu rozwiązanie, ale się obudziłam...

Kupiłam blendery do kredek w ołówku i w płynie. Przyjdą we wtorek i wtedy sprawdzę jak działają i który mi lepiej pasuje. Moze wtedy kupię kredki. Lubie rysować kredkami. Moje kredki są niezłe takie ze średniej pólki. Znalazłam już jednak lepsze, więcej kolorów, a tańsze. To prawdziwe cudo i strasznie jestem na nie napalona... No i chyba kupię...

Dziki robią szkody. Ostatnio wywaliły kosze ze śmieciami. Nasz też i Krzysiek musiał sprzatać. Tyle dobrego, ze obierki z ziemnikaów były na wierzchu, to nie rozgrzebały. Sąsiada cały kosz był rozgrzebany.

Odzyskałam słuch i teraz mi wszystko zbyt głosne i laptop i telewizor musiałam przyciszyć...

6 kwietnia 2024 , Komentarze (31)

Niby pracy w domu i na dworze nie będzie, ale zawodowo muszę sie przyłozyć. Na dworze jest pilne plewienie, sianie łąki kwiatowej. Trzeba kupić rośliny na taras, siać kwiatki, trzeba kupić ziemię.

S chyba przyjedzie po 15. Krzysiek sam go zaprosił. Do roboty jest cięcie drewna z gwoździami. Jest naprawa albo pocięcie stołu dębowego. Jest wynoszenie mebli kuchennych od mamy w tym rozwalenie i wyniesienie wersalki. Jest posianie trawy. Jest naprawa 2 szuflad w szafie. Ma się spieszyć.

Dziś chcę kupić rośliny na taras i w okolicę tarasu. Tylko te do donic. Moze jednak kupię też już paprocie. Trochę ich przesadzę z innego miejsca. Myślę o 7 donicach duzych. 4 są drewniane i 3 będą plastikowe. Chciałbym terakotę, ale mnie nie stać. No i poza tym obok są róże w plastikowych i dom luksusowy nie jest. Obok tarasu chyba uda się taż zrobić wąską rabatkę na rosliny kwitnące latem. Jeszcze nie bardzo mam pomysł, ale już się powoli cos mi tam roi. Marzy mi się taki ładny grill betonowy z wędzarnią, ale Krzysiek by apopleksji dostał.

W najblizszym czasie poproszę panią od porzadków o dalsze sprzatanie. Chodzi mi o dokładne umycie mebli, drzwi i o odkurzenie podłóg wszędzie poza pokojem dziennym. Myślę, że będzie przychodzic regularnie. Tylko tak muszę to organizować, zeby Krzysiek się nie zorientował, boby była wojna.

Kupiłam matę do wanny. Jak to nie pomoze to i o uchwytach pomyślę. To na razie musi wystarczyć. Są jeszcze taborety do wchodzenia, ale z tym problemu nie mam. Problem jest ze wstaniem i wyjściem. Obok stoi niby pralka, ale od jakiegoś czasu mnie kopie. Tylko mnie. Są jeszcze taborety do wanny. Przeraża mnie to. Zawsze sie bałam starosci i niesprawnosci... Inna sprawa, że gdybym miała z 7 kg mniej toby i wyjście z wanny problemem nie było.

Buty sportowe, które kupiłam są bardzo wygodne, ale pół numeru za duze. Zostawię je jednak. Są białe to długo nie wytrzymają, ale sezon chyba pochodzę. Następne kupię jednak ze skóry, bo w tych jest odrobinę za ciepło. Inna sprawa, że to moje pierwsze sportowe buty.

I tu rysunek na dobrym papierze ale bez blendera, który dopiero idzie... Kolory zmienione, bo zdjęcie w nocy. Zrobimy eksperyment gdy wszystko juz będzie i zdjęcie zrobię w dzień. :) Uważam, ze moje kredki są dość twarde. Nie były najtańsze. Kuszą mnie juz inne. Tańsze a lepsze.

