Pamiętnik odchudzania użytkownika:
madzialkas

kobieta, 35 lat, P

173 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

Jakoś tak podle się czuję. Straciłam zapał. Przymierzałam stare spodnie, bo umówiłam się z koleżanką na spotkanie i spodnie za małe. Nie miałam w co się ubrać i zostałam w domu. Wiem, że efektów od razu nie będzie, ale strasznie mnie to zdemotywowało. Teraz widzę wszystko w czarnych barwach. Przyglądam się i sobie i widzę wiszącą skórę, rozstępy, celullit. Nawet jak na wadze będzie mniej, to wygląd mojego ciała nie bardzo się zmieni.

W ogóle czuję się taka bez życia. Tkwię w jakimś marazmie i czekam niewiadomo na co. Moją jedyną atrakcją dnia jest wyjście do pracy. Liczę, że jak zacznę studia i poznam nowych ludzi, to coś się zmieni, ale oszukuję samą siebie.

16 sierpnia 2011 , Komentarze (4)

Właśnie dokonałam dokładnych pomiarów, żeby wiedzieć tak naprawdę z czym walczę i do czego dążę. 
szyja: 36cm, biceps: 28cm, piersi 88cm, talia: 79cm, brzuch: 90cm (zgroza!), biodra: 98cm, udo: 55cm, łydka: 38cm
Przede wszystkim muszę popracować nad talią i brzuchem. Wyciągnęłam stare hula hop, może jak będę systematyczna, to będą jakieś efekty.

Zastanawiałam się, czy nie kupić orbitreka. Naczytałam się tyle pozytywnych opinii, że to taka rewelacja i chyba się skuszę. Przeglądałam na allegro i nawet znalazłam taki, co cenowo mi jeszcze odpowiada. A Wy jak myślicie? Może rowerek stacjonarny jednak będzie lepszy?

8 sierpnia 2011 , Skomentuj

Miałam koszmarne dni, jakoś nie mogę się zebrać w sobie. Nie będę pisać po raz kolejny, jaka jestem żałosna, bo to wstyd. Jestem zła na samą siebie. Wytrzymam na diecie parę dni, a potem szlag wszystko trafia. Mnie szlag trafia, że nie daję rady. Nawet nie wiem, kiedy uciekł mi lipiec, sierpień też szybko mija, a ja miałam na lato ambitne plany chudnięcia. A ważę więcej niż przed wakacjami! Ale nie będę marudzić, to nie ma sensu.

Chciałabym Was jednak poprosić o jakąś radę. Jak sobie z tym poradzić, jak to sobie zorganizować? U mnie z posiłkami to trudna sprawa, bo pracuję na zmiany i nie jem o stałych porach. Na ćwiczenia też nie mam za bardzo czasu.
Chciałam schudnąć do końca września jakieś 10kg, ale teraz już mi to się nie uda. Jednak coś muszę ze sobą zrobić.

3 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

Tak dobrze mi szło, ponad tydzień jakoś panowałam nad jedzeniem. Może było mi łatwiej, bo nie miałam za bardzo czasu. Na wadze nawet pokazało się niecałe 3kg mniej. Czułam się lżej. A dzisiaj wszystko szlag trafił. Cały czas chodzę głodna, jestem jak odkurzacz. Jem wszystko, co mi się nawinie. I uczucie lekkości zastąpiła ociężałość. Nie lubię tego. Motywacja mi jakoś opadła, znowu muszę zaczynać od początku, a chyba mi się nie chce.

24 lipca 2011 , Komentarze (4)

Miałam napisany wpis o bezradności, kolejnej porażce i innych bzdurach. Skasowałam go po przeczytaniu. Poczułam ogromny wstyd. Uświadomiłam sobie, jaka jestem słaba. Dlaczego moje życie musi się kręcić wyłącznie wokół jedzenia? Mam wolny weekned, a ja siedzę w domu i się objadam przed komputerem. I marudzę, że nie mogę schudnąć. Żałosne.

Jestem uzalezniona od słodyczy. Nie sądziłam, że to możliwe, a jednak. Przechodzę na odwyk, nie od jutra, ale od zaraz. I tak już tyle zjadłam, że powinno mi starczyć na rok. Chociaż jutro pewnie znowu będę miała dziką ochotę na czekoladę. Muszę z tym jakoś walczyć.
A dzisiaj jeszcze pójdę pojeździć rowerem. Coś na dobry początek, chociaż pół godziny.

Nie wiem, jak to wszystko zorganziować. Dieta, ćwiczenia, praca. Mój grafik ciągle się zmienia, nie mogę sobie ustalić posiłków o stałej porze, a czasami jak późno wracam do domu, to nawet nie mam sił myśleć o ćwiczeniach. Chcę w końcu zacząć działać, przestać użalać się nad sobą, a zacząć chudnąć.

18 lipca 2011 , Komentarze (8)

Tak się zastanawiam, co jest ze mną nie tak? Trafiłam na Vitalię z wagą 65kg, teraz ważę ponad 70 i nadal tyję. Kiedyś schudłam prawie 40kg, ale w tej chwili to całe odchudzanie mnie przerasta. Nie wiem, dlaczego. Co się zmieniło?  Chyba moje podejście do tego wszystkiego. Podświadomość mi mówi, że to nie ma sensu. Gruba, czy chuda... co za różnica? 

