Wstałam o 12. Z trudem. Pogoda fajna, ciepło, ale nie upalnie , rześko, trochę białych chmur, ptaki śpiewają. Teraz poleguję na kanapie, ziewam i piję poranną kawę. Co będę robić w ciągu dnia jeszcze nie wiem i niczego nie planuję. Wrzuciłam po prostu na luz. Dobrze mi z tym. Ruch mi się zacznie od jutra. Będzie sporo pracy koło domu, bo Krzysiek ma kilka dni urlopu i coś trzeba będzie zrobić. Będzie też trzeba pojechać wreszcie po pralkę i po odkurzacz. Jedno i drugie zepsuło się ponad miesiąc temu. Sama nie wiem jak mi się udało wytrzymać bez tych urządzeń. Prania cała sterta zalega w łazience, a podłogi są całe we fruwających kłaczkach kurzu. No ale przeżyłam...
9 dzień z 40 czyli stabilizacja. Wzrost o 40 dkg. jutro będzie następny, bo planuję upiec bułki z otrębami i jedną mam zamiar zjeść. Byle do wtorku czyli do fazy protal. Wtedy nadwyżki powinny zejść...