Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1508902
Komentarzy: 54689
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Wczoraj miałam trochę i pracy i wrażeń. Wrażenia były, bo byłam u koleżanki. Tam spotkałam drugą. Dowiedziałam się trochę plotek. Trochę się rozerwałam, ale i zmęczyłam psychicznie. Chyba już całkiem zdziczałam przez to siedzenie w domu. Obejrzałam też ogród. Podziwiałam zwłaszcza cudne hortensje i róże. Ma też sporo moich ulubionych goździków kamiennych. Po powrocie do domu posadziłam 6 kwiatków, które mi przyniósł kurier. Później zrobiłam koleżance horoskop dziewczyny jej syna. Po kolacji zabrałam się za malowanie obrazka ikonopodobnego na płótnie. Ozdobiłam też butelkę. Tym razem przykleiłam serwetkę nie papier i wszystko dzięki nowemu pędzlowi wyszło bardzo dobrze. Dziś mam zamiar obrazek skończyć i zrobić następną butelkę. Powoli mi się butelki kończą, ale koleżanki będą mi zbierać. Dziś powinnam też wyjść trochę poplewić. Może wysieję fasolkę szparagową. Wrażeń już dziś nie przewiduję.


Dietę cały czas zachowuję. Napadów apetytu nie miewam. Jem rozsądnie. Nadal nie tyję mimo tego, że jem po kromce chleba dziennie. Wszystko więc idzie zgodnie z planem. Planem awaryjnym trzeba to zaznaczyć, bo jednak w pierwszej wersji chciałam schudnąć do 88 kg, a tu 91 jest i się trzyma.

24 czerwca 2015 , Komentarze (15)

Wczoraj przez dwie godziny sadziłam kwiatki, bo przyszła mi paczka z doniczkowymi. Koty były bardzo zainteresowane. Od razu oberwały ścierką. Później zbierałam ślimaki. Była ich cała masa. Całe nogi zamoczyłam. Robiłam też butelkę dla mamy, bo zobaczyła moją i koniecznie taka samą chce mieć. Taka sama nie będzie, bo butelki w tym kształcie nie mam, ale kolorystykę wybrałam tą samą. Wieczorem udało mi się namówić Krzyśka, żeby mi dołożył pieniędzy i zrobiłam zakupy w sklepie z artykułami do rękodzieła. Będę się uczyć robić kartki. Ciekawe jak mi to pójdzie. Przydałyby się wprawdzie jeszcze stemple i szablony, ale zacznę bez tego, bo więcej pieniędzy na ten cel w chwili obecnej nie mogę przeznaczyć. Już się nie mogę doczekać. Dziś po południu chyba będę malować niby ikony na podobraziu płóciennym. Mam już na nie miejsce w domu. Na razie powstaną trzy. Kusi mnie też butelka. Ma być trochę w innym stylu niż ta które zrobiłam do tej pory. Zobaczymy jak mi wyjdzie. Mam już miękki pędzel to i serwetki da się kleić nie tylko papier. Po południu będę wsadzać kwiatki, bo przyszła mi następna przesyłka...

Diata w porządku. Jem więcej i nie tyję. Wczoraj nawet zjadłam kromkę chleba z serem żóltym i ziemniaki z sosem koperkowym. Waga nie wzrosła, a nawet ma tendencje spadkowe. Dobrze jest. Dziś będzie jogurt, jajka w majonezie, sos serowo- grzybowy do schabu z ziemniakami, jabłko plus pomarańcza i placki z cukini.

23 czerwca 2015 , Komentarze (19)

Wczoraj cały dzień siedziałam w domu. I dobrze, bo mi było zimno do tego stopnia, że przepaliłam w piecu. Na pocztę z wysyłką fantów na bazarki dla kotów pojechał Krzysiek. Tym razem wysłałam 3 antologie, których byłam współautorką, malowane drewniane kolczyki i komplet wykonany na szydełku - czapka i szalik. Tak sobie myślę, że będę też robiła breloczki, magnesy i może zakładki z aniołami. Kiedyś może butelki decoupage. Wpłaciliśmy też pieniądze na ochronę wilków. Co jakiś czas wpłacamy na ochronę zwierząt. Były już tygrysy, rysie, morświny i niedźwiedzie. Podobno aby sobie zagwarantować pomoc sił wyższych w zakresie przypływu dobra powinno się wpłacać 1/10 swoich dochodów na cele charytatywne. Cóż my tyle nie płacimy, bo mamy zbyt niskie dochody, ale co miesiąc coś wpłacamy. Choć drobne kwoty. Przeważnie na koty i innych przedstwicieli świata zwierząt. Choć tyle mogę dla nich zrobić...

