Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Clarks

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Dieta trwa. Ważę się tylko w niedzielę. Ta niestety z przyczyn obiektywnych nie była dniem do ważenia (okres). Po co miałam sie denerwować wskazem o 20 kg wiekszym? Nieee ... poczekam i za tydzień oniemieję z wrażenia, że tak cudownie, dużo schudłam. Chodzę na aerobik (2 razy w tygodniu), chciałabym jeszcze codziennie maszerować, ale nie starcza mi na to czasu :( Serio! Mam teraz taką czarną serię póxnego kończenia (wiadomo - koniec semestru). Zebrania, posiedzenia, narady i inne nuuudy. Wracam do domu około 19. Nie starcza mi sił by jeszcze galopować po bezdrożach. Trudno, poczekam na lepsze czasy. Mam nadzieję, że nastąpią pod koniec obecnego tygodnia.

Ech! Doła mam dzisiaj, jakieś rozedrganie mnie chwyciło. Czy to przypadkiem nie jest ten dzień kiedy wszystkich dopada poświąteczna depresja związana z wywaleniem kupy forsy na prezenty, żarcie i inne pieroły? .... yyyy .... zaraz, zaraz -  to chyba już było. Może więc to dół związany z brakiem prezentów, żarcia i innych pierdół na święto 3 Króli?  hmmm ... to może być to. Kiedy wakacje?

1 stycznia 2012 , Komentarze (9)

Szczęsliwego Nowego Rokuuuuuu !!!!

Moje noworoczne postanowienia to :

1. Schudnąć do 57 kg (maksymalnie do końca lutego)

2.Przytemperować rozbrykanego młodszego syna (najwyższy czas chociaż spróbować go wychować - małpiszona jednego)

3.Czynić przynajmniej jeden wpis tygodniowo na Vitalii do czasu uzyskania wymarzonej wagi.

4. Być szczęśliwą, kochać i być kochaną (to wydaje mi się najlatwiejsze)

27 października 2011 , Komentarze (8)

W wakacje nie pisałam - bo miałam lenia, teraz nie piszę, bo nie mam czasu na lenia. Od nastu lat pracuję w szkole - uściślając : specjalnej . Jestem nauczycielem dyplomowanym, więc awanse już mam za sobą. właściwie to wiodłam ustabilizowane życie zawodowe, które wiodło od 14 października, do 14 października. Rokrocznie zbierałam nagrody dyrektorskie i zamieniałam się w bigbuforna   Żarcik mały taki ;)  Natomiast w tym roku nastąpił mega super hiper boomerowy przełom w moim życiu : dostałam propozycję pracy w placówce diagnostycznej. Rzecz jasna z wypiekami na twarzy na ową robotę przystałam i zaczęło się! Sajgon! Masakra! Zapierdziel nieziemski! Generalnie rzecz ujmując nie mam czasu podrapać się po tyłu.  Ale ... zachwycam się : wiedzą jaką już nabyłam, umiejętnościami, które są duuuużo większe i osobami, które mnie otaczają. W ogóle : zakochałam się W swojej dyrektorce. Pomijam fakt, że jest śliczną, delikatną, kobiecą blondyneczką - na kolana powala mnie jej intelekt. Czuję się przy niej jak głuptasek malutki. I ona - ta chodzącą skarbnica mądrości - mnie - głuptoka małego - motywuje, wspiera, zachęca i sprawia, że jestem gotowa góry przenosić...
...  nie zdziwcie się  więc jak któregoś pięknego dnia, wyjrzycie przez okno i zobaczycie Giewont na Kaszubach. Mam takiego powera, że i jego chyba przeniosę

ps. Waga wciąż ta sama, znajomi twierdzą, że zmizerniałam, że zapadły mi się policzki. Nie wiem, nie wiem .... ja natomiast czuję się jak balon (wiadro kiszonej kapusty trawi się dosyć długo)

21 września 2011 , Komentarze (1)

Dieta - elegancka. Odżywiam się bossssko. 1000 kcal i ani troszkę więcej. Praca bardzo mi to ułatwia. Nie mam dostępu do lodówki Pilnuję godzin posiłków. Wypijam ze 3 litry wody dziennie i przede wszystkim : ćwiczę! Od poniedziałku biegam na aerobik. Kupiłam karnet i daję ognia ;) Mięśnie bolą mnie jak sto pięćdziesiąt, ale wiem, że za chwilę wszystko minie. Aerobik to moja ulubiona forma ruchu. W tym roku rozpoczęłam już 3 sezon absolutnie regularnego ćwiczenia. Nie odpuszczam NIGDY - świątęk, piątek, okres, katar ... nic z tego! Zawsze jestem na zajęciach. Robotą jestem zakopana na maksa. Ale nie oszukujmy się - lubię to co robię, więc jest ok.

