Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś byłam szczupła. To było przed ciągiem chorób, leków, kroplówek. Teraz patrzę w lustro i nie mogę uwierzyć w to co w nim widzę. To nie ja. To ktoś inny, gruby potwór który wszedł w moje ciało. Potrzebuję wsparcia osób, które we mnie uwierzą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 283958
Komentarzy: 10110
Założony: 29 stycznia 2012
Ostatni wpis: 11 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
no.more1993

kobieta, 31 lat, Łódź

158 cm, 67.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 stycznia 2013 , Komentarze (15)

Boję się. Chodzę zaryczana, zapuchnięta od płaczu, nieumalowana, w byle jakich ciuchach, z byle jakimi włosami, bez manicuru... Jak nie ja. Przechodzę wewnętrzną walkę sama ze sobą i pytam sama siebie gdzie popełniłam błąd, co zrobiłam nie tak? 

Wszyscy powtatrzają "olej go. jesteś wspaniała. znajdziesz lepszego". a ja ryczę i jak głupie dziecko powtarzam, że nie chcę innych, tylko jego. 

Uważałam go za przyjaciela. Za kogoś na kim zawsze mogę polegać. Kto nigdy mnie nie zrani. Przez kogo nie będę płakać. Ciągle płaczę... 

Już nie przynosi kwiatów. Przynosi piwo. Dla siebie... Czasami dla mnie, ale ja i tak nie piję. Ewentualnie wypije z moim tatą... 

Nie martwię się o siebie, bo otaczam się wspaniałymi ludźmi i z czasem znowu zacznę się uśmiechać. Przecież ja zawsze wychodzę zwycięsko. Martwię się o niego. Martwię się, że nie będzie miał z kim pogadać, do kogo się przytulić, że przestanie się uśmiechać.


Uwielbiam to jak pachnie. To jak się uśmiecha. Jego oczy i dotyk. To jak głaszcze na dobranoc. To jak sapie rano "Miiiśkaaa, chcę spać!" i zakrywa się poduszką. To...

Sama siebie dobijam.

Nie znam już ani siebie, ani jego. 

Chciałabym, modlę się o to, że stanie w drzwiach z wielkim bukietem kwiatów i powie "Misia, kocham Cię. Przepraszam". Chciałabym wierzyć  w cuda.


Już dawno nie było mi tak bardzo źle...


20 stycznia 2013 , Komentarze (14)

Dostałam dzisiaj ataku astmy. Takiego jak dawniej. Kaszel aż do porzygu. No... Nie rzygałam. Tylko plułam białą flegmą. Potem, żeby było milej - prawie zemdlałam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, zrobiłam się blada jak ściana, usta zrobiły się sine, kolana miękkie i za cholerę nie mogłam wstać. Cała się trzęsę. Wszystko mnie boli. Wszystkie wnętrzności mam obolałe. Ból głowy przechodzi. Nienawidzę tego stanu, nienawidzę -.-

A. wczoraj stwierdził (przez gg, kurwa, jakie to dojrzałe -.-), że albo się rozstaniemy, albo od siebie odpoczniemy. KURWA MAĆ (przepraszam, za dużo bluźnię -.-) widzimy się tylko w weekendy, ale on musi odpocząć od tego, że w ogóle do niego piszę... A teraz po tym ataku najchętniej bym się w niego wtuliła. Ale nie... Bo on musi sobie ode mnie odpocząć.


Jest mi źle. 

19 stycznia 2013 , Komentarze (20)

Któraś z Was słyszała o tabacie? Kumpel powiedział mi, ze przynosi niesamowite efekty. Więc co... spróbowałam! 4 minuty treningu, pomyślałam "pff. co to jest?! 4 minuty to z palcem w nosie!" no więc ściągnęłam zegar do tabaty i zaczełam robić same pajacyki (chodzi o robienie ćwiczeń które w miarę jednolity sposób angażują jak najwięcej mięśni i ktoś tam polecał właśnie pajacyki)... DZIEWCZYNY! UMIERAM! Pot dopiero teraz zaczyna ze mnie ściekać. Mam mroczki przed oczami i czuję jakbym miała zaraz zwrócić to co zjadłam przez cały tydzień. tylko 4 minuty! Nawet ja dałam radę! A wycisk jak cholera. 4 minuty w ciągu dnia znajdzie każdy. Mam nadzieję, że wytrwam przy tej tabacie i niedługo ujrzę efekty :D 

