Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93529
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 października 2013 , Komentarze (6)

kocham stronę główną Vitalii. najpierw morderczy Pocisk, teraz wielka dwuczęściowa sempiterna w białych majtach.

menuśśś.
śniadanko: owsianeczka na woduni* z jagódkami goji i mangusiem.
drugie takież: kanapeczka ze bieluszkiem.
obiadek: drobiowy kebabik domowy w kupnej bułeczce z domowym sosikiem.
pokoś: kisielek cytrynkowy z jabłuszkiem.
* pozdrowienia dla ladybabol

podsumowanie września.
+ kupiłam karimatę i agrafkę. i korzystam z nich.
+/- schudłam tylko 600 g.
- zaliczyłam średni kompuls.
- na rowerku przejechałam 235 minut, a planowałam 330.

plany na pierdzielnik październik.
nabycie krokomierza
8 z przodu
330 minut na rowerku

4 rzeczy, które są obiektem mego zainteresowania spożywczego, czyli seria planowanych odkryć smakowych. w podsumowaniu października opiszę wrażenia.
1. orzechy pekan
2. quinoa
3. kozi twarożek
4. kiełbasa chorizo

no to dzisiaj tyle. idę na spacer. buziaczki.

30 września 2013 , Komentarze (5)

@ + kompuls + brak ruchu = + 400 g

ojciec wrócił na wyspę wraz z moim smartfonem, bo zdjęcie simlocka z chińskiego cuda przerosło możliwości "specjalistów" w Polsce. na pocieszenie zostało mi 80 zł.

menu na dziś.
śniadanko: kawka z mleczkiem, bułeczka z jajeczkiem.
drugie śniadanko: jabłuszko, jabłuszko, jabłuszko pełne snu.
obiadek: domowy dietetyczny kebabik z bułeczką i sosikiem.
poko: soczek pomarańczowy, legion śliweczek.

Luby znów zaprasza mnie do siebie. tym razem pojadę z zaszytymi ustami z dziurką na słomkę, by móc przyjmować płyny. a on już planuje orgie spożywcze. i wysłał mi listę życzeń, gdzie można znaleźć takie atrakcje jak sałatka jarzynowa utopiona w majonezie, schabowe kotlety z konkretną panierką, mielone po mojemu, muffinki ultraczekoladowe i kilka innych absolutnie kalorycznych pozycji.

jutro podsumowanie września. zuo i majonez.
buziaczki.

27 września 2013 , Komentarze (6)

wczorajszy dzień był beznadziejny pod każdym względem. dopiero wieczorem niemalże trzygodzinna rozmowa z Lubym poprawiła mi nastrój.

dietetycznie poległam, mając pierwszy od pół roku kompuls. poniżej chronologiczna wyliczanka grzechów.
trzy kanapki ze szynką, dwa kawałki pizzy, pół litra pepsi, pięć kawałków ciasta, (hydroxyzinka i drzemka), potrawka z kurczaka, (wymioty naturalne*), bułka z masłem, kawałek ciasta zagryzany duszonymi pieczarkami, (drzemka), dwa pączki, paczka wiórków kokosowych, Góralek czekoladowy, sześć łyżek płatków owsianych na surowo, kiść winogron.
* w sensie, że nie wywoływane sztucznie
coś kazało mi żreć, żreć, żreć. składam samokrytykę.

co dzisiaj jadłam/jem/zjem?
kanapka z szynką i keczupem, jajecznica z jednego jajka z kurkami, potrawka z kurczaka w bułce, jogurt naturalny i banan.

sukces. rzuciłam słodzenie herbaty nawet jedną łyżeczką cukru.

pozdrawiam.

25 września 2013 , Komentarze (9)

więc. do przychodni dodzwoniłam się za pięćdziesiątym trzecim (53.) razem. na audiotele nie próbowałam. wizyta 30 października.

menu.
śniadanie: jajecznica z piekła rodem, mała grahamka.
drugie śniadanie: śliwki. dużo.
obiad: potrawka z pora i kurczaka.
poko: jeszcze więcej śliwek.

udało mi się przeżyć rozgrzewkę z Mel B i 10/15 minut programu cardio. niestety musiałam przerwać trening ponieważ zrobiło mi się niedobrze.

mój ojciec od kiedy siedzi w Irlandii, stał się wybitnym znafcą mody i urody. 

sytuacja pierwsza. matka kupiła mi czarne poncho.
ojciec: wyglądasz jak Don Pedro z Krainy Deszczowców. 

sytuacja druga. dzisiaj pojawiłam się w śliwkowym makijażu.
ojciec: makijaż na Nosferatu?
ja: nie, na Tofika.

i tym mrohnym akcentem kończę dzisiejszy wpis i idę na spacer.
buziolki.

