Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rob35

kobieta, 56 lat, Warszawa

157 cm, 83.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2015 , Komentarze (35)

W czasie ferii przychodzą człowiekowi do głowy nader wyrafinowane pomysły: chciałam zgłosić mój pamiętnik do konkursu "Blog roku 2014". Przeglądam więc tegoroczne kategorie tematyczne i ... bryndza. Prowadzę czort wie jakie zapiski! Ani parentingowe, ani lifestylowe, ani kulinarne, ani kulturalne!

- Mężu - wzdycham znad komputera - chyba do żadnej kategorii się nie mieszczę.

- Grubasowi wszędzie za ciasno...

11 stycznia 2015 , Komentarze (21)

- Wyjaśnij mi, dlaczego zamiast w pidżamie śpisz w NOWYM t-shircie z Chopinem?

- Bo jestem wirtuozem seksu.

4 stycznia 2015 , Komentarze (29)

Z próbnych matur dowiaduję się ciekawych rzeczy o "Panu Tadeuszu". Biedny Kacper musi raz po raz orzekać, czy to już jego zdaniem jest błąd kardynalny (dyskwalifikujący pracę za nieznajomość utworu), czy też jeszcze ujdzie od biedy. Znęcam się nad synem z premedytacją, by zrozumiał i poczuł, że przeczytanie 10 (tylko!) lektur obowiązkowych do matury 2015 jest jednak konieczne. 

- Ale teraz to już chyba jednak kardynał - staję w drzwiach jego pokoju w bojowej pozie. - Posłuchaj tego: "Robak poniósł karę za zabicie pana i właściciela dworku w Soplicowie".

- Iiiiii, no co ty?! Zamek czy dworek to dla chłopaka żadna różnica, mogło mu się zwyczajnie pomylić.

- Ale u Mickiewicza zamek to Horeszkowie, a dworek to Soplicowie - jak można to pomylić, jeśli się czytało?!

- Ja też nie rozumiem, jak możesz nie odróżniać pliku od folderu - syn broni nieuka, jakby walczył o swoje.

- No, dobra ...- mięknę. - Zjadę mu za błąd merytoryczny do zera i jakoś to przepchnę. Przecież reszta pracy jest całkiem, całkiem ... - tłumaczę już nie synowi, tylko sobie.

Za chwilę kolejne porażające odkrycie w innej maturze.

- Tego już nie zdzierżę! Czytam ci, uważaj: "Jacek dopuścił się godnego pogardy czynu, jakim było zabicie poprzez postrzelenie swojego brata" - w głoskę "r" w słowie "brata" wkładam całą mą irytację.

- W zasadzie to nie wiadomo, czy Soplica nie miał jeszcze jakiegoś brata, którego wcześniej zabił - Kacper bawi się moim wzburzeniem. - W utworach romantycznych wszystko jest tajemnicze i zagmatwane, prawda?

- No, właśnie - podchwytuje mąż - pewnie Mickiewicz jak zwykle wspomniał o tym bracie gdzieś między scenami pierwszej części "Dziadów", której nikt teraz nie czyta.

- Wy się dobrze bawicie, a ja mam problem, bo muszę jednak oblać dzieciaka.

- To nie oblewaj. Przecież wszyscy ludzie są braćmi.

31 grudnia 2014 , Komentarze (32)

Hurra! Kupiłam sobie sukienkę na studniówkę. 

Ostatnio było już bardzo ciężko. Przymierzałam setki nowych worków w sklepach i kilka starych (tzw. "żelaznych kreacji") w domu. Kiedy miałam na sobie "fiksację nietoperza", do pokoju wszedł mąż i rzucił z półuśmieszkiem:

- Ja myślałem, że to żona, a to jest księżniczka Fiona.

- Przed zmierzchem czy po zmierzchu? - przytomnie zapytał Kacper, nim zdążyłam się rozpromienić.

- Po zmierzchu. Tylko skóry nie ma zielonej - zarechotali obleśnie.

