Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mamaPuszysta

kobieta, 47 lat, Za Górą

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Dzisiaj mam kiepski dzień. Już nie chodzi nawet o przedwczoraj.

Od 3 miesięcy nie chudnę a jedynie walczę o utrzymanie wagi, która oscyluje w granicach 71-73 kg.

W tym czasie przebiegłam mnóóóóstwo kilometrów, nie zjadłam dziesiątek kilogramów niedozwolonych rzeczy, nie wypiłam ani jednego piwa. Waga stoi jak zaklęta.

Ba, od 25 marca zaczęłam sezon rowerowy - codziennie 2x20 min. energicznego pedałowania. Mojej wagi to nie wzrusza.

Denerwuję się, bo tak długo jest zastój wagowy, że opatrzyło mi się moje ciało, udziska wydają się zbyt masywne, brzuszydło wielkie, podobnie jak podbródek i fałdy na plecach.

Dwa dni temu rąbnęłam 27 km naprawdę na max moich możliwości (2.16.40 to mój czas na 21 km) a waga co? Nic. Wczoraj wieczorem odrobinę mniej niż zwykle, ale jak uzupełniłam wypocone płyny to i waga wróciła.

Wrrr idę odgryźć sobie łapę z tej bezsilności...

13 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Miałam dzisiaj przebiec swój pierwszy w życiu maraton. Niestety na 27 kilometrze straciłam przytomność ale na szczęście zajęła się mną pomoc medyczna i szybciorem zgarnęli mnie do karetki. Uczucia mieszane - z jednej strony fajny  (jak na mnie) wynik na 21 km a z drugiej strony żal, że tak dałam d..y. Zawiodła strategia: głowa (za szybkie tempo) i odżywianie.

Pozwolę sobie wpisać ku pamięci: 10 km: 1h 02 min 30 sec

                        21 km: 2h 16 min 40 sec

  27 km: zgon

9 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

....melduję, że żyję. Niestety żyję w biegu, wiecznie coś do zrobienia, załatwienia, raz na jakiś czas padam wczesnym wieczorem na pysk ze zmęczenia.

Niezależnie od wszystkiego żyję aktywnie, odpuściłam ostatnio Chodakowską kosztem biegania ale zamierzam do niej wrócić w II połowie kwietnia. Dodatkowo rozpoczęłam sezon rowerowy - minimum  2 razy dziennie po 20 min. Dietowo ok, jakoś się specjalnie nie katuję, po prostu uważam na to co jem. Waga zatrzymała się jak zaklęta, nie ma mowy o spadkach. Od początku roku oscyluje w granicach 71-73 kg. Ot taki status quo. Nawet mnie to niespecjalnie martwi, dobrze się czuję we własnej skórze, ciuchy dobrze leżą. Oby nie było gorzej.

10 lutego 2014 , Komentarze (4)

Dziewczyny, dzisiaj po raz pierwszy od dawien dawna poszłam do centrum handlowego.
Wlazłam do H&M i przymierzyłam dwa żakiety. Szok, rozmiar 40 jest na mnie ciut za luźny!!!

Jejka jak miło jest nie musieć chodzić w workach!

Nic nie kupiłam zaczekam na rozmiar 38, przynajmniej nei będę musiała co rusz zmieniać garderoby.

Ta dam ta dam ta dam

Dzisiaj mam dzień odpoczynku po aktywnym sportowo weekendzie. Wczoraj, tak jak sobie założyłam, zrobiłam 2 godzinne bieganie.
Martwią mnie tylko moje stawy kolanowe, pobolewają mnie po każdym biegu, a pamiętam o rozgrzewce.
Rano na wadze 71,1, w spodniach (Promod rozm. 40) czuję luzy.

9 lutego 2014 , Komentarze (1)

Jakiś czas temu postanowiłam sobie, że w nagrodę za osiągniecie wagi 65 kg kupię sobie piękny stanik Ewy Michalak 





Póki co mój cel coraz dalej.
Nie mam pojęcia co się dzieje z moją wagą, wczoraj biegałam 60 min, dieta ok a dzisiaj rano, jestem mega wyspana a na wadze dzisiaj rano zonk: 72,1 kg czyli o 1,4 kg więcej niż wczoraj rano.
Cholercia jasna nie mam pojęcia jak to wytłumaczyć - ani mięśnie mi się tak nie rozrosły strasznie w przeciągu jednej doby ani nie zjadłam nawet takiej ilości żarcia.
Hmm coś czuję, że tego nie rozkminię rozumowo. 


edek:
Izuniu w komentarzu chyba zapodałaś mi dobry trop - w mojej diecie jak najmniej soli ale ostatnio powrócił mi apetyt na kiszone ogórki a one są słone.

Tak czy inaczej robię swoje. Dzisiaj zaliczyłam już Skalpel, teraz piję kawkę a za moment idę zrobić trening na wybieganie, myślę że zajmie mi to ze 2 godzinki.



