Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wcześniej opisałam się inaczej. Ale teraz trochę się zmieniło. Chcę w końcu zaakceptować siebie i cieszyć sie z tego co widzę w lustrze. Mam niedoczynność tarczycy i Hashimoto. To mi wszystko utrudnia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 40577
Komentarzy: 390
Założony: 3 września 2011
Ostatni wpis: 23 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dontdoit

kobieta, 33 lat, Wrocław

158 cm, 58.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Ważyć 50 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj wczoraj.... chciałam zrobić racuszki drożdżowe z mąki razowej. Nie starczyło mi owej mąki i dosypałam "żytniej do wypieku chleba" - nie wyszły... . Próbowałam i były surowe - trochę zjadłam tych surowych i dziś zostałam przeczyszczona ! Ale czuje się dobrze :P 

Po porannym bieganiu na czczo. Czułam się tak zgrabnie ! Ale na zdjęciu wyszło trochę inaczej. Nieważne. Lubimy swoje ciało. Szanujemy je. I dbamy o jego dobry stan, polepszamy to co możemy :) 

24 maja 2014 , Komentarze (1)

Dziś na czczo -> 56,1 kg. 7 dni i spadek 0,2 kg ... . Cieszę się bardzo ! Za dwa dni mam dostać okres, a nie ważę więcej, więc to jest sukces! Mój własny mały osobisty sukces.  

Drugi tydzień pływam regularnie (3 x w tyg.) nie odpuściłam ani razu. Do tego biegam jeśli noga pozwala , a jak nie to idę. TAK - IDĘ. 1h marszu to też aeroby - lepsze to niż znów wsiąść w tramwaj. 

Spalacz - pierwszy dzień / drży wszystko w środku + zawroty głowy. 

A za tydzień w sobotę ma być 55,5 kg. Taki jest plan. 7 dni na 0,6 kg to nie jest jakiś cud.

KILKA ZASAD, KTÓRE STOSUJE OD DWÓCH TYGODNI a wcześniej nigdy tego nie robiłam

1. Wsłuchuję się w organizm i jem, kiedy odczuwam głód.

2.Zanim ulegnę pokusie na coś słodkiego długo zastanawiam się, czy naprawdę mam na to ochotę czy są jakieś inne powody dlaczego chce to zjeść.

3.Nie piję już kawy / jedynie zbożową, ale nie codziennie. 

II śniadanie któregoś dnia:

Obiad kiedyś:P

20 maja 2014 , Skomentuj

Dziś basen 45 min. 

Żarcie 

I - pstrąg z warzywami i surówką (nie było śniadania po wczoraj) i jabłko chwile wcześniej

II - dwie kanapki z salami i warzywami + jogurt naturalny z malinami i cynamonem na deser....

III - dwie kanapki z mozarella (zjadłam całą kulkę) + warzywa + na deser jogurt z malinami i nerkowcami + troszke kazeiny, żeby się w końcu nasycić.

Kalorycznie na oko wyszło dziś za dużo. Niby trzy posiłki, ale te dwa jogurty z malinkami od babci niestety niepotrzebnie. Wystarczyłby tylko ten deser w II posiłku, ale trudno. Przeżywać nie będę. 


Nie wyobrażam sobie kiedyś przestać uprawiać sport. Tak jak pisałam ostatnio - tęsknie za treningiem na siłowni z prawdziwym obciążeniem. Nie chce być niemądra, ale mam wrażenie, że te moje nogi się formują. Aeroby robią swoje... . To całkiem co innego, ale też endorfinki szaleją. Chociaż po treningu siłowym byłam zwykle bardziej wykończona i potrafiłam pochłonąć masę jedzenia. Ogólnie więcej jadłam. Teraz jem mniej a treningi są spokojniejsze bo to aeroby w tętnie max 145, żeby było spalanie u mnie. 

Poza tym - kobiety które widze na basenie i są w wieku mojej mamy podziwiam. Robią coś dla siebie, dzięki temu cały czas trzymają formę, są zadowolone z siebie i jakieś takie sympatyczniejsze. 

20 maja 2014 , Skomentuj

W niedziele wódeczka... ale żarcie się zgadzało. Przy alko nie było podjadania. Po prostu poszłam spać nieco wstawiona i trochę później niż zwykle. 