To już przeszłość, tralala! 

Nowa sukienka jest absolutnie nie w moim stylu ( "pani prezydentowa na raucie"), ale mimo to - sztosik! Nie dość, że pomieściła 85 kilosów i biust w rozmiarze 90F, nie dość, że dzięki sprytnym szyciom ujmuje optycznie tu i ówdzie, to jeszcze zawiera BPEN (czyt.: 'bezcenny psychologiczny element naddany'), czyli mobilizację.  

Już tłumaczę: otóż, studniówkę mam 6 lutego, a więc za miesiąc. Do tego czasu przy pomocy nieuniknionych (niestety(szloch)) ćwiczeń aerobowych oraz równie nieuniknionych obostrzeń  żywieniowych    ((stek),(ciasteczka),(lody)) uda mi się sprawić (uda!!!), że paseczek dołączony do sukienki nie będzie się zapinał ścisło na ostatnią dziurkę. Będzie się zapinał luźno, zobaczycie! Tak właśnie działa BPEN. 

30 grudnia 2014 , Komentarze (16)

Kiedy od sprawdzania próbnych matur dostajesz wysypki, idziesz sobie TYLKO NA CHWILĘ do kuchni po herbatę, a tam nagle wszystkie rzeczy mrugają do ciebie i wołają. Czajnik elektryczny krzyczy: "odkamień mnie, odkamień!", a cukiernica łka: "zarosłam śniedzią, lepię się, ach, ach, gdzie blask mój dawny, gdzie?". No, żal słuchać! 

Bierzesz szmatkę i zasuwasz - do połysku. A uwolnione od matur myśli szybują do nieba, gdzie siedzi sobie babcia mojego męża, Monika, i opowiada po raz kolejny swoją historię o cukiernicy. O babci już tu kiedyś pisałam ( http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/o... ), może niektórzy z Was pamiętają, jaka była dumna. I temperamentu też jej nie brakowało, o nie!

Kiedy dziadek Oleś - czterdziestoparoletni kawaler zdecydował się na poślubienie Moniki, włożył na jej palec piękny, zaręczynowy pierścień odziedziczony po matce. Babcia nie mogła się nań napatrzeć, tak jej się podobał! Oglądała co chwila swoją rękę, ćwiczyła krągłe, eleganckie gesty, cieszyła się jak dziecko. Nie rozumiała tylko, dlaczego Oleś ma minę z lekka niepewną.

Wszystko się wyjaśniło niebawem. Kiedy wychodzili, aby starszym siostrom dziadka powiedzieć o swoich zaręczynach, Oleś nieśmiało zaproponował:

- Moniu, a może byś tak zdjęła pierścionek na czas wizyty?

- Co? - babcia myślała, że się przesłyszała.

- Bo zrozum, Bercia już myślała, że ona odziedziczy biżuterię po mamie ... Będzie jej przykro ...

- Co!!! Mam chować swój zaręczynowy pierścionek?! O nie! Weź go sobie! - Monika szybko ściągnęła złote kółeczko z ręki, cisnęła je dziadkowi pod nogi.

- Nie chcę od ciebie żadnych pierścionków! Zapamiętaj sobie! - krzyczała, a łzy kapały jej kap, kap, kap, kiedy wybiegała na ulicę.

I znów dziadek pobiegł za nią, i znów jakoś te łzy osuszył. Pewnie miał swoje tajne staroświeckie sposoby. Ale ja myślę, że najmocniej chyba podziałało zdanie:

- Jeżeli nie chcesz żadnego pierścionka, to pójdziemy teraz do jubilera i wybierzesz sobie, o czym tylko zamarzysz.

I babcia wybrała zaręczynową ... cukiernicę. 

Wygląda mniej więcej tak jak ta na fotce wziętej z internetu:

Jest teraz własnością babcinej córki, czyli mamy mojego męża. Jakoś mi głupio poprosić teściową o możliwość zrobienia zdjęcia cukiernicy. Nie jesteśmy sobie zbyt bliskie, więc boję się, że mogłoby to być opacznie zrozumiane. 

