Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1071861
Komentarzy: 36990
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 lipca 2023 , Komentarze (17)

Witajcie 


        Kilka dni kiedy mnie nie było a co się działo? Zacznijmy od soboty, to był intensywny dzień. Jak wyjechałam z M po 7 rano z domu, to wróciliśmy około 20. Z małymi przerwami, tzn wpadaliśmy na chwilę do domu i znowu wyjście z domu. I tak cały dzień dosłownie. Przy okazji spotkałam z rodzinką z Niemiec u rodziców. Miło było się spotkać, oj ile śmiechu było. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Tak też było w tym przypadku. W drodze powrotnej spotkała nas ulewa.... dosłownie ulewa, bo świata nie było widać. Na szczęście dojechaliśmy cali do domu. 

     Wczorajszy dzień upłynął z książką na dworze...ale żeby nie było tak leniwie, to wpadł trening

     Orbitrek 30 minut i 20 minut trening z ekspanderem, hantlami- 10 kg oraz skakanka x 300 Było ciężko, ale warto. Po skakance myślałam, że ducha płuca wypluję ;) Dosłownie. Było bardzo ciężko skakać, ale dałam radę. 

    Posiłkowo dzień wygląda tak: 


ŚNIADANIE: chleb z jajkiem, majonezem, ogórkiem kiszonym oraz kiełbasą lisiecką ( polecam, kupiona w sklepie Carrefour) 

OBIAD: makaron ( gotowiec z biedronki)

PRZEKĄSKA do filmu: truskawki, garstka chipsów- kawa mrożna

KOLACJA: rogal serowy, serek delikate śmietankowy, ogórek, rzodkiewka, kiełbasa lisiecka - kawa mrożona

       

      Dzisiejszy dzień od rana bez obijania ;) Najpierw młoda podrzucona na praktyki, potem szybciutkie zakupy ( dosłownie kilka rzeczy w Biedronce- niestety połowy z listy nie było) Potem szybko do domu i trening ;) 

    Dziś wpadł trening na rowerze, a później w ruch poszły ciężarki, ekspander i gumy. Oj to był ogień, masakra z tymi gumami, a jeszcze jak połączyłam gumy z ekspanderem lub gumy z ciężarkami. Matuluuuuu to było mocne. Nawet nie wiem, kiedy zleciało te drugie 30 minut z tymi gumami itp. Początkowo po rowerze miałam w planach tylko 20 minut drugiego treningu, ale jakoś pociągnęłam do 30 z czego bardzo się cieszę. 

    Jeśli chodzi o dzisiejsze posiłki wyglądają tak: 

ŚNIADANIE: bułka ciabata, serek chrzanowy, kiełbasa ( nie pamiętam jak się nazywa, ale na podobe fuet) 

II ŚNIADANIE: gniazdko, lód, nektarynka, porzeczka - kawa mrożona

OBIAD: frytki z cukinii z piekarnika, polędwiczki łagodne plus sos czosnkowy domowej roboty - kawa mrożona

KOLACJA od córki ( jak tu nie przyjąć? gofry z odrobiną bitej śmietany i owocami - kawa 

         Jeśli chodzi o podsumowanie lipca, tabelka wygląda następująco 

      W tym miesiącu wyszło 13 dni treningowych. Czy jestem zadowolona? Niekoniecznie , bo to jest gorszy miesiąc niż czerwiec. Ale wiele czynników się na to złożyło, że tak wyszło. Nie mniej jednak cieszę się, że jakieś treningi wpadły. Jak nie trening to starałam się chociaż nadrabiać krokami. Czasami się udawało, czasami nie ;) 

     Teraz trzeba spiąć 4 litery i działać w sierpniu ;) Nie mam jakiegoś planu na ten miesiąc. Chciałabym minimum 4 dni treningowe w tygodniu zrobić. Wiadomo woda minimum 1,5 litra, kroków minimum 10 tyś ( ale jak będzie mniej, nie szkodzi), fajnie byłoby cykać fotki posiłków ( ale jak to wyjdzie zobaczymy) Hmmm w sumie jednak jakiś plan jest ;) Nie snuję planów odnośnie zgubienia kg. Uda się coś zgubić, to super, a jak nie trudno. Najważniejsze aby być aktywnym. Nie spinam się za bardzo, robię dalej swoje. To nie jest maraton. Pamiętaj o tym. Nie porównuj się z nikim. 

     Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Udanego tygodnia i nowego miesiąca ;) Pozdrawiam :) :* 

28 lipca 2023 , Komentarze (27)

Witajcie 

   Codziennie zaczynam robić wpis i go kasuje. Albo odpalam kompa i za chwilę robię wyłącz.... i tak od ponad tygodnia. Za nic się nie mogę za to zabrać, aby coś Wam naskrobać ;) 

    Zacznijmy od początku. Tak jak pisałam ostatnio mamy małe zawirowania z kotem i nie prędko się zakończy. Wczoraj kolejna wizyta, kolejne leki i decyzja, aby usunąć jeszcze kawałek łapki, bo nie goi się tak, jak powinna. A już myśleliśmy, że będzie ok i może uda się na kilka dni wyjechać. Niestety nie. Także całe dwa miesiące w domku. Smutno mi i zła jestem... ale oczywiście nie na kota, tylko na tego debila co go tak urządził. Jedyna opcja, to wyjazd rano i wieczorem powrót. Na to możemy sobie pozwolić w obecnej sytuacji. 

     Waga różnie raz mniej, raz ciut w górę, ale zwykle trzyma się na poziomie 65,2-65,5 kg. Nie ma tragedii, ale szału też nie ;) Chociaż lepsza taka niż wtedy gdy pokazywała 68-69 kg. Posiłkowo staram się jakoś trzymać.. chociaż i z tym różnie bywa. Ostatnie dni, to jedno wielkie szaleństwo i wszystko robione  w biegu. Jeśli chodzi o aktywność od ostatniego wpisu, to była tj: piątek wpadł orbitrek 30 minut, sobota skakankax300, plus trening z hantlami ( 10 oraz 12 kg) a także ekspander razem 40 minut, poniedziałek rower 25 minut oraz orbitrek 25 minut, środa wpadł orbitrek 30 minut oraz hantle i ekspander 20 minut. Dziś do treningu zaliczę kroki - na chwilę obecną 15485 i jeszcze troszkę może wpadnie. 

    Może nie było codziennie treningów i nie wpadały piątki do skarbonki, ale zawirowania jakoś powodowały, że wieczorem padałam... Nawet nie myślałam o treningach ( były wtedy gdy spięłam 4 litery lub mnie ktoś wkurzył) Zauważyłam, że trening jest dobry na rozładowanie nerwów, złych emocji ( nie zawsze mi to pomaga ale w większości przypadków) 

    Praktycznie został miesiąc wakacji a waga mogłaby ładniej spaść... a tu dupa. No ale jeszcze miesiąc został, może się coś uda zdziałać. Nie spinam się, robię dalej swoje, na swoich zasadach. Skarbonka powoli się zapełnia ;) 

     Powiem Wam, że bywa u mnie ostatnio dużo złych, smutnych dni. Nie zawsze sobie z nimi radzę, psychika często siada... a ja siadam z nią  płaczę. Na chwilę daje mi to ukojenie, ale tylko na chwilę. Czasami właśnie uciekam w trening, czasami w książkę... czasami idę spać i śpię.....Ale nie poddam się, zwyciężę. 

    Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Działamy. Trzymam za Was kciuki, nawet wtedy, kiedy nie dodaję wpisu, nawet wtedy nie komentuje... ale cały czas trzymam za Was kciuki. Miłego weekendu dla Was. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

19 lipca 2023 , Komentarze (16)

Witajcie 

    Nawet nie wiem od czego zacząć... znowu nie było mnie kilka dni. Dużo się działo, niekoniecznie dobrego. Od tygodnia jeździmy z naszym kociakiem do weterynarza. Ktoś uciął mu kawałek  łapki. Na szczęście udało się coś tam uratować. Ale co nerwów, stresu mięliśmy i do tego kociak też to odczuwa. Denerwuje się, bo chodzi w kołnierzu aby nie zdjąć opatrunku. Męczy się, ale to dla jego dobra. Jeszcze kilka dni i powinno być ok, tzn opatrunek zdjęty i będzie bez kołnierza na luzie się poruszał. Do tego drażnią go małe kociaki, bo chcą się bawić a on nie może. 

