Pamiętnik odchudzania użytkownika:
madzialkas

kobieta, 35 lat, P

173 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lipca 2011 , Komentarze (1)

Za oknem deszcz, pogoda nie napawała optymizmem, wręcz przeciwnie, znowu mam jakiś depresyjny nastrój. Miałam nadzieję, że wychodzę na prostą, ale wytrzymałam całe dwa dni. Potem był atak na lodówkę i wizyta w łazience by zwymiotować. Wiem, jestem głupia. To i tak nic nie dało, czułam się jeszze gorzej. Teraz to się tylko obżeram, żołądek mi rozsadza, ale nie mogę się opanować. Jedzenie zawsze było ucieczką, od problemów, od samotności, chwil przygnębienia, ale teraz czuję, że stało się moim nałogiem, czymś co mnie niszczy, ponieważ nie znam umiaru.
Czemu w moim życiu nic nie może się ułożyć? Zawsze coś idzie nie tak. Wiem, że dużo zależy od mnie samej, ale się staram, jednak bez rezultatów. W żadnej dziedzinie nie mogę pochwalić się sukcesem. Użalanie nad sobą nic nie pomoże, wiem, ale może przyniesie ulgę? Nie wiem, co robić.

26 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Przede mną kolejna próba powrotu na właściwy tor. Przez ostatni czas naprawdę nie było dobrze. Zaobserwowałam u siebie początki bulimii. Nie może tak być! Nie chcę niszczyć siebie, własnego zdrowia, psychiki. Chcę zacząć racjonalnie się odżywiać i chudnąć zdrowo. Wiem, że nie będzie łatwo. Każdego dnia walczę z samą sobą i niestety przegrywam. Muszę jednak znaleźć w sobie dość siły by wyjść na prostą. Nie chcę sobie zepsuć wakacji, użalając się nad sobą. Może i nigdy nie będę atrakcyjna, ale chcę być zdrowa.

Zdałam egzaminy i nawet nie potrafiłam się z tego cieszyć. Za parę dni będę obraniać pracę licencjacką. A potem? Sama nie wiem. Chciałabym dalej studiować, wybrać inny kierunek, ale to już zaocznie. Nie stać mnie dłużej na studia dzienne, na szczęście udało mi się znaleźć pracę. Tylko tak naprawdę nie wiem, co chciałabym robić. Studia, a może jednak jakiś kurs? Nie mam pomysłu na życie.

I momentami bardzo doskwiera mi samotność, jak dzisiaj. Mam niewielu znajomych, mogę ich policzyć na palcach jednej ręki. Dwie koleżanki już zamężne, inna kogoś poznała i zaczyna sobie układać życie i coraz rzadziej się spotykamy. A ja? Na imprezy nie chodzę, kiepska jestem w nawiązywaniu nowych kontaktów. Ale może to i lepiej. Musi być, jak jest.

Wiem, że brzmi to żałośnie, ale muszę się gdzies wygadać. Czuję, że powoli nie daję rady z sama sobą. Ale nie poddam się, nie mogę, ogarnę się, mam taką nadzieję.

21 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Muszę się ogarnąć, wiem. Staram się, ale bardzo mnie ciągnie do słodkiego. Wczoraj zjadłam paczkę ptasiego mleczka i pizzę na kolacje. Głupota, poprawię się. Robię się coraz większa, a moje samopoczucie jest bardzo niskie. Ale to w końcu moja wina i przecież mogę to zmienić. Nie mogę więcej marudzić, tylko coś ze sobą zrobić.

W piątek mam egzamin i przez moje ostatnie objadanie się, tych kilogramów przybyło i teraz mam problem, bo nie mam w co się ubrać. Moja 'egzaminowa' sukienka jest mi za bardzo obcisła i nie wyglądam w niej dobrze. Ale ubiór to już drugorzędna sprawa. Jeszcze nie zaczęłam powtarzać materiału! Dzisiaj muszę do tego usiąść i opracować tematy. Boję się, że nie zdam. Egzaminy, zwłąszcza ustne, bardzo mnie stresują.

Za chwilę wychodzę do pracy, ale jakoś tak niechętnie. Ostatnio porobiłam parę błędów na swoją niekorzyść i teraz się obawiam, że znowu coś mi nie wyjdzie.