P.S. czuję się mega szczęśliwa bo w końcu się spociłam! serio! xD

p.s.2 nie mogę oddychać xD

p.s.3 czuję, że to będzie przynosić efekty :D

p.s.4 tabata to trening metaboliczny :)

19 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Poczułam przypływ mega pozytywnej energii! Pohulałam, poskakałam. Oczywiście kaszel mnie złapał, więc wszystko trwało z 10minut, może 15, ale biorąc pod uwagę, ze wcześniej nie miałam siły ruszyć ręką ani nogą to to jest COŚ! xD

Wczoraj dowiedziałam się, że Luby ma mnie dość, że go męczę i musi ode mnie odpocząć. Dobrze. Bardzo dobrze. mam czas dla siebie! BARDZO DUŻO czasu dla siebie! Dziwne. Powinnam być przymulona, płakać czy cuś, a ja skaczę przed lustrem szczerząc się jak głupia. xD Może taki odpoczynek i mi był potrzebny? ^^

Boju, czego ja słucham. xD Disco-polo! xD



BANIA BANIA BANIA po raz 2! moje wymiary 93x73x93 xD (tydzień temu: 94x74x94) jak moje ciało to robi? o.O xD

18 stycznia 2013 , Komentarze (5)

rozdział I

Wstawanie każdego ranka sprawia mi psychiczny ból. Wolałabym spać. Szkoda, że w nocy nie mogę usnąć. Jestem pełna sprzeczności. Nienawiści. Do siebie. Najchętniej zniknęłabym z powierzchni ziemi. Na jakiś czas, aż to minie. Potem bym wróciła, aż do następnych napadów. Na ten czas powinnam mieć taką kartkę na drzwi „Mam napady, zaraz wracam”.

Siedzę przed parującym kubkiem zielonej herbaty. Podtrzymuję zaspaną głowę, a oczy same się zamykają, obraz rozmazuje. Nie chce mi się. To takie popularne. Rano każdemu się nie chce. Każdemu. Mnie również, tylko bardziej. Zdecydowanie bardziej. Nie myłam włosów od czterech dni. Nie depilowałam nóg. Mam przetłuszczone włosy i owłosione nogi. Pozdrapywany lakier. Nie chce mi się. Powinnam wstać. Zrobić ze sobą porządek, cokolwiek. Nie chce mi się.

W końcu się zwlekam z krzesła. Pospiesznie i byle jak myję zęby. Jeszcze gorzej myję twarz. Narzucam na siebie pierwsze lepsze leginsy, do tego byle jaki powyciągany i długi sweter. Męczę paznokcie. Nie chce mi się iść po zmywacz. Dla niepoznaki maluję się. To jedyne w moim wyglądzie co wygląda dobrze. Nie idealnie, ale dobrze. Staję przed lustrem. Przytyłam. Znowu. Napady zajadam. To najlepsze. Może jak miną to schudnę. Znowu.

Jestem wściekła na niego, że ma mnie w dupie. Nie potrafi poradzić sobie z tym, że jestem chora, że tak naprawdę mam problemy ze swoją psychiką. Nie umie mnie wesprzeć, woli zdołować. Nie wie, że teraz słowa mają największe pole rażenia i jeden wyraz może doprowadzić mnie do samobójstwa. Nie wiem czy umiałabym się zabić. Chyba nie. Mimo wszystko za bardzo kocham życie, rodzinę i jego żeby sięgnąć po cokolwiek co mogłoby zakończyć moje jestewstwo tutaj. Moje życie nie jest idealne. Częściej nienawidzę niż akceptuję, ale mimo wszystko kocham. Miłość mnie tu trzyma. Miłość sprawia, że chcę walczyć. Szkoda, że ma mnie w dupie. Byłoby lepiej gdyby przytulił. Powiedział, że kocha. Zamiast tego drze się, że nie będzie mówić mi wiecznie komplementów. Widocznie nie zasługuję. On tym bardziej. Czasami się zastanawiam czy jeszcze mu zależy. Czy zależy mu tak jak mi, w każdej sekundzie, nawet kiedy bluźnię na niego i ryczę przez niego, czy już nie. Może przestało mu zależeć bo mam problemy z psychiką? Może chce mnie zostawić, ale mu głupio, bo przyznałby się wtedy, że sobie nie radzi, a to przecież ja jestem zagubionym dzieckiem we mgle o które trzeba się martwić. Nie o niego. On sobie ze wszystkim radzi. Ja nie.

________________

Jeszcze nie jest dokonczony. Co o tym myślicie? tak szczerze?