    W związku z kociakiem i nerwami ogólnymi domowymi i poza domowymi... treningów brak. Jedynie wczoraj wpadł rower 40 minut plus kroki w piątek i sobotę. Posiłkowo wczoraj i przedwczoraj było ok, ładnie cykałam fotki, a dziś? dziś to porażka totalna. Raz że pierwszy posiłek zjadłam dopiero po 12 godzinie. Najpierw zawiozłam młodą na praktyki, potem z mamą na cmentarz ( już trzeba było ) po cmentarzu pojechałyśmy do sklepu ( tu również pilnie musiałam) I tak jakos wyszło, że tak późno zjadłam. Ale nawet nie czułam głodu, aż dziwne. 

    Dziś bez treningu ( nie licząc godzinnej pracy na cmentarzu) i jeszcze mnie rwa złapała. Się śmiałam, że z mojego na mnie przeszła ;) Także wpis dzisiejszy taki lekko okrojony bo nawet nie mam o czym pisać. Coś tam sobie planuję, ale życie niestety ma inne plany dla mojej osoby. 

   Zaraz zabieram się za ułożenie menu na jutro. Spisałam co mam w lodówce i będę układała. Spisanie pozwala mi na lepszy obraz tego, co mogę sobie wykombinować ;) 

   Podczytuję co u Was, ale nie zawsze komentuję. Trzymam za Was mocno kciuki. Działajcie. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 


12 lipca 2023 , Komentarze (3)

Witajcie 

        Znowu raport z kilu dni? Być może... dużo się dzieje, raz lepszego raz gorszego. Niedziela nie była fajna... tzn z rana było spoko, popołudniu też ok bo spędziłam ten czas z książką. Czytałam chyba ponad dwie godziny ale tylko dlatego aby nie myśleć co czeka mnie pod wieczór. A pod wieczór przyjechała siostra M z mężem (który dalej traktuje mnie jak powietrze) ale tym razem miałam to gdzieś...z siostrą M jakoś rozmawiam. Na szczęście byli też inni goście, którzy rekompensowali obecność tego debila, bo inaczej nazwać go nie można ( nawet M tak o nim mówi) Przyjechali aby zaśpiewać M sto lat, bo za dwa tygodnie ma 50tkę....a ich nie będzie w Pl. Dobra przeżyłam, dałam radę. 

      Poniedziałek hmmm nie pamiętam go. Nie to, aby był zły, ale szybko minął. Wczorajszy dzień też jakoś na wariackich papierach... Kurcze....dzisiejszy także. Od rana na wysokich obrotach i w biegu. Jednak wczoraj i dziś poniżej 10 tyś kroków. Nie jestem zła, na siebie tak wyszło, cały dzień poza domem. Treningi czekają, aż okres się skończy. Zresztą ostatnie upalne dni plus okres = się u mnie, że kręciło mi się w głowie, więc nie chciałam ryzykować. Ale już kończy się i liczę, że jutro albo pojutrze wleci trening. Czekam cierpliwie. Treningi to nie zawody, pamiętajcie, róbcie je z głową. 

     Czekam na czas, kiedy uspokoi się u mnie. Wyciszy. Od dziś miałam zacząć prowadzić dziennik wdzięczności i myśli, uczuć... Czuję, że potrzebuję to zrobić. Taka terapia domowa. Kiedyś coś takiego prowadziłam i fajnie się u mnie sprawdziło. Tym razem chcę sobie to jakoś fajnie ozdabiać, aby miło się to prowadziło. 

      To byłoby na tyle, chciałam dać znać, że jestem. Czytuję co u Was. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

    


8 lipca 2023 , Komentarze (6)

Witajcie 

   Nie wiem jak u Was, ale u mnie dziś upał na całego. Do tego zjawiła się ona, ta co męczy kobiety co miesiąc ;) Czułam to w kościach. Dlatego też dziś nawet nie ma mowy o treningu. Nie zamierzam robić nic ponad siły. Zresztą nawet posiłki dziś pozostawiają wiele do życzenia. 

   Miały być plany na weekend i z planów nici. Specjalnie wczoraj odwiozłam na dworzec chłopaka córki, bo dziś mięliśmy jechać do Berlina... ale okazało się, że aby tam wjechać trzeba mieć naklejkę na samochodzie taką specjalną. W osobówce takiej nie posiadamy.. a tirem przecież nie pojedziemy ;) No i lipa, po planach. Chociaż może i dobrze się stało, bo skoro dostałam okres i upał niesamowity... Nie dla mnie takie klimaty. 