Ale mogę wam pokazać moją własną "rocznicową" cukiernicę, którą dostałam od męża zaraz po tym, jak babcina opowieść zagnieździła mi się gdzieś pod sercem obok innych rodzinnych mitów. 

Jest 30 grudnia, rocznica moich zaręczyn. Dzień w sam raz dobry na czyszczenie srebrnych cukiernic.

7 grudnia 2014 , Komentarze (37)

Dziś koleżanka opowiadała mi, jak po raz pierwszy w życiu odbierała paczkę z gadającego paczkomatu InPost. Jej relacja wyglądała mniej więcej tak:

********

"Nie cierpię automatów. Zawsze gdzieś się kropnę, zawsze pomylę cyferki i guziki. Dlatego, kiedy pierwszy raz dostałam sms-em kod odbioru, wzięłam ze sobą Edytę. Stanęłyśmy przed żółtymi skrzynkami, na których przyklejono wielką reklamówkę z hasłem: "17 sekund na odbiór paczki!" Brzmiało krzepiąco. Na wyświetlaczu napis: "Wciśnij guzik". Kliknęłyśmy. Zabulgotało, zaskrzypiało i odezwał się arcydowcipny męski głos:

>> Witaj! No i co, już po obiadku? Jakby co, mogę poczęstować paczuszką?<<

- Chłe, chłe, chłe. Po pierwsze: "witajcie" - policz se cwaniaku, ile nas jest. Po drugie, w przeciwieństwie do ciebie, nie zamierzam mojej paczki jeść - odpaliłam basowi zawadiacko i dźgnęłam go w klawisz "idę dalej".

>> Co chcesz zrobić?<<

- Najchętniej to bym cię poczęstowała kopem, tylko nie wiem, w które drzwiczki - bojowy nastrój mnie nie opuszcza, ale wciskam jedynie "odbieram paczkę".

>>Cyferki poproszę<< - spokorniał automat.

Edyta wbiła mu kod otwarcia z mojego telefonu.

>> Numery telefonu mają zazwyczaj dziewięć cyfr. Wpisuj telefon uważnie.<<

- No, żesz! Skąd miałam wiedzieć, że o telefon chodziło - tłumaczy się Edyta zirytowana. - Jaki masz numer telefonu? 

- Ty się pytasz?! Tyyyy???? Moja, podobno, najlepsza przyjaciółka?! - drwię z niej, ale tak naprawdę chcę zyskać czas na namysł, bo jej pytanie z tych najtrudniejszych.

Wreszcie telefon wklepany, 6-cio cyfrowy kod otwarcia też.

>>Bez zbędnej zwłoki otwieram skrytkę po prawej<< - automat robi chyba przytyk do tempa wpisywania cyferek. Złom jeden! I w ogóle po czyjej prawej? Jego czy mojej?

- Jest, jest!- Edyta cieszy się jak dziecko. - Otworzyła się tutaj!

Podbiegam uradowana, wyciągam zdobycz.

>>Poproszę jeszcze na chwilkę do mnie, żeby się pożegnać - bas przywołuje nas do porządku. - Proszę zamknąć skrytkę!<<

- Nie zamknęłaś? - Edyta patrzy z wyrzutem.

- Yyyyyy...., myślałam, że sama się zamknie.

>>Kiepski rezultat! Całość trwała ponad 3 minuty, czyli aż 12 razy dłużej niż trzeba! - rzuca bas nielitościwie. - A może spróbujemy poprawić wynik następnym razem?<<

- Nigdy! Automat na mnie krzyczał!!! Słyszałaś!? Będę miała traumę do końca życia!"