Najgorsze są jednak te ataki kompulsywnego jedzenia, które ostatnio zdarzają się niemal codziennie. Do tego zawsze do domu wracam z czymś słodkim, a to z ptasim mleczkiem, kilogramem krówek, albo lodami. A wcale nie mam zamiaru tego kupować. Powstrzymuję się jak mogę, ale w ostatnim momencie i tak wejdę do tego sklepu, a później w domu pochłonę to wszystko w trzy minuty, myśląc sobie 'od jutra...'. A w efekcie więcej na wadze, wyrzuty sumienia, ból żołądka i gorsze samopoczucie.
Wiem, sprawa jest jasna. Więcej tak nie robić, ale powtarzam to sobie za każdym razem, a potem znowu to samo.

Próbuję wymyślić, co jest przyczyną, że tak uciekam w jedzenie. Przecież wcześniej tak nie miałam. Może to, że jakoś nie mogę się odnaleźć? Skończyłam studia licencjackie, które nie były trafionym pomysłem. Niby zapisałam się na inny kierunek, ale nie wiem, czy tym razem będzie to dobra decyzja. Moi znajomi układają sobie życie, a ja ciągle bierna. Z pracy do domu, z domu do pracy i tak wygląda mój dzień. Jak się czasami spotkam z koleżanką, to tylko słucham, bo ja nie mam  o czym opowiadać.
Teraz łapię się nadziei, że może od października coś się zmieni.

Same bzdury, ale może to pisanie mi coś pomoże. Przeczytam to za jakiś czas i spojrzę na siebie inaczej?

14 lipca 2011 , Komentarze (5)

Wytrzymałam cztery dni bez objadania, a to dlatego, że nie miałam czasu jeść. Prawie całe dni byłam w pracy i tylko przekąsiłam jakąś bułkę, czy jogurt. Wiem, że to też nie jest zbyt rozsądne odżywianie, ale nie mam jak zjeść jakiegoś konkretnego posiłku. Dzisiaj jednak już zdążyłam wszystko nadrobić. Jak ja mam z tym walczyć?

Mam cel, ale bardzo trudno jest mi go zrealizować. Czas ucieka, a ja nadal bez sukcesów. Dzisiaj wieczorem wsiądę na rower, chociaż pewnie i tak połowy tego, co zjadłam, nie spalę.

Ale, jak to się mówi 'od jutra'. Kolejna szansa.

10 lipca 2011 , Komentarze (2)

Przyznaję, weekend był tragiczny. Miałam rozpocząć dietę, ale nic z tego nie wyszło. Nie powiem, ile zjadłam, bo to będzie żałosne. Nieważne, zapominam i próbuję kolejny raz. Chociaż zapomnieć nie daje mi bolący żołądek, ale to kara za obżarstwo.

Weszłam dzisiaj na wagę i zgroza 71kg. Jakieś trzy tygodnie temu ważyłam 65. Tyle przytyłam w tak krótkim czasie, teraz muszę się tego pozbyć. I tak szczerze to jest mi o wiele trudniej, niż jak startowałam z wagą 100kg na początku odchudzania. 
Wtedy byłam pełna zapału, miałam cel i motywację. Byłam przekonana, że jak schudnę, to coś się zmieni, że się w końcu zakocham, przestanę być samotna, że ktoś mnie doceni. Tak się jednak nie stało i dlatego teraz jest mi tak trudno wziąć się w garść, bo gdzieś tam kołacze mi się myśl, że to i tak nie ma sensu.

Ale teraz łapię się nadziei, że jak od października zacznę nowe studia, to może wtedy kogoś poznam. Ostatnio samotność naprawdę mi dokucza. A tę samotność zagłuszam siedzeniem w domu, czekoladą i czytaniem.

Dłużej tak nie mogę, postaram się zadbać o siebie. Bo skoro ja sama ze sobą czasami nie mogę wytrzymac, to co dopiero inni.

9 lipca 2011 , Komentarze (3)

Dzisiaj obiecałam sobie, że wystartuję z dietą. Zjadłam śniadanie, a teraz mam ochotę zjeść coś jeszcze. Są drożdżówki, ale obiecałam sobie, że ich nie tknę. Ale strasznie ciągnie mnie do kuchni i do tej czekolady, co jest w szafie. Powtarzam sobie, że nie mogę, że przecież chcę schudnąć. Zmieścić się z powrotem w stare ciuchy i nie czuć się taka ciężka.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wierzę, że to mi się uda. Wytrzymam może dzień, dwa i znowu zacznę się opychać.

Wiem, że z takim podejściem niewiele osiągnę. Naprawdę się staram, ale brakuje mi samozaparcia. Może źle do tego podchodzę? Sama nie wiem, jak się za to zabrać. Może rozpisać sobie jakiś plan ćwiczeń i notować, co jem?

Możecie mi coś doradzić? Bo jestem w rozsypce.

8 lipca 2011 , Komentarze (1)

Od jutra! Muszę wziąć się w gaść i w końcu poważnie zacząć odchudzać. Czuję się, a raczej jestem nieatrakcyjna, nie mam najmniejszej ochoty wychodzić z domu, tylko się opycham. Od jutra odżywiam się rozsądnie i zaczynam ćwiczyć. Muszę, bo moje samopoczucie jest beznadziejne. Chcę się zmienić, bardzo i oby starczyło mi siły.