Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1072189
Komentarzy: 36990
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 stycznia 2023 , Komentarze (8)

Witajcie 

      Kolejny dzień za mną, zaliczony, policzony, ale była chwila zawahania. Tak dziś nastąpiła chwila zawahania. Może to było spowodowane tym, że dziś znowu auto zaniemogło. Co prawda rano jechaliśmy z M, wróciliśmy się po inne auto i do miasta. Trochę spraw do załatwienia. Ja chwilę u rodziców - przy okazji załapałam się na obiad  :) Woda ładnie pita, nawet trening dziś wpadł.. a nawet mogę wrzucić dwie piątki do puszeczki . Tak bo teraz to jest puszka ;) 

     Jak pamiętacie na początku był słoiczek ;) Ale Moja mama usłyszała historię tego słoiczka... i postanowiła kupić mi puszkę, zamykaną ;) hahahah większa motywacja ;) Także działam dalej. A jeśli chodzi o trening dzisiejszy to kroki powyżej 20 tyś oraz hula hop 

   30 minut hula hop, na początek ;) To moja nowa zabawka, ogólnie te hula hop smart jest ok... ale hałasuje :( i to mnie wkurza. Dziś nie wiem czy ten hałas wzmocnił mój ból głowy... czy to pogoda, czy może jedzenie w biegu, czy nerwy . Nie wiem, ale wzięłam ibuprom zatoki i mija ból. Także cieszę się, że ruszyłam z dupką. 

    Posiłkowo hmmm no właśnie, dzień nie jest idealny, ale policzone wszystko. Fakt dzisiejsze jedzenie nie jest jakoś przemyślane, dzień wcześniej, ale i tak jakoś wybrnęłam ;) 

ŚNIADANIE: chleb z twarogiem wędzonym plus ogórkiem oraz woda z imbirem, cytryną i miodem

II ŚNIADANIE: skyr jagodowy, ciastko mozzarella z pomidorami 

OBIAD: kluski ziemniaczane z boczkiem i kapustą kiszoną ( oj miałam po niej rewolucje ale może jutro będę lżejsza ) 

KOLACJA: to chodziło za mną od dawna czyli śledziki moskaliki dodatkowo bułka czosnkowa , woda z imbirem, cytryną, miodem oraz kawka - muszę... 

      I tak po prawej stronie mam kubek z wodą, imbirem, cytryną, miodem... a po lewek kubek kawki ;) Po środku laptop , ogarnę coś na necie i spać ;) Kaloryczność wygląda tak: 

      Nie jest źle ;) Cieszę się, że  ta dzisiejsza chwila zawahania, nie zakończyła się obżarstwem. Może nie jest idealne jedzenie, ale nie rzuciłam się na jedzenie, na słodycze. To mnie cieszy. Dodatkowo korki ładnie dziś wydreptane, woda wypita. Nic tylko się cieszyć. Dzień ogólnie na plus ;) Mimo bólu głowy... ( który na szczęście mija) 

       Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, idziemy do celu. Jesteśmy silniejsze, niż nam się wydaje..... Pamiętajcie o tym ;) Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 



       

25 stycznia 2023 , Komentarze (22)

Witajcie 

        Kolejny dzień za mną, to tydzień, kiedy na nowo wróciłam do liczenia kalorii i przez te 7 dni spadło w sumie 0,4 kg..... całkiem ładnie.  Treningu brak.. chociaż myślę, że marsz do rodziców 40 minut prawie 4 km, mogę uznać za trening ;) Tak, miałam taki trening na zimnie z rana. Auto niby rano odpaliło, niby wyjechałam z podwórka... Ujechałam kawałek stanął, podpompowałam i ruszył... za chwilę znowu... więc powtórka, pompowanie. Ruszył i dużo nie myśląc zaparkowałam przy  znajomym salonie i zostawiłam samochód. Dziewczyny pojechały autobusem, a ja pieszo ( brak biletu dla mnie i drobnych na bilet aby kupić w autobusie) Dobrze mi ten spacer zrobił. Przewietrzyłam się... na całego ;) 