Po południu zdobiłam kolejną butelkę. Dziś po południu pewnie też będę robić o ile nie wezmę się za ikony. Myślę o tym by wziąć się jeszcze za scrapboking. Robiłabym kartki na bazarki dla kotów. Dziewczyny z blogów i forum robią istne cuda. Myślę, że bym sobie z tym dała radę. Powinnam wyjść do ogrodu, ale mokro. Może choć 2 kwiatki przesadzę, żeby trochę energii Matki Ziemi poczuć...

Dietę trzymam. Waga bez zmian mimo dołożenia kalorii. Cieszy mnie to, bo to oznacza, ze wszystko idzie zgodnie z planem.

22 czerwca 2015 , Komentarze (17)

Całą niedzielę było pochmurno i padało. To mi utrudniło świętowanie tym samym Litha się nie udała. Były świece zamiast ogniska i zostały spalone zeszołoczne zioła. Lato nadeszło i tak bez względu na wszystko. Pogoda dziś taka sobie. Do ogrodu nie pójdę, a chwasty rosną aż miło. Wczoraj za to podziałałam trochę i zrobiłam butelkę. To decu. Dziś jeszcze będę ją lakierować i może zacznę następną. Nazbierałam sporo to mam co zdobić. Od lat kupowałam tylko te wina, które były w ładnych butelkach. Nie wiem tylko gdzie te ozdobione butelki postawię. Trzeba je przecież chronić przed kotami, a te gadziny prawie wszędzie wlezą. Niedawno kupiony kwiatek już stracił dwa liście. Całe szczęście, że nietrujący. Planuję co prawda zamontować półkę nad drzwiami na butelki, ale jeszcze półki nie mam. Kiedy kupię nie wiem...


Dietę trzymam tylko tyle, że jem mało. Tak na oko 1200 kalorii. Nie tyje to już coś. Odpoczywam od diety i to mi odpowiada. Od dziś zaczynam dokładać jedzenia. Zobaczymy co się stanie. Będą dwa jajka zamiast jednego lub np. dwa ziemniaki. Ta zmiana to około 100 kalorii. Za tydzień jak nie zacznę tyć dołożę więcej. Chcę dojść do 1500- 1600. Pobyć jakiś czas na takiej diecie, żeby podkręcić metabolizm i znowu rozpocząć redukcję na 1200. Zobaczymy jak mi się to uda...

21 czerwca 2015 , Komentarze (16)

Wczoraj padał deszcz. Z przerwami co prawda, ale i tak do ogrodu nie dało się wyjść. Dobrze, że zdążyłam zasilić. Wszystko pięknie rośnie. Chwasty niestety też. Po południu zabrałam się za ikony i decoupage. W szafie nadal nie posprzątałam i okna nie umyte. Krzysiek nawet się nie wścieka. Zadowolony jest ostatnio jak coś działam, bo ma spokój i nie zawracam mu głowy. Może czytać ile dusza zapragnie, albo spać co ostatnio nagminie czyni. Wczoraj niespodziewanie dał mi dodatkowe pieniądze na zakupy w sklepie z decuopage. Kupiłam skrzyneczki, dekory, breloczki, magnesy i masę serwetek. Będzie co robić.

Kusi mnie zrobienie ikon w technice decoupage, ale to by już były grubsze zakupy, bo ozdobne deseczki do których chce przykleić serwetki są dość drogie. Przydał by się też zegar do kuchni, taca i niciarka, ale nie wszystko na raz...Kuszą mnie butelki, bo nazbierałam ich sporo o różnych kształtach. Chcę je kiedyś dać na półkę nad drzwiami w ganku. Tu mam jednak dylemat czy mają być ozdabiane w technice decoupage czy malowane jak witraże. Może i tak i tak...

Dietę trzymam. Waga bez zmian. Nie to nie...

Dziś Litha czyli przesilenie. Świętuję po swojemu...Krzysiek już nie protestuje i piekłem mnie przestał straszyć...

A na koniec problem. Wczoraj ktoś wyrzucił w lesie 3 małe kotki. Są u koleżanki, która ma psa mordercę. Ja wziąć nie mogę, bo już mam za dużo kotów. Szukamy domu, choćby tymczasowego. Pomóżcie jeśli możecie. Tu jest wydarzenie https://www.facebook.com/events/1448080615494780/ Skopiujcie to i roześlijcie. To im da większą szansę...Są tak małe, kochane i rwą się do życia...Szkoda ich...

20 czerwca 2015 , Komentarze (21)

Wczoraj się dowiedziałam, że jest szansa na kurs pisana ikon i malowania na drewnie we wrześniu w Pałacu Kultury w Dąbrowie Górniczej. To blisko i mogłabym wziąć udział. Strasznie się ucieszyłam, bo to moje marzenie. Malowanie na drewnie interesuje mnie również z tego powodu, że chcę na drewnie malować anioły. Wczoraj oczywiście działałam w temacie ikon dalej. Zamówiłam też to i owo ze sklepu plastycznego. Nie wszystko jeszcze. Resztę zamówię w przyszłym miesiącu. 

