Kolejny dzień za mną. To był spokojny i prawie leniwy dzień. Piszę prawie leniwy,bo zrobiłam trening
Ciężko było ruszyć 4 litery, ale watro. Kolejna 5 wleciała do skarbonki :) Muszę spiąć 4 litery i działać. Nie ma że boli... tylko te upały nie pomagają. No i czuję, że okres zbliża się.. oj zbliża.... Ale waga mnie zaskakuje ( pozytywnie) bo pokazuje 64,4 kg już jakiś czas..... a taką wagę miałam w 2021 roku :( czyli dwa lata temu. Szok.
Tak jak w tytule, wracam do gry, muszę zebrać się w sobie i działać. Wiem, że potrafię, wiem, że dam radę.. jeśli tylko się zepnę ;) Trzymajcie kciuki.
Posiłkowo też całkiem ładnie
ŚNIADANIE: bułka kajzerka z pomidorem, jajko na twardo z majonezem ( jakaś nowość Winiary z olejem z awokado) wszystko posypane koperkiem -pychaaaa
II ŚNIADANIE: arbuz i lód wiśniowy
OBIAD: kurczak w sosie babrequ oraz taki gotowy ryż z warzywami z Biedronki ( pychaaaa) i dużo koperku
KOLACJA: kisiel wiśniowy plus jogurt grecki z truskawkami
Do tego dwie kawy mrożone, ale chyba teraz drugiej nie dopiję... bo pełna jestem. Ogólnie jestem zadowolona z tego dnia. Niby leniwy ale niekoniecznie... bo trening zrobiony i pranie ogarnęłam ( ja wiem święto) ale bywa i tak.
Nie poddaje się, działam dalej ...Ty też działaj, rób swoje w swoim tempie. Nie patrz na innych, rób to co dyktuje Tobie serducho. Nie porównuj się z nikim, bo Ty jesteś wyjątkowa na swój sposób ;) Pamiętaj o tym :) Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Znowu kilka di mnie nie było... ale jak w tytule, są wzloty i upadki. Samo życie, bo nie ma idealnego życia :) Pamiętajcie. Każda z nas ma lepsze i gorsze dni. Ale zawsze po gorszych dniach, przychodzą lepsze ;)
Poniedziałek, dzień w biegu...dosłownie. I powiem szczerze, że nie wiem jak zakończył się ten dzień ;) Padłam jak mucha. Wczorajszy dzień nie był spokojniejszy ale przeżyłam, dałam radę. Dzisiejszy też jakiś taki na wysokich obrotach ale bardziej senny. Całkiem możliwe, że pogoda daje się we znaki. Plus zbliżający się okres..... Posiłkowo te 3 dni średnie tzn nie rzucałam się na jedzenie, ale nie robiłam zdjęć . Owszem pilnowałam aby nie jeść byle czego, ale odstępy między posiłkami... też dały się we znaki. Dlatego dziś ułożyłam jadłospis na jutro i MUSZĘ się tego trzymać. Nie pozostaje mi nic innego jak układać cały czas dzień wcześniej jadłospis, inaczej ginę .Jestem tego świadoma ,ale bywają dni, kiedy zwyczajnie nie mam ochoty układać jadłospisu ..... a potem o wiele dłużej zastanawiam się co zjeść... lub zjem coś w biegu.