     Doszłam zmarznięta do rodziców i rodzice szybko śniadanie ( bo nic nie jadłam przed wyjściem) i herbatka z cytrynką ;) Objadłam się.... ale i rozgrzałam ;) co dobrze mi zrobiło. Potem szybkie zakupy z mamą i do domku na drugie śniadanie. Posiedziałam u rodziców a po 15ej przyjechał M , zabrał nas i pojechaliśmy po auto, które zostawiłam. Zamieniliśmy się samochodami i do domu. Jemu też gasł, ale wybraliśmy okrężną drogę, aby nie zaniemógł czasem na środku ruchliwej drogi. Dojechaliśmy cali i zdrowi, to najważniejsze. M szybko ogarnął co z samochodem i zrobiłam obiad, pranie... czyli standard ;) 

      Woda ogarnięta pita, jedzeniowo dzień wygląda tak: 

ŚNIADANIE: bułka grahamka, z papryką, ogórkiem, kiełbasa polska, herbata z cytryną

II ŚNIADANIE: kaszka ( kiepska, nie podeszła mi, a taki szum o nią jest na necie) plus shot i to jest pyszne, na początku czuć kwaśność pomarańczy... a potem imbir piecze w język ;) 

OBIAD: ziemniaki, jajko sadzone, ogórek kiszony

KOLACJA: serek wiejski, kiwi i kuleczki aero miętowe i kawka :) 

    Kaloryczność prezentuje się następująco

       Dziś wszystko zmieszczone w limicie. Wpadło coś słodkiego? Tak, wpadło... bo to była resztka i chciałam się pozbyć.. a w domu tylko ja lubię miętowe słodkości ;) Dostałam je na święta i od grudnia nie zjadłam całego opakowania :) plus dla mnie. Ogólnie gdyby nie incydent z autem, to byłby to świetny dzień... a tak, jest dobry ;) To też spoko, prawd? 

    Dziś też miałam nerwy, jak szłam do rodziców... a po drodze Żabka, Lidl, Carrefour i  znowu Biedronka .... na nic się nie skusiłam ;) Tzn jak zobaczyłam Żabkę - mówię, ale bym zjadła od nich hot-doga ;) Poszłam dalej. Potem Lidl... myślę, mają dobre burki ze szpinakiem i serem.... poszłam dalej ;) Mijam Carrefour - myślę, mają dobre drożdżówki - poszłam dalej... Ostatnim sklepem jaki mijałam była Biedronka - weszłam, kupiłam bułki grahamki, shot i kaszkę widoczną na zdjęciu. To 3 rzeczy na które się skusiłam, a byłam mega głodna i zjadłabym konia z kopytami ;) Czyli wygrałam kolejny dzień z silną wolą ;) Jestem dumna, tyle pokus, a ja nie uległam ;) Brawo ja :) 

     Także pamiętajcie, aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Damy radę. Wierzę w Was. Trzymam kciuki za Was, powodzenia. Miłego wieczoru... ja teraz się relaksuje z kawką, nadrobię zaległości na necie i spać ;) Wrażeń dziś też miałam sporo.. A swoją drogą, wczoraj o 19.4 byłam już  w łóżku ;) Pozdrawiam ;) :* 

24 stycznia 2023 , Komentarze (20)