8 września 2011 , Komentarze (1)

Jestem szczęśliwa. Waga - ta sama. W wakacje nie dietowałam i nie ćwiczyłam, bo leżałam do góry wentylem i zajmowałam się "nicnierobieniem". Wakacje się skończyły, dietkę trzymam, piję slim activ, od poniedziałku zaczynam aerobik. Poza tym - nie mam czasu podrapać się po tyłku. co poniedziałek będę kontrolowała wagę. Liczę na to, że za chwilę będę ważyła 57 kg :D  ... ale zaznaczam - matematyk ze mnie kiepski.

15 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

"Tak więc do wszystkiego - do mądrości, także do szczęścia, trzeba
dorosnąć...

Kiedy mówimy o szczęściu, to trzeba sobie uświadomić, że jest ono
ucieleśnieniem dojrzałości emocjonalnej. Jeśli jej brak, to do
szczęścia strasznie daleka droga. Bywają ludzie obrażeni na życie -
skarżą się, że ich szczęście ominęło, owszem, dostrzegają je
czasem u innych, ale nigdy u siebie. A szczęście to postawa ku życiu.
Albo człowiek do tego dorasta, albo nie dorasta. To jednak zależy już od
nas samych. Szczęście rodzi się z pracy nad sobą. To jest trening taki
sam, jak trening mięśni - jeżeli będziemy je odpowiednio ćwiczyć, to
one będą nam służyć, w przeciwnym razie ulegają atrofii. Uczenie się
szczęścia - raz jeszcze powtórzę - polega na rozwoju emocjonalnym i
duchowym. A taki rozwój dostępny jest nie tylko nielicznym osobom
wtajemniczonym, ale każdemu z nas."

15 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

Nawet bardzo. Strułam się czymś niefajnym. Wydaje mi się, że zaszkodziły mi grzyby. Oczywiście nie mam jakiś mega sensacji. Tak na serio to mam tylko mdłości i bulgotanie w brzuchu niczym w gejzerze. Plusem tej całej sytuacji jest fakt, że do końca dnia nic już nie tknę. Minusem - że nie mam tych mdłości od zeszłego miesiąca Gdybym miała, dziś byłabym już 50 - cio kilową chudziną. Moje dzisiejsze menu to śniadaniowa owsianka, drugośniadaniowe jabłko i obiadowe grzyby. Kalorycznie więc jest najwspanialej na świecie. Ponadto zaliczyłam poranny szybki marszobieg oraz godzinne pływanie w basenie. Planuję jeszcze wieczorny szybki spacer oraz (ewentualnie) trampolinę.... aaa!!! ... i seks planuję jeszcze   ... będę nieco aktywniejsza od kłody drewna

14 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

Od jutra (czyli od poniedziałku) biorę się na serio za siebie. Waga taka jak na pasku ALE najwyższa pora wprowadzić zmiany -> czyli schudnąć. Do końca wakacji zostały 2 tygodnie. Planuję w tym czasie schudnąć 2 kg i wkroczyć do szkoły w charakterze top modelki
Plan na jutro : głodowa dieta plus dużo ruchu (poranna przebieżka, pływanie, trampolina). Skoro postanowiłam to wiem, że zrealizuję. Dotychczas pieściłam się, żartowałam i udawałam odchudzanie. Teraz zrobię to z przytupem, spektakularnie dążąc do sukcesu.
Trzymajcie kciuki - koniec kropka pl