5 kwietnia 2024 , Komentarze (27)

Koniec tygodnia. Dla mnie, bo ja w weekendy zwykle odpoczywam. Krzysiek w soboty pracuje. W tym tygodniu są wybory. Pojdę oczywiście. Na prezydenta miasta zagłosuję tego co wcześniej, bo duzo robi dla zwierzat. Jest z SLd. Nie widzę nic takiego złego w naszym mieście, zebym chciała zmian. Na polityce się nie znam i sama nie wiem na kogo głosować. Nikt znajomy nie startuje. Krzysiek zagłosuje tak jak ja powiem. No ale na kogo.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta. Ma być na poczcie, w punkcie ksero i w Kauflandzie. Ja coś zrobię w domu. Moze trochę porzadku z książkami. Mam też wyjazd po lek na tarczycę dla Megusi i po preparaty na odrobaczenie stada. ostatnio miały Pyrantelum, ale spytam.

W tym momencie nie mam butów na spacery. Mam botki i miejskie buty typu na obcasach albo z tkaniny balerinki, delikatne i lekkie. Wczoraj w nich byłam i cud, ze wrocilam w całych. Każdy kamień czułam i każdy korzeń. Dziś moze mi przyjdą buty, które kupiłam. Czekam też na skarpety nieuciskające. Zaczynam się nosić jak starsza pani, a byłam pewna, ze to mnie dotknie dopiero po 70 tce. W tym roku kończę 60 lat i przez niektórych będę uważana już za seniorkę. Po wczorajszym spacerze po lesie kolano mnie prawie wcale nie bolało. To było 1,7 km i ponad 2300 kroków. Nie wiem czy to efekt Reiki, pogody, artresanu czy Wasze sugestie o uchwytach przy toalecie tak mnie przeraziły, ale było lepiej..:)

W zeszłym roku kupiłam sobie pierwsze w zyciu drewniaki i powiedziałam nigdy więcej. Nie lubię ich. Są twarde, niewygodne i uważam, ze nie było warto ich kupować. Kupiłam też baleriny ze skóry, które mnie obcierają. Przy okazji porzadków w spiżarni, znalazłam klapki. Chodziłam w nich dwa lata temu i bardzo je lubiłam. Moze i są babcine, ale wygodne za to.

Na razie u mnie koniec remontu, bo znajomy nie ma czasu. Przyjdzie za miesiąc. Do roboty będzie tynk w kilku miejscach na komórkach, kominy mamy, bo sie rozpadają, stopień i dach nad komórka dziadka. Nie wiem czy dach też czy tylko papa. Fakt, ze sie leje. Moze też wtedy zrobi żwirek na cmentarzu. Taras był najważniejszy. Już jest prawie gotowy. Jest beton i dach. Dziś żwirek pod donice-przedłuzenie tarasu. Później jeszcze będzie ocieplenie jednej ściany.

***

powiedz mi

czy zmysłowa wiosna

wystarczy by zawojować twoje serce

by zawładnąć snami

oczarować

wpisać uczucia w ciało

jeszcze dziś

delikatną pieszczotą

dotknę

nasz spleciony cień

posmakuję ust

powiedz


4 kwietnia 2024 , Komentarze (37)

Tydzień się kończy, ale za dużo zrobione nie było. Dziś jakieś tam mgliste plany mam, ale że Krzysiek moze przyjść zmęczony to nie wiadomo czy wypalą. Chciałabym sprzątnąć koło domu mamy. Co się da do kosza, a resztę do workow. Mam grube to i popiół mozna. Były deszcze i taras jeszcze nie skończony. Nie wiem czy wystarczy funduszy na dalsze prace. Za kilka dni będzie 13 emerytura to też praca za nia będzie. Nie wiem czy sąsiad będzie mial teraz czas. Dziś ma przyjść to się rozmówimy.

Tak się zastanawiam czy nie będzie trzeba zrobić kabiny prysznicowej zamiast wanny. Mnie z wanny coraz trudniej wyjść. Myślę o takim głębokim brodziku, żeby można usiąść jak wannie. Niedługo czeka mnie remont łazienki, bo ściany już nieświeże. Toby sie przy okazji zrobiło.