24 września 2013 , Komentarze (5)

matka kazała mi zarejestrować brata do okulisty. prędzej dodzwonię się na konkurs audiotele niż do przychodni. jeśli uda mi się dodzwonić, napiszę jutro, przy którym podejściu.

menu.
śniadanko: kaszka kukurydziana na wodzie z banankiem.
śniadanko drugie: kromeczka chlebka pełnoziarnistego z pastunią z ćwiarteczki awokado.
obiadek: zupka z podgrzybków z makaronikiem.
podwieczorkokolacyjka: jogurcik z pesteczkami słonecznika, parowany brokułek.

dzisiaj spróbuję wytrzymać choćby rozgrzewkę z Mel B. już samo oglądanie jej programu ćwiczeń powoduje u mnie zadyszkę.
za to rowerek mi się znudził. muszę od niego zrobić sobie tydzień przerwy, bo wczoraj wsiadłam na niego tak zniechęcona, że te 15 minut, które postawiłam sobie jako absolutne minimum dłużyło mi się bardziej niż fizyka w liceum. oczywiście w zamian będę się intensywniej turlać po karimacie.

miłego dzionka.

22 września 2013 , Komentarze (9)

menu.
śniadanie: jajecznica z kurkami, trzy małe razowe grzaneczki.
drugie śniadanie: budyń na słodziku - wersja testowa.
obiad: biała kiełbaska pieczona w rękawie z ziemniaczkami, papryką, czosnkiem i pieczarką.
poko: śliwki, śliwki, śliwki!

mam 140 zł. i nie wiem, co wybrać. botki z Deichmanna czy grę Rome 2 Total War. obie rzeczy są w identycznej cenie - 139 zł. 
a tak w ogóle to się zastanawiam, czy nie zostać rzymską matroną przy rzymskim legionie. oczywiście wolałabym być legionistą, ale kobiet nie przyjmują. poza tym lorica segmentata kiepsko by mi się na cyckach piersiach układała. Luby nie podziela mojego uwielbienia dla Rzymu. on raczej wolałby znaleźć się w grupie rekonstrukcyjnej barbarzyńców, zwłaszcza Brytów. chyba już kiedyś o tym wspominałam... ale dawno.

pozdrawiam słodko.

21 września 2013 , Skomentuj

menu.
śniadanie: trzy małe kromki małego chleba razowego (albo to przerośnięta bułka) ze szynką, papryką i czosnkiem.
drugie śniadanie: śliwki, śliwki, śliwki.
obiad: biała kiełbaska pieczona w rękawie z kartofelkami i cebulką. papryka z czosnkiem. raj.
poko: granat, kromka chleba z paćką z 1/4 awokado.

biała kiełbaska była pyszna. tylko cebulka się nieco przypaliła.

jutro więcej śliwek i może jakaś słit focia. cium cium.

20 września 2013 , Komentarze (10)

przeraża mnie ta pani po lewej z bannera Klubu Fitness Online.

menu na dziś.
śniadanie: mała grahamka, pikantna jajecznica z trzech białek i żółtka, pomidor.
drugie śniadanie: śliwki, śliwki, śliwki!
obiad: nie wiem. 
poko: kompot ze śliwek, mała grahamka ze szynką i papryką.

odkryłam już jakiś czas temu na Starym Kleparzu stoisko z przyprawami. wszystkie tanie, popakowane w eleganckie woreczki strunowe. i przede wszystkim olbrzymi wybór. dzisiaj mogłam wydać tylko 10 zł, więc zastanawiałam się bardzo bardzo długo.
i uzupełniłam zapas płatków chilli za 4 zł, kupiłam jeszcze curry za 2,50 i czarnuszkę za 3 zł. na liście moich marzeń przyprawowych są między innymi suszone pomidory, kardamon, suszona stewia i ras el hanout.

buziaczki.

19 września 2013 , Komentarze (3)

piękność śliwkowa o średnicy 11 cm.
 to cudo żywot zakończy o 17:45 w towarzystwie kubka czerwonej herbaty. żeby mi się chciało tak w każdy czwartek cudować z atrakcjami na cheat day.

19 września 2013 , Komentarze (5)

kiedyś chyba wspominałam, że jednym z minusów tego, że schudłam 50 kg jest fakt, iż ciągle jest mi zimno.
w nocy skakałam po krzesłach, żeby dostać się na pawlacz i wyjąć swetry, które zazwyczaj nosiłam przy minus 20 stopniach. no i dzisiaj w Krakowie 13 °C, a ja paraduję po domu w grubym golfie. a na polu jeszcze miałam płaszcz i szalik, i było mi zimno jak cholera.

dzisiaj mój cheat day, więc...
śniadanie: bułka z żółtym serem, papryką, pomidorem i czosnkiem, jogurt Jogobella 0% - owoce leśne.
drugie śniadanie: dwa dorodne pomidory z czosnkiem i kilkoma kroplami oliwy.
obiad: megapikantny rosół z makaronem, jajko na twardo.
poko: jako gwiazda cheat day wystąpi tartaletka ze śliwkami. kanibalizm?

wczoraj znalazłam w skrzynce ulotkę pewnego klubu fitness. ucieszyłam się, bo piszą "(...) to klub dla osób, które z powodu swojej nadwagi, nieśmiałości lub jakiegoś innego powodu nie chcą bywać w standardowych klubach fitness". i przy okazji jest też niedaleko. ale łychą dziegciu w beczce miodu jest fakt, że karnet na fitness kosztuje 135 zł i trzeba osobno płacić za wstęp do strefy cardio 25 zł.
Luby oczywiście uważa, że to niepotrzebny wydatek, bo przecież mam rowerek, Mel B na dvd i na wiosnę zacznę biegać. ale ja chcę czegoś innego. i przy okazji też wyjść do ludzi.

pozdrawiam gorąco i śliwkowo.