Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

To blog pomocniczy konta Agujan tj. miejsce gdzie wrzucam TYLKO przepisy, wegetariańskie ....i coś tam z rybnych też :) i tylko do tego "wrzucania" ogranicza się moja aktywność na tym koncie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26737
Komentarzy: 102
Założony: 28 lutego 2012
Ostatni wpis: 13 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AguJE

kobieta, 48 lat, Leszno

171 cm, 72.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 lipca 2012 , Komentarze (7)

Nie powiem, że nie miałam oporów ale jest zaskakująco smaczne... Ja zjadłam je dziś z malinami na pierwsze śniadanie... mrrrrrruuuuuu. Wilgotne, orzechowo-czekoladowe i kremowe w smaku ... Bardzo bananowe. Eksperyment spokojnie wart polecenia (dzięki lesson bo bez Ciebie na pewno bym nie wpadła na taki pomysł). Zdrowe i smaczne. Nie będę bajerowac, że to najlepsza wersja ciasta czekoladowego jaką znam bo maślane brownie z kruszonymi kawałkami czekolady je przebija ale to jest naprawdę smaczne. A biorąc pod uwagę fakt, że robi się je banalnie prosto i że nie ma grama tłuszczu i mąki a cukru jak na lekarstwo (słodzikolubni mogą dodać słodzik) to powala wręcz na łopatki. Nie daje poczucia, że jemy jakąś nędzną imitację słodyczy, która ma nas w czasie "diety" utrzymać w jako takiej kondycji psychicznej. Smakuje jak ciekawe ciasto czekoladowo bananowe.


Chłopcy wiedzieli, że je robię i zapowiedzieli, że się do próbowania palili nie będą. Dziś rano kiedy podsunęłam im po porcyjce z malinami zjedli, stwierdzili że pycha i spytali czy rano piekłam (błogosławione otumanienie poranne). Na moje stwierdzenie, że to TO wczorajsze fasolowe (nie widzieli efektu po upieczeniu) Miłosz stwierdził ze w życiu by się po smaku nie domyślił... i że jest "spoko" (świadomość zmienia postać rzeczy).


Moje jest mocno bananowe ale widziałam też w necie przepis z 2 bananami i 2 słodkimi jabłkami. Przyznam się szczerze że bałam się że smak fasoli będzie przebijał i stwierdziłam że banany są wyraźniejsze i lepiej spełnią swoją rolę... Myślę, że dodając  bardzo dojrzałe można nawet spróbować pominąć cukier (np. zostawić tylko waniliowy) ale to rzecz gustu. Spróbuję też na pewno wersji z orzechami włoskimi bo wczoraj z lenistwa (nie chciało mi się łuskać) użyłam migdałów a włoskie będą wyraźniejsze w smaku.


CZEKOLADOWE CIASTO Z CZERWONEJ FASOLI

Składniki:
1 Puszka odsączonej z zalewy czerwonej fasoli 
banany
cukier waniliowy (ja dałam całą paczuszkę)
czubata łyżka cukru (u mnie brązowego )
łyżeczka cynamonu
ok.3/4 szklanki mielonych migdałów i 1/4 posiekanych
3 łyżki kakao
3-4 jajka
płaska łyżeczka sody
płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Do miksera wrzucamy wszystko oprócz  jajek i miksujemy na gładko. W tym miejscu radzę spróbować (dlatego tylko nie dodałam od razu jajek) czy trzeba i ile trzeba dodać cukru bo wszystko zależy od stopnia dojrzałości bananów... i gustu. Ciasto przed upieczeniem ma jeszcze lekko fasolowy smak ale radzę się nie przejmować bo po upieczeniu znika zupełnie. Dodać jajka, siekane migdały i dodatkowy cukier (jeśli trzeba) i jeszcze chwilę miksować żeby wszystko się połączyło. 
Wlewamy do wysmarowanej tłuszczem, wyłożonej papierem do pieczenia (lub po prostu sylikonowej) zwykłej małej keksówki. Pieczemy w 170-180 stopniach 35-45 min (patyczek po wyjęciu ma być suchy). 