Ostatnio nic nie potrafię zrobić dobrze, same porażki na tle odchudzania, szkoły i pracy, nie wspominając o życiu towarzyskim (którego tak naprawdę nie mam).
Tak to piszę i myślę, że jestem żałosna. Nie chcę taka być! Chcę się zmienić. Chcę żeby w końcu coś mi się udało.

16 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Całkiem straciłam samokontrolę. Dzieje się ze mną coś naprawdę niedobrego. W 10 dni przytyłam ponad 7 kg! Niemożliwe? Wręcz przeciwnie. Możecie sobie wyobrazić, ile jadłam. Nie. Ile żarłam. Brzuch mam wzdęty, jakbym miała zaraz rodzić. I teraz nie mam w co się ubrać. Do tego jest mi niedobrze. Miałam się uczyć, ale nie mogę się skupić. Ciągle myślę o jedzeniu i lecę do kuchni. Wiem, marudzę, ale nie umiem sobie poradzić. Przyznaję, jestem słaba psychicznie. Myślałam, że potrzebuję paru dni, by sobie coś uzmysłowić i wrócić do rozsądnego odżywiania, a zamieniłam to w jeden wielki kompulsywny atak. I teraz czuję się okropnie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Chciałabym to naprawić, powtarzam sobie, że jutro już się opanuję, ale jak wstaję rano zaraz napycham się czekoladą. Przestałam o siebie dbać, ale chcę to zmienić. Tylko gdzie znajdę siłę na to?

12 czerwca 2011 , Komentarze (5)

Ostatnio nie dzieje się dobrze. Myślałam, że sobie radzę, ale niestety dopadły mnie gorsze dni. Mam ostatnio dużo spraw na głowie i strasznie się stresuję i uciekam w jedzenie. Przyznaję, dwa ostatnie dni to było wielke kompulsywne obżarstwo. Inaczej tego nazwać nie mogę. Czasami mi się to zdarza, że przez parę dni jem jak szalona. Miałam nadzieję, że już mi to minęło, ale niestety. Jestem zła na siebie, że nie dałam rady, ale jest mi też smutno, że w ten sposób odreagowuję obecną sytuację (czyli zbliżające się egzaminy, praca i ogólne niezadowolenie z siebie). Tak więc efektem jest cztrery kg więcej na wadze i paskudne samopoczucie. Na vitalię wrócę jak się pozbieram i dojdę do siebie.

5 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Mam za sobą dość ciężki tydzień. Miałam wiele spraw do załatwienia i inne obowiązki. Kończyłam pisać licencjat, więc trochę biegałam po bibliotekach, do tego jeszcze praca. Do domu wracałam dość późno i już na nic nie miałam siły. 

Udało mi się dwa razy wyskoczyć na rower i to tyle, jeśli chodzi o ćwiczenia. Z posiłkami też mi się trochę pozmieniało, bo jadłam dopiero po powrocie do domu, czyli ok. godziny 22, a tak przed snem to niezbyt dobre rozwiązanie, ale co zrobić, głodna też spać nie pójdę, bo nie zasnę. Te trzy posiłki zawsze zjadłam, ale o różnych i nietypowych porach. Mam nadzieję, że to nie będzie miało później negatywnych skutków.

Ogólnie chodzę niewyspana i ciągle jestem zmęczona. Za półtora tygodnia pierwszy egzamin, a ja nawet nie zaczęłam powtarzać materiału! Po prostu nie mam kiedy i bardzo mnie to martwi. Jutro już muszę usiąść do notatek, bo jak ja sobie inaczej wyobrażam zdanie tych egzaminów?

Póki co nawet nie mam czasu myśleć o odchudzaniu, ale moje odżywianie nie zasługuje na pochwałę, ale na razie nie umiem nic na to poradzić.

