Leżę na brzuchu plackiem, a na tyłku mam pas slendertone ;) że też na to wcześniej nie wpadłam ;) co kilka sekund przyszywają moje 4 litery impulsy elektryczne ;) nie powiem dawno mnie nikt po tyłku nie łaskotał, to chociaż pas znalazł nowe zastosowanie :))) Przyjemne z pożytecznym :)
Łazienka lśni, ile bakterii przetrwało dezynfekcje tyle może się cieszyć ;) Jutro się przełamię i rano jak wstanę wejdę na wagę. Pobiję się przez chwilkę z moimi obawami, a potem nieśmiało, z lekką nutką zakłopotania wejdę, zobaczę i zejdę ;) Dalej szaleję po domu w moim super obciachowym, srebrnym kombinezonie, ale zdecydowanie wybieram wariant nr 1 czyli zwykła, tradycyjną saunę, ale póki co nie narzekam. Idę porobić trochę brzuszków i potrząść moją warstewką dociepleniową ;)
Wstałam dziś pełna entuzjazmu ;) Może dlatego, że w końcu od dłuższego już czasu obudziły mnie promienie słońca :) dziś mam sprzątać łazienkę i tak sobie myślę, żeby odziać się do sprzątania w sauna kombinezon :) a po sprzątnięciu zacząć od nowa "turbo fire" :) ale zmodyfikuję ten cholerny harmonogram :) To jest myśl! ;)
Mój dzisiejszy bilans - tragedia... lenistwo mnie opętało. Wymówek ciąg dalszy: a bo byłam po pracy i nie odespałam nocki, a bo mam jeszcze trochę czasu do wieczora, w tym momencie mnie głowa boli... A teraz w łóżku leżę ze zrobionymi 100 brzuszkami i 10 minutami wytrząsania cellulitu... Jak tak ma wyglądać moje wzięcie się za siebie to czarno to widzę. Na szczęście jutro też jest dzień i obiecuję w McDonald kupić tylko kawę i sałatkę, żadnych zestawów, żadnych shake'ów ;) Zdrowe odżywianie czas zacząć ;) Od jutra ;)