Kupiłam również kilka kwiatków do domu w tym monsterę o plamistych liściach, fikusa i 3 filodendrony. W domu mam teraz dżunglę. Ciekawe ile z tych roślin przetrwa. Dla bezpieczeństwa planuję kupić kilka półek wiszących. Te kwiaty na nich będą bezpieczne przed kotami...

Dziś już się diety trzymam, ale na odchudzaniu przestało mi zupełnie zależeć. Straciłam wiarę w powodzenie. Chyba jestem bliska zaakceptowana wagi, którą mam. Oby tylko większa nie była, bo bym miała problemy z poruszaniem się. Nie chce spadać niech nie spada. Osoby otyłe też maja prawo do życia, a choroby powstałe z powodu otyłości można leczyć. Cóż...

Po południu będę malować oczywiście ikony. Co innego mnie teraz nie interesuje, choć może powinno. Mam np. piękny bukiet z liliowców i wypadałoby choć jeden kwiat uwiecznić. Może akwarelami. Problem w tym, że liliowce stulają płatki na noc i na deszcz, a u mnie dziś pada...

A na koniec poczyniony wczoraj w technice decoupage kot. Zabrałam się za niego zamiast umycia okna. Cierpliwy ten mój Krzysiek. Oj cierpliwy...Zdjęcie wyszło jak wyszło. Brokat nie wyszedł...


19 czerwca 2015 , Komentarze (10)

Prawie nic wczoraj nie poszło tak jak planowałam. Praca w ogrodze była tylko zrobiona na pół gwizdka, bo Krzysiek po pracy i zakupach wrócił zmęczony i wściekły. Zrobił więc mniej niż miało być zrobione. Nie wykosił całego sadu tylko usunął trawę wokół drzewek i krzewów. Później poszedł spać. Ja wprawdzie zasiliłam warzywnik i wysiałam fasolkę szparagową, ale wyplewiłam za mało, bo mi kręgosłup nie pozwolił wiecej. Chyba deszcz będzie i mnie łupie bardziej niż zwykle. Za to malowanie poszło dobrze. Do południa zrobiłam ikonę, a po południu anioła. Muszę koniecznie zamówić te tempery, preparat do złoceń i deski. Jak najszybciej, a tu pieniądze na konto coś nie wpływają...Nie lubię jak wszystko się odwleka... Mam też pomysł na anioły na deskach. Tylko kto mi te deski takie nierówne wytnie? Do tego trzeba by wycinarkę chyba...Poszukam jeszcze może coś znajdę w sklepach do decoupage...Ostanio szukam kursu pisania ikon. Były, ale się spóźniłam. Może jeszcze będą...Interesuje mnie też rysunek ikon. Kursy są, ale nie w mojej okolicy. Są też kursy pisania ikon wyjazdowe. Niesteyty Krzysiek sobie sam w domu nie da rady...Muszę więc poczekać i liczyć na to, że się o kursie w odpowiednim czasie dowiem...

Dziś plewienia nie będzie, bo deszcz.  Będę za to malować. Powinnam Też wreszcie zabrać się za tą szafę, bo już nic nie moge znaleźć taki bałagan. Krzysiek u siebie już posprzątał, a ja co?

Dieta mi nie idzie. Niby nie jem więcej, ale mam zachcianki i ciągle posiłki zamieniam. Nie chce mi się też gotować. Najchętniej czymś gotowym bym żyła. Jednym słowem wypadłam z rytmu. Trzeba by chyba reiki zacząć robić z powrotem. A może to tak ma być? Może w ten sposób właśnie odpoczywam od diety, by za jakiś czas z powrotem zacząć walkę. Może wszystko idzie dobrze. Przecież nie tyję. Sama już nie wiem i mam mętlik w głowie. Fakt jest faktem, że obecnie dieta mnie wcale nie ineresuje i to mnie troche przeraża. Nie tak planowałam podkręcać metabolizm. Zupełnie nie tak. Boję się, że zacznę tyć jak przesanę uważać, a nie uważam i jem byle co...