6 sierpnia 2011 , Skomentuj

Na tydzień tylko ... ale jednak!!!   Tydzień temu o tej porze nawet przez myśl mi nie przemknęło, że będę jeszcze się wakacjować. Dzieciaki wróciły do domu, zrobił się jazgot, hałas. Dom wypełnił się po brzegi. Ja, oczywiście w trybie urlopowym, przechadzałam się z kąta w kąt i rozmyślałam- czego absolutnie NIE robić w wakacje Mąż natomiast zupełnie przeciwnie - zakopany w pracy po uszy, sapał znad projektów, planów i programów ... i wciąż marudził, że brakuje mu kilku dób (nie dup) by obrobić się z wszystkim.Rzecz jasna - harmider nie nastrajał go pozytywnie do pracy więc dyskretnie sugerował bym zabrała ferajnę i wyjechała nad morze. Opierałam się całe 15 minut, potem spakowałam walizkę, zadzwoniłam do zaprzyjaźnionego pensjonatu, zarezerwowałam noclegi i ruszyłam do Cetniewa by lansować się na tamtejszych plażach Tydzień minął jak z bicza trzasnął. Pogoda dopisała w 100%,  mąż codziennie dzwonił, opowiadał jak bardzo tęskni, jaki dom pusty bez nas itp , by na koniec rozmowy dodawać -> zarezerwuj sobie jeszcze z 10 dni Oczywiście nie mogłam pozwolić by umarł z tęsknoty i wróciłam wczoraj wieczorkiem. 
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zjeździłam niemal całe Polskie wybrzeże - od Świnoujścia, poprzez Dziwnów, Kołobrzeg, Mielno, Łebę, Dąbki, Dębki, Karwię, Jastrzębią Górę, po Mikoszewo, Jantar, Stegnę, Jastarnię itd i absolutnie nic mi tak nie podpasowało jak Władysławowo. W Cetniewie (dzielnica miasta) czuję się ciągle młoda, wolna, beztroska. To miasto niesamowicie pozytywnie nastraja mnie do świata. Gdyby ktoś wybierał się w tamtym kierunku chętnie dam namiar na fajny pensjonat oddalony około 1 km od plaży (20 minut spacerem), położony z dala od centrum, dzięki czemu można również napawać się ciszą, spokojem jak i szybko dostać się do miejsc tętniących życiem, radością, muzyką. Bywam tam rokrocznie od 3 lat. Po wielu poszukiwaniach swojego miejsca nad Bałtykiem - znalazłam miejsce, do którego chcę wracać.  .... ech! .... wiecie coooo? Uwielbiam być nauczycielką w wakacje Gdy patrzę na mojego męża, który ma ściśle określony czas urlopu to ze zdwojoną mocą doceniam swój zawód.

25 lipca 2011 , Komentarze (1)

Moje dzieci ZNÓW wyjechały na wakacje (huuuurrrrraaaa!!!!).  Kocham JE nad życie, ale chwilowy odpoczynek przyda się wszystkim członkom stada. Mam wolną chatę. Nooo prawie (mąż jest). Nie żebym się skarżyła, nie, nie, nie - przeciwnie - możliwe, że wreszcie uda nam się uprawiać sex nie pod kołdrą i nie po ciemku .... chociaż ... czy warto go tak stresować???? Nawiązując do tytułu popełnianego w chwili obecnej posta pochwalę się mega aktywnością fizyczną jaka uskuteczniłam dzisiejszego dnia. Otóż - po pobudce bladym świtem o 10:30 raźnym kroczkiem powędrowałam do kuchni by skonsumować śniadanko, po posiłku wróciłam do łóżka gdzie czekała na mnie super ciekawa książka "Cukiernia pod Amorem" cz.I. Przed 15 uświadomiłam sobie, że warto byłoby zamienić desusy na odzież codzienną. Po szybkim prysznicu (woda była szybka, a nie ja), ubrałam się i ... wróciłam do łóżka czytać książeczkę. O 18:00 zjadłam kolację i szybko wróciłam do czytania książki. Lekturę zakończyłam przed 20. Tyłek mnie bolał od siedzenia, ale warto było. Książka fantastyczna. Z niecierpliwością czekam jutra, pobiegnę do księgarni kupić kolejny tom. Co ciekawe - wskazanie wagi nie zmienia się. Przyznam szczerze, że niezmiernie mnie to cieszy.