Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

22 latka. Zmagająca się ze swoją wagą, kompleksami i samooceną.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7376
Komentarzy: 43
Założony: 17 lipca 2011
Ostatni wpis: 10 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Milen.

kobieta, 32 lat, Kowalewo Pomorskie

161 cm, 69.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 grudnia 2014 , Komentarze (4)

W ostatnim tygodniu było pod górkę. Ani razu nie ćwiczyłam, produkty w diecie były zdrowe, ale nie trzymałam się zasady 5 posiłków i jest efekt. Waga w miejscu. 

Jakiś czas temu wyznaczyłam sobie cel: do 22,12 ważyć 67 kg. Do tego czasu zostało 12 dni i...2,5 kg. Pewnie nie uda się osiągnąć wagi 67.00 (bo nigdy nie miałam ponad kilogramowych spadków w ciagu tygodnia), ale jak będzie choćby 67.9 to i tak będę zadowolona. Dlatego też będę walczyć do ostatniego dnia, by do kolejnego celu przystąpić z lepszą wagą startową.

Ostatnio mam duży problem ze zmotywowaniem się do ćwiczeń, ale może jakoś się przełamię,

Z pozytywów...w ciągu miesiąca straciłam 2 cm w talii i 2 cm w biodrach. Może niedużo, ale każdy ubytek cieszy!

Do boju :) 

27 listopada 2014 , Komentarze (2)

     W ostatnich dniach częściej biernie przeglądałam vitalię niż pisałam.  Trochę to było spowodowane tym, że po pierwszym (świetnym) tygodniu, trochę zapał spadł, waga stanęła, a nawet "cofnęła się". Ale teraz już wyszłam na prostą. Trochę "nadgoniłam". Może jeszcze uda mi się osiągnąć mój zamierzony cel (67 kg do 22.12). Ostatnio trochę brak mi zapału do dokończenia ćwiczeń, zaczynam i po 25-30 min się poddaję ;/. Może przejdzie.

      W tym czasie, gdy przeglądałam vitalię, naszły mnie pewne rozmyślania. Z jednej strony motywują mnie te wszystkie metamorfozy, z drugiej - wchodzę na forum, a tam - chudzina pyta czy wygląda grubo, bo czuje się otłuszczona.  

     Najgorsze jest to, że to nie są odosobnione przypadki. Co dzień słyszę od moich koleżanek, że ta ma za duży tyłek, ta brzuch. Swoją drogą ciekawa jestem co one myślą o mnie, skoro siebie tak surowo oceniają ;/. Mniejsza o to. Trochę mnie to przeraża, bo widzę, że niektóre dziewczyny mają tak niską samoocenę, że to aż przerażające. Moja przyjaciółka strasznie nisko siebie ocenia, a jest naprawdę ładna, zgrabna, ma nogi "aż do nieba", ja przy niej to krępy krasnal. Mimo to,  mam wrażenie, że to ja mam więcej momentów w stylu "o, fajnie dziś wyglądam;  nie jest źle" itp. 

     Kiedyś zawsze myślałam, że mam niską samoocenę. Teraz wydaje mi się, że to po prostu brak pewności siebie. Trochę mnie to przeraża. Bo przez ostatnie lata odkładałam swoje życie na czas "jak schudnę". No i tak mi już kilka ładnych lat zleciało. Ciągle odkładam wiele rzeczy, bo martwię się tym, jak będę odebrana przez innych. Ta nieidealna dziewczyna... 

Tu aż by się chciało napisać o braku pewności siebie w relacjach damsko-męskich, ale...o tym innym razem. 

Do boju. Po zdrowie, po lepsze samopoczucie. 