Witajcie 

      Za mną kolejny 6 dzień, ale to nie jest miły dzień. Rano nie zapowiadało się, że popołudniu będzie u mnie tyle wrażeń. Ale do brzegu, rano jakieś szybkie zakupy, potem chwila u rodziców i czas po dziewczyny hmmm już jak wyjeżdżałam z młodymi z parkingu szkolnego.... coś mi auto dziwnie zaczęło pracować. Ruszyłam ale jakoś opornie. Mówię zimno, może biedak zmarzł ;) Ujechałam kawałek i auto stanęło. Dosłownie stanęło. Dobrze, że to było parking dalej, parking osiedlowy. Z pomocą przyszedł mi tata. Szczęście w nieszczęściu, że to było niedaleko rodziców. Przyniósł klucz, bo jak na złość nie miałam ( a zawsze mam w samochodzie) Odkręcił klemy, podziałał i okazało się, że nie dochodzi paliwo. Podpompował i auto ruszyło. Ok Ale w między czasie odwołałam kolegę ( bo M w trasie- jak zawsze gdy coś się dzieje) Ruszyłam do domu, tak bocznymi drogami jak tylko się dało i nagle.... auto stanęło. Nosz..... sobie pomyślałam. Na szczęście drugi raz stanęłam w miejscu gdzie nikomu nie zawadzałam - koło żabki. Tym razem zadzwoniłam po kolegę, którego wcześniej odwołałam. Trochę podpompowałam w tym czasie gdy na niego czekałam i auto zapaliło... ale poczekałam i kawałek mnie asekurował, do miejsca- drogi w którym czułam się bezpieczniej, bo to już bardziej wiejskie drogi. Rozjechaliśmy się. Ufff jakoś udało się dojechać do domu, już bez stawania, auto jechało jak nigdy nic. 
    Do domu dotarłyśmy godzinę później niż powinnyśmy, szybko obiad. Nawet nie rozpakowałam zakupów. Szybko obiad dla dziewczyn. Dobrze, że ziemniaki miałam od rodziców, a fileta  rozmrożonego... szybko zrobiłam obiad, dałam dziewczynom , umyłam naczynia, bo zlew był cały zawalony..... i zabrałam się za obiad  dla siebie. Uwierzcie mi, wielokrotnie otwierałam szufladę ze słodyczami, chipsami.. biłam się z myślami. Byłam potwornie głodna, zła... chciałam to zagryźć... ale  udało się nie rzucić na jedzenie. Obiad zrobiłam, zjadłam i usiadłam. 

    Jak nie trudno się domyśleć o treningu nawet nie myślę... a jedynie o tym aby iść spać a rano zawieźć dziewczyny do miasta. Woda na całe szczęście pita, a jedzenie? Jedzenie wygląda tak: 

ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku, pasta z awokado - sama robiłam plus pomidor i woda z imbirem i cytryną 

II ŚNIADANIE: kiwi, pomarańcza,  gruszka,jogurt pitny, chipsy z soczewicy, chrupki kukurydziane z solą morską 

OBIAD: ziemniak, ogórek kiszony, filet z kurczaka z przyprawie serowej - nowość KNORR  do tego jeszcze kiwi, pół tabliczki czekolady i kawa

     Tak zjadłam pół tabliczki czekolady, a miała wpaść cała. Do tego nie miały być do końca liczone kalorie.. chciałam dziś odpuścić, ale nie zrobiłam tego, pomimo stresu, nerwów z autem i tego ile słów, gorzkich słów usłyszałam od młodzieży ( to zostawię dla siebie) 

        Nieznacznie przekroczyłam kalorie, bo o 78 więcej, ale to nic. Ważnie, że zapanowałam nad sobą, swoimi emocjami, nerwami, złością. Nie popłynęłam, a mogłam... Jestem z siebie dumna. Zdaję sobie też sprawę, że jutro waga może pokazać więcej, bo i późno jadłam... i stres.. daje o sobie wtedy znać. 