Wczoraj piwka... było wesoło, aczkolwiek trochę za długo siedziałam, bo po powrocie do domu zwyczajnie byłam głodna i nie umiałam zapanować nad apetytem. Zjadłam za dużo. Rano nie byłam w ogóle głodna, a wręcz czułam jeszcze w ustach pozostałości pseudokolacji. Pobudka o 7 - kawa zbożowa , potem wypróżniona, więc brzuch się trochę uwolnił. Dopiero ok. 12 zjadłam jabłko a potem normalny obiad. Obecnie czekam aż znuży mnie do tego stopnia, żeby pójść spać, a tak nie jest ! Nie wiem jak to się dzieje, ale jestem jakaś wypoczęta ostatnio i mam więcej siły i ochoty na wszystko. 

Bardzo brakuje mi treningów siłowych. Chciałabym zrobić typowy trening z obciążeniem. Obwodowy .... raz w tygodniu musi taki trening się odbyć. Z niewielkim obciążeniem. Tylko tak, żeby mięśnie nie zapomniały o swoim istnieniu, bo te aeroby to jednak nie wszystko. Z drugiej strony miałam odpuścić kompletnie i zostać przy crossficie i boot campie i koniec. Do tego basen, bieganie jak noga pozwoli, skakanka. A tu taka ogromna chęć na przysiady i różne takie inne :P 

W sobotę znów zważę się pod okiem kogoś ;> Powinno być 56.00 kg. Dziś wtorek. Alkoholu starczy jak na ten tydzień. 0,3 - 0,5 kg powinno zejść przy takim trybie życia i takim jedzeniu. 

18 maja 2014 , Komentarze (2)

I - "owsianka orkiszowa" z kazeiną na wodzie

II - dwie kromki z szynką i warzywami

III - pierś grillowana z ryżem i surówkami + lodzik z dwóch gałek / To posiłek restauracyjny, ale było zdrowo jak na moje oko i kubki smakowe. Lodzik - obiecałam sobie luz i spokój - zjadłam, żeby sobie udowodnić że po jednym nic mi sie nie stanie i na jednym też można zakończyć. W smaku zawiódł. Więcej nie będzie tam lodzików. Nie było mi to jakoś potrzebne, ale staram się zrozumieć fenomen młodości i tego metabolizmu, który posiadam w tym wieku. W tym wszystkim oczywiście umiar i rozsądek. 

IV - truskawkki (może 5 sztuk)

V - pstrąg z warzywami 

Basen !!! 19.30 go ! 

Jest przyjemnie. 

17 maja 2014 , Komentarze (4)

Przeczytane w pewnym artykule : "Dieta ta wiąże się z ograniczeniem spotkań towarzyskich, chyba że ktoś ma tak silną wolę, żeby przez całonocne imprezy popijać jedynie wodę". 

Ma ktoś tak silną wole ? 

Będzie bawił się świetnie ? 

Zostanie do białego rana ? 

3 x tak ? To gratuluję. Dieta trwa dopóki nie osiągniesz swojej wymarzonej sylwetki, a jeśli chodzi o zrzucenie kilkunastu , kilkudziesięciu kilogramów to pewnie dużo dłużej niż się spodziewasz. 

Ułatwianie sobie w dążeniu do swojej wymarzonej sylwetki to chowanie niezdrowych przekąsek, a nawet pozbycie się ich z domu, gotowanie wg zdrowych zasad dla wszystkich domowników, zgrzewki wody zamiast coli, w miejsce białego chleba czarny, zamiast drożdżówek jabłka. 

W domu jakoś idzie. Gra. W terenie gorzej. 

Wyjście na piwo ? Inni niech piją, ty zostajesz przy wodzie.

Zamawiamy pizze - ty zostajesz przy sałatce z rukolą jajkiem i jogurtem (jeśli w ogóle takie podają). 

Impreza, tańce i hulańce do białego rana - nie ! Nie możesz bo jutro nie zrobisz treningu, bo będziesz zmęczony /a. 