Spokojnie można pokombinować zastępując część bananów ananasem czy jak wcześniej mówiłam słodkimi jabłkami i dodając ulubione bakalie, przyprawy korzenne itp. Można oczywiście dodać ugotowanej przez siebie fasoli a nie puszkowej ale puszkowa sprawdza się bardzo dobrze.



Moje wyglądało tak:

Polecam choć raz spróbować :)


EDIT
Po kilkukrotnym już pieczeniu fasolowego ciasta mi i moim domownikom najbardziej smakuje wersja w której dwa banany zastępuję tabliczką gorzkiej czekolady i dodaję trochę stewii - ostatnio chłopcy stwierdzili ze to najlepsze brownie (nie wiedzieli że fasolowe)

26 maja 2012 , Komentarze (2)


TARTA SZPINAKOWA

Kruche ciasto robię w proporcjach:
- 300gr mąki (ostatnio100gr pszennej typu graham, 100 gram pełnoziarnistej orkiszowej i 100 zwykłej białej)
- 220-250 gram masła
- łyżeczka soli
- łyżka soku z cytryny
- jajko

Całej takiej porcji nie zużywam na tartę, ilość zależy od wielkości formy (na okrągłą foremkę do tarty starcza mi połowa/ dwie trzecie) ale robię więcej i mam w lodówce na później. Zamiast robionego kruchego ciasta można oczywiście zrobić tartę na spodzie z gotowego ciasta francuskiego ale jak czas was nie goni to lepsze to.... tłuste tak samo a zdrowsze :)
Wystarczy zagnieść wszystko i schłodzić w lodówce (min30min)
Wykładamy ciastem foremkę (dno i brzegi), nakłuwamy widelcem i podpiekamy przez 15min w piekarniku (180stopni).

Farsz (proporcje na klasyczną okrągłą foremkę średnicy ok 25-30cm).
-500 gr świeżego szpinaku (można oczywiście po sezonie z mrożonego ale teraz jest jego czas więc polecam )
- jogurt grecki lub naturalny (1/3-1/2 dużego kubka)
- 3-4 jajka
- feta (ostatnio 2/3 kostki fety z mlekowity)
- pieprz
- czosnek
Szpinak duszę pod przykryciem (nie trzeba dodawać tłuszczu) i odparowywuję. Wciskam czosnek (2-3 ząbki), pieprzę mieszam z jogurtem,  pokruszoną fetą i jajkami (solić nie trzeba bo feta jest słona).
Wylewamy farsz na podpieczony spód, przyozdabiamy kratką z pasków ciasta (niekoniecznie) i pieczemy aż się zetnie i ładnie zrumieni. 

Dobra na ciepło z sałatą i na zimno do pracy albo .... na majówkę :)


16 maja 2012 , Komentarze (4)

Czytałam, że część z Was ich nigdy nie jadła ale to nie mieści się w moim świecie ;) To znaczy mieści ale od razu mi się robi smutno. Kocham je od dziecka bo w mojej okolicy uprawia się je chyba powszechnie i nawet w wojującym socjalizmie można je było dostać na straganach targowych a nawet u mojej babci w wiosce zabitej dechami (w wiejskim sklepie). 
Jak przy jedzeniu mówię, że np "kocham pomidory!!!", "kocham kaszę jęczmienną!!!" czy "kocham bakłażany!!!"  to moi chłopcy wytykają mi zawsze "a mówiłaś że jesteś monogamiczna w miłości" ... Jestem. Jak jem coś co kocham to kocham to jedno... Na szczęście mamy pory roku :) W maju nad życie kocham SZPARAGI.
Kocham je pod większością postaci, zup wszelakich i sosów do makaronu, kocham pierogi pieczone w piekarniku nadziewane szparagami i tarty z szparagami serami i jajkiem, kocham sałatki, kocham je na zimno i na gorąco, kocham zielone i białe, kocham z sosem holenderskim i do śniadania z jajkiem (te co znają Nigellę pewnie kojarzą jej zielony szparag i jajko na miękko mrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr) ... ale najbardziej kocham je w postaci najprostszej... białe ugotowane i jedzone na gorąco z plasterkiem masła albo skropione oliwą. 
Same w sobie są prawie niekaloryczne (kochałabym je jednak nawet jak by były) i co tu mówić są boskie....