Refluks odpuszcza powoli. Siemię piję, ale nie notuję posiłków, nie czuję teraz potrzeby. Woda ładnie pita, pamiętam o niej...a Ty ? Pamiętasz o nawodnieniu? Treningi hmmm to koki, jakoś nie mogę się rozbujać z treningami. Jest mi z tym źle, nie ukrywam, ale ciężko się rozbujać. Jak wracam do domu, to najchętniej bym poszła spać...ale zanim ogarnę domowe obowiązki trochę zejdzie i czas do spania. Ta końcówka roku szkolnego jest szalona, męcząca... Moja córka robi wszystko aby mieć jak najlepsze oceny, nawet śmiała się do pani z angielskiego, że Ona może zaśpiewać, wyrecytować coś po angielsku, alby dostać 4 na koniec roku ;) I tak też się udało... zrobiła 3 plakaty za które zarobiła trzy szóstki i ma 4 na koniec... W sumie bez problemu miałaby tę 4 ale jeden spr nie poszedł i lipa ( teraz jak są te oceny ważone- to lipa po całości) Szczerze to podziwiam ją bo wszystko co ogląda czy słucha to po angielsku. Jak film na netflixie oglądamy to po angielsku ( a dla mnie z napisami, bo nie wszystko rozumiem) Młoda ma ambicje... dodatkowo będzie chciała robić pozwolenie na broń... Mało tego zapisałam ją na uniwersytet dla młodzieży na kierunek kryminalistyka-kryminologia ( zaczyna od września ) tylko 1800 zł :) Miałą rok temu chodzić ale niestety miała blokadę a teraz jest lepiej więc czemu nie... Chce niech się rozwija. Ten papierek jej się przyda, jak będzie chciała iśc na studia bo teraz jest w szkole policyjnej na kierunku psychologiczno-pedagogicznym... ale od kilku lat interesuje się kryminalistyką itp. Jedna ma ambicje... a druga ( czyli córka M) już nie... od jakiegoś roku ma na wszystko wywalone.. dużo kłopotów z nią :( Teraz też problemy, bo kończy szkołę branżową i ma 16 lat i jest problem aby dąć ją dalej do szkoły... bo wszędzie są zaocznie.. a co w tygodniu ma robić? Do pracy nie pójdzie bo może tylko jaki młodociany pracownik... a takich teraz nie chcą przyjmować... po szkole. Oj ile wizyt w kuratoriu miałam , ile się nadzwoniłam.. szok... a tu czas leci.. bo do 18 roku jest obowiązek nauki. Lekko nie mamy.
Aj to życie.....ale pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy :) Trzymam za Was kciuki i życzę udanego długiego weekendu, jeśli takowy macie. Buziaki :) Pozdrawiam :)
Nie wiem jak to się stało, że nie było mnie ponad tydzień... Tzn poniekąd wiem... gdy wracałam do domu, padałam i nawet nie miałam chęci siadać do kompa. Ale już mi Was brakuje i mówię sobie... o nie dziś już dajesz wpis ;) Czytałam Was, komentowała, ale jakoś sama nie miałam weny aby coś napisać.
Dużo się działo, przez ten tydzień ( dobrego i gorszego). Takie to życie zmienne jest, ale działam cały czas. To, że nie było wpisów, nie oznacza, że się poddałam. Maj zakończyłam spadkiem 0,9 kg. Były wloty i upadki ale grunt to iść przed siebie i robić swoje. Wolno, bo wolno ale po swojemu. Pamiętajcie o tym.
Jeśli chodzi o refluks, powoli ustępuję ( tzn wyciszył się ) Nie oznacza to, że będę teraz jadła byle co.... Co prawda nie będę zapisywała tego co jem, ale będę uważała. Jeśli po danym posiłku źle się poczuję, wtedy zanotuję.
Treningi to kroki od początku czerwca, plus wczoraj i przedwczoraj prace koło domu. Wczoraj chyba przesadziłam, bo dziś ledwo chodzę. Albo nadciągnęłam jakiś mięsień, nie wiem... boli gdy chodzę a o schodzeniu ze schodów nie ma mowy. Muszę kombinować aby zejść bez bólu. Posiłkowo dzisiejszy dzień prezentuje się tak:
I posiłek : bułka serowa z ogórkiem małosonym, jajko na twardo, majonez i rzodkiewka + siemię lniane i Ezy Block
II posiłek: truskawki, kawa mrożona, wafle przekładane mlekiem w tubce ( resztki p córce zjadłam)
III posiłek : ziemniaki, pierś z kurczaka plus mizeria na jogurcie greckim niebo w gębie
IV posiłek: popcorn, kompot rabarbar-truskawka oraz biszkopt przekładany kremem z truskawkami ( córka robiła)
V posiłek: bułka serowa, ogórek małosolny, papryczki nadziewane i kawa mrożona
Te wafle kupiłam w Biedronce i powiem Wam, że fajna sprawa. Można przełożyć czym się chce ;) i są mega chrupiące, polecam. Sezon na kawę mrożoną uważam, za otwarty. Zmieniłam tylko mleko na 1,5 % lub 0,5 % testując jak zachowa się mój żołądek.