Te tanie buty mi przyszły, ale są wsuwane i niestety nie byłam w stanie ich założyć. Kupiłam juz drugie tez tanie za 150 ale na zamek. Tamte Krzysiek odeśle. Potrzebuję buty wygodne i łatwe do zakladania. Wyglad jest sprawą drugorzędną. Ja już nie jestem sprawna jak kiedyś i denerwować ze sznurówkami sie nie zamierzam.

W ogóle ostatnio szukam rozwiązań wygodnych. Coraz częściej łapię sie na tym, że sie postarzałam i że mój dalszy komfort zycia będzie zależał od wygody. Nie chcę utrudniać sobie niczego. Teraz mam zamiar zrobić też dodatkowy stopień przy wejściu do domu, bo bardzo wysoko muszę podnosić nogę i źle mi sie wchodzi. Krzysiek też mi o tym stopniu mówi.

Mam problem kucnąć, wstać z podłogi...Ech... Nie wiem czy schudnięcie załatwi sprawę, bo to problem z kośćmi i stawami...

Wczoraj też zamieniłam chodniki. Miałam w ganku/moim ganku/ chodnik typu ludowego w  pasy. był jednak miekki i wiotki i Mikuś gdy wychodził na dwór z podniecenia go rolował. Teraz wzięłam chodnik z sieni i go tylko przesuwa. Łatwiej to poprawić.

***

dziękuję ci

za radość każdego dnia

za szczęście

jeszcze dziś

z wdzięcznością

wezmę w dłonie

naszą miłość

splotę ją w warkocz z jutrem

pomaluję nadzieją

jeszcze dziś

i wyróżnienie za wczorajszy wiersz :)

3 kwietnia 2024 , Komentarze (4)

Dziś Krzysiek pracuje po południu i sama wyjdę z Mikusiem. Po spotkaniu dzików w nocy i ich ucieczce już takiej paniki nie czuję. Ma być przelotny deszcz, ale jeśli sie uda to coś na dworze zrobię. Czas najwyższy. Czekam na paczkę. Kupiłam trawę na łąkę kwietną i groszek pachnący. Czekam na sałatę, bo wczoraj Krzysiek donice kupił. Jeszcze muszę kupić z trzy worki ziemi. Takie duze worki. W tym roku chcę mieć z warzyw tylko kilka pomidorów i papryk w donicach. nie mam czasu na warzywnik. Trzeba robić porzadki i zagospodarować miejsca koło tarasu i mamy domu.

Kupiłam tanie buty sportowe i zobaczymy jak długo wytrzymają. Miałam zamiar kupić do 200 zł, ale nie mialam cierpliwości szukać. Chyba się powściekali z tymi koturnami. Buty maja byc wygodne a nie do lansu. Ja chce w nich chodzić na spacery z Mikusiem po lesie i kilkucentymetrowy koturn czy to zwykły czy ukryty to niezbyt dobry pomysł. POza tym chciałam buty z tkaniny, żeby mi nie było gorąco i wsuwane albo na zamek. Nie chciałam adidasów. Ofert masa tylko wybrać nie było co. Kupiłam za 78 zł z przesyłka i takie będę nosić. Oby nie dwa tygodnie.

Rudy kot, który bytował u mnie okazał się kotem znajomej z końca ulicy. To był romans a nie porzucenie, bo kocur niekastrowany. W poniedziałek w lesie wydawało mi się, że coś miauczy. Przeszłam kawałek lasu, sprawdziłam trzy reklamówki i nic nie znalazłam. Dałam spokój, bo to był skraj lasu i jeśli nawet ktoś kota wyrzucił to do ludzi trafi. Ostatnio widuję koty w snach i cienie kotów. Schizofrenii nie mam. To moze oznaczać, ze mi jakiś kot przybędzie. Lepiej nie, ale co Bóg da...

Skoro dziki chodzą w nocy, to można by się na nie zaczaić z aparatem i zrobić zdjęcia. Pod domem jest latarnia i jasne światło. Zdjęcia wyjdą.