Miałam podać przepisy ... Z tym u mnie średnio bo mimo, że gadać o gotowaniu lubię gotuję na oko więc będzie to bardziej swobodne opowiadanie niż ścisła instrukcja z wagą składników ... choć postaram się opowiadać w miarę precyzyjnie. 


Ostatnio najczęściej jem je w postaci ZUPY KREMU bo o taki proszą domownicy (białe ale z zielonymi też można pokombinować) ale przepis macie tu  klik  bo wstawiałam już  w pamiętniku. To prościutki przepis i wdzięczny bo skuteczny również na te wybiedzone szparagi supermarketowe...

Na 2 śniadanie (albo po prostu wtedy gdy robię je tylko dla siebie) jem je gorące z sałatą albo po prostu same, pokrojone na ok 2cm kawałki, gotuję  w małym garnku z grubym w dnem (wtedy można nalać tylko odrobinę wody na dno, wrzucić szparagi, przykryć i mieć w kilka minut aromatyczne ugotowane na parze). 

MAKARON Z BIAŁYM SOSEM SZPARAGOWYM
Moi domownicy podobnie jak ja kochają makaron wiec często jadamy je też (jak dziś) podduszone pod przykryciem na wysokiej patelni z grubym dnem (podobnie jak wcześniej pokrojone na 1-2cm kawałki) z odrobina wody i oliwy z oliwek. Jak lekko zmiękną dodaję przeciśnięty (lub pokrojony na cienkie plasterki) czosnek, chwilę przesmażam i dolewam słodką śmietankę (pół kubka na paczkę makaronu i pęczek/półtora pęczka szparagów), lekko redukuję sos i dodaję kawałek sera z niebieską pleśnią (lazur, rokpol, gorgonzola itp). Jak ser się roztopi dorzucam makaron i posypuję pieprzem, posiekaną bazylią lub natką pietruszki. 
To niestety kaloryczny sos ale też ukochana wersja moich chłopców więc jadam :)

MAKARON Z ZIELONYMI SZPARAGAMI I POMIDORAMI
To duuuuuużo lżejsza wersja makaronu ze szparagami, jadana u nas w domu na gorąco w roli obiadu i ale też na kolacje, na zimno w formie sałatki. 
W wysokiej patelni na oliwie z oliwek podsmażam przez chwilę czosnek (znów jak kto lubi posiekany albo przeciśnięty ale moim zdaniem lepszy tu jest posiekany) ze świeżą posiekaną na drobno papryczką chilli (niekoniecznie ale ja kocham chilli). Uważamy żeby czosnek nie nie zbrązowiał, dodajemy pokrojone w gruba kostkę lub małe cząstki pomidory i po chwili dorzucamy (ugotowane osobno) zielone szparagi i groszek. Szparagi pokrojone na 1-3cm kawałki gotujemy tak  jak wyżej opisywałam (w garnku z odrobiną wody, razem z mrożonym groszkiem) z tą tylko różnica że trochę je możemy posolić bo nie dodamy i tak słonej gorgonzoli. Groszek nie jest konieczny ale smakuje słodyczą i latem więc nastraja pozytywnie :) Mieszamy z krótkim makaronem dużą ilością natki pietruszki lub/i bazylii. 
Na talerzach skrapiamy oliwą (moi polewają), posypujemy pieprzem (tylko wtedy jak nie dodałyśmy chilli albo jak jesteśmy hardcorowcami), startym parmezanem (nie trzeba się go bać że kaloryczny bo jest na tyle mocny w smaku, że i tak nie dodajemy go wiele) i prażonym słonecznikiem lub pestkami z dyni.
Proporcje na paczkę makaronu (u mnie 4osoby) to :
-pęczek zielonych szparagów
-4 średnie pomidory
-spora garść groszku
(specjalnie żeby nie płoszyć Ewki nie mówię ile czosnku :)))))))))))


Polecam pogrzebać w "kwestii smaku"  bo poza podlinkowanym makaronem, można się tam zainspirować wieloma sałatkami z (głównie zielonych) szparagów.
O szparagach z klasycznym sosem holenderskim nie napiszę bo w necie znajdziecie wiele jego wersji (na "kwestii smaku" chyba też).