2 grudnia 2014 , Komentarze (25)

Ewa od zawsze tańczy. Teraz jest w klasie maturalnej, więc zajęcia parę razy w tygodniu kolidują (naszym rodzicielskim zdaniem) z nauką. A ona wymyśla coraz to nowe przedsięwzięcia. Ostatnio postanowiła, że pójdzie na casting do musicalu.

Dzielę się tą nowiną z mężem:

- Wiesz, Ewa chce iść na casting do "Metra".

- Na kontrolerkę? - pyta zaskoczony chłopina.

27 listopada 2014 , Komentarze (32)

Ewa robi wywiad i skrupulatnie zapisuje na karteczce:

- Mamo, co chcesz dostać pod choinkę?

- Przydałby mi się nowy blender i nowy mikser, i szlafrok, bo stare są już do niczego. Mogłabym też oczywiście dostać książkę.

- Jaką na przykład?

- Na przykład "Cudzoziemkę" Kuncewiczowej. Chciałabym mieć swoją, a od dawna nie było wznowień. Za każdym razem muszę wypożyczać z biblioteki i na nowo zaznaczać fragmenty do omówienia z uczniami. To wnerwiające.

- Po co się denerwować? - rzuca lekko Kacper. - Wystarczy raz wypożyczyć, a potem powiedzieć, że się zgubiło i uczciwie zapłacić za szkodę. No co tak mrugasz? Zatkało cię?

23 listopada 2014 , Komentarze (15)


- Miałeś zostać na noc u Janka. Czemu wróciłeś? Słaba impreza?

- Nie, impreza fajna. Tylko zrobiłem sobie dziurę w spodniach. Zaszyjesz mi?

Oglądam to dziursko - od kolana do połowy uda, w dodatku centralnie z przodu spodni.

- Litości, synu! Kolejne spodnie do śmieci - wzdycham niezadowolona.

- Bo w tramwaju między siedzeniami było takie metalowe coś. Zaczepiłem, jak jechałem w tamtą stronę.

- Ale ja w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego wróciłeś?

- No, przez tę dziurę, mówię ci przecież.

- Jak to przez dziurę?

- Normalnie. Gdybym jej nie zrobił, to mógłbym wrócić rano. Ale na taką dziurę w dziennym świetle wszyscy by się gapili. Wolałem wrócić nocą, żeby nie robić za żula. Ogarniasz już?

Nie ogarniam. Nie ogarniam, kto i kiedy mi dziecko podmienił?

10 listopada 2014 , Komentarze (35)

Umówiłam się wczoraj z 3 koleżankami z pracy na piwo. Postanowiłyśmy uczcić wolną niedzielę (rzadkość w naszym zawodzie!) i doświadczyć światowego życia na Królewskim Trakcie. Wieczór ciepły, piwiarnie otwarte, miło się spacerowało. Dwa razy zmieniałyśmy miejsce pobytu, w każdym przydarzał się kufelek. 

W trzecim lokalu popełniłam straszny błąd - nie zaliczyłam wizyty w WC. W czasie spaceru ze Starówki do metra poczułam nagły zew natury. Jedna z moich koleżanek takoż. Okoliczności przyrody przez długi czas nie były sprzyjające. Wreszcie z ulgą wpadłyśmy do KFC przy Ratuszu, bezbłędnie namierzyłyśmy toaletę. Niestety, drzwi otwierały się na czterocyfrowy kod z paragonu potwierdzającego zakupy w KFC, a kolejka do kas była długa.

- Na pewno ten kod jest idiotycznie prosty , np. jakieś "1111" lub "2323" - koleżanka w desperacji zaatakowała klawiaturę czterocyfrowymi seriami.

Przy trzeciej próbie podszedł do nas od tyłu młody mężczyzna:

- Panie pozwolą, że pomogę - powiedział szarmancko i szybko wcisnął odpowiednią kombinację.

- Dziękujemy serdecznie - podniosłam oczy na młodzieńca i zatkało mnie.

- Życzę paniom miłego wieczoru - powiedział z uśmiechem mój uczeń z 2A.

Ale obciach!!!