Wczoraj u nas płonął las. Trwało to kilka godzin. Wozy strażackie wciąż krążyły. Latał też śmigłowiec. Mnie ogarnął smutek i trwoga. Czułam przerażenie tych żywych istot, które zginęły w płomieniach. To okropne. Sarny mają szansę umknąć , ale jeże, jaszczurki już nie. Giną całymi setkami zwłaszcza gdy pożar jest potężny... Nie rozumiem czasem praw natury i uważam ją za okrutną.
Wczoraj też na portalu do wróżb miałam pierwszą rozmowę przez telefon. Uważam ja za porażkę, bo zupełnie z klientką nie nadawałyśmy na tych samych falach. Pytała o uczucia. Wyciągnęłam karty i powiedziałam jej krótko i treściwie co widzę. Trwało to kilka minut. Dalszych pytań nie zadała. Spytała tylko czy to już wszystko, gdy potwierdziłam, rzuciła słuchawkę. Nie wiem czego oczekiwała. Lania wody przez pół godziny na ten sam temat? Czy czegoś innego. Ciekawe jaką ocenę mi wystawi, ale chyba nie za dobrą, bo wyglądała na spiętą i wściekłą. Karty wyszły dobre. Miałam już kilka takich przypadków w czasie wróżenia. Klientki maja różne oczekiwania i chcą wiedzieć np. kiedy ktoś zadzwoni. To tak nie działa. Karty opisują sytuację, uczucia, myśli i raczej powinno się stawiać takie pytania na które nie można odpowiedzieć tak lub nie, bo od tego są pasjanse.
Wczoraj Krzysiek przypalił dwa garnki. Teraz ma, a tak pilnował...