Co do samego gotowania i obierania to trudno mi pisać bez pokazania. Gumowate nigdy nie będą szparagi świeże ... czyli twarde, strzelające przy złamaniu, puszczające sok przy nakłuciu paznokciem i wydające charakterystyczny np. tulipanom dźwięk "chwaszczenia" (nie wiem czy jest takie słowo ale tak to określam).
Białe obieramy obieraczką zaczynając poniżej łebka i stopniowo zwiększając nacisk (im niżej tym grubsze włókna) i ucinamy ostatni centymetr.
zielone pozbawiamy twardego dołu (kwestia wyczucia) lub obieramy do połowy. Gotujemy albo w specjalnym wysokim garze (ja nie posiadam takowego) bo są wtedy ustawione pionowo, z łebkami nad powierzchnia wrzątku,  albo normalnie wrzucone na wrzątek lub po prostu na parze. Niektórzy boja się goryczki białych szparagów więc moczą je w mleku lub gotują z odrobiną cukru, ale ja nie uważam żeby było to konieczne jeśli obieramy je od góry do dołu i odcinamy samą końcówkę... ale jak kto lubi.
Gratuluję samozaparcia tym, które dotrwały do końca tego wywodu ;)

21 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

To spaghetti robię bardzo podobnie jak Anka197999... różni nas chyba tylko wino ;) ale polecam spróbować w tej wersji bo wino i czosnek dodają boczniakom boskiego aromatu...

Paczka boczniaków (250 gr)
czosnek (dużo, u mnie prawie główka)
pęczek pietruszki
starty parmezan
3 żółtka
Kieliszek białego wytrawnego lub półwytrawnego wina
Paczka makaronu 500gr (spaghetti albo tagliatelle)
oliwa z oliwek
sól, pieprz

Gotujemy makaron (aldente ofkors) W tym samym czasie w wysokiej patelni smażymy pokrojone w paski boczniaki (na minimalnej ilości oliwy), solimy, pieprzymy zalewamy kieliszkiem wina i czekamy az płyn się zredukuje i jeszcze chwilę smażymy (przesuszamy) grzyby. Dodajemy przeciśnięty albo posiekany czosnek, smażymy chwilę i dodajemy makaron. Mieszamy, zdejmujemy z gazu i wlewamy żółtka (pamiętamy że nie zależy nam na jajecznicy tylko na wilgotnym sosie), posiekaną natkę pietruszki, parmezan i pieprz do smaku...Mieszamy i wpierdzielamy aż nam się uszy trzęsą...

Ja uwielbiam je w zestawieniu z rukolą i prażonymi pestkami dyni i słonecznika lub z sałatką z sałaty, pomarańczy, czerwonej cebuli i oliwy...


29 marca 2012 , Komentarze (6)

Kasza jaglana z soczewicą i pomidorami

To zdecydowanie moja ulubiona wersja kaszy jaglanej (moja i moich domowników)

-200-250 g kaszy jaglanej
-150-200 g zielonej soczewicy
-2-3 cebule (pokrojone w kostkę)
-koncentrat pomidorowy
-kurkuma 1 łyżeczka
-pieprz ziołowy ok. 1/2 łyżeczki (sypię na oko, w zależności od smaku mieszanki ale lubię dość dużo)
-słodka papryka
-sól i pieprz
-natka pietruszki (niekoniecznie)
-oliwa

Zamoczoną wcześniej zieloną soczewicę gotujemy na małym ogniu do miękkości (ok.20-30 min)
W małym garnku o grubym dnie i szczelnej pokrywce przez 2-3 min prażymy kaszę jaglana (na sucho). Zalewamy wrzątkiem (podwójna objętość kaszy) dosypujemy kurkumę i przykrywamy. Gotujemy na maleńkim ogniu ok. 20min.
Na dużej patelni i małej il. oleju podsmażamy/dusimy cebulkę. Dodajemy ugotowaną soczewicę, pieprz ziołowy, słodką paprykę i koncentrat pomidorowy (ok. 1/2-2/3 słoiczka) doprawiamy solą i pieprzem.
Najlepsza jest lekko niedosolona, tak żeby można ją było dosalać na talerzu (uwielbiam grudki soli mieszające się z kwaskowym smakiem koncentratu pomidorowego) i polana oliwą na talerzu.