Od wczoraj deszczowo i ja od razu sie lepiej czuję jeśli chodzi o energię. Chodzę, a nie człapię mimo bólu kości...

***

rozmarzona

spoglądam wstecz

i składam strofy miękkie jak futro kota

o drgających płomykach w zakamarkach serc

o niespokojnych ustach pieszczących cień mojej skroni

o dłoniach szukających się nawzajem

gdzie te wyznania cichym szeptem barwiące poranki

gdzie bukiety bzu i wonnego jaśminu

rozkwitające w cieple spojrzeń

gdzie żar wilgotnych warg

spijających krople rosy z mojej skóry

teraz pozostała tylko smutna obecność

tęsknota za ciepłem

i samotność przyczajona w kącie

Pierwszy rysunek kredkami poza portretem Krzyska dawno temu. To zwykły papier. Już kupiłam profesjonalny, bo rysuje mi sie fajnie.



2 kwietnia 2024 , Komentarze (14)

No i po świętach. Powinnam się zabrać za robotę, a jestem kompletnie pozbawiona energii. Mars jest w rybach i działa na moje planety opozycją. SZczególnie ta opozycja do słońca moze byc trudna. To moze byc przyczyna. Za kilka dni to minie. Dziś się chcę umówić z sąsiadem na wyjazd do urzędu. Trzeba przepisać podatek na mnie, bo na razie jest na mame i na mnie. Nowe wyliczenie podatku mi przyszło. Doszli, ze działka mniejsza.

Dziś trzeba będzie zrobić coś w domu, bo ma padać. Moze wyniosę buty zimowe, a przyniosę letnie i moze zmienię kurtki. Chciałabym wyprać firankę, ale nie wiem czy Krzysiek się zgodzi. To on musi ściągać i wieszać, a firana szeroka, bo na całą ścianę prawie.

Moze w końcu pomyślę o tym kursie o stresie.

Ta zmiana czasu mnie kompletnie roztroiła. Ciągle jestem niedospana. Snu mi mało w nocy i dosypiam w dzień, tracąc czas. Koty też głupieją z jedzeniem, bo inne pory. 

Spię już nago i mam otwarte okno w sypialni. Spi mi sie lepiej.

***

delikatnie i czule

dotykam przestrzeni w moim sercu

traktuję się łagodnie

rozpieszczam się

a ukojenie otula mnie miękkim szalem

myśli nie swawolą a płyną subtelnie

jeszcze chwila mgnienie

a wnętrze wypełni się cudowną energia

po brzegi

i nic już nie będzie ranić krzywdzić

nic i nikt

Wczorajszy spacer mnie juz tak nie zmęczył. Był krótszy. Tu zdjęcia z niedzieli.

1 kwietnia 2024 , Komentarze (6)

Drugi dzień świąt. Koniec nicnierobienia i jutro już normalne zajecia. Ja będę robić to czego nie zdążyłam przez świętami. Przede wszystkim plewienie i pranie firanki w sypialni. Do tego sprzątanie bałaganu w ganku od podwórza. Jest sprzątanie podwórka pod domem mamy, ale z tym czekam aż skończą sie prace przy tarasie. Muszę się z tym wszystkim spieszyć, bo w upały nie pracuję na dworze.

Megusia po lekach na tarczycę nieco przytyła. Koteczka ma 17 lat i nigdy okragła nie była, ale gdy sie pochorowała strasznie schudła. Teraz jest lepiej. Nie ma już też biegunek, ale nadal załatwia sie w pokoju dziennym pod drzwiami do łazienki. Krzysiek się wścieka. koteczka jest proludzka i mruczy jak traktorek. Woli Krzyśka, bo jej przeszkadza laptop na moich kolanach. Ona lubi sie tulić całym ciałkiem. lubi być głaskana, przytulana, pieszczona. Ostatnio jest nieco zastraszona, bo sie na nia krzyczy za zalatwianie sie poza kuwetą. Wie, że źle robi, tuli uszka, ale robi swoje.

