No i mam problem z tą nowa lekarką, bo wysyła mnie do specjalisty i leków na kręgosłup mi nie przepisała. Nie dość, że muszę iść i i tak dopiero wizyty będą po nowym roku. Co gorsze będę chyba musiała zrobić tomografię, a to będzie trudne bez samochodu. Do tej pory muszę sobie radzić. Ciekawe jak. Wczoraj tak się wściekłam, że 2,5 km przeleciałam w trochę więcej jak 10 minut. Widać muszę być wściekła, żeby chodzić. Przy okazji zrobiłam sobie usg tarczycy i guzków wprawdzie nie mam ale jeden płat jest powiększony.
Kilka dni temu pojawił się nowy problem. Onka zaczęła atakować Pikusia. Ataki są groźne, bo drapie do krwi. Pikuś jest zastraszony. Nie wiem co jej się stało. Do tej pory problemów nie było, a są razem od dwóch lat. myślę, ze chodzi o zazdrość. Ostatnio Onka bardzo się zbliżyła do Krzyśka. Wchodzi mu nawet na kolana. Czuje się zagrożona, bo Krzysiek Pikusia rozpieszcza. Na razie ją za to karcimy, ale nie jestem pewna czy to odpowiednie działanie i czy przyniesie skutek pozytywny. Dziś jak na razie nie atakuje. Może jej przeszło. Oby...
Niestety nie jestem w stanie wykonywać ćwiczeń z Vitalii. Są zbyt trudne niektóre np. 8 minutowy bieg na początku, czy pompki kobiece. W życiu nie dam rady. Nie mam też sztangietek do ćwiczeń właściwych ani ławeczki. Poza tym te ćwiczenia z przyrządami też mi nie pasują, bo wolałabym ćwiczyć brzuch czy biodra jeśli już, a nie barki i ramiona. Rozciągające są fajne i rozgrzewka poza biegiem również. Pozostanę więc przy swoich ćwiczeniach. Wiem, że po nich nie schudnę, ale powinnam stać się bardziej sprawna, a na tym mi głównie zależy. Przecież po to się odchudzam.
Dieta w porządku. Dziś będzie jogurt, jabłko i ogórek kiszony, pieczarki nadziewane jajkiem, marchwią z krokietami z sera i ziemniaków, placki z cukinii i kromka chleba z ogórkiem świeżym. Zaparcie przeszło, a nabieranie wody nie mimo picia pokrzywy.