11 listopada 2014 , Komentarze (1)

Kolejny dzień za mną. Plan zmiany życia na lepsze w toku :)

Już mogę odhaczyć przestrzeganie diety (owsianka, mała porcja sałatki z tuńczyka, łosoś w sosie pomidorowym i surówka, koktajl: pietruszka,pół banana, sok jabłkowy). No i jeszcze kromka chlebka z masłem upieczonego przez mamę - no nie mogłam się oprzeć, był taki ciepły :) 

Jestem trochę zdołowana swoją kondycją i brakiem koordynacji ruchowej. Przy szybkich ćwiczeniach totalnie nie panuję nad swoim ciałem. Musze bardzo śmiesznie wyglądać podczas treningu, dobrze, że nikt nie patrzy :)

Chyba muszę sobie na ścianie napisać motto - "to nie pot, to łzy twojego tłuszczu" - może będzie mi łatwiej ;)

Spływajcie kilogramy :)  

10 listopada 2014 , Komentarze (4)

Dziś jako porcję ruchu wykonałam:

-trening z MelB cardio  (biorę udział w wyzwaniu, mam nadzieję, że dotrwam)

-MelB trening pośladków

-boczki z Tiffany

-przetańczyłam dwie trzyminutowe Zumby (jestem tak nieskoordynowana, że aż wstyd!)

Jest moc. Upociłam się dosyć mocno. Zobaczę jak jutro moje mięśnie odpowiedzą. Oby nie było zakwasów. :D

PS. To było moje pierwsze spotkanie z MelB. Jestem pozytywnie zaskoczona :) Jakie to miłe, że trenerce też "płoną" mięśnie! 

10 listopada 2014 , Skomentuj

Ostatnio nie pisałam - znowu nie dotrzymałam postanowienia - bo trochę mi się zwaliło na głowę, poza tym jakoś nie trzymałam się postanowień. 

Tym razem piszę już po pierwszym tygodniu. Jestem z siebie dumna. Trzymałam się diety (własnej). Nie liczyłam kalorii. Po prostu ograniczyłam pieczywo - max 2 małe kromki chleba razowego na dzień, trzymałam się trzygodzinnych odstępów między posiłkami, piłam koktajle i soki warzywno-owocowe. 

Pomiarów ciała dokonam pewnie dopiero w czwartek, ale póki co:

- 1 kilogram mniej (impreza)

-3 czekoladki przez cały tydzień (chyba mój rekord w ograniczeniu słodyczy!)(czekolada)

-3 x skalpel E. Chodakowskiej, 2x boczki Tiffany.(pot)

Waga - cieszę się, że spadła, ale jestem też wściekłą na siebie. Na wakacjach trochę schudłam i ważyłam 69. Przez 1,5 miesiąca nadrobiłam 3 kg. No ale cóż, walczymy od nowa.

Ćwiczenia - przetrwałam pierwsze zakwasy i zapał do ćwiczeń mi trochę minął. Muszę się jakoś zmobilizować, żeby kontynuować aktywność fizyczną. W zasadzie powinnam wykonywać jakieś ćwiczenia kardio, ale mam strasznie słabą kondycję. Może dziś poskaczę na skakance, ale zmuszę kuzynkę, by pożyczyła mi orbitrek (skoro ona i tak nie używa :)). W końcu muszę najpierw spalić tłuszcz, żeby móc rzeźbić sylwetkę "skalpelem".

Postanowiłam też, że nie będę rzucała się z motyką na słońce. Nie od razu Rzym zbudowano, nie od razu schudnie się 15 - 20 kg. 

Za każdym razem zakładam sobie, że będę chudła kilogram na tydzień.  Przy tych założeniach 22.12 powinnam ważyć 65 kg. ALE dam sobie trochę luzu. 

Mój cel: 67 kg do 22.12.

Będzie ciężko, bo zbliżają się święta. Chciałam się trochę realizować kulinarnie, pouczyć się piec ciast i ciasteczek. Może zrobię jakiś kompromis, np. upiekę jedno kaloryczne ciacho, a resztę w wersji "fit", albo te kaloryczne rozdam rodzinie (jeśli wyjdzie :)).

No nic, tak się wyżaliłam. A teraz lecę się uczyć. Pierwszy egzamin od czerwca to ogromne wyzwanie dla (mojego) mózgu. Znając swój zapał - rozłożyłam sobie materiał na dwa dni. 

Będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie dobrze :)

22 października 2014 , Komentarze (1)

Ostatnie dwa dni pod względem żywieniowym miałam całkiem dobre. Ustrzegłam się słodyczy, jadłam dużo warzyw - samo zdrowie! Zrobiłam nawet sok z buraków, jabłka i marchewki, by dostarczyć do organizmu porcję żelaza. 

