Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nocka23

kobieta, 41 lat, Warszawa

162 cm, 78.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: jak nie teraz to kiedy??

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 października 2018 , Komentarze (2)

Witam :) 

Październik u mnie pod znakiem ciągłych wyjazdów biegowych , na szczęście już się kończy bo wreszcie bym usiadła na tyłku i poodgarniała mieszkanko a nie siedziała w weekend w pociągach . Tym razem zawiało Nas do Gdańska na półmaraton . Pojechałam familijnie razem z dziećmi . I powiem Wam tak szczerze że byłam dietkowo bardzo niegrzeczna , aż wstyd ... Jak to z dziećmi poszliśmy na obiad , na pizze , na lody a o czekoladzie nawet nie wspominam bo zjadłam pół tabliczki , pierwszy raz od wielu miesięcy jadłam słodycze i bardzo mi smakowały o zgroza !!! Największą ochotę miałam na lody a dokładnie sorbety truskawkowe i mango , zjadłam trzy razy po dwie gałki . Nie wiem co mnie opętało , chyba poczułam się jak dziecko :)

Bieg za to super :)Padało przez 21 km , wiało i kałuże były po kostki a ja niezmordowana biegłam do mety z uśmiechem na ustach . Nie zmęczyłam się , nie bolała mnie noga ani biodro co zawdzięczam nowym butom bo mają amortyzacje a widocznie poprzednie już nie miały ani grama i dlatego szybciej wchodził mi ból , tym razem było idealnie :)

Całość weekendu zwieńczyło morsowanie choć ciężko tak nazwać moczenie się w morzu jak pogoda taka wysoka , moim nogom zrobiło to bardzo dobrze :) Już nie mogłam się doczekać kiedy wskoczę do zimnej wody i nadszedł ten cudowny moment :) Szkoda że weszłam sama ale niestety w tym roku ciężko było mi zorganizować sobie towarzystwo . 

Nie mam fotek z wody bo było bardzo ciemno i wszystkie wyszły nieostre a szkoda :( Na szczęście weekend się już skończył choć żal było opuszczać Gdańsk a na wadze 69,0 kg w czasie @ . Już wiem że w tym miesiącu nie zaliczę spadku , nie będzie tak pięknie jak we wrześniu . Nawet waga o kg wskoczyła co mnie informuje że nie mogę sobie folgowac jak chce , trzeba się trzymać planu i słuchać organizmu . Słodyczom i lodom dziękujemy na dłuszy czas , kolejna przerwa przynajmniej do świąt bo juz się przekonałam że mogę bez nich ŻYĆ  i tak na prawdę nie są mi po nic potrzebne . Wracam do pracy i do robienia tego co kocham :)  

Jak mówią moje podopieczne waga to tylko cyferki , ważna jest kondycja i samopoczucie. Czujmy się dobrze ze sobą i bądźmy dla siebie dobre :) Mimo braku spadku w cm i tak uważam ten miesiąc za udany , trochę biegałam , trochę ćwiczyłam i mimo że to nie jest mój max do satysfakcji 100% :) 

CZekam z uśmiechem na dzisiejszy dzięń :) 

POzdrawiam :)

 

19 października 2018 , Komentarze (9)

Witam piateczkowo :)

Dopiero był poniedziałek a tu juz znowu weekend :) Z tego się szczególnie cieszę bo spędzę go w domu , bez pogoni za dystansem po kraju. W planach sprzątanie , kino , długie wybieganie i nauka do egzaminu. Człowiek musi się rozwijać i przez takie podejście mam do przeczytania 1000 stron materiałów :) 

Kupiłam sobie wczoraj nowe buty do biegania , stare nie miały juz amortyzacji i bardziej mi szkodziły niż pomagały . Wiadomo nie od dziś że dobre buty to unikanie kontuzji a ja się szykuje w tym sezonie na życiówkę więc muszę miez w czym śmigać :)