      Pamiętajcie, aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Nawet jak coś wydaje się niemożliwe... róbmy dalej swoje. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Dacie radę. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam

23 stycznia 2023 , Komentarze (10)

Witajcie 

      Za mną 5 dzień, jestem pełna energii, podziwu dla samej siebie ;) Z czego tak się cieszę, zapytacie... a no z tego, że zanotowałam kolejny spadek i jeszcze tylko 100 gram do wagi paskowej. Także idę dalej do swoje, idę po więcej. Kolejny dzień uważam za udany. Treningu nie było ( dalej coś taka niewyraźna jestem) woda pita, bez problemu. Jedzeniowo wygląda to tak 

ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, twaróg chudy, szczypiorek oraz woda z imbirem 

II ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku, sałata masłowa, parówkowa, dwie śliwki w czekoladzie i 40 g tych krakersów

OBIAD: ziemniaki, gulasz, buraczki 

KOLACJA: banan, serek wiejski i kawka 

        Drugie śniadanie i obiad u rodziców, ale wszystko policzone, zważone ;) Rodzice mnie w tym wspierali, także jestem im wdzięczna. 

Kaloryczność w limicie wygląda to, tak: 


    Dziś skusiłam się na słodkie tj. dwie śliwki w czekoladzie, tylko dlatego, żeby mamie nie robić przykrości, bo dostała  z tatą na dzień dziadków od Mojej córki. Dwie śliwki krzywdy mi nie zrobią. Ale powiem Wam, że cały tydzień nie tknęłam nic słodkiego kupnego, dopiero dziś. Także to bardzo cieszy. Ne żebym jakoś tego w ciągu dnia pilnowała... ale staram się na wieczór pisać menu, na  dzień następny i się udaje ;) Cały tydzień mnie rodzice kusili i się nie dałam ;) A dziś cóż.. miałam sprawić przykrość rodzicom.... nie... bo przecież od dwóch śliwek nie przytyję ;) Wszystko jest dla ludzi, pamiętajcie 

     Nie poddajemy się, walczymy, działamy. Nawet jak upadniesz, powstań, idź przed siebie. Jeden dzień czy dwa zawalone, nie zniszczą Twojej pracy. Rób dalej swoje. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Cudownego tygodnia. Pamiętaj, że jesteś silniejsza, niż myślisz :) Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

22 stycznia 2023 , Komentarze (16)

Witajcie 

       Kolejny dzień za mną, dzień 4. Jestem sama pod wrażeniem, że idzie mi dobrze. Trwam, nawet gdy w domu grzmoty... Sama siebie nie poznaję, nie rzucam się na jedzenie.. to może być poniekąd wyrobiony nawyk liczenia kalorii. W sumie 164 dni były liczone ( no może bez kilkunastu dni) Także póki co jest dobrze. Nie mam problemów z kalorycznością, fakt nie jest ona ogromna... ale wiem, że z każdym dniem będzie lepiej. Uczę się planować bardziej objętościowe, jedzenia. Przede wszystkim staram się przemycać więcej warzyw i owoców ;) Co kiedyś było problemem. Teraz jakoś mi to idzie. Cieszę się, że trwam, nie poddaje się. Idę po swoje. Dziś na wagę nie weszłam... tzn chciałam... ale miałam mały wypadek i mi się odechciało. 

   Hmmm a więc zawsze ważę się po porannej toalecie, nago... i tak też miało być tym razem. Zawsze mam tak, że jak się rozbiorę, kładę piżamę na wc ( zamknięte- tzn gdy deska opuszczona) Ale nie tym razem ;) Jakoś tak w pośpiechu wszystko robiłam i nie zauważyłam, że deska nie jest opuszczona..... no i piżamka wylądowała w kibelku hahahahahah No i  przeszła mi ochota na ważenie :) No nic jutro też jest dzień. Uśmiałam się, może to był znak abym nie wchodziła na wagę ? Jak myślicie :)

    Treningu brak, niestety mam wrażenie jakby znowu mnie coś brało. Chyba wczoraj mnie przewiało, jak była ta śnieżyca, a my z M musieliśmy z busa wyjąć to....