Dzisiaj dzień wypoczynkowy. Będzie spacer i leżenie. No chyba, ze poczynię akwarelę to wtedy będę chwilę siedzieć. Mam pomysł na przebiśniegi i kwiaty jabłoni. Może krokusy. Jeśli jednak będę rysować, to na leżąco.

Oglądam rośliny do ozdoby tarasu i planuję dalsze remonty. Może teraz uda się jeszcze zrobić kominy mamy, tynk, który odpadł na dwóch komórkach i ogrodzeniu i dach nad komórką dziadka.

Wczoraj widziałam w nocy dziki. Szyły ulicą - jeden bardzo duzy, jeden spory i dwa malutkie...Otworzyłam drzwi to zawróciły...

Wczorajszy spacer to koszmar. Już myślałam, ze do domu nie wrócę. Było prawie 3 km i ponad 4700 kroków. Gdy wracałam nie miałam siły iść, a kości-kręgosłup, biodro i kolano strasznie mnie bolały. Było mi gorąco. Spacer nad most wiodący do parku sie nie udał. Chciałam zrobić zdjęcia romantycznego, drewnianego mostu, a zmienili go na metalowy koszmarek. Do tego obok jest jakiś ośrodek i masa ludzi i samochodów. Jeszcze nie tak dawno były tam drzewa i basen, którego nie było widać. Cóż zmiany... :) W to miejsce już się nie wybiorę. Daleko i nic ciekawego do ogladania. Wiosnę w lesie widać. Zdjęcia z drogi do mostu wstawię jutro.

31 marca 2024 , Skomentuj

Dziś bym chciała pospać dłużej, ale mi już rano gorąco i nie bardzo się da... Pośpię w dzień. Wczoraj byłam w kościele i bardzo źle się czułam. Byłam przytloczona, bo był tłum ludzi, a ja to źle znoszę. WSzystko jednak poświęciłam i dziś bylo tradycyjne śniadanie. Jeszcze będzie tradycyjny obiad- barszcz na chrzanie z jajkami i białą kielbasą. Tą tradycję przejęłam z domu Krzyśka. Co się jadało u mnie nie pamietam.

Po powrocie z kaplicy byłam padnięta. Ludzie z krótkimi rękawami, a ja w podkoszulce, swetrze i kurtce. Nie znoszę upału i bardzo slabnę. Wróciłam i położylam się na chwilę, ale w butach, bo chciałam za chwilę wyjść z Mikusiem. Tak zrobiłam. Byl krótki spacer. Dziś będzie dłuższy... jeśli się uda dojść gdzie planuję to będzie około 3 km chyba. Planuję iść nad rzekę i dojść do mostu za którym jest park. Porobię zdjęć.

Po świętach muszę pilnie zmienić ubrania i buty na wiosenno-letnie. Na razie w podręcznej szafie wiszą kurtki zimowe. Krzysiek w kurtce zimowej był jeszcze w sobote w pracy. Wiosna już na całego. Cudnie kwitną wiśnie. Moje drzewka owocowe przesadzone ze sprzedanej działki chyba się przyjeły. Wiśnia na pewno. Nie wiem co ze szklanką i leszczyną. Muszę kupić nasiona łąki kwietnej, bo mam miejsce by je wysiać. Mało, bo mało ale jest. To trzeba zrobić szybko, żeby chwastami nie zarosło.

Mój taras już prawie gotowy. Wylewka zrobiona. Jest lekko podwyzszony. Nie będzie podciekać. Trzeba teraz jeszcze tylko zrobić dach. Nie wiem tylko czy nie wyszedł trochę za mały. To prostokąt 2x3 m. Mogł być o pół metra dłuzszy. W przyszłym roku moze zrobię obok rabaty żwirowe to go optycznie wydłuży. W tym roku będą tylko donice z kwiatami, ale głownie trawy. Obok chcę posadzić duzo paproci. Z mebli kupię leżankę dla siebie i dwa foteliki. Moze niski stolik...

Wykupiłam sobie kurs malarski. Malowanie akrylami zimowej rzeki. Tani był. 