31 maja 2011 , Komentarze (1)

Jestem padnięta. Mam za sobą ciężki dzień. Dużo latałam po mieście i to jeszcze w tym upale. Gdy wróciłam do domu, to nie miałam siły na nic. Chciałam poćwiczyć, miałam taki szczery zamiar, ale nie dałam rady. Dzisiejszy dzień mnie wykończył. Przeszło 30 stopni, a ja z jednego końca miasta na drugi i tak dwa razy. Moje stopy na tym strasznie ucierpiały, odparzyłam je sobie i teraz ledwo chodzę. Tak więc z ćwiczeń nic, nawet nie miałam czasu się porządnie najeść, ale to może i lepiej. Chociaż ciągle mam ochotę na czekoladę, ale nie, nie kupiłam. Od wczoraj staram się powstrzymać, dwa dni wytrzymałam, sukces :)

29 maja 2011 , Komentarze (5)

Mam za sobą mało udane dni, żeby nie powiedzieć beznadziejne. Jadłam bez opamiętania, a za każdym razem rano mówiłam: dzisiaj będzie dobrze, już będę grzeczna i nic z tego. Dzisiaj też nie było zbyt dobrze, ale próbowałam się opanować. Byłam znowu u rodziny na imprezie, bo w maju to u nas jest najwięcej urodzin, imienin itp. Zjadłam kawałek tortu i sernika, potem kurczaka i sałatkę. Starałam się nie szaleć, więc oprócz tego słodkiego chyba nie było tak tragicznie. Tak się przynajmniej pocieszam. Nie chcę wiedzieć, ile ważę, pewnie przybyło mi parę kilogramów.

Postanawiam, że od jutra biorę się za siebie! Wiem, że "od jutra" mówiłam sobie już tysiące razy, ale muszę spróbować poraz kolejny. Jak tak dalej będę się odżywiać, to przytyję jeszcze więcej i nie zmieszczę się w żadne ciuchy. Pomyślałam, że będę sobie zapisywać, co zjadłam, może to mnie będzie jakoś trzymać w ryzach. I organizuję sobie miesiąc bez słodyczy! Żadnej czekolady, ptasiego mleczka, czy ciastek. Wytrzymam. Są owoce, jogurty, w ostateczności zwykłe herbatniki. Mnie właśnie gubią słodycze, ponieważ jak zjem kawałek czekolady, to nie odłożę jej później do szafy, tylko od razu muszę pochłonąć całą.

I do tego ćwiczenia. Rower, przynajmniej trzy razy w tygodniu po godzinie. Hula hop, postaram się 30 min dziennie i do tego 8 min abs. Tyle przecież dam radę. 
Daję sobie miesiąc czasu, mam nadzieję, że będą jakieś efekty.

27 maja 2011 , Komentarze (3)

Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Miałam już być grzeczna, wrócić do diety, a niestety było zupełnie inaczej. Cały dzień przesiedziałam w domu, objadając się a to lodami, a to ptasim mleczkiem, czy też pizzą. 
Kolejny piątek wieczór, a ja sama w domu. Czuję smutna i samotna, do tego nieatrakcyjna. Żałosne to, bo wszystko sobie sama zgotowałam.
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Nie będę się objadać, nie mogę!

26 maja 2011 , Komentarze (2)

Późnym popołudniem nieoczekiwanie dostałam zaproszenie na imieninowego grilla u rodziny. Nie lubię takich imprez, bo zawsze jest dużo jedzenia i ciągle powtarzające się pytania o studia, o chłopaka (a raczej jego brak). Ale to pewnie nie tylko ja tak mam.
Próbowałam walczyć z pokusą, ale niestety zjadłam kawałek szarlotki, placka z galeretką, a później kolację. Jednak nie szalałam, dopiero po powrocie do domu coś mnie opętało i wręcz rzuciłam się na jedzenie. Dziwię się, że nie zwymiotowałam, bo żołądek po takiej ilości i mieszance jedzenia powinien się dawno zbuntować.
Jestem zła, chociaż nie... bardziej jest mi smutno, że nie dałam rady, że znowu zaprzepaściłam dietę i nie wytrzymałam. Chcę mi się płakać, że jestem taka słaba, a to przecież wyłączenie moja wina, że nie potrafiłam się powstrzymać. Nie byłam głodna, po prostu jadłam dla samego zapychania się, a teraz pewnie nie będę mogła zasnąć przez to obżarstwo. Okropnie się czuję.