Oczywiście zamiast koncentratu można dać pomidory z puszki (choć w tym przypadku ja wolę zdecydowany smak koncentratu pomidorowego) ale wtedy trzeba je wrzucić wcześniej i trochę odparować.

 

Kasza jaglana bardzo prosta

To prosta wersja, dość ciężka ze względu na ser (można oczywiście nie dać go wcale albo mniej),  dawno jej nie robiłam a jej plusem jest, to że lubią ją dzieci.

200-250 kaszy jaglanej
1cebula
1czerwona papryka
2-3 ząbki czosnku
ok. 100gr żółtego sera
sól pieprz, słodka lub ostra papryka
odrobina oliwy
pęczek pietruszki


W większym garnku o grubym dnie (w wyższej patelni) na odrobinie oliwy podsmażamy posiekaną cebulkę , paprykę i czosnek (przez ok. 3 min) Dodajemy kaszę jaglaną, znów chwilę smażymy i zalewamy wrzącą wodą (dwa większe kubki 600-700mililitrów). Mieszamy, przykrywamy i dusimy na małym ogniu przez ok.20min. Solimy i pieprzymy do smaku. Mieszamy z tartym serem i natką pietruszki.

 

Fikuśny pilaw z kaszy jaglanej


-2 średnie bakłażany (pokrojone w dość grube plastry)
- oliwa
- ok. 2 łyżki pasty sezamowej (tahina) albo masła orzechowego (takiego z orzeszków ziemnych a nie nutelli)
- 2-4 ząbki czosnku
- sok z 1/2 cytryny
- sos sojowy
- cebula (pokrojona)
- mielona kolendra
- 200gr kaszy jaglanej
- ok. 100 gr suszonych moreli
- 4 goździki
- spory kieliszek białego wina
- ok. pół litra wody
- sól, pieprz


W małej miseczce mieszamy pastę sezamową  z odrobiną ciepłej wody, sokiem z cytryny, roztartym ząbkiem czosnku (lub dwoma) i sosem sojowym (łyżeczka)

Na patelni na odrobinie oliwy dusimy cebulę (mały ogień ok. 5min)dodajemy czosnek (1-2ząbki), kolendrę i kasze jaglaną. Chwilę smażymy. Dodajemy pokrojone w paski morele, goździki, wlewamy wino i wodę i gotujemy na małym ogniu (ok. 20min).

Lekko posolone i popieprzone plastry bakłażanów smażymy na oliwie aż zmiękną i się zarumienią (teflonowa patelnia pozwoli zredukować ilość tłuszczu)

Podajemy na gorąco, z bakłażanami "polanymi" sosem z pasty sezamowej (orzechowej)

 

 

29 marca 2012 , Komentarze (3)

Kilka z Was już jakiś czas temu prosiło o przepis na chleb. Przepraszam, że z opóźnieniem:(
Podam ten, którym na początku chlebowej drogi uraczyła mnie sobotka35 czyli nasza vitaliowa mistrzyni chleba :). Wiem, że będzie szczęśliwa jak któraś z Was spróbuje upiec. 

Jest prościutki wdzięczny i można go łatwo modyfikować.


200gr zakwasu żytniego 
230gr ciepłej wody
200gr mąki pszennej pełnoziarnistej (typ 1800, czyli graham)
150gr mąki pszennej chlebowej (typ850 ale 650  też może być)
płaska łyżeczka soli
garść ulubionych ziaren (sezam, siemię, słonecznik, dynia itp.)
5g świeżych drożdży (proponuję dac bo znacznie skraca to wyrastanie chleba)

W dużej misce rozprowadzamy drożdże z ciepłą wodą i dodajemy pozostałe składniki. Solidnie mieszamy i wyrabiamy (2-3minuty). Miskę przykryć i odstawić na godzinę w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Przekładamy do foremki (keksówki) wysmarowanej olejem i wysypanej mąką. Wierzch wygładzamy mokrą dłonią (rozczula mnie ta czynność niezmiennie) i przykryte (ściereczką lub w reklamówce) odstawiamy na 1-1,5h do wyrośnięcia. Ciasto ma podwoić objętość.
Pieczemy 50 min w 200 st. Wyjęty z formy i opukany od spodu wydaje głuchy odgłos - wówczas mamy pewność, że dobrze się upiekł. Chleb studzimy na kratce i jemy jak przestygnie (przynajmniej teoretycznie)