Jest pod górkę. Ciężko. Tylko nikt nie mówił, że będzie łatwo. Przyzwyczaić organizm do nowych nawyków, żeby w przyszłości móc bawić się, popijać piwo od czasu do czasu i zjeść coś niezdrowego. Teraz nie. Dopiero po ciężkiej pracy. "Nawrócić" metabolizm - niech pracuje dla nas i napędza całą tą fabrykę reakcji. Na razie jest nieukierunkowany, żyje w chaosie, jest zmęczony i trochę poirytowany nowymi zmianami. Ale żeby nauczyć się i wpoić sobie wszystkie niezbędne informacje na jakiś egzamin, trzeba to powtarzać i powtarzać i powtarzać aż do znudzenia. Żeby czasem się nie pomylić, żeby czasem nic nie uciekło. Czasem bywa tak, że ucieknie jedna myśl i nie potrafimy znaleźć słów - wszystko idzie na marne, stajemy się podenerwowani i źli na siebie, że coś nam nie poszło. Niepotrzebnie. Po chwili wszystko wraca, albo od razu albo po dłuższym zastanowieniu. Po jednym nieudanym dniu obżarstwa - nie katujmy się i nie wmawiajmy sobie, że jesteśmy słabe i okropne i grube z tego powodu. Jeden dzień na tle tej całej pracy, którą cały czas wkładamy. Jeden głupi dzień słabości. Złość i żal jaki mamy do siebie pokazuje jedynie jak bardzo nam na tym zależy. Ile jesteśmy w stanie zrobić dla tej jednej osoby, czyli dla siebie. Ile poświęcamy i jak bardzo się staramy. Bo staramy się, jak większość ludzi którym na czymś zależy. Tylko nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Nigdy nic nie idzie zgodnie z planem. Czynniki, które zależą od nas - często wcale nie zależą. Pogodzić się z tym, że jest się człowiekiem, nie robotem. Że ma się chwile słabości, nie jesteśmy zaprogramowani; że od wszystkiego należy nam się odpoczynek, żeby wrócić z podwojoną siłą. To budowanie nowych nawyków w deszczu, pogodzie, niepogodzie i zawsze, kiedy nawet nie ma się na to ochoty. Ale trzeba dokończyć to co się zaczęło. Żal zostawić już tyle pracy / fundamentów na marne. 

Jeszcze jedno - krytyka siebie nie pomaga. Propozycja swojego zdjęcia na lodówce (gruba kobieta) to męczy. Tylko pogarsza stosunek do samego siebie. Wciąż widzimy się brzydkie, grube i zaniedbane - to ma nas mobilizować ? To dołuje. Sprawia, że chodzimy smutne i przygnębione i sfrustrowane swoim wyglądem. Owszem przypomina o tym jak wyglądamy, ale po co ? Mamy to za każdym razem kiedy ubieramy spodnie, wciskamy się w koszulki, albo zjemy za dużą porcję obiadu. Wiemy doskonale co jest do poprawy. Jakie mamy wady. Powinnyśmy poznać nasze zalety i je "wyłożyć" na wierzch. Niech one dają nam siłę do działania, a to co jest do poprawy lekko ukryć i robić swoje w kuchni i na treningu. Nigdy nie krytykuj się za swoje zachowanie - krytyka innych w zupełności wystarcza. 


17 maja 2014 , Skomentuj

Jest zimno i ponuro. Nic się nie chce. Na dziś i tak mam zaplanowaną regenerację, ale w taką pogodę to aż się źle odpoczywa. Dziś robię pizze na razowym cieście. Będzie ser mozarella zamiast żółtego, salami, pieczarki, ogórek kiszony i pomidor. 

I - omlet z dwóch białek i jednego jaja z boczkiem i papryką + awokado troszkę / Myślałam, że posiłek z taką ilością tłuszczu nasyci mnie na dłużej, ale tak się nie stało. Norma - po 3 godzinach kolejny posiłek. Nie wyliczyłam sobie kaloryczności (obiecałam sobie, że przestane to robić), ale orientacyjnie tłuszczu było dużo jak na jeden mój posiłek. 

II  - truskawki z małą porcją kazeiny z mlekiem chudym / Najedzona, nie powiem, że nie. Tylko okropnie znudzona tym dniem mam ochotę na szamę. Nie zjem nic do kolejnych 3 godzin. Dam radę. 

III - pizza / Dwa kawałki, może trzy. Być może policzę to jako cheat meal, ale raczej nie, bo chce po prostu jeść kiedy jestem głodna i wsłuchać się w organizm, więc na razie bez takich rzeczy.  .... Zjadłam 3 kawałki, dużo mniejsze niż mój współtowarzysz. Pizza sycąca, ale lekka z tym, że przed.... było tak: trzy kawałki chleba z salami i pomidorem, wafel ryżowy i podjadanie samego salami. Dużo tłuszczu wiem. Nie mogłam wytrzymać. Byłam głodna. Jestem zadowolona, że nie zjadłam nic słodkiego. A były ciastka i cukierki do wyboru, więc naprawdę gratuluję sobie. / Po wszystkim drzemka. 

IV - kawa zbożowa + szklanka mleka + miska truskawek / ok.19.00 i tak tym się skończy; mam bardzo pełny brzuszek a nie chce się kłaść z takim okropnie pełnym bebzolem. 

