Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Clarks

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 listopada 2016 , Komentarze (8)

Kolejny udany dzień. Dieta - taka jak trzeba. Jadłam z zegarkiem w ręku, kalorie przeliczone, wartościowo i pysznie też. Ruch zrealizowany (hula hoop i uwaga: BIEGAŁAM). Dziś miałam robić trening cardio z Mel B. , ale normalnie przebierałam nogami na myśl, że mogłabym pobiegać zamiast skakać w domu - czyli zamkniętym pomieszczeniu, Szybko podjęłam słuszną decyzję:  strój sportowy na tyłek, buty na nogi, czapka na łepetynę, słuchawki w uszy i wiooooo!!! Poszłam jak burza (smiech)(smiech)]:>  (a na serio to potruchtałam w świńskim tempie).

Bardzo mnie to relaksuje. Powietrze tak fajne, że mogłabym jeść łyżkami: rześko, ciepło, świeżo. Jak mi dobrze! ...spokojnie, bezpiecznie. Oby na zawsze.

22 listopada 2016 , Komentarze (11)

... z tytułu to ja :D Zauważam u siebie cechy, które są bardziej odpowiednie dla niedojrzałej małolaty, a nie dojrzałej, doświadczonej, MĄDREJ (tak, tak - nie bójmy się użyć tego słowa (smiech)]:>) kobiety. Mianowicie -> występuje u mnie nadmierna ekscytacja własnymi pomysłami i ich realizacją oczywiście, a także absolutna wiara w sukcesy swoich projektów osobistych (smiech)

Czym się to objawia? Szafę mam wypełnioną przyciasnymi ciuchami, których nie chcę się pozbyć, bo głęboko wierzę, że za chwilę będą dobre. W sklepie jestem zdruzgotana gdy mam przymierzyć coś co nie jest w rozmiarze 36/38 lecz większe, bo wydaje mi się, że to zakup bezsensowny ... bo przecież zaraz ta rzecz będzie na mnie za duża ;)  Itd. Itp. Natomiast ciekawie podchodzę do odchudzania: codziennie sto razy oglądam się w lustrze, sprawdzam czy brzuch jest mniejszy, przyglądam się twarzy ... Mało tego! Widzę efekty niemal od pierwszych minut ;) :))))  I cieszę się! Dlaczego ja się nie ruszałam???  Przecież to takie fajne. Dziś znów biegałam, dotleniłam się, zmęczyłam masakrycznie, wróciłam do domu mokra. I co najlepsze - tylko się przebrałam i od razu chwyciłam hula hoop. Super! Jestem z siebie dumna.

Dzień na piątkę:  dieta na tip-top; ruch zgodny z planem.

21 listopada 2016 , Komentarze (15)

Po takim mega zrywie dietowo - sportowym jaki zaliczyłam wiosną i zniknięciu jakie zaserwowałam latem to teraz aż głupio mi pisać. Mniejszy obciach siedzieć w ukryciu i zza winkla czytać ulubione pamiętniki. Ale trudno! Ujawnię się - nie takie rzeczy w życiu brałam na klatę.:PP

W ostatnim swoim wpisie planowałam super turbo odchudzanie. Po prawdzie - nic nie schudłam, ale też nie przytyłam ;) Za to w trakcie urlopu przejechałam na rowerze 1000 km (puchar)  Potem po wakacjach klapnęłam na tyłku i do zeszłej środy siedziałam: w domu na kanapie, w pracy na fotelu, w samochodzie też. Zero ruchu. I dogadzałam sobie czekoladkami. W zeszłą środę nastąpił przełom (po prostu nie zapięłam suwaka w ulubionej kiecce). Natychmiast mnie to otrzeźwiło. Znów stanęłam na nogi, znów jestem dzielną dziewczynką i wszelkie moce mi świadkiem - tym razem schudnę. Na święta zaprezentuję swoją nową fit sylwetkę. SERIO!!!

Czwartek jeszcze minął spokojnie (planowałam, analizowałam, knułam), ale dietkę już trzymałam. Znów jem regularnie, sensownie, zdrowo i bez śmieci. W piątek - biegałam. Kondychę mam niezłą: bez rozgrzewek i przygotowań biegnę sobie ulubioną trasą, spokojnym truchcikiem około 4 km (wmawiam sobie, że to całkiem nieźle). W sobotę trening cardio z Mel B. W niedzielę znów bieg; dziś - trening cardio. Codziennie też kręcę hula hoop przez 20 minut. Cieszy mnie, że wieczorem odczuwam głód. 