Radzę raz czy dwa upiec dokładnie tak jak mówi przepis i "poczuć" co i jak a potem szaleć :) Modyfikowałam ten przepis kilkukrotnie dodając inne mąki (orkiszowa zamiast pszennej , żytnia zamiast białej, żytnia razowa i pszenna razowa pół na pół itp. Itd.) Jeszcze nie odważyłam się upiec chleba zupełnie bez drożdży ale stopniowo redukuje ich ilość (w tej chwili daje 1/4porcji).
Możemy dodać suszone śliwki, suszone pomidory i oliwki czy podsmażoną cebulkę... Hulaj dusza piekła nie ma .... albo właściwie witajcie u bram piekła ;)))))))))))


Jeśli chodzi o zakwas to odsyłam do wyzej wymienionej ekspertki :) lub np. na stronę http://piekarnia.wordpress.com/2008/07/04/jak-zrobic-zakwas-na-chleb/ 
Zakwas trzeba regularnie podkarmiać cieplą woda i maką żytnią (typ 720) w równych proporcjach  i wtedy trzymamy go w szklanym naczyniu, w ciemnym ciepłym miejscu przykryty folią lub (jeśli nie używamy go regularnie) trzymamy w lodówce ale wtedy przed kolejnym pieczeniem musimy go raz czy dwa podkarmić na rozruszanie. Przy pieczeniu pilnujemy żeby trochę zakwasu zostawić sobie na przyszły chleb ;)


12 marca 2012 , Komentarze (3)

ok 150 gr czerwonej soczewicy
1 cebula
1 czerwona papryka
bulion warzywny ok 500 ml
ok. 100- 300 mililitrów mleka kokosowego Moje jest mniej intensywne niż kupne więc daję 300
1/2 łyżeczki chili
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
odrobina gałki muszkatołowej
sól pieprz
odrobina oliwy

Soczewicę zalewamy wodą i moczymy 10 min. 
W dużym garnku o grubym dnie podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulę i przyprawy (imbir gałkę i chili). Po chwili dorzucamy pokrojoną paprykę i soczewicę. Dusimy chwilę, zalewamy bulionem (jak nie mamy to może być woda i kostka). Gotujemy ok 10 min i dodajemy mleko kokosowe (ja robię sama - zalewam ok. 75gr wiórków kokosowych wrzątkiem, zostawiam na ok.15 min,  miksuję chwilę i przecedzam). Kiedy soczewica będzie już miękka całość miksujemy.  Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
Posypujemy natką pietruszki (lub kolendry) i wcinamy :)

5 marca 2012 , Komentarze (5)

Oczywiście to wcale nie musi być bryndza ;) Można też pokombinować z fetą czy rokpolem albo jak w klasycznych ravioli szpinakowych, połączyć bób z ricotta i parmezanem. 
Mi się spodobał pomysł użycia bryndzy bo ładnie łączy włoskie i polskie smaki :)

foto znalezione w necie :)

nadzienie:
bryndza - ok. 70gr
bób (u mnie 450gr mrożonego)
pieprz
ząbek czosnku

Bób gotujemy, obieramy ze skórki i łączymy z bryndzą (rozcieramy ale nie przesadnie dokładnie) i roztartym ząbkiem czosnku. Pieprzymy do smaku (soli nie trzeba bo ser jest wystarczająco słony ale jak ktoś lubi to oczywiście soli). Ja do farszu dodałam jeszcze jakieś pół szklanki pokrojonej w kostkę cukinii (grillowanej na odrobinie oliwy) ale nie jest to konieczne.
Ciasto robimy jak do klasycznych ravioli (z białej mąki) albo łączymy z mąką pszenną razową (ja zazwyczaj robię łączę je w równych proporcjach albo dodaję trochę więcej białej). decydując się na ciasto z dodatkiem pszennej, razowej mąki (np. typ graham) trzeba bardzo dokładnie wyrobić ciasto, żeby było elastyczne, sprężyste i dało się cieniutko rozwałkować.
Ja jem skropione oliwą z oliwek, posypane parmezanem (albo startym oscypkiem) i posiekana szałwią i z dodatkiem uprażonych na suchej patelni orzechów włoskich.