     Dzisiejsze moje samopoczucie -10 , czuję się kiepsko. Myślałam, że wakacje będą dla mnie oazą spokoju, że odetchnę.. ale widzę, że nie. Już było tak dobrze, już stawiałam siebie na pierwszym miejscu, bo to ja jestem ważna.. i znowu wraca myśl, że to domownicy są ważni a ja? Ja mogę być na końcu. Dajcie mi kopniaka, aby wcześniejsza myśl wróciła. 

   Oczywiście, że się nie poddaje, działam.. ale to bardziej zmuszenie się do tego aby się nie objeść, aby nie rzucić się na jedzenie. Nie chce sobie robić krzywdy i nie chcę zaprzepaścić tego czego już dokonałam. Te 64 z haczykiem jest dla mnie sukcesem, nie chcę widzieć 66 czy 68 kg. Ale gdybym bardziej skupiła się na posiłkach, kontrolowała, zapisywała, już byłby mój cel czyli 58 kg. 

   No nic zabieram się za ułożenie jadłospisu na jutro, może się uda. 

Trzymam za was kciuki , życzę miłego wieczoru i wspaniałej niedzieli. Pozdrawiam ;) :* 

7 lipca 2023 , Komentarze (8)

Witajcie 

      Czas na małe wyjaśnienie, znowu mnie nie było kilka dni, ale mięliśmy gościa. Tzn we wtorek młoda miała urodziny. 17 lat, nie wiem kiedy to zleciało. To był miły spokojny dzień, ale szybko zleciał, może dlatego, że M pojechał w trasę. Dzień też na wysokich obrotach. Środa... nie pamiętam jej, tak jak i czwartku. Nie pamiętam lub nie chcę pamiętać. Wczoraj udało się zrobić lekki trening czyli orbitrek 15 minut plus 15 minut ciężarki ( kolejna nowa zabawka) 

    To tylko namiastka tego co zostało zamówione ;) Te ciężarki to pomysł M ;) a ja już o nich myślałam rok czy dwa temu, ale zawsze inne wydatki były. Ciężar do 40 kg, także spoko, można regulować- też fajna sprawa. Gryf jako długi lub krótki, też spoko sprawa. Ale wracając do wczorajszego treningu, dlaczego tak krótko? Jak weszłam na orbitreka zaczęło mi się kręcić w głowie, ale mówię sobie.. dam radę. Jednak nie dałam. Zeszłam po 15 minutach. Nie chciałam ryzykować. Nie wiem czy to nerwy, stres czy zbliżający się okres... a może duszność za oknem. Wszystko mogło mieć wpływ na to. 

    Dziś nawet nie biorę się za trening. Za duszno, za gorąco i głowę mi rozsadza. Rano szybkie odwiezienie chłopaka młodej na dworzec, potem do galerii po książki dla młodej do szkoły. Myślałam, że wszystkie ogarnę, ale nie było :) No nic innym razem. Potem szybko do domu...ledwo dojechałam, z głodu i upału kręciło mi się w głowie, do tego jakieś mroczki przed oczyma. Szok i strach. Bo to nic miłego, jak się prowadzi samochód. 

    Ogólnie dzisiejszy dzień to tragedia, na drodze, w domu i wszędzie. Jedyne o czym marzę, to iść spać i obudzić się za kilka dni. Z góry przepraszam za smęty. Życzę Wam udanego weekendu. Nie poddawajcie się. Powodzenia. Pozdrawiam :* 

3 lipca 2023 , Komentarze (6)

Witajcie 

    Znowu czas na relację z kilku dni. Zacznijmy od soboty. Oj to był ciężki dzień. Zero organizacji tego dnia, M był bez samochodu, więc musiałam po Niego jechać... Co za tym idzie, nic nie mogłam zacząć bo w każdej chwili mógł zadzwonić, że trzeba po niego jechać :) Trening tego dnia to kroki. Czasowo nie było jak zrobić treningu. Ale kroków nadreptałam ponad 22 tyś :) 

    Niedziela spokojna, przyjemna, minęła szybko. Dziś odbieraliśmy z dworca, chłopaka młodej. Młodzież została na mieście, a my z M do domku ( czas dla siebie) ? Nie.. M oglądał żużel... a ja ? Ja wskoczyłam na orbitreka :) 

   35 minut, bo późno i tak średnio mi się chciało ;) Swoje minimum zrobiłam. Posiłkowo hmm nawet ok, chociaż za mało. Szczerze, to dalej nie mogę wrócić do cykania fotek. Jak M w domu, to nijak się skupić na tym nie mogę. Myślałam, że w wakacje będzie łatwiej ale nie. Nie jest. 