Aaaa jeszcze chciałam polecić Wam książkę " Mroczne sekrety" Marcel Moss -- to jest świetna książka ( zresztą to już piąta książka, tego autora, którą przeczytałam i się nie zawiodłam) Przeczytałam w 3 godziny i 15 minut ;) Więc, możecie się domyśleć, że jest świetna :) z lekkim zabarwieniem erotycznym ;)
To byłoby na tyle...pamiętajcie, aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia w nowym tygodniu. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Jak ten czas leci, to już 33 dzień bez liczenia kalorii... w szoku jestem, że dalej daję radę. Nie rzucam się na jedzenie, a to duży plus. Obawiałam się, że będę jadła co popadnie, co złapię. A liczenie jednak trzymało w ryzach. Jednak jest to pewne uwiązanie. Nie powiem, że było mi strasznie źle ;) ale jednak człowiek jest wtedy więźniem... Teraz nie myślę nad tym ile mi zostało kalorii itp. Póki co trwam bez liczenia.
Dzisiejsze jedzonko hmm wygląda tak. I jest go zdecydowanie za mało. Oj za mało ale taki jakiś dzień dziwny, no i nie miałam ochoty na jedzenie
śniadanie: kajzerka, szynka bez wędzenia, ogórek
obiad: cukinia w bułce tartej i jajku z piekarnika
kolacja: kisiel wiśniowy plus truskawki z jogurtem greckim oraz precel z cynamonem
Jak będziecie w Toruniu to zapraszam na precle ;) bardzo smaczne. Kisiel to u mnie widzę będzie gościł codziennie chyba :) Cóż poradzę, że lubię i mi nie szkodzi. Trzeba się ratować czym się da.
Jeśli chodzi o aktywność... to znowu kroki. Na liczniku już 23483 :) opaska się ładuje więc dziś już dużo nie dobiję ;) Oczywiście piąteczka wleciała do skarbonki, która.....
została dziś otwarta, jak widać ;) Niestety do niedzieli nie podam Wam ile udało się uzbierać... bo na yt mam mały konkurs ;) Dlatego nie chcę tutaj zdradzać kwoty. Więc, cierpliwie musicie poczekać ;) Nie wiem na co wydam te pieniążki. Nie mam celu... Może jak wymienię, to znajdzie się pomysł na wydanie.
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy, walczymy. Idź przed siebie, rób swoje, w swoim tempie i na swoich zasadach. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Na wstępie Joanny, Zuzanny wszystkiego najlepszego z okazji imienin :) Życzenia dla każdej kobietki, która dziś ma imieniny :*
Kolejny dzień bez liczenia za mną... To był szalony, zakręcony dzień, nie ma co... Ale na szczęście dobiega końca. Nie, to żeby był zły, ale zakręcony. Od rana na wysokich obrotach, plany zmieniane kilka razy :) przez M, ale wszystko skończyło się pozytywnie i dobrze :) To najważniejsze.
Rano wyskoczyłam do sklepu, kupiłam kilka drobiazgów dla mamy. Jutro dokupię resztę ( wyciągnęłam haracz od brata ) hihi ale tak na poważnie, zawsze z nim się składam na wszelkie okazje dla rodziców. Potem na drugie śniadanie wpadłam do rodziców, posiedziałam.... i czas było się zbierać po młodzież i do domu. Na szybko obiad, porządki i wybiła godzina 19 a ja dopiero mogłam z 4 literami usiąść.