18 czerwca 2015 , Komentarze (47)

Wczoraj byłam w mieście po kwiatki. Kupiłam szeflerę, cisusa rombolistnego, 2 bluszcze o kolorowych liściach i żyworódkę. Po południu podziałałam trochę w ogrodzie. Poczytałam książkę o ikonach i dalej się uczyłam malować niby ikony tym razem akrylami. Dziś pewnie też będę to robić, bo trzeba dużo malować, żeby sie wprawić. Chętnie bym poszła na kurs pisania ikon, ale nigdzie w pobliżu nie są takie organizowane. Szkoda, bo mam z tego dużą frajdę. Aparat oczywiście nie oddał kolorów i wszystko się zlało. Tło jest złote, a szaty pomarańczowe. Próbowałam trochę zdjęcie poprawić, ale wyszło jak wyszło. W naturze jest lepiej i myślę sobie, że poradzę sobie z tymi ikonami, które chcę mieć w kuchni, ale chyba jednak tempery i złocenia trzeba będzie kupić, by zrobić to jak należy...Najperw spróbuję jednak na podobraziach płóciennych. Tylko kupię.

Z jedzeniem wczoraj zaszalałam. Zjadłam dodatkowo kromkę chleba z serkiem topionym i pół puszki groszku konserwowego. Przytyłam prawie pół kilo, ale to chyba tylko wypełnione jelita. Zaczynam powoli tracić motywację i coś będę musiała zadziałać i to już, żeby te dwa kilo zrzucić. Resztę zrzucę później jak odpocznę i najem się zakazanych rzeczy typu młode ziemniaki, sałatki z majonezem i kluchy. Krzysiek mi dogaduje, że w takim tempie to ja będę 10 lat chudła...

Po południu oprócz malowania pewnie też coś innego zdziałam. Może przesadzę dwa ostatnie kwiatki, a może pójdę zasilać albo plewić. Tego ostatniego nigdy dość, bo wszystko błyskawicznie zarasta. Nie wyobrażam sobie jak się z plewieniem wyrabiają ci co mają duże ogrody. Ja się nie wyrabiam...Chyba nic innego nie robią tylko w ogrodzie siedzą.

17 czerwca 2015 , Komentarze (6)

Mam prośbę do wszystkich dziewczyn które przeczytają mój wpis. Skopiujcie ten link i zamieśćcie w swoich pamiętnikach. I tą samą prośbę zamieśćcie pod swoimi wpisami. Im więcej osób to zobaczy tym większa szansa na pomoc. Mam nadzieję że szanowna VITALIA nie będzie mieć nic przeciwko takiej akcji – tu chodzi o życie młodego chłopaka.  W końcu nie jesteśmy tylko egoistycznymi kobitkami, któ®e mają  o parę kg za dużo – też mamy uczucia i serca i tutaj pokażmy jak wielkie

http://jagatoja.blogspot.com/2015/06/prosze-o-pomoc-i-to-nie-dla-mnie.html

17 czerwca 2015 , Komentarze (4)

Wczoraj wreszcie zrobiłam porządek z kwiatkami w domu. Część przesadziłam. Część pocięłam na sadzonki. Niestety kilka zbyt zniszczonych przez koty, wyrzuciłam. Kilka kwiatków kupiłam. Dałem też ogłoszenia na forum ogrodniczym, że chętnie kupię. Kocham kwiaty, ale u mnie warunki są dość ciężkie, bo ciemnawo i zimą raczej chłodno. No i koty niszczą. To moja wina, bo za mało trawy im sieję, a przeciez na dwór nie wychodzą. Nie wszystkie kwiaty to wytrzymują. Niektóre nie lubią, ale wytrzymują. Kupiłam fatsję japońską o dwubarwnych liściach, laur, fikusa podobnego do monstery, sansewerie, grudnika i kaktusa wielkanocnego, cisusa o barwnych liściach i fikusa beniana i kawę, która pewnie szybko się wykończy. Chciałabym jeszcze mirt, szeflerę o barwnych liściach, bluszcze kolorowe i cisusy, begonię drzewiastą, fikusy w tym lirata, chińską różę i może aloes. Mam geranium, amarylisa, który nigdy nie kwitnie, dracenę, kliwię, agawy w tym jedna o dwubarwnych lściach, grubosza, 2 hoje, bluszcza i zielistkę. Mam też grudnik, ale jest bardzo lichy i pewnie się zniszczy. Rosną mi cytrusy z pestek. Muszę jeszcze kupić kalanchoe.

Dziś zaraz wyjeżdżam do centrum. Będę na poczcie z ułożonymi krzyżówkami, bo wydawnictwo czeka. Chcę też wstąpić do centrum ogrodniczego po nasiona i kwiatki. Może też coś do domu kupię. Po południu będę sprzątać w szafie, plewić i siać fasolkę szparagową. Później może obejrzę jakiś film i coś namaluję. Przyszła mi książka o ikonach. Przejrzałam i wiem już o co mniej węcej w tym chodzi. Jednak na razie ikon wykonanych w oryginalnej technice robić nie będę. Nie mam odpowiednich farb, ani deski, ani płótna czy kleju. Nie mam też złoceń, które są drogie. Spróbuję za to coś pokombinować z akrylami na podobraziu.

Dietę oczywiście trzymam, ale waga się waha...