Niestety nie udało mi się poćwiczyć, ale miałam lekkie urwanie głowy, jutro zapowiada się podobnie. Do tego doszedł okres, a to wcale nie pomaga. W ogóle nie mam energii i czuję się jak balon. Mam nadzieję, że za kilka dni wszystko wróci do normy. 

19 października 2014 , Komentarze (4)

Znowu wracam. Znowu zaczynam od nowa. Od poniedziałku. Jak zwykle. Jak tym razem się nie uda, to już nie wiem jak mam się zmotywować. 

Będę trzymać dietę. Będę ćwiczyć. 

Teraz lecę ugotować jakiś obiad na jutro, żebym mogła zjeść coś wartościowego miedzy uczelnią a pracą.

Trzymajcie kciuki. 

13 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Dzień 3.  Dołek.

Dzień zaczęłam świetnie, bo od wypicia szklanki wody, zrobienia wyzwania z przysiadami. Potem się posypało - kawałek czekolady. Następnie mama upiekła ciasto drożdżowe - a robi to rzadko - więc nie mogłam odmówić. 

Przez cały dzień ciągle byłam głodna. Miałam ochotę na jakieś kaloryczne rzeczy i się skusiłam, na kanapkę z serem (białe pieczywo ;/) i keczupem. Zauważyłam, że zawsze tak mam przed okresem. Do tego czasu jeszcze tydzień. Mam nadzieję, że to jakiś PMS, bo aż słów mi brak na to łakomstwo.

Miałam dziś zrobić skalpel i nie wyszło, obowiązki mnie pochłonęły. Jutro też mi się nie uda poćwiczyć, bo najpierw  muszę załatwić ważne sprawy, potem będzie mini impreza u mnie w domu. 15 sierpnia z kolei pewnie tez rodzinka się zjedzie (święto hucznie obchodzone w moim mieście). Nic po mojej myśli. 

Ale nie będę się poddawać. Będzie dobrze. Musi być 

12 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Dzień 2.

Planem na dziś miało być: 5 posiłków i równe odstępy między nimi. Niestety nie wyszło, bo przeciągnęła mi się wizyta u lekarza, później pojechałam z mamą do siostry i o - wszystko się rypnęło. Koniec końców nie wyszło tak źle, ale będę dążyć do ideału :)

Muszę poczytać coś o komponowaniu jadłospisu, jakie produkty należy ze sobą łączyć, jakich się nie powinno. Jakby dietetyk zobaczył mój jadłospis, mógłby się przerazić, no ale trudno. Oto on: 

Śniadanie: tradycyjnie owsianka (z arbuzem;p), szklanka herbaty bez cukru

II śniadanie: kromka razowego chleba z plasterkiem szynki, pomidor z cebulą, kawa z mlekiem i cukrem

obiad: fasolka szparagowa (gotowana, bez żadnych dodatków), pomidor, dziwna sałatka z pół puszki tuńczyka, kawałeczka papryki, łyżki jogurtu naturalnego i odrobiny  musztardy

kolacja: garstka fasolki z obiadu, pół serka wiejskiego, dwa korniszony, kubek mięty (do picia)

grzeszki: kawałek szarlotki (tym razem u siostry), plasterek żółtego sera między posiłkami

płyny: dziś mało, ok 3 szklanki wody, kilka herbat

trening: rano - 2 dzień wyzwania - 55 przysiadów, wieczorem - boczki Tiffanny, pięciominutowe wyzwanie E. Chodakowskiej na uda, 10 min biegu w miejscu ;p 

Już dziś zakwasy lekkie były. Ciekawe w jakim stanie obudzę się jutro ;) Powtarzam sobie, że każdego dnia będzie łatwiej - aczkolwiek zaczęłam od niskiego poziomu trudność. Z każdym dniem będę wspinała się wyżej. 

Adios! 

Właśnie tym się pocieszam i motywuje :) 

11 sierpnia 2014, Skomentuj
krokomierz,0,0,0,13,0,1407788793
Dodaj komentarz