Jeszcze jedno - dziś jest plan wyjść na KSW do baru. Oczywiście przy szklance wody z cytryną i kolejnej i kolejnej. Problem jest następujący - oczywiście będę miała chęć napić sie piwka w barze , a po drugie - późny powrót do domu może wiązać się z jeszcze jednym późnym posiłkiem -> bardzo tego nie chce. Kiedyś przeczytałam w jednej z gazet albo gdzieś indziej nie pamiętam - "Dieta ta wiąże się z ograniczeniem towarzyskich spotkać, chyba że ktoś ma tak silną wolę, żeby podczas długonocnych imprez popijać jedynie wodę". - daje do myślenia.

Za tydzień w piątek zaczynam brać spalacz. Zbliża się czas egzaminów i coraz bliżej do lata. Pobudzenie przyda się w każdym calu i pomoc w pozbywaniu tłuszczu również. 

16 maja 2014 , Komentarze (2)

...to jest moja pięta Achillesa. To nie są "słodycze". Są nawet zdrowe. Ale !! Ale nie w takich ilościach. 100 g na raz. 200 g na raz. 500 g fistaszków na raz na pół z kimś. Będę musiała to zmienić. Muszę pokombinować z moją dietką. Przestać skupiać się ciągle na węglach, zacząć myśleć w jakiś innych kategoriach czyli np. tłuszcze. Jasne - zdrowe, ale umiar jest ważny we wszystkim. 

Od dziś nie jem orzechów, ani mieszanek studenckich. Skończyło się. Lato tuż tuż, a ja jeszcze nie wyglądam tak jak bym chciała !

I jedno spostrzeżenie odnośnie tych moich orzechów i mieszanek -dolegliwości brzuchowe, nieprzyjemne gazy.Tym bardziej rezygnuję. 

15 maja 2014 , Skomentuj

Daje mi to więcej motywacji do działania, więc piszę jeszcze raz dziś. 

I - dwie kromki z twarogiem chudym, awokado i pomidorem + roszponka

II - dwie kromki z kiełbasą gospodarza + keczup + zupa krem z brokułów (własnej roboty) + kilka truskawek / Jeśli chodzi o ten posiłek to zjadłam go chyba trochę za wcześnie, ale miałam ochotę coś zjeść, albo byłam głodna. Nie wiem jeszcze. Próbuje to odróżnić od siebie. Minęło już trochę czasu, a kiełbasę nadal czuję w ustach i ciągle mi się nią odbija. Nie powinnam jej jeść. 11.00 - kiełba a jest przed 14 ... super. To nie jest lekki posiłek na redukcji.

III - będzie ryba podpieczona na kapce oleju ryżowego + ogórek zielony z rzodkiewką + basmati

IV - omlet 

V - kazeina może 

Nie wiem co z tymi dwoma ostatnimi posiłkami. Godzinowo powinny zmieścić się oba, ale będę czekać na uczucie głodu. Chce poczuć, że naprawdę muszę coś zjeść. Nie ważę się od niedzieli. I tak na razie zostanie. Chce się ważyć w każdą niedziele - raz w tygodniu a nie codziennie, bo już szalałam przez to. Dziś będzie na pewno boot camp, ale jest plan na spacering po pracy co powinno mi zająć godzinę, więc aeroby też bym zaliczyła i spokojnie będę mogła zasnąć. 

15 maja 2014 , Skomentuj

Zrobiłam sobie dziś pomiary i są miejsca, które zrzuciły tłuszcz :) Bardzo się cieszę. Tylko w udach i biodrach zostały dokładnie te same centymetry co wcześniej. Rozumiem, że nad tą partią ciała będę musiała popracować najbardziej. Tylko aeroby i właściwa dietka dadzą mi oczekiwany wynik. 

Wczoraj zrobiłam 20 serii na brzuch: 5 x 25 zrzucanie nóg w leżeniu na plecach i 10 x 20 s deska z obrotami i skręty tułowia w siadzie podpartym z obciążeniem. Są zakwasy, więc udało się go zniszczyć :) Biegałam - jakieś 10 minut a potem jedynie marsz i powrót do domu. Noga przypomina o sobie, wczoraj niestety za mocno. "Przewlekły zespół usidlenia" - słyszał ktoś o tym? 

BARDZO LUBIĘ MICHELLE LEWIN. Mam podobne predyspozycje, co ona jeśli chodzi o nogi i pośladki. Ale jak tu zrobić pośladki, żeby nie ruszyć nóg ? 

A TUTAJ CIEKAWOSTKA: Michelle napisała, że oba zdjęcia różni dwa dni. Na zdjęciu po prawej nie trzymała swojej niskosodowej diety. Oczywiście figura i tak jest niesamowita, ale mięśnie są zarysowane na zdjęciu po lewej, nie po prawej.