Moi chłopcy uwielbiają ravioli z górą parmezanu z masłem szałwiowym (czosnek i całe liście szałwii wrzucone na gorące masło i chwilę przysmażone) ale to chudzielce więc mogą sobie na więcej pozwolić :)

Ten sam farsz świetnie też się sprawdza również jako pasta do chleba :)


29 lutego 2012 , Skomentuj

Składniki:

- dynia
- papryka (żółta lub czerwona)

- cebula(najlepiej czerwona bo słodsza)
- papryczkachilli (niekoniecznie ale ja uwielbiam ... no i przemianę materii podkręca :)))
- ząbek lub dwa czosnku (niekoniecznie)
- bulion (lub kostka)
- sól, pieprz
- oliwa


Wszystkiewarzywa kroję w cząstki i wykładam na blaszkę lub naczynie żaroodporne,solę i skrapiam oliwą. Wkładam do piekarnika (180 stopni z termoobiegiem).Piekę aż zmiękną puszczą sok i się apetycznie zarumienią (obłędnie pachnie).
Miksuję, uzupełniam bulionem (ja lubię dość gęstą) i doprawiam do smaku.

Najlepsza jest moim zdaniem w najprostszej wersji - z solą, pieprzem i natką pietruszki (papryka i czosnek już nadają zupie miłego aromatu) ale można też dodać imbiru lub mleczka kokosowego (wtedy pyszne z natka kolendry i odrobiną mielonego kminku). 
Podaję posypaną natką i  z prażonymi pestkami dyni, z kleksem jogurtu i skropionąoliwą z oliwek.

Zupę można oczywiście zrobić prościej - po prostu dusząc warzywa w garnku z grubym dnem, zamiast pieczenia ale .... przypieczone w piekarniku nabierają boskiego aromatu...:)))

 

29 lutego 2012 , Skomentuj


Sos pomidorowy z rokpolem (lazurem, gorgonzolą itp)

To w moim domu najpopularniejsza wersja sosu pomidorowego do makaronu i... chyba najlepsza dla początkujących smierduchożerców :)

 

- oliwa

- czosnek (ile lubisz)

- puszka pomidorów (krojonych albo całych) lub kilka świeżych (mięsistych)

- rokpol (20-50gr)

- pieprz i bazylia (suszona albo świeża)

Na rozgrzanej oliwie poddusić przeciśnięty przez praskę czosnek, dodać pomidory i poddusić kilka minut. Następnie pokruszony lub pokrojony ser i mieszać aż ser się rozpuści.

Podawać KONIECZNIE z makaronem. :)

Do rokpola pysznie pasują tez bakłażany (sos pomidorowo bakłażanowo rokpolowy wstawiałam pisząc o bakłażanach)

 

Teraz  wersja klasyczna ( dobra np do  szparagów) ale najpierw radzę polubić sam smak :) No i trzeba wziąć pod uwagę że jest BAAAAARDZO kaloryczna :)


sos rokpolowo kaloriowy :)))))

- oliwa

- czosnek (ile lubisz)

- rokpol albo gorgonzola (ok.100gr)

- trochę słodkiej śmietanki (w zależności od gęstości sera)

- pieprz

 Na rozgrzanej oliwie poddusić przeciśnięty przez praskę czosnek, dodać pokruszony ser. Na maleńkim gazie mieszać aż ser się rozpuści, po czym wlewać powoli, ciągle mieszając, śmietankę (tyle żeby uzyskać pożądaną gęstość. Kiedy wszystkie składniki się połączą sos jest gotowy. Podawać z makaronem albo po prostu polać nim szparagi lub grillowane plastry bakłażana ....albo kawałki gruszki PYCHA :)

 

Już kiedyś o tym pisałam ale radzę popróbować też niebiesko-pleśniowce (podgryzane albo w formie sałatki z sałatą) z gruszkami lub winogronami i orzechami włoskimi... gruszka rokpol orzechy włoskie ( i np rukola) to naprawdę obłędne połączenie :)... a jeśli do tego dodać jeszcze wytrawne białe wino i faceta...... mrrrrrr i smacznego ;)