18 stycznia 2013 , Komentarze (14)

Niedługo na uczelnię. Ludzie... Prawie 20lat na karku i dziadek mnie zawozie i przywiezie, bo sama nie jestem w stanie zbyt długo stać... Yhh, czy ja kiedykolwiek będę mogła stać się samodzielna? -.-


Mam nadzieję, że niedługo wyzdrowieję, a wtedy mam kalendarz, będe prowadzić dziennik i wszystko sobie zapisywać! co o której godzinie, po miesiącu wyciągnę wnioski o jakich godzinach i z czym mam największe problemy, a potem sukcesywnie będę to zmieniać. Łeb mi pęka. W głowie mam kołowrotek. Kaszel mnie męczy. Za Lubym tęsknię... Nie mam siły się uczyć. Zebym chociaż gramatykę i poetykę zaliczyła -.-

17 stycznia 2013 , Komentarze (14)

Na śniadanie zjadłam owsiankę z bananem i niecałą łyżeczką miodu. W końcu coś normalnego. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że chciałabym się wziąć za ćwiczenia, a tu dupa blada, nie mam siły! Nawet nie wiem kiedy się z Lubym zobaczę :/ Marudzi, że muszę:

1. wyzdrowieć
2. zdać egzamin i pozaliczać kolokwia

więc zobaczymy się jakoś... 2 lutego. Już mnie wstrząsa, ale może nie ma tego złego... Już sam fakt, że do 2 lutego nie będziemy się widzieć w jakimś stopniu motywuje mnie i do nauki, i do dbania o siebie (żeby prosiaka nie zobaczył ^^). A może jak za sobą zatęsknimy to będzie jeszcze lepiej? :) W końcu to tylko 2 tygodnie, damy radę. Najgorsze zacznie się w lutym. Ma zacząć pracować 6dni w tygodniu po 12godzin. I tak przez jakieś 3-4 miesiące. Huh. Będę mieć czasu a czasu i na naukę i na ćwiczenia. No i może w końcu będę mieć czas coby z dziewojami moimi po klubach polatać :D


Chciałabym poćwiczyć, bardzo. Tylko we łbie mam kołowrotek, niedobrze mi (kocham antybiotyki, zawsze pierwsze 2 dni cierpię ^^) uszy pozatykane, oddech jakby słoń maraton przebiegł... Grrr. Jestem zła. MIAŁAM CHUDNĄĆ, A NIE CHOROWAĆ! -.- (i to tak chorować, żeby od ponad 2 tygodni być na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego -.-)

16 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Dostałam antybiotyk. Do wirusówki doszło bakteryjne coś. Siedzę i nie bardzo wiem gdzie jestem. -.-

15 stycznia 2013 , Komentarze (28)

Ludzieee ile można?! Kaszel i katar żyć mi nie dają. Tylko od poniedziałku zużyłam jakieś 6 paczek chusteczek. -.- Kaszlę tak, że niedługo płuca wypluję. Żaden wysiłek fizyczny nie wchodzi w grę bo nawet po wejściu na 3 piętro łapie mnie kaszel a'la "uwazaj, zaraz polecą na ciebie moje płuca!" -.- NIE MAM SIŁY. Jestem wypompowana. Całkowicie. Nic nie pomoga, nic nie daje żadnych efektów. Łażę na uczelnie, zaliczam kolokwia i modlę się, żeby to coś w końcu ze mnie wylazło. Dzisiaj byłam u B. oj... niegrzeczna byłam. Zeżarłam tyle słodkiego... ^^ 

Błagam, chcę wyzdrooowieeeć. 


P.S. Jutro mi i Lubemu stuknie 6 miesięcy :D chyba sami nie wierzyliśmy w to, że wytrzymamy, a ja z dnia na dzień czuję, ze kocham go coraz bardziej ^^ (nawet wtedy kiedy się żremy, chyba takie nasze charaktery, że czasami musimy sie pożreć, zeby potem było idealnie^^)

13 stycznia 2013 , Komentarze (15)

 Nadal chora, ale Luby był. Zgodni jak nigdy dotąd. :D 

Do tego mniejsze wymiary (i to tylko zasługa weekendu ;])

zamiast 95/75/95 teraz -> 94/74/94 i to od 10 stycznia do dzisiaj!

Nie ważę się. Moja waga ma focha i pokazuje skoki w d ół lubw  górę o 4kg, w zależności od miejsca jej ustawienia ;]