Siedzę przed laptopem i wspominam dobre dni. Zastanawiam się dlaczego ludzie się rozstają, jeśli kochają. Jeśli tęsknią za sobą i jeśli czują. Za dużo czują. Patrzę na zdjęcia i widzę dwoje zakochanych, którzy poza sobą nie widzieli świata. A teraz mają nie widzieć siebie jako tych zakochanych. Bo tak będzie lepiej.
Jeśli się kogoś kocha, to się walczy, prawda? Bez znaczenia ile kłótni się stoczyło, walczy się, bo ma się świadomość, że życie bez tej drugiej osoby nie jest wiele warte, prawda?
Niewiele jem, niewiele śpię. Snuję się jak cień i udaję, że jest dobrze. Wmawiam sobie, że będzie lepiej. Nie chcę się poddać i wegetować. Tylko w nocy przestaję udawać. Zagryzam wargi, a łzy leją się strumieniami i układają mnie do snu. Nie chcę wstawać, bo wiem, że nastaje kolejny dzień tego samego schematu. Uśmiecham się, śmieję, powtarzam każdemu z osobna, że jestem silna i wszystko jest dobrze, a potem nadchodzi noc, zmory wychodzą spod łóżek i nadchodzi płacz. Długi, żałosny płacz, który przeszywa na wskroś.
Jak mam żyć, Dee, jak żyć? Bez Ciebie jak mam żyć, skoro byłeś motorem każdego działania, skoro byłeś powodem każdego uśmiechu. Ty myślisz o kłótniach kiedy jest Ci źle, a o czym ja mam pamiętać? Bo pamiętam jak ściskałeś zabawnie mój nos, tak, że wszystkie wnętrzności śmiały się we mnie, pamiętam jak gładziłeś moje włosy, jak wysyłałeś smsy z imprez, że bardzo mnie kochasz. Pamiętam wiele innych, dobrych rzeczy, o których Ty nie chcesz pamiętać, o których zapomniałeś z taką łatwością, że mnie to boli. Boli jak cholera, bo dla mnie to jest nie do pojęcia, jak można tak łatwo zapomnieć jeśli się kogoś, podobno, kocha...
Ale... Podobno wyglądam świetnie. Jednak jestem świetną aktorką. Zdjęcia ze wczoraj:
Tęsknię. Cholernie tęsknię za tym, żeby powiedzieć mu jak bardzo go kocham, jak bardzo chcę go przytulić i pocałować, że jest dla mnie najważniejszą osobą w moim sercu i, że za tyle rzeczy chciałabym mu podziękować...