Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Najważniejsze to się nie poddawać...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18059
Komentarzy: 407
Założony: 29 października 2011
Ostatni wpis: 5 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Renatek13

kobieta, 44 lat, Warszawa

169 cm, 100.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 maja 2014 , Komentarze (4)

ostatnio dietkowo nie jest, niestety. Ale to z braku czasu i zmęczenia. Biegać miałam, ale niestety nie starcza czasu, mimo wielkich chęci i determinacji. Trochę niedosypiam, a upały mi nie pomagają, strasznie męczę się. Mam nadzieję że po weekendzie trochę się u mnie uspokoi i zacznę biegać, i przede wszystkim będę miała siłę i czas zdrowo i rozsądnie odżywiać się. Woczoraj bateria w mojej wadze mi siadła. Może to i dobrze, bez ważenia się i dobijania przebrnę przez kilka następnych dni, wezmę się w garść i będzie ok.

18 maja 2014 , Komentarze (18)

To nie takie proste, na jakie wygląda. Własnie wróciłam z biegania, a raczej człapania się... zaczęłam pięknie, równiutko, powoli, ale po krótkim czasie zadyszka, prawie płuca wyplułam, więc marsz. Trochę mi się zeszło, zanim wyrównałam oddech, i znów kawałek przebiegłam, i znów marsz... wiem że początki są trudne, spodziewałam się tego, i wierzę że jak będę wytrwała to po jakimś czasie bez problemu będę biegała dłuższe trasy, ale po dzisiejszym pierwszym dniu biegania składam ukłon maratończykom ;)

17 maja 2014 , Komentarze (7)

Rano strasznie lało, ale od południa wypogodziło się, ostatnie godziny spędziłam w ogródku. Pieliłam, sadziłam, cięłam, wyrywałam itp. ... ogólnie wielką frajdę mi to sprawiło :) mam ogródek warzywny ogrodzony płotkiem, a wzdłuż płotka kwiaty: irysy, lilie, asrty, aksamitki, tulipany itd itp jest tego trochę. A przed domem wielki trawnik z krzakami i krzewami, tutaj syn w piłkę gra i jest placyk zabaw dla młodszych, moje królestwo jest za domem ;) to jedno z nielicznych miejsc gdzie zapominam o wszystkim, wyciszam się i po prostu mam frajdę :)

Teraz czekam na wykiełkowanie nasion bakłażana, niedawno kupiłam i wysiałam, część sadzonek chcę dać do ogródka a kilka w doniczkę i na parapet w domu. Chcę jeszcze założyć małą 'plantację' dyni ozdobnych, rok temu miałam kilka sadzonek i z nich wyszły mi piękne różnego kształu i koloru dynie, cudnie wyglądały na stole w salonie jako ozdoba całą jesień i zimę.

Co do tematu odchudzania to jest w normie, waga taka jak wczoraj, bez zmian, w miarę dietkowo jest, jak wytrzymam w tym klimacie do wieczora to dzisiejszy dzień zaliczę do tych udanych. Jutro rano, jeśli nei będzie padało, w końcu może zacznę biegać, a raczej zacznę od szybkiego marszu przeplatanego krótkimi odcinkami biegu. Ze dwa tygodnie mi zajmie zanim zacznę tak naprawdę biegać,już nie mogę doczekać się... :)

16 maja 2014 , Komentarze (8)

ogólnie chyba jest dobrze, piszę, że chyba, ponieważ nie czuję tego po sobie, mam wrażenie że nic się nie zmienia, niby ubrania troszeczkę luźniejsze w pasie i ogólnie, ale waga leci, dzisiaj pokazała 77,3kg. Wczoraj objadłam się obiadem, ogólnie porcje jadam mniejsze niż kiedyś, ale był ryż pulpeciki z mięsa mielonego w sosie warzywnym i kapusta pekińska z majonezem - w sumie dietetycznie nie było, brzuch miałam pełniutki, aż to czułam, ale kolacji nie jadłam, poćwiczyłam trochę...moje odchudzanie nie należy do wzorcowych, jadam różnie i o różnych porach, ćwiczenia nieregularne, biegam na razie tymo w marzeniach (chociaż buty czekają), cierpię na notoryczny brak czasu i niedospanie... ale ogólnie jest do przodu :) Za oknem właśnie leje, moja ulubiona pogoda :)))) zaraz kawka i do pracy :)))

14 maja 2014 , Komentarze (11)

ogólnie chyba jest dobrze, przez dwa dni waga pokazywała 77,7kg, dzisiaj pokazała 78,3kg, ale wczoraj trochę pojadłam. Ogólnie jestem strasznie przemęczona i niedospana. Wczoraj usypiałam moje maleństwo, usnęłam z nią w ubraniach, obudziłam się po godz 22, musiałam jeszcze ogarnąć dom, pomyć gary, przygotować ubrania na rano, wykąpać się... zeszło się do północy. Do tego maleństwo popłakiwało w nocy, więc poranne bieganie poszło się bujać... od dwóch dni staram się zacząć biegać i nie udaje mi się. Jestem przez to zła, do tego czasami wkurzam się, że waga nie leci w dół z taką prędkością, z jaką bym chciała...wiem że trochę marudzę, dzisiaj tak już mam...jutro może będzie lepiej :)

12 maja 2014 , Komentarze (18)

i w końcu coś się ruszyło, dzisiaj waga pokazała 77,7kg, po kilku dniach kiedy było ponad 78kg :))) ogólnie staram się jeść mało, najważniejsze, że kolacji nie jadam, nawet jak coś nieplanowanego wpadnie w dzień, to zdążę do wieczora to spalić. Ogólnie mało ćwiczę, tylko brzuszki i trochę nogi, po prostu nie mam czasu... właśnie jestem po obiedzie, czuję się objedzona. W tygodniu jest mi łatwiej, w weekend było niedietetycznie - mimo to waga ruszyła, a może dlatego ;) np. w sobotę były frytki i pizza, w niedzielę w gościach było pyszne ciacho, a na obiad smażony kotlet...