Aktywność dzisiejsza to kroki :) Na chwilę obecną na liczniku 19206 i pewnie do 20 tyś dobiję, jak tylko opaska się naładuje ;)Także dziś wlatuje piątka do skarbonki :) Mam nadzieję, że jutro już otworzę skarbonkę...dziś już nie mam siły, ochoty. Aaaa dzisiejsze imieniny mijają spokojnie.. Poza rodzicami, oraz kilkoma osobami na fb czy instagramie, niewiele osób pamiętało. Mojego nie obwiniam, bo miał awarię tira i nerwówka była... ale ja nie dbam o to aby każdy pamiętał. Ważne, że ja pamiętam ;) A jutro kolejne święto czyli 13 rocznica rozwodu ;) Potem dzień mamy czyli 3 dni świętowania ;) hahaha
Jeśli chodzi o dzisiejszy jadłospis, wygląda tak
śniadanie: chleb pszenny, sałata masłowa, mozzarella light posypane wszystko solą ziołową do pomidorów
II śniadanie: kisiel truskawkowy plus jogurt grecki z truskawkami
kolacja: bułka kajzerka, ogórek kiszony, parówkowa z Carrefoura ( tylko od nich mi smakuje, z ich wędzarni ) ja wiem... ,że zaraz będzie że to samo zło... ale mi smakuje ;)
Mało dziś jedzenia, to fakt, ale mimo wszystko jestem najedzona. Bardziej chodzę i spijam wodę :) Jakby mnie suszyło :) Ale to dobrze, prawda... woda ważna jest :) Dziś zdecydowanie nie ma problemów z piciem wody ;)
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy, w swoim tempie, na swoich zasadach . Nic na siłę. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
To już 31 dzień bez liczenia kalorii. Przyznam, że nie sądziłam, że tak długo wytrzymam, a jednak się udało. O dziwo przez ten czas waga spada, a nie idzie w górę, co bardzo mnie cieszy. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Byłam raczej przekonana, że waga pójdzie bardzo w górę. To miłe zaskoczenie, że pomimo nie liczenia , waga spada. Może nie są jakieś kolosalne spadki, ale to nie wzrost i cieszy podwójnie.
Od rana samopoczucie bardzo dobre. Waga pokazała tą samą cyfrę co wczoraj, ale jutro może być inaczej. To nic, trwam dalej, robię swoje. Nie poddaje się. Takie życie. Od dziś piję siemię lniane na wieczór... hmmm nie wiem jak będzie w tym wypadku zachowywała się waga. Jeśli coś będzie nie tak, wrócę do rannego rytuału. Sama powiem Wam, jestem już głupia, bo co strona to mówi inaczej... odnośnie picia siemienia lnianego. Jedni piszą rano inni wieczorem... i bądź tu człowieku mądry?!
Zobaczę kilka dni z wieczornym rytuałem, a jak będzie licho wrócę, do porannego ;) Proste. Nic na siłę, to mi ma służyć ;) Posiłkowo dzień wygląda tak:
II śniadanie poza domem: kromka chleba, biała kiełbasa ( mamusia dała bo mizernie wyglądam :) oraz truskawki z jogurtem greckim + herbata anty-zgaga
obiad: szparagi w szynce zapiekane w piekarniku
kolacja: arbuz i truskawki
Najedzona i zadowolona ;) Takie podejście to podstawa. Jedyne co mnie rozbawiło... że robiąc naleśniki dla dziewczyn, oblizałam łyżeczkę po nuttelli :) Możecie się domyśleć jakie czekało mnie pieczenie. Udało się ugasić wodą :) Oby noc była spokojna.
Dziś testowałam mozzarellę, bo jak wiecie sery żółte u mnie odpadają ( na jakiś czas). Nic mi nie było po niej, po kiełbasie myśliwskiej też było ok. To dwa produkty na plus ;) Dziś refluks ogólnie nie był odczuwalny ( gdyby nie to oblizanie łyżeczki....) Możecie się śmiać, ale tak było.
Aktywność to kroki, już na liczniku 15944, do końca dnia jeszcze trochę uda się podeptać, ale nic na siłę. Za tę liczbę kroków wrzuciłam 5 do skarbonki. Apropo skarbonki, zbieram do jutra a pojutrze liczę uzbieraną kasiorkę.. jestem ciekawa ile się udało uzbierać. Ostatni tydzień był kiepski, bo nie było żadnego treningu :( co mnie troszkę smuci, ale co tam, nadrobię. Może jutro albo pojutrze uda się zakupić nową skarbonkę i będę dalej zbierała, tym razem do końca roku :) albo do świąt, zobaczymy. To jest bardzo fajna motywacja :)
Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Działamy, walczymy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :)
Następny dzień za mną. To był spokojny poniedziałek, tzn to jest spokojny poniedziałek ;) Waga rano mnie zaskoczyła