    Dzisiejszy dzień od samego rana pozytywny. Co bardzo mnie cieszy, bo ostatnie kilka poniedziałku nie było miłe. Dziś M sam ostatni raz na rehabilitację, potem jakieś zakupy i do domu. Szybko obiad, jakiś porządek. No i trening.. oj dziś wyjątkowo mi się nie chciało, ale ... M zaczął ćwiczyć i było mi głupio ;) Że jak to... on  ćwiczy a ja nie ?No i co zrobiłam? Wskoczyłam na orbitreka 

   40 minut dziś - może byłoby więcej, ale  jakoś dziwnie się czułam. Dół brzucha mnie bolał, tak jakby zbliżał ( bo w sumie zbliża się ) okres. Co prawda jeszcze tydzień, ale już czuję, że się zbliża. Dlatego nie wysilam się, za bardzo. Bo przecież nie chodzi oto aby się zażynać.. Trening ma być przyjemnością, pamiętaj o tym. Cieszę się, że zrobiłam chociaż te minimum. Także kolejna 5 wpadła do skarbonki. 

    Posiłkowo dzisiejszy dzień, bez szału. Zdecydowanie za mało. Nawet nie będę o tym pisała. Liczę, że jutro może być ciut lepiej. Chociaż czy aby na pewno? Jutro młoda ma ur,  więc nie planuję, nie układam jadłospisu. Co ma być to będzie, ale może uda się cyknąć fotki ;) 

   Teraz czas na podsumowanie czerwca. 


   Myślę, że pod względem aktywności jest dobrze :) Biorąc pod uwagę poprzednie miesiące, to styczeń, było 12 dni treningowych, luty- 4 dni treningowe, marzec- 4 dni , kwiecień to 17 dni treningowych, maj to 7 dni a czerwiec to 23 dni treningowe :) To najlepszy miesiąc treningowy. Spadki wagowe to 0,5 kg ale w sumie nie pilnowałam jakoś posiłków, więc nie mam do siebie pretensji. Ale zauważyłam, że mam bardziej napięte mięśnie ( o ile takowe posiadam :) 

    Nie spinam się, to nie są wyścigi. Robię swoje, w swoim tempie. Cieszy mnie fakt, że wdrożyłam treningi, aktywność inną niż tylko kroki. Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działamy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia w nowym tygodniu, miesiącu. Miłej nocki. Pozdrawiam :) :* 

30 czerwca 2023 , Komentarze (20)

Witajcie 

        Na szybko relacja dnia wczorajszego. To był dla mnie dzień relaksu ;) Teoretycznie. Ale od początku. Rano rozwiozłam młodzież , a po drodze szybkie zakupy i do domku. Jak tylko weszłam, przebrałam się i pyk trening 

   Najpierw wskoczyłam na atlas, poćwiczyłam 50 minut....umyłam się, przebrałam, usiadłam..... i nagle naszło mnie na orbitreka :) hahahaha Dosłownie. Ubrałam się i poćwiczyłam na orbim 30 minut :) aj cała ja :) i tym oto sposobem zaliczyłam 80 minut treningu. 

    Posiłkowo dzień wygląda tak:

ŚNIADANIE: bułka kukurydziana, pierś gotowana z kurczaka, majonez z olejem awokado, pomidor

II ŚNIADANIE: nektarynka, wafelek plus kawa mrożona

OBIAD: skrzydełka z piekarnika a'la kfc z sosem ketchup-majonez , kompot truskawkowy

DO FILMU: popcorn z ketchupem

KOLACJA: kisiel z jogurtem greckim z truskawkami , kawa mrożona

      Ogólnie wczoraj miałam czas dla siebie, bo młodzież była w mieście, a wieczorem w kinie ;) I jedyne co musiałam zrobić to odebrać je po 21 z miasta :) Także od 11 do 21 miałam czas dla siebie....ale oczywiście poza treningiem, netflikxem, było też pranie. Powiem Wam, że jakoś tak dziwnie się czułam. Dziwnie, ponieważ nie pamiętam kiedy to byłam sama w domu i to na tyle godzin. Trochę drażnił mnie ten spokój, ta cisza, po jakimś czasie. Nie powiem, że nie odpoczęłam i nie wyciszyłam się.. ale tak dziwnie było. 

       Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień, również udany, spokojny. Trening wpadł, ale na spokojnie 

    Padło dziś na rower treningowy, tak na spokojnie. W planach było minimum godzinka ale 4 litery od siodełka bolały ;) Ale myślę, że 45 minut też jest spoko. A posiłkowo dzień wygląda tak:

 ŚNIADANIE: chleb pszenny, mozzaralla, pomidor

II ŚNIADANIE: kompot truskawkowy, nektarynka, popcorn

OBIAD: placki z cukinii z sosem czosnkowym domowej roboty, na jogurcie greckim  ( ty na zdjęciu jest 6 ale zjadłam tylko 4, bo były mega syte) Kawa mrożona

KOLACJA: bułka, sokoliki, papryka antipasti i kawa mrożona 

    Dzień uważam za udany, samopoczucie ok także jest git, oby tak było. Abym dobrze zakończyła ten tydzień, bo rozpoczęłam kiepsko... Może nie zawsze jest idealnie, ale działam, nie poddaje się. Ty również trwaj, idź przed siebie. Rób swoje, na swoich zasadach. Pamiętaj rób to dla siebie, nie dla kogoś, nie pod publikę. Za nami koniec czerwca, a dopiero co się zaczął.... Także jutro będzie podsumowanie miesiąca :) 

    Trzymam za Was kciuki, życzę udanego weekendu. Pozwodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

28 czerwca 2023 , Komentarze (9)

Witajcie 

     Tyle dni mnie nie było ???? Aż nie wierzę...mam wrażenie jakby mnie tylko wczoraj nie było ;) Oj leci ten czas...leci. Zacznijmy od soboty, która zleciała nawet nie wiem kiedy. Treningiem były kroki ponad 18 tyś. Cały dzień poza domem, w samochodzie. Samo życie...( trochę zła byłam, że nie zrobiłam treningu) bo w niedzielę miałam problem,aby wskoczyć w strój sportowy. Ale jakoś się udało 

       Zrobiłam na atlasie 40 minut, pot się lał ;) A przy okazji macie jedzonko niedzielne. Z grilla zjadłam tylko jedną kiełbasę polską i dwie kaszanki  cebulką mniammmm plus ogórki kanapkowe. Na śniadanie widać, co jest, a na drugie wpadły boczniaki i kawka mrożona ( kawkę mrożoną piję  co najmniej 3 razy dziennie) 

     Poniedziałek hmmm nie chcę go pamiętać i w sumie wymazałam z pamięci. Nie był to dobry dzień. I znowu sprawdza się powiedzenie " jaki poniedziałek, taki cały tydzień " Poniekąd się u mnie sprawdza... Treningu nie było. 

     Wtorek równie kiepski był ale udało się zrobić trening ( pomimo bólu głowy i wzięcia 3 tabletek) wpadł orbitrek i moja ławeczka ( nowy zakup do atlasu) 

    Tutaj ławeczka stoi osobno ale M nie byłby sobą, gdyby nie przerobił ;) I mamy dołączoną do atlasu :) A swoją drogą wszystko zrobił pode mnie, bo ja  niziutka jestem... i niektóre przyrządy były dla mnie za wysoko :) Kochany jest :) 

     A dzisiejszy dzień hmmm ciut lepszy niż wczorajszy. Może nie szałowy ale trening też wpadł

     Dziś było 50 minut na atlasie. Nie było lekko, nie było łatwo ale dałam radę. Cieszę się jak małe dziecko, które dostało lizaka ;) hahaaha Do końca miesiąca jeszcze kilka dni, także działam. Nie poddaje się. Troszkę zła jestem, że nie było w ciągu treningów tj w sobotę i poniedziałek, ale czasami tak bywa. Nie wszystko idzie przewidzieć. Jednak jak widać szybko się otrząsnęłam i wróciłam do aktywności, b w niedzielę i wtorek już były treningi. 