30 marca 2024 , Komentarze (8)

Już prawie święta. Dziś idę święcić pokarmy. Krzysiek pójdzie ze mną, ale do końca nie będzie, bo musi jechać do pracy. Chyba tej pracy dużo mieć dziś nie będzie, ale licho wie. W domu nic już robić nie będę. Wczoraj już skończyłam sprzatanie i pomyłam podłogi. Reszta wiosennych porządków po świętach. Moze przyjedzie pani do sprzatania to pomyje dokładnie to i owo. Ja mam do prania jeszcze firankę w sypialni. Okno jest umyte.

Dziś chcę się zająć przyjemnościami. Będzie rysowania lub malowanie i pisanie. Moze będzie jakiś film i czytanie. Będzie trochę pracy zawodowej. Od dziś już świętuję, ale z Mikusiem wyjdę, boby się zapłakał.

Może mi się uda zabrać za kurs o stresie. Kupiłam kilka dni temu i jeszcze nawet nie zerknełam. Niby ja stresów teraz nie mam, ale różnie moze być w życiu. Stresy to według mnie głowna przyczyna problemów ze zdrowiem. trzeba sobie z nimi jakoś radzić. Ja teraz mam Reiki, medytacje, jogę itp. To wszystko pomaga. No zobaczę co ten kurs warty...

Pracuję nad kolejną antologią. Temat trudny, bo jak tu pisać o czarach. To ma byc księga zaklęć. Jak ubrać temat w słowa.

***

jeszcze dziś

przyjdź do mnie

w słonecznej aureoli

i z głową pełną marzeń

ukradkiem

zerknę zza firanki

zatańczę

zanucę

i uchylę

drzwi do serca

I magnolia. Rysunek wykonany wczoraj, ale data do poprawy...:)

29 marca 2024 , Komentarze (3)

Wielki piątek. Ja już nie sprzątam, a robię tylko jedzenie. Krzysiek pojedzie na zakupy. Zabrakło mamy i już nie wiem jak dzień trzeba celebrować. U mnie dom nigdy nie był bardzo katolicki, ale święta były tradycyjne. Przed świętami było wędzenie szynek, boczków, schabu i kiełbasy. To pamiętam. Borowinki zbierane do ubrania koszyczka i stołów też pamiętam. Ja kupuję. Pamiętam owiesek ale w tym roku zapomniałam wysiać. Babcia piekła sernik i babkę, ale w długiej foremce. Mama piekła normalna karbowaną. Ja babkę umiem piec, ale formę mam dużą i kto by to zjadł. Będzie tylko sernik na słodziku. Dziś przygotuję koszyczek. Jutro święcenie.

Mam dziurkę w chlebku i odkryły ją myszy. Chleb był do wyrzucenia. Nie wiem czy wszystkie chlebaki dziurki mają czy tylko mój. Chyba muszę kupić nowy, ale w sklepie stacjonarnym, zeby go obejrzeć dokładnie. Teraz pieczywo trzymam w szafce. Myszy karmię, ale mają jeść to co ja dam, a nie to co same wezmą...

Telewizor działa to znaczy program 1 po ruszaniu kabla. 

Codziennie teraz rysuję i piszę wiersze. To mi daje dużo przyjemności. Mam to obejrzenia kilka filmów i moze coś się nauczę.

Wykupiłam kurs związany ze stresem. Jak sobie z nim radzić. nie był drogi ale nie mam czasu się teraz za niego zabrać.

Ja już teraz przez większą część dnia siedzę w słuchawkach, bo Krzysiek tak wsciekły, że ciągle krzyczy. Nic robić nie chce, a na święta ma być zrobione... Całe szczęście, że ja jestem nastawiona na cel. Jest wściekły, klnie, ubliża mi,  broni się, ale w efekcie firankę powiesi. Tak jest ze wszystkim co powiem.

Z kolanem po Reiki i 3 dniach z ketonalem już było dobrze, ale wczoraj poszłam na dłuzszy nieco spacer do lasu i gdy wracałam już mnie bolało z powrotem. Mam już artresan i zobaczymy. Reiki nadal będzie... Nieważne co pomoze byle było lepiej.