Dziś cały dzień przespałam, bo noc miałam z głowy. Nie wiem co się stało, ale bolały mnie bardzo wszystkie kości oraz cały brzuch. Nawet leżeć nie mogłam. Nie mogłam spać i budziłam się co godzinę z bólu. Śniły mi się jakieś koszmary co mnie strasznie zmęczyło. Do tego Krzysiek chrapał zmęczony po podróży. Rano poprosiłam mamę o zabieg bioterapii, a okazało się , że ona czuje się podobnie. Dopadło więc nas obie. Nawet kawy dziś nie piłam, bo po słodkim miałam mdłości. Oby mniej takich przypadłości...
Krzysiek wrócił wczoraj. Cudem, bo jego brat miał zamiar poodwiedzać rodzinę i Warszawie i w Błoniu. Zeszło by do niedzieli. Taki miał kaprys i nie poinformował ani Krzyśka ani mnie o tym. Powiedział dopiero wtedy gdy już byli w Oszczywilku, że wracać nie ma zamiaru. Jeszcze na mnie nakrzyczał, że trzymam Krzyśka przy spódnicy i wymagam od niego odpowiedzialności i dotrzymywania słowa. W efekcie się skłóciliśmy. Krzysiek miał wracać pociągiem. W końcu jednak szwagier go przywiózł rezygnując z dalszej wycieczki, ale w moim kierunku nawet nie patrzy. Tak jest wściekły.