      Tak słupki betonowe.... jeden około 50-60 kg :) Nikogo w pobliżu do pomocy, a że na gwałt trzeba było oddać busa, to  słupkami zajęłam się ja z M ;) Silna jestem, co ? Ale to, to pikuś ;) Nie takie rzeczy się dźwigało. No ale cóż. Bywa i tak... no i jeszcze wczoraj szłam w tą śnieżycę do sklepu, na wiosce. Może to tylko osłabienie, przez dźwiganie ( oby tak było i obym jutro czuła się lepiej) 

     Woda pita według planu ;) Letnia, gorąca... ale w normie się wyrobiłam. Swoją drogą polecam letnią wodę z imbirem, cytryną i miodem.... lub bez miodu ;) W taki zimne dni, jak znalazł. Jedzenie prezentuje się tak: 

ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, ogórkiem kiszonym, jajecznica ( dodałam jeszcze białka płynnego ) plus pomidor i sokolik 

II ŚNIADANIE: jabłko, kiwi, winogrono

OBIAD: placki z cukinii z sosem tao tao chili 

KOLACJA: pudding karmelowy plus ryż z wczorajszego obiadu, dodałam pomidora i twaróg wędzony ( rewelacyjne połączenie) plus kawka którą teraz dopijam 

     Powiem tak... kaloryczność przedstawia się następująco 

    Kolejny dzień zmieszczony w limicie, najedzona po kokardę, zadowolona. Czego chcieć więcej ;) Prawda? Ne pamiętam, kiedy ostatni raz udawało mi się dobić tyle białka... zwykle wyglądało to, tak, że mnóstwo tłuszczu było... chociaż węgli jadłam sporo, to nie przekraczałam ich, ale z białkiem zawsze miałam problem. Skąd wiem? Cofnęłam się w Fitatu we wcześniejsze dni, kiedy liczyłam kalorie. Także tamto liczenie, to był taki wstęp do tego prawidłowego ;) Wtedy uczyłam się regularności... a widocznie nie skupiłam się na jakości posiłków. Teraz tzn od 4 dni, jest troszkę inaczej, czy tak pozostanie? Tego nie wiem, ale wiem, że się nie poddam i nie potrzebuję żadnych kropelek.. jak to sugeruje pewien pan. 

     Szczerze to trochę obawiałam się, tej kaloryczności. Bałam się, że może będę głodna. Jednak spora ilość warzyw i owoców pomaga. Swoją drogą jutro muszę uzupełnić zapasy ;) Bo tylko jabłka mi zostały. 

   Wasze wsparcie jest nieocenione - dziękuję :* 

Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy. Za chwilę nowy tydzień, bierzcie byka za rogi i do dzieła ;) Wszystko jest w głowie. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

21 stycznia 2023 , Komentarze (17)

Witajcie 

        Jeszcze tylko 0,2 kg i wróci waga paskowa, już nie mogę się doczekać... Trochę mi to zajęło. No ale mówię sobie, a to choroba, a to przecież sylwester..... tak wyszło, nie ma co się załamywać, tylko iść dalej przed siebie. Tak właśnie robię. Idę przed siebie. Treningu dziś jeszcze nie było, daje sobie jeszcze chwilę oddechu. Woda pita, posiłki pilnowane, liczone 


ŚNIADANIE: chleb z metką bawarską, ogórkiem plus woda z imbirem 

II ŚNIADANIE: cukinia z serem z piekarnika, pieczarki z serkiem, grzanka z piekarnika ( do pieczarek, bo są lekko octowe i zabezpieczyłam tym samym żołądek ) 

PODWIECZOREK: miska owoców - maliny, winogrono, jabłko, kiwi 

OBIAD: filet bez panierki, ogórek konserwowy, oraz miks z biedronki ( ryż plus warzywa) oraz sos chilli 

KOLACJA: bagietka czosnkowa, ogórek, sokoliki 

        Kaloryczność wygląda tak 

     Śniadanie na szybko bo miałam niewiele czasu, zaspaliśmy z M a musieliśmy być rano w pewnym miejscu. Ale to nie oznacza, że nie lubię metki :) Uwielbiam... Jeśli chodzi o obiad to jadłam takie cudo 

      To jest pyszne ;) Może nie ma zawrotnej ilości warzyw... ale zawsze można dodać. Można z tym kombinować ;) Polecam. Ja zjadłam pół opakowania, ale bez problemu wciągnęłabym całe tzn 100 gram. 

