Pogoda jest fajna co mnie cieszy. Miało być gorąco i bezchmurnie, a jest słońce za chmurami. Możliwe też są burze. Taką pogodę lubię, bo zbyt upalnie nie jest i ogródka podlewać nie trzeba. Teraz się tylko pospieszyć muszę by przed burzą zebrać zioła. Po południu wezmę się za haiku do antologii i za teksty na portale, a później za czytanie i medytacje. Wieczorem może obejrzę jakiś film i popatrzę w kulę. Ostatnio tylko tak sobie układam dni by szaleństw nie było. Pracuję powoli i metodycznie. Tak lubię. Nie znoszę za to pośpiechu, bo to mnie stresuje, a stresy mi szkodzą. Całe życie preferowałam spokój, a od stresów uciekałam. Taki już ze mnie typ, że stresy źle na mnie wpływały i musiałam się przed nimi chronić. Parę dni stresu, a u mnie zaczynały się kłopoty ze snem i nabieraniem wagi, bo zaczynałam się objadać. Potrafiłam przytyć i 5 kg w dwa tygodnie. W tej chwili już uważam...
Dieta ok. 19 dzień stabilizacji i nie przytyłam ani trochę. Dziś zjadłam ziemniaki, a na kolacje będzie uczta czyli sałatka ziemniaczana z majonezem. Jutro pewnie wzrost wagi. Na szczęście chwilowy.