Moje ulubione <3

Wczoraj prowadziłam trening TBC , jeden z moich ulubionych :) Było mocna :) Rozbrajają mnie momenty kiedy Panie wybuchają śmiechem i patrzą na mnie mówiąc << Żartujesz ??? >>> aja im zawsze odpowiadam <<<ani trochę >>> I zbierają się w sobie , robią kolejną sekwencję i nawet im to wychodzi bardzo dobrze. A najlepszy jest moment gdy trening się kończy i jest cisza , nikt nic nie mówi bo nie ma siły. Dopiero po paru minutach jak składają maty słychać <<<dziękujemy , było super >>> albo <<< czy chcesz nas zabić ???>>>  to taka satysfakcja po zajęciach :)

A prawda jest taka że nie chcę :) Usiłuję im tylko pomóc jak mogę w uzyskaniu efektu i jestem bardzo zadowolona jak mamy konsultację i widzę spadki , nie wagi ale centymetrów i procentów w pomiarze na tanicie :) To mój mały sukces i cieszę się nim jak dziecko. Lubię swoją pracę , lubię pomagac innym , lubię kiedy innym leci rozmiar w dół choć mój stoi jak zaklęty . Dobrze jest robić co se lubi :) 

Lecę do pracya Wam kochane miłego weekendu życzę :)

Nie poddajemy się :) 

18 października 2018 , Komentarze (10)

Witam , witam :) 

Miałam się odezwać od razu po weekendzie ale porwał mnie wir pracy . Nie było tak źle jak myślałam choć mogłoby być lepiej :) Miło spędziłam ten weekend w Poznaniu , miasto mi się podobało i organizacja samego biegu. Wieczorem przed maratonem poszliśmy pozwiedzać rynek i naładować się węglowodanami czyli standardowo na pizze , zawsze przed dłuższym dystansem mam ochotę na włoskie jedzenie :)

Sam maraton nie był bardzo ciężki , ale tak jak przewidziałam po 30 km zaczęło boleć mnie biodro więc najpierw biegłam szybko do 30 km po to aby ostatnie 12 km truchtać pomalutku . Czas niestety 5:34 czyli jeszcze gorzej niż we Wrocławiu , limit był 6,5 h więc zmieściłam się bez łaski , mam nadzieję że zdrowie mi pozwoli  i znowu będę biegać po 4.20 ale do tego jeszcze długa droga :)

Po biegu poszła wskoczyć z koleżanką do jeziora Malta aby schłodzić nogi i plecy a zwłaszcza korzonki bo to one mnie bolą najbardziej bo tupaniu na asfalcie , chciałabym w tym roku spróbować biegu górskiego jeszcze ale zobaczymy czy finanse pozwolą bo nie kłamiąc nie jest to tania zabawa zwłaszcza jak się jeździ gdzieś co tydzień .

Waga nadal 68 kg ze wzrostem do 68,5 kg ale po weekendzie miałam przez dwa dni bardzo duży apetyt i to na produkty których nie jadam normalnie , tak to bywa po wysiłku . Nie mogłam odpocząć w domku bo od razu zmiana w pracy ale to dobrze bo się rozruszałam i nie bolały mnie nogi wcale . We wtorek robiłam pilates który coraz bardziej mi się podoba i czekam aż się zbierze grupa aby zrobić cały kurs :) Mam jeszcze w tym tygodniu dwa razy TBC i jedno ABT . Najważniejsze jest żebym wróciła do swoich treningów właściwych , rozpiska wciąż wisi tylko ja mam milion wymówek aby jej nie zacząć robić , co tydzień przekładam swój come back a czas leci szybciutko . 

Zbieram się do pracy i szykuje na spokojny weekend bez biegów w domku :) Trzeba trochę poodgarniać mieszkanie bo przez ostatnie trzy weekendy nie zrobiłam w nim prawie nic . 

Miłęgo dnia :)  niech waga  i centymetry Wam lecą w dół :) 

ILO.