     Niby niecałe 1600 kalorii, a ja najedzona po kokardę ;) Powoli wprowadzam większe ilości warzyw, owoców... kiedyś były to znikome ilości, ale na spokojnie, powoli, będzie ich coraz więcej. Zresztą z chwilą, gdy będzie się robiło coraz cieplej to i warzyw i owoców będzie więcej i szybciej przemycić ;) 

     Także pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, do samego końca, idziemy po swój cel. Trzymam za Was kciuki. Mam nadzieję, że weekend mija spokojnie, bez szaleństw :) Grunt to wszystko z głową robić... ale gdy zaliczymy wpadkę, to nic. Idź dalej po swoje, pamiętaj o tym. Jedna czy dwie wpadki nie zaprzepaszczą całej walki. Do dzieła. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam ;) :* 

20 stycznia 2023 , Komentarze (18)

Witajcie 

    Za mną dzień 2 i muszę powiedzieć, że czuję się ok. Najedzona, zadowolona... bo waga pokazuje spadek. Co prawda 0,5 kg ale to dobry początek ;) Zawsze jak na wadze pokazuje się spadek, to człowiek sam do siebie się uśmiecha ;) Daje to kopa do działania. Także działam, robię swoje. Treningu nie było. Kroków zrobiłam na chwilę obecną 12996  czas naładować opaskę ;) Jedzeniowo dzień wygląda tak 

ŚNIADANIE: chleb, papryczki żółte, cebula dymka, woda z miodem, imbirem, cytryną

II ŚNIADANIE: maliny, serniczki( sama robiłam dziś o 7  rano) oraz chipsy z soczewicy 

OBIAD: tortilla z kurczakiem, miksem sałat, ogórkiem, serem, ketchupem

KOLACJA: serek straciatella, maliny, winogrono, kawka 

     Jestem zadowolona i najedzona. Obiad mnie zapchał szczerze mówiąc ;) Woda ładnie pita. A zdrowotnie hmm jeszcze szału nie ma. Także idę po więcej, idę dalej. Nie poddaje się ;) Pamiętajcie, że po burzy wychodzi słońce ;) Warto być cierpliwym. U mnie długo stała waga...potem choroba i wzrost... ale już ruszyła ;) Jak jak się cieszę, że się nie poddałam. Brawo ja ;) Aaa tak na marginesie dziś jest piąty dzień bez słodyczy, bez kupnych słodyczy :) Aż nie wierzę, że minął tydzień a ja dałam radę. Nie rzuciłam się, nie zjadłam z szuflady batonika, czekolady ;) Tak sobie myślę, że w weekend sobie pozwolę czy może zrobię jednak coś słodkiego ale swojego ;) Zdrowszego. Szczerze to nawet przez te 5 dni, nie myślałam o słodyczach. Starałam się układam jadłospis i się go trzymałam. Czy to mnie ratowało? Nie wiem, ale udało się i to jest najważniejsze ;) Oczywiście, jeśli bym zjadła, batona czy czekoladę... nie wyrwałabym sobie włosów z głowy ;) 

    Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu, przede wszystkim z głową ;) Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

19 stycznia 2023 , Komentarze (34)

Witajcie 

       Kilka dni mnie nie było, a powód - rozłożyło mnie, na całego. Dziś czuję się już lepiej, ale jeszcze trening musi poczekać. Za to ja zaczynam od nowa?! Tak. Dlaczego? Ponieważ od jakiegoś czasu waga stoi, albo idzie w górę. Przez chorobę liczenie kulało. Zgłupiałam  i chcę sprawdzić inną opcję. Fitatu wyliczyło mi 1643 kalorie i tego będę chciała się trzymać. Ustawiłam sobie, że nie zlicza mi kalorii przy treningach. Chcę zaobserwować czy waga ruszy. 