I będę też regularnie pisała w pamiętniku. To też fajna mobilizacja :) A poza tym ja Was naprawdę lubię (kwiatek)

1 lipca 2016 , Komentarze (3)

Pierwszy lipca - znamienna data dla mnie. Mianowicie: najgorętszy okres w pracy już za mną. Teraz mogę spokojnie dobrnąć do 15 lipca, czyli momentu kiedy zaczynam urlop. Trochę znów musiałam klapnąć na tyłek (bo się czasowo nie wyrabiałam na zakrętach) i rower nieco mi się zakurzył. Ale wracam do działania! Jak postanowiłam tak zamierzam to zrealizować: do końca lipca będę top modelką(klaun) 

A póki co leżę i marzę o: (tort)(lody)(dimsum)

11 czerwca 2016 , Komentarze (5)

Tak, tak był taki, ale nie wpadłam do niego ... Jedynie zaglądałam. Od wtorku do wczoraj ;) Jak to u mnie wyglądało? W telegraficznym skrócie: 

A) Wtorek - powrót do domu około godziny 21:00. Zaległam na kanapie oglądając "pamiętniki z wakacji" "trudne sprawy" "ukryta prawda" FASCYNUJĄCE! Zjadłam: pół litra lodów, czekoladę. Pół paczki czipsów. 

B) Środa - powrót do domu około 16:00. Reszta jak powyżej, tylko czas leżenia i gapienia się w tv dłuższy. 

C) Czwartek - wszystko jak powyżej, tylko historia zaczyna się o 18:00, bo wtedy wracam z pracy

D) Piątek - około 8:00odcięło mi dopływ krwi ze stresu, bo dostałam telefon ze strasznymi wieściami o podejrzeniach wznowy choroby. Zero jedzenia, ciśnienie milion/ na milion ( wiec liczę, że wtedy spaliłam śmieci zjadane w poprzednie dni). W południe informacja, że wszystko jest dobrze :)))) Więc od południa do 15:00 łzotok nie do opanowania (liczę, że kalorie też w ten sposób uciekały). Potem szybki wyjazd na Ursynów na Gandhi. W drodze zjedzona garść cukierków i 2 kawałki ciasta z bitą śmietaną. Potem powrót do domku. RAZEM. 

W domu szybki rachunek sumienia wraz z postanowieniami. Nie damy się stresom ani innym siłom wyższym. Plan jest jeden: Żyć długo i szcześliwie. Być razem w dalekiej przyszłości superową babcią i dziadkiem.

Wnioski: najbardziej tuczące w tym tygodniu były programy tv, które towarzyszyły mi przy leżeniu na kanapie. trzeba unikać tej mielonki ;))))

Plany na dziś : znów odżywiać się jak człowiek, a nie gnom; po południu obowiązkowa długa wycieczka rowerowa aby spalić kcal i uspokoić duszę. I hula hop pewnie do mnie tęskni. Mamusia Clarks przytuli je dziś do siebie ;) 

4 czerwca 2016 , Komentarze (8)

...telegram ....Żyję! Trochę zapracowana jestem. Trzymam dietę i jestem aktywna ruchowo. Dziś się nie ważę, bo mam dzień kobiet. To pewnie to jest przyczyną zeszłotygodniowego zastoju. Wejdę na wagę w środę. Ciekawe co zobaczę ;) ... Ale jestem dobrej myśli: widzę efekty i ... ( tylko się nie śmiejcie!) ... czuję się szczupło :)))

29 maja 2016 , Komentarze (6)

... Powiedziała fuck you i pokazała tyle samo co tydzień temu. Ale z niej zołza! ... Wrrrrrr... Już ja jej pokażę!!! ;))))

28 maja 2016 , Komentarze (6)

Energia mnie rozpiera. Każdego dnia, który jest wolny od pracy jeżdżę na wycieczki rowerowe. Pokonuję wtedy już 30 km! Jeszcze miesiąc temu wyczynem było dla mnie przejechanie 10 km. To niesamowite jak szybko podnosi się wydolność organizmu. Endorfiny wylewają mi się uszami. :)))) Ciekawe co jutro powie moja waga ;)

23 maja 2016 , Komentarze (9)

67 kg HURRRRA!!!! :)))) Przyjęłam na Vitali wyzwanie: -5 kg do końca czerwca :))) To oznacza tylko jedno: nie ma, że boli, do końca czerwca muszę tyle zrzucić ;)

Nadal mam bzika na punkcie roweru. Od poniedziałku do piątku robię po 10km dziennie, natomiast w weekend szaleństwo! Sobota -27 km, niedziela 28 km. Jest super! Jestem mega szczęśliwa. Wiosna w głowie, wiosna w sercu, a na zewnątrz - lato ;

15 maja 2016 , Komentarze (10)

Ostatni tydzień przepłynął mi przez palce.Ekspresowe tempo i nawał obowiązków plus kilka dni szkolenia, które trwało od 8:00 do 18:00 zmniejszyło troszkę moją aktywność w ostatnich dniach. Jednak dzisiejszy wskaz wagi dodał mi takich skrzydeł, że pomimo ulewy popędziłam na przejażdżkę rowerową. Jesteście ciekawe co zobaczyłam??? (cwaniak) ... uwaga!!! ... To będzie naprawdę super ->  67,4 :D:D:D

... to oznacza tylko jedno: za tydzień będzie 66 (z hakiem oczywiście) ;)

Plan na kolejne dni: a) nadal trzymać dietę (bo warto!!!); b) jeździć 10 km na rowerze; c) kręcić 20 minut hula hop. (pa)