 

 

10 października 2018 , Komentarze (8)

Witam jesiennie :) 

Zimno się zrobiło strasznie, mimo słoneczka które świeci i tak da się odczuć że przyszła jesień. Będę tęsknić za latem bo ja taka mało zimowa kobitka jestem :) Wrzesień zleciał pozytywnie , dietka była trzymana choć czasami wpadło to i tamto . 

Waga 68 kg jak na razie utrzymana !!! Plan na wrzesień w takim razie wykonany teraz utrzymać i powalczyć o 66 kg do końca listopada jak się uda . Trochę biegałam choc zrezygnowałam z maratonu warszawskiego to przeleciałam choć 5 km w dobrym czasie . Biodro trochę mi doskwiera ale półmaratony mogę biegać choć powoli , takie uzależnienie . 

W poprzedni weekend byłam w Katowicach . Bardzo mi się podobało. Miasto piękne i zielone a bieg choć trudny zdobył moje serce . Większość znajomych biegło maraton a ja im machałam ze łzami w oczach i czekałam na moją podkóweczkę . No niestety zdrowie jet jedno i nie ma co szarżować ,  w tym tygodniu pojadę na maraton do Poznania i zobaczymy czy dam radę , jak nie dam to zejdę z trasy bo na ból nie poradzę a nie chciałabym prosto z mety wylądować na pogotowiu . Oszczędzałam się ile mogłam i teraz czas pokażę czy jestem w stanie nadal biec długie dystanse . 

Zostawmy bieganie w spokoju . Mam już rozpisany trening na najbliższe tygodnie i ruszam z nim po weekendzie . Muszę zacząć pracować nad sobą w sposób konsekwentny i systematyczny , we wrześniu udalo się jakoś ogarnąć z dietą i jestem zadowolona więc teraz czas na ćwiczenia . Zresztą mi się zawsze lepiej ćwiczyło na jesień zimę niż latem , latem mam jakiegoś leniwca i nic mi się nie chce . Od takiego niechcenia potem jest smutek że efektów brak a jak mają być jak człowiek nie dział ????

W czasie sprzątania na kompie znalazłam fotkę , moją fotkę z przed paru lat kiedy to działałam i powiem Wam że jestem zszokowana że tak się zapuściłam ;

Nawet nie pamiętałam że miałam kiedyś mięśnie na brzuchu :) Teraz jest tam dodatkowe 10 cm w obwodzie a to dużo . Zmotywowało mnie to foto , skoro kiedyś mogłam to dla czego nie dziś ??? Bo jestem starsza ??? Bo metabolizm mi zwolnił ??? To tylko takie wymówki bo nie od dziś wiadomo że jak się naprawdę chce to można , tylko trzeba wiedzieć czego się chcę :) Ja wiem ... A TY ????

Chcę być zdrowa i szczęśliwa

Chcę realizować swoje plany małe i duże 

Chcę spełniać marzenia 

Chcę mieć wewnętrzny spokój i go pielęgnować 

Chcę decydować o kwestiach na które mam wpływ takich ja moja sylwetka 

Nie poradzę nic na genetykę , nie będę wysoka ani nie będę miała nóg po same pachy i tak samo nie będę miała nigdy tali bo taka jest moja budowa . To są elementy na które nie mam wpływu ale czy nosze rozm. 42 czy 38 to jest już w mojej kwestii . Określajmy realne cele i dążymy do nich pomalutku bez spiny , będziemy szczęśliwsze , a sukces na szybko lub za wszelką cenę wcale tak nie cieszy ....

Dziś mam wolne więc trochę posprzątam , trochę pozałatwiam spraw i będę się wyciszać i przygotowywać mentalnie do maratonu .

Niech moc będzie z Wami i ze mną :) 

Dobrego dnia :)

19 września 2018 , Komentarze (7)

Witam z rana :)

U mnie coraz lepiej jeżeli mogę to tak nazwać , głowa coraz mocniejsza , chęci do walki wracają i uśmiech znowu na twarzy :) Zmieniam sposób odżywiania a raczej wracam do swojego z przed lat . Na śniadanie wczoraj owsianka i koktajl  :

Na drugie śniadanie sałatka , wafel sonko i pasta z sera białego , ryby i harissy:

Obiad z rodziną a wczoraj były kotlety z ziemniaków, groszku i szynki - to już nie takie fit ale zjadłam jednego , nie popadajmy w przesadę za to na kolację ukochany a dawno nie jedzony jogurt naturalny z otrębami i łyżką miodu - niebo w gębie :) To już 5 dzień gdy odżywiam się jak kiedyś , oprócz porcji lodów która zjadłam w weekend :) Jem głową myślę co zjeść aby było zbilansowane i smaczne , szukam przepisów i wreszcie od dłuższego czasu czuję się lekka rano !!! 

Biegowych treningów nie ma ale za to jeżdżę na rowerze , wzmacnia swój chory pas biodrowy i podróżuje mi się o wiele przyjemniej niż w ciasnych autobusach . Dziś godzinny trening płaski brzuch przede mną a potem dwa dni wolnego. Wykorzystam na mycie okien i porządki w ubraniach i dokumentach do czego się zbieram od pół roku.

Przeprosiłam się dziś z moimi obwodami , postanowiłam się zmierzyć i jest  tak samo fatalnie jak pamiętam . Trzeba było spojrzeć prawdzie w twarz :

biust 97:)

talia 80 !!!!

brzuch 90 !!!

biodra 99!!!

udo 54 :) 

Mam tzw. punkt początkowy. Brzuch i talia czyli jej brak jest moja zmora od zawsze ale jak wiadomo brzuch się robi w kuchni :) Można go wzmocnić abs i  trochę spalić poprzez aeroby czy tez cardio ale najważniejsze jest aby odpowiednio jeść :) W wolne dni ułożę bardziej sprecyzowany plan , napiszę , wydrukuje i powieszę na tablicy korkowej . Będę ćwiczyć systematyczność , taki trening głowy dodatkowo :)

Uciekam na śniadanie a potem na rower i do pracy potrenować trochę :)

Dobrego dnia :) 

17 września 2018 , Komentarze (6)

Witam :)

Tak jak obiecałam zamelduje się po weekendzie . W piątek zakończyłam tydzień treningiem brazylijskie pośladki , nie wiem jak mi poszło ale zapytam dziewczyn dzisiaj czy poczuły tyłki bo u mnie ciężko to stwierdzić ,  rzadko mam zakwasy zwłaszcza na pośladkach i nogach.Zapiszę się na kurs  pilatess w niedługim czasie żeby dodać coś nowego do treningów grupowych , trzeba się rozwijać :)

Sobota była leniwa , troche mi było smutno że nie biegnę ultra i musiałam to przeżyć , ciężko jest nawet z rozsądku rezygnować z marzeń , taki mały smutek zawsze pozostaje . Pojechałam z Moim na rowerach na bieżnie , on biegał a ja  trochę poćwiczyłam wyskoki i planki , taki mały interwał żeby nie myśleć o ultra :)

Popołudniu już tylko słodkie lenistwo , obiad z dziećmi i LODY na deser . Nie jem słodyczy ale tego dnia potrzebowałam słodkiego jak skrzypiec futerał  :) 

Niedziela to już inna bajka :) Rano śniadanie od Miśka abym miała energie a potem siup na rower i w kierunku biegu na 5 km , nie mogę biegać maratonów ale 5 km czy 15 nie powinno mi zaszkodzić . Wróciłam do roweru co jest jakby cudem bo kurzył się od roku , jakoś mi się znudziło jeżdżenie po latach pedałowania a teraz żałuje bo to fantastyczne uczucie mknąć na rowerku ulicami lub ścieżkami w lesie :)

Bieg bardzo udany nawet bardziej niż się spodziewałam :) Pierwszy raz w tym roku po prostu biegłam od tak , bez spiny i zamyśleń . Głowa oczyszczona , decyzje zgodne z sumieniem i od razu lepiej się biega . Miejsce 166/962 mnie zaskoczyło bo od początku sezonu obstawiam tyły a tu bez większego wysiłku poleciałam i byłam z siebie mega dumna :) Jednak głowa ma bardzo duże znaczenie :)

Moja aktywność niedzielna przedstawia się tak :

Elegancko , czyż nie ???

A dziś jak to w poniedziałek przywitałam się z wagą z rana i tam wielka niespodzianka 69,6 !!! Myślałam że już nigdy nie zobaczę 6 z przodu bo od pewnego czasu rządziła siódemka a tu taka niespodzianka . Jestem zmotywowana do trenowania i trzymania diety , oby starczyło mi wytrzymałości aby znowu nie wpaść ze skrajności w skrajność bo mam do tego niestety ciągotki :) 

Tak więc zmotywowana wchodzę w nowy tydzień i pracuję nad sobą , taki plan :)

Zapomniałam o kolacji , wczoraj jadłam zapiekane awokado z jajkiem , przepyszne :)  

Zaczynam trochę eksperymentować w kuchni więc będą prawdziwe rewolucje na moim talerzu . Lecę zrobić sobie śniadanie a potem rower , sprawy , treningi praca :) 

Dobrego dnia :) 


 

14 września 2018 , Komentarze (6)

Witam :)

Dziękuję za uwagę pod ostatnim wpisem , bardzo mi to pomogło w szerszym spojrzeniu na całość. Napisałam , sama przeczytałam i zaczęłam analizować. Wczoraj siedziałam w pracy i rozmyślałam o ostatnim okresie , chyba pozwoliłam sobie sama na taką nie moc. Wystartowałam w ultra maratonie bez treningu i przygotowania a na dodatek z kontuzją biodra , pierwszy raz musiałam zejść z trasy w obawie o zdrowie i to był dla mnie bardzo mocny policzek. Bardzo ciężko było mi się pozbierać i mimo że każdy chwalił moja decyzję i gratulował siły charakteru ja się sama obwiniałam bo to tylko moja wina . Wiedziałam o starcie i zamiast się przygotowywać to po pracy wmawiałam sobie że jestem już  zmęczona i szłam do kina lub z koleżankami na spotkanie , czas zleciał a ja oprócz treningów w pracy nie robiłam nic. A i owszem cztery treningi po 60 minut to może i nie jest nic ale na pokonanie 63 km to trochę za mało . Miałam tą świadomość i wystartowałam żeby ponieść porażkę ... tak wtedy myślałam ... i przez to się zagłębiłam w coraz większego doła a nie potrzebnie . Olśnienie przyszło wczoraj ....

Powinnam skarcić się za głupotę i zrezygnować ale skoro tego nie zrobiłam to powinnam się cieszyć ze podjęłam dobrą decyzję , mało kto schodzi z trasy na własną prośbę , raczej zostajesz ściągnięty za nie dotrzymanie limitu czasowego. A ja mimo wszystko dotarłam do limitu na 35 km i dopiero po niem stwierdziłam że nie mam mocy a biodro boli i jest nie realne żebym dotarła na metę bo może się to skończyć szpitalem lub wózkiem. Dorosła decyzja z której powinnam być dumna , nic za wszelką ceną , w domu są dzieci a ja nie muszę nikomu nic udowadniać ani z nikim się ścigać . Bieganie to ma być mój fun a nie jakaś katorga bo jak nie dobiegną to co to będzie . Po przemyśleniach poszłam krok dalej....zrezygnowałam z ultra w ten weekend i ze wszystkich startów powyżej 30 km. Pozamieniałam je na 5 i 10 km , zaczynam od początku swój trening biegowy , idę do fizjoterapeuty i ortopedy . Na krótkich dystansach nic mnie nie boli dopiero po dłuższych niż 30 km więc powolutku zacznę znowu trenować i więcej się rozciągać . Czasami tak bywa że trzeba się cofną aby iść dalej .

Będę tęsknić za długimi biegami i mam nadzieję do nich wrócić jeżeli zdrowie pozwoli . Wracam do mojego prawidłowego odżywiania i będę realizować jeszcze inne plany ale o tym na razie cichutko bo zapeszę .

Jest piątek więc lecę do pracy z uśmiechem . Dziś mam pierwsze zajęcia brazylijskie pośladki i gwarantuje Wam że będzie bolało :) Od razu lepiej mi się dziś wstało jak zabiłam potwora w sobie , czeka mnie dobry weekend i jakiś mały bieg ale jeszcze się nad tym zastanowię .

Jestem gotowa na zmiany :)

Dobrego i aktywnego weekendu Wam życzę :)

Melduję się w poniedziałek :)


12 września 2018 , Komentarze (21)

Witam kochane :) 

Dawno mnie tu nie było , znowu .... 

I naturalnie nic się nie zmieniło ....niestety 

A nawet powiem szczerze że jest dużo gorzej niż wcześniej....

Lato zleciało jak z bicza strzelił , było gorąco , rodzinnie i aktywnie . Oczywiście nie licząc restauracji , litrów piwska wypitego ze znajomymi i innych rarytasów. W każdym razie wcale się nie starałam więc i tak jest cudem że na wadze constans a nie wzrost o 5 kg . Najpierw sanatorium nad morzem , dużo spacerów i wycieczek w celu zwiedzania zabytków ziemi polskiej , tak żeby dzieci liznęły trochę historii . Ogólnie nie jestem z osób które długo siedzą na tyłku ale regularne posiłki w sanatorium i tak dały efekt +3 kg na wadze mimo ciągłych spacerów po okolicy , jak wróciłam prawie się turlałam a do tego przeszła taka mała  "depresja" i złość na samą siebie , pewnie wiecie jak to jest :) Po powrocie znowu praca i basen z dziećmi oraz inne wycieczki choć dużo mniej niż bym tego chciała , upały dawały się we znaki bardzo ciężko było juniorów z domu wyciągnąć, na szczęście parę razy się udało :)

Powrót do pracy pozwolił szybko usunąć nadwyżkę , powrót do mojego rytu jedzenia i moich godzin ale samopoczucie nadal było nie takie jak trzeba .

Pod koniec lata wybrałam się do Zakopanego i tam nie usiedziałam na tyłku , bardzo intensywnie chodziliśmy po górach . Razem z dziećmi udało się nawet zdobyć nam trzy szczyty co bardzo mi się podobało , im trochę mniej bo byli strasznie zmęczeni . Tym razem sama decydowałam o posiłkach i godzinach więc z gór wróciłam lekka i zadowolona ale nadal to samopoczucie ...

A mój stan wewnętrzny jest taki że nie mam na nic siły , nie mam siły biegać a nawet nie trenuję . Ostatnio zeszłam z trasy na 37 km przy ultra a maraton wrocławski skończyłam ledwo z najgorszym czasem w życiu 5:30 :( Nie cieszy mnie bieganie , męczy mnie , wszystko mnie boli zaczynając od kręgosłupa przez biodro aż do kolana. Każdy start w lecie to była walka o życie , głowa siada bardzo szybko a za nią ciało .Wstaje rano i codziennie mówię sobie może dziś to będzie ten dzień , ale nie jest . Jem dużo za mało bo nie mam apetytu a przez to nie mam siły , nie chce mi się sprzątać ani tak na prawdę nic mi się nie chce ... Stan jak na mnie niespotykany . Gdzie moja radośc zycia ?  Gdzie moje plany ??? W dupie ......

A żeby było śmieszniej to zaczęłam się czuć staro i to mnie już kładzie na łopatki , mój facet ze mną zwariuje nie długo :) Marudzę , narzekam i sama nie wierzę w to co mówię . Normalnie psychiatra mi się kłania :) 

Przepraszam że musiałam się tutaj wynurzyć i nie jest to motywujący wpis   ale czasami człowiek musi . 