    Szczerze to zgłupiałam... bo postanowiłam sobie policzyć zapotrzebowanie, obliczyłam je na różnych stronach. To co ujrzały moje oczy to jakiś żart. Dosłownie. I tak jedna strona wyliczyła mi, że powinnam spożywać 1200 kalorii, inna 3000 a jeszcze inna 1700 kalorii. Dlatego też postanowiłam zostać przy fitatu. Czy robię dobrze, czy źle... nie wiem. Sprawdzę. Zobaczę ,na bieżąco postaram się dawać wpisy i zdawać Wam relacje ;) 

    Nawet nie liczyłam na to, że co strona to inaczej pokaże i weź tu bądź mądry człowieku :(  Przecież tak być nie powinno. Ale ja się nie poddaje i nie poddałam. Szukam swojej drogi i sposobu. Najważniejsze, że waga nie poszła drastycznie w górę. Teraz znowu zaczyna pomalutku spadać.. ale choroba dała się ostro we znaki... Nie mam do siebie pretensji, ani żalu. Zdrowie najważniejsze, pamiętajcie o tym. 

    Dzisiejszy dzień nawet pozytywny. Treningu brak, woda pita przez cały czas.... no i dziś udało się policzyć kalorie. 

ŚNIADANIE: bułka wieloziarnista, pasta tuńczykowa, kiełki koniczyny i woda z miodem, imbirem, cytryną

II ŚNIADANIE: jogurt danio 

OBIAD: kopytka, filet z kurczaka, ogórek kiszony 

KOLACJA: lane kluski z malinami i kawka 

     Kalorycznie ogarnęłam dziś ładnie, ale czy tak na dłuższą metę będzie się udawało ? Zobaczymy. Faktycznie będę musiała układać sobie jadłospis dzień wcześniej, aby mieścić się w limicie. W sumie kiedyś tyle kalorii jadłam i dawałam radę. Czas wrócić do tego i to ogarnąć ;) 

      Mam nadzieję, że na 100 % wrócę już po niedzieli. Tak, dałam sobie czas do niedzieli, aby dojść zdrowotnie do siebie. Nic na siłę, wszystko w swoim czasie. Nie naciskam na siebie bo muszę. Chociaż nie powiem, nosi mnie..... i dziewczyny na insta mnie musiały stopować ;) Heheh każda pisała jedno - zdrowie najważniejsze. Także trzymam się tego ;) Robię ale wolniej i z małymi ograniczeniami. 

   Pamiętajcie, aby słuchać swojego organizmu. Nic na siłę, bo ktoś robi... i Ty myślisz, że musisz... Nie, Ty nic nie musisz. Pamiętaj o tym. Rób swoje, w swoim tempie, po swojemu. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru.... czas nadrobić Wasz pamiętniki. Pozdrawiam :) :* 

16 stycznia 2023 , Komentarze (10)

Witajcie 

        Niestety dopadło mnie przeziębienie, dlatego też od soboty wpisów brak. W sobotę jeszcze jakoś funkcjonowałam, ale w niedzielę... nawet kubka podnieść nie mogłam. Padłam na całego. Dlatego  liczenia kalorii nie było w sobotę i niedzielę. Dziś już tak, chociaż jeszcze nie czuję się dobrze.... ale na tyle dobrze aby móc złapać wagę i wpisać wszystko w fitatu. Woda przez te dni pita ( letnia z cytryną, imbirem i miodem) O treningach nawet nie ma mowy. Nic na siłę. Jak tylko poczuję się na tyle dobrze, aby zrobić trening, to zrobię. Teraz mogłabym sobie tylko zaszkodzić...Dlatego daję sobie czas. Nie powiem, nosi mnie... Dziewczyny na instagramie, wiedzą o tym ;) No nic, poczekam... 

      Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy ... posiłkowo wygląda tak : 

ŚNIADANIE: jajecznica w tortilii z pomidorem, filetem z piersi gotowanej oraz serem ( i niezastąpione białko w płynie -farma białka-polecam :) 

II ŚNIADANIE: gruszka, bezy kokosowe ( z 3 składników) oraz kawka 

OBIAD: zupa barszcz z warzywami i mięskiem z piersi kurczaka 

KOLACJA: pianka z galaretki i skyra plus kawka, którą dopijam ;) 

       Dawno nie dobiłam tyle białka 100,6 :) Łącznie kalorii wyszło dziś 1941 też ładnie :) Mimo, kaszlu, kataru... i braku treningu ;) dzień uważam za udany. Rano udało się wstawić rozwiesić pranie, zrobić obiad, wstawić dwa posty z białkiem na instagramie w ramach współpracy, troszkę ogarnęłam kuchnię. Także aktywnie mimo wszystko ;) Zaraz zabieram się za ułożenie jadłospisu na jutro. Przez te dziadostwo nawet nie mam apetytu :( No ale jakoś, coś trzeba jeść ;) 

    Pamiętajcie aby się nie poddawać. Jak dzień, czy dwa będą gorsze, to nic się nie stanie.. świat się nie załamie. Pamiętajcie wszystko z głową. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Udanego tygodnia. Pozdrawiam :) :* 

         

13 stycznia 2023 , Komentarze (12)

Witajcie 

    Kolejny dzień za mną. Taki, jakiś dziwny ten dzień. Od samego rana na nogach, w rozjazdach... zamiast się kurować. Dalej czuję się kiepsko, tzn głównie gardło... boli, suche i najbardziej dokucza z rana oraz na wieczór ---- standard ;) Piję, cały czas coś... ale ile można pić i latać do wc ;) hahah 

    No nic mimo wszystko wykorzystałam chwilę lepszego samopoczucia i wskoczyłam na orbitreka 

      I tak jakoś wyszło, że minęło 40 minut ;) Włączyłam serial i zleciało :) Może więcej bym zrobiła, ale przy 35 minucie, zaczęłam się dusić :(   I przystopowałam. Ale cieszę się, że zrobiłam chociaż tyle, kolejna piąteczka wleciała do słoiczka :) W styczniu wpadło już 50 zł ;) Za grudzień 110 zł, także póki co idzie ładnie. Oby tak dalej ;) 

      Jedzonko dzisiejsze wygląda tak : 

ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, serek chrzanowy, pomidor, papryczki  mleko z miodem 

II ŚNIADANIE: banan na szybko, zanim zrobiłam obiad ;) 

OBIAD: ziemniaki, paluszki rybne, dynia w occie, baton kinder 

KOLACJA: dwie grzanki z pastą z awokado, pomidorem, winogrono, chipsy z ciecierzycy i kawka 

       Te chipsy kupiłam w Lidlu, są bardzo dobre w smaku. Jedne i drugie, te z bazylią tylko posmakowałam, bo dziecko mi zakosiło hahahah Ja będę na dniach to kupię, bo kaloryczność też spoko, jak widać. To zawsze lepsza opcja niż chipsy np. lays ;) Łącznie kaloryczność wygląda tak: 



    Jest ok, jestem zadowolona ;) Woda ładnie pita, kroki też ładnie , póki co mam jakieś 14 tyś i ładuję opaskę, więc dużo więcej się nie uzbiera ;) Ogólnie mimo wszystko dzień na plus ;) 

   Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Nawet jak upadniesz, powstań, idź dalej przed siebie. Powodzenia. Trzymam za Was kciuki. Miłego wieczoru i udanego weekendu :) Pozdrawiam :) :*