     Dziś M wrócił już do pracy, a ja mam nadzieję wrócić z cykaniem fotek posiłków ( bo bardzo mi tego brakuje) ale z nim nie miałam kiedy ich cykać. Te dwa tygodnie jak był w domu, to byłam na takich obrotach, że dziś wyskoczyła mi opryszczka :( wredota jedna. Z jedzeniem dziś lipa. Zaraz zabieram się za ułożenie menu na jutro ( obym mogła normalnie zjeść) 

    Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Nawet jak nie udało się Tobie zrobić formy na to lato, nie martw się. Rób dalej swoje, na kolejne już forma będzie ;) Trzymam kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

23 czerwca 2023 , Komentarze (29)

Witajcie 

     Znowu kilka dni mnie nie było, ale mam usprawiedliwienie ;) Ale na poważnie, to trochę się działo przez te kilka dni ostatnich. Wiadomo na wysokich obrotach, z M na rehabilitację, dziewczyny do szkół, a to zakończenie roku i pewne sprawy do ogarnięcia. Ale wszystko się udało. To, że nie było mnie kilka dni, nie oznacza, że się poddałam ;) O nieeee. Może posiłkowo nie działam, tak jakbym chciała, bo nie robię zdjęć, ale.... treningi wpadają. 

Środa  

   Wpadł trening na atlasie. Nowa zabawka  i na nią poszło część kasy ze skarbonki. Dwie godziny składaliśmy... Padnięci, zmęczeni, bo raz że dwie godziny w jedną stronę po nią jechaliśmy, to trzeba było jeszcze wrócić do domu ;) Po powrocie myślałam, że M sobie daruje złożenie... ale nie ;) No i dwie godzinki w sumie minęły raz dwa. A ja nie byłabym sobą, gdybym jej nie sprawdziła. Udało się poćwiczyć 45 minut i bałam się, że następnego dnia nie wstanę, ale było ok. 

    Czwartek 

    W czwartek to już zaszalałam na tym atlasie ;) zresztą widać po spalonych kaloriach ;) Oczywiście cały czas testuję, sprawdzam tę maszynę.Kurczę nie myśleliśmy, że tyle miejsca będzie zajmowała. Owszem coś tam mierzyliśmy... ale hmmm no cóż. Chwilowo stoi w salonie, ale plan jest aby wynieść do piwnicy, ale zanim to zrobimy... to musimy wylać podłogę w drugiej części piwnicy. I tam przeniesiemy wszystkie sprzęty. 

      I czas na piątek... zacznę od treningu 

    Dziś padło na orbitreka a potem atlas, godzinka zleciała. Nie patrzcie na sadełko ;) Oj daje popalić ta maszyna. Muszę koniecznie kupić sobie takie specjalne rękawiczki, bo zaczynam mieć pęcherze na dłoniach. No nie macie pojęcia jak się cieszę z tej maszyny. Oby tylko był zapał do treningów i za szybko nie minął. Nawet M się zmobilizował do treningów, oczywiście na miarę swoich możliwości... Ostatnio mi powiedział, że mu głupio, że ja ćwiczę i sam wskoczył na orbitreka :) hahaah ( a dodam że jest szczupły) Fakt musi zrobić formę , jak chce wrócić na motor... Bez kondycji go nie puszczę. Sam przyznał, że nie ma kondycji i ten sezon odpuszcza jeśli chodzi o motor. Doceniam to. 

    Słodyczy nie było dziś, wczoraj i w środę.. woda pita. Jedynie musze ogarnąć i okiełznać posiłki... ale.... jest plan. Otóż od jutra nie ma, że boli, planowanie posiłków. Inaczej nic z tego nie będzie. Owszem nie objadam się, ale jednak lubie planowanie posiłków, to mi pomaga, bo nie rzucam się na cokolwiek. 

    Myślę, że może być łatwiej z planowaniem, bo jednak zaczynamy wakacje. No właśnie, dziś zakończenie roku. Jestem dumna, zadowolona z ocen młodej. Dała z siebie dużo, świadectwo bardzo ładne. Zresztą, ja nie oczekuję od dziewczyn aby miały z paskiem świadectwa... to nie ma znaczenia. To był ciężki rok szkolny, ale młoda dużo u siebie zmieniła, w sobie zmieniła. Pokonała wiele lęków. Oby nowy rok szkolny był równie dobry. 

   Pamiętaj, aby się nie poddawać. Walcz dla siebie. Rób to w swoim tempie, na swoich zasadach. Nie porównuj się z innymi. Trzymam za Ciebie kciuki. Życzę spokojnego weekendu. Pozdrawiam :) :*