PS. wczoraj w końcu dostałam nasiona bakłażana i zasiałam, myślałam że to będzie kilka dużych pestek, a tu taka drobnica... mam nadzieję że coś z tego wyjdzie...najpierw jak powschodzi to rozsadzę, częśc do ogródka a kilka do doniczki na okno.

10 maja 2014 , Komentarze (8)

Właśnie pojadłam sobie frytki, jakoś tak rodzinnie usiedliśmy z dziećmi do stołu, zrobiłam frytki (bez tłuszczu, w piekarniku). Co do wagi to od kilku dni krąży między 78,1-78,7 więc nie ma tragedii, najważniejsze że nie ma wzrostów, no i z '8' na dobre już się pożegnałam. Wczoraj w pracy częstowali ciastem w dużych ilościach, ja zjadłam dwa kawałki, nie zastanawiałam się długo, wiedziałam że im dłużej będę odmawiała tym więcej zjem pod koniec dnia, nie sposób było nie spróbować. W domu za to mniejszy obiad zjadłam i wieczorkiem tylko kawka była, rano waga pokazała 78,3 więc jest ok :) tylko mam nadzieję że w końcu waga ruszy w dół, po weekendzie mam nadzieję nie 'grzeszyć' małymi podjadaniami i wpadkami, więc powinno coś drgnąć, zobaczymy.

Rano obkupiłam dzieci, najstarszy do komunii idzie, więc garniturek, koszula, buty itd już są, córce (tej średniej) też sukienkę na tą okazję kupiłam, śliczna, granatowa w białe grochy z piękną białą kokardą i białym bolerkiem, będzie przy okazji na zakońcenie roku przedszkolnego... najmłodszemu maleństwu sukieneczkę już wcześniej kupiłam, i tak się złożyło że też granatową z białymi kropami i paskami... ogólnie sporo kasy poszło a do wypłaty daleko, ale cóż, 'taka życia'...

7 maja 2014 , Komentarze (10)

od świąt upłynęło 2,5 tygodnia a ja już zgubiłam 4kg (zaczynałam od 82,3kg a dzisiaj mam 78,1kg). Całkiem niezły wynik, tylko cały czas się boję że mi się nie uda, że któregoś dnia znowu nawalę, że może waga mnie oszukuje, ogólnie dzisiaj przestałam wierzyć w siebie. Na pewno jest to tylko chwilowe i humorek mi się poprawi po południu jak po pracy zacznę sadzić kwiatki wokół domu :) to mi zawsze poprawia nastrój :) i tak wogóle to chyba za mało jem, nie mam czasu ...

5 maja 2014 , Komentarze (9)

Wracając do wczorajszego dnia...na obiadku się nie skończyło. Najpierw pojechałam po syna, był na urodzinach u kolegi, oczywiście poczęstowano mnie tortem, nie wypada odgrywać scen typu: 'ja się odchudzam, nie jem słodkiego itd, itp', jeśli przy stole siedzi tuzin innych rodziców i każdy wszama tort z kawą. Więc zjadłam, na szczęście dostałam w miarę nienajwiększy kawałek (szczęściara ze mnie, prawda?! ;) ). Tort był bezowy, smakował niebiańsko... wróciłam do domu, mąż ze starszymi dziećmi pojechał wieczorem do centrum handlowego po buty, oczywiście zajechali do McDonalds. Kochany mąż zadzwonił do mnie czy coś chcę, a ja grzecznie acz stanowczo powiedziałam, że NIE. Przyznam że byłam zadowolona z siebie że tak łatwo bez zająknięcia odmówiłam i jest po temacie. Jednak nie było, przyjechali z torbą cheesburgerów i innych takich. Synek zjadł pół takiego i odłożył, a ja chyba z 10min chodziłam, krążyłam wokół tej nadgryzionej pyszności i w końcu nie wytrzymałam i rzuciłam się na to i zjadłam. Dla niektórych będzie to ponizej ludzkiej godności rzucać się na nadgryzioną przez kogoś innego kanapkę, ale to było silniejsze ode mnie. Kac moralny jak cholera męczył mnie do późnego wieczora. Nawet nadprogramowe brzuszki porobiłam.

A dzisiaj rano chyba, żeby się ukarać, poszłam ze spuszczoną głową na wagę. No i dzionek pięknie mi się zaczął...spadkiem wagowym :))))) Przez trzy dni waga trzymała się jednakowo i pokazywała 79,1kg, a dzisiaj rano pokazała 78,7kg. Wiem że to nie tłuszczyk spalił się tylko woda po @ pewnie schodzi, ale nie chodzi przecież o cyferki same w sobie, ale o to, że mam teraz dobry humor na dzień dobry przy poniedziałku i motywację do dalszego działania :)))

4 maja 2014 , Komentarze (7)

dzisiaj po obiedzie mam kaca moralnego, zjadłam ziemniaki, pieczonego kurczaka, młodą kapustkę, potem była kawka i herbatka... ogólnie niby nic strasznego i starałam się zachować umiar, ale mimo wszystko szału nie ma... trochę jestem niecierpliwa, chciałabym codziennie na wadze spadki widzieć, wiem że tak łatwo nie ma i to normalne, ale i tak ciężko przyjąć mi to do wiadomości...

Jutro do pracy, chęci średnie, a zaraz jadę po syna, jest na urodzinach u kolegi...