8 lutego 2014 , Komentarze (2)

Dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie do momentu, kiedy nie dopadły mnie smuteczki.
Ech życie...
Mam dwa wyjścia - przespać się z  problemem (mój mechanizm obronny) lub pójść od razu pobiegać (bo tak czy inaczej mam dzisiaj w grafiku bieganie).

To może jeszcze dla przeciwwagi garsteczka pozytywów: wczoraj wieczorem na wadze 71,6 a dzisiaj rano70,7 kg. 

5 lutego 2014 , Komentarze (4)

Póki co czuję się ogarnięta.
Od niedzieli jestem grzeczniutka, sumienni ćwicząc realizuję  grafik biegowo - skalpelowy.
Oby tak mi zostało na dłużej.

2 lutego 2014 , Komentarze (2)

Długo się tutaj nie odzywałam bo normalnie wstyd się przyznawać do mojego olewactwa w kwestii dbania o sylwetkę
Nie ćwiczyłam, nie biegałam a żarłam że ho ho - dużo i słodko.

No cóź, na efekty nie trzeba było dłużej czekać -  waga prawdę Ci powie.

Trudno, trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Dzisiejszy dzień udany żarciowo, ale przede wsyzstkim ruchowo - rano 2x35 min szybkiego marszu, wieczorem 2 godz. spaceru z psem koleżanki, w międzyczasie Skalpel z Chodakowską.
W tym tygodniu odległość do i z pracy będę pokonywać na pieszo.
I wracam do moejgo grafika biegowo - ćwiczeniowego - 4x w tyg bieganie (wiem sporo ale muszę się spiąć, plany muszę realizować)3x wtyg skalpel.
Tak więc ani jednego dnia wolnego. Trudno, takie życie.
Chyba że będę rąbała raz w tygodniu 2 Skalpele pod rząd.

Nie muszę wspominać, że dzisiejszy Skalpel dobrze mi zrobił na samopoczucie.
I żreć się dzięki temu nie chciało wieczorkiem
No właśnie, im więcej ćwiczę, tym mnie mam ochotę na jedzenie.
Wniosek taki, że chyba z nudów sięgam po jedzenie i na domiar złego najczęściej są to słodycze.
No ale wczoraj np posunęłam wędzony boczuś. Nie powiem, pyszny był

17 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj pojechałam po bandzie.
Rano robiłam sobie na śniadanie owsiankę i wpadły mi w oko jakieś solone pestki słonecznika.
No i oczywiście zjadłam. paczuszka 100 g, wartość kaloryczna 622 kcal.
Potem jeszcze dopchałam się owsianką.

No to jak już tak szczerze - wczoraj wypiłam 2 piwa (zielone Lubuskie, moje ulubione).
Porażka, bo piwo to jeden z zakazanych u mnie produktów, od kiedy zorientowałam się,  że utrudnia mi chudniecie. Po prostu miałam wyeliminowany alkohol z mojego życia.
A tu taki blamaż.


Rano na wadze 71,3 kg.
No ale zaraz idę na kontrolę lekarską i kończę już to leżenie w łóżku.
Zapewne jeszcze w przyszłym tygodniu powstrzymam się od biegania.
W weekend chciałabym poruszać się z Chodakowską.

16 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Nie jest to niestety najlepszy czas dla mnie, waga powoli idzie w górę.
Dzisiaj rano 71,6 a przecież miesiąc temu było o 3 kg mniej.
Niewątpliwie podstawową przyczyną jest chwilowy (tzn mam nadzieję, że chwilowy brak aktywności fizycznej.
Nie powiem, przestraszyłam się brakiem odporności mojego organizmu, te niekończące się infekcje trwające od początku grudnia, antybiotyki, aż po obecna zapalenia oskrzeli. Mało tego, dwa dni po diagnozie o zapaleniu oskrzeli, jeszcze mi wywaliło mega opryszczkę na twarzy, co zdaniem lekarki świadczy o tym, że moja odporność jest mocna osłabiona. Nie miałam wyjścia, musiałam to porządnie wyleżeć (zresztą lekarka nie dała mi złudzeń, upierała się przy tygodniowym a nie krótszym L4).
No i w ten sposób leżę i wygrzewam kości pod kołderką. Chciałabym zamknąć ten okres chorobowy jak najszybciej. Pozwolę sobie nadmienić, że ja z tych niechorujących, lekarz internista widzi mnie raz na 2-3 lata, a antybiotyki to w przeciągu ostatnich 7 lat (nie licząc grudniowego i styczniowego) brałam 2 razy.

Skutkiem mojego uziemienia - oprócz wyższej wagi - jest również spadek nastroju i w ogóle energii życiowej.
Martwię się też tym, że pod koniec grudnia zapisałam się na poważną imprezę sportową i z każdym dniem bezczynności moje szanse na przygotowanie się maleją coraz bardziej. Nie mam pojęcia jak długo powinnam dać sobie na wstrzymanie z bieganiem, żeby sobie nie zaszkodzić.

Dziękuję serdecznie za życzenia zdrowia w komentarzach pod moim ostatnim wpisem!