Czas leci a ja w rozsypce i zaraz będzie wpis na koniec roku pt. znowu w życiu mi nie wyszło i kolejny dół , taka amplituda życia :) 

Dziś wstałam z nastawieniem że zrobię coś więc zaczęłam od wpisu , zobaczymy jak się dzień potoczy ale wierzę że w końcu przestanę marudzić i wyjdę ze skorupy . Pozałatwiam sprawy , zrobię trening i ogarnę porządki . Taki plan . Wszystko zaczyna się w mojej głowie więc najpierw trzeba zająć się nią a potem ciałem czy wagą . 

To zaczynamy 1,2,3 ..... START !!!

Solidy ochrzan i kop mile widziany :) 

Miłego dnia :)

Bez odbioru :) 

25 czerwca 2018 , Komentarze (4)

Witam kochane :) 

Głowa trochę spokojniejsza po zakończeniu roku szkolnego , teraz mam więcej czasu na ułożenie sobie grafiku bo nie jestem już więźniem godz 15 w domu i mogę dać dzieciom obiad wcześniej a nie wszystko na styk ( na 16 do pracy )  Dziś mam wolne od dobrej chwili , chyba z trzy tygodnie nie miałam wolnego , byłam przemęczona i zaczęłam łapać doła że wszystko ciągle na mojej głowie a na dodatek każdy miał problemy w domu i bez przerwy miałam zastępstwa za kogoś . Wszystko co miałam załatwić było w biegu i na ostatnią chwilę . To nie sprzyja trzymaniu wagi i w tym cały zamieszaniu dostałam smaka na węglę .... jadłam makarony , pizze , bułeczki czosnkowe , ziemniaki itd. Teraz w efekcie czuję się jak worek z paszą :) Fakt że robiłam 5 60 minutowych treningów w tygodniu ale i tak waga ciągle w górę . Zrobiłam pomiar w pracy i wygląda on tak : 

waga 71,4 kg !!!!

BMI 27,5

TT 24,8

MM 53,2 kg

WM 24 lata 

WODA 58,2 % stan pod krytyczny u mnie norma 45-52 a 60 to już dramat 

W piatek jadę do sanatorium z córką na dwa tygodnie ale jak wrócę i stan wody nie opadnie to czekają mnie badania hormonalne bo taka ilośc wody może wróżyć różne dziwne powikłania . Mam dziś się pakować , wszędzie mam stery z ubraniami które usiłuje posprzątać od trzech tygodni i przebrać normalnie jak magazyn w lumpie a mam na posprzątanie tylko dziś i cały czwartek , nie wiem jak to zrobię ale trzymajcie kciuki;.

Udało mi się nawet pobiegać ale forma jest fatalna choć przez codzienne treningi w pracy moje mięśnie głębokie są w bardzo dobrej formie, nie bolą mnie plecy ani tyłek po dłuższych dystansach a zawsze coś tam czułam .

W tamtym tygodniu bieg na 5 km 

A w ten weekend razem z dziećmi pojechałam na weekend do Radomia i od razu poleciałam  półmaraton :)

Mam nadzieję że w czasie wyjazdu uda mi się wrócic do regularnych treningów biegowych choć zdaje sobie sprawę że powroty są bardzo ciężkie i nie będzie łatwo. Zabieram ze sobą gumy do ćwiczeń aby codziennie choć trochę się poruszać , nie lubię się lenić na wakacjach .... umarła bym z nudów :) Dziś już reguluje swój sposób odżywiania , zależy mi na normalnej pracy mojego żołądka a nie jakiś rewelacjach , organizm mi podziękuje a i ja sama będę sie czuła lepiej :)

Zabieram się za ubrania :) 

A Wam życzę cudownego pierwszego tygodnia wakacji :) 

Nie przejmujemy się że nie udało się do lata , do świat , do urodzin ...szkoda sobie zaprzątać tym główkę . Sukces jest wtedy kiedy pracujemy na niego długo i zostaje a nie na szybo bo termin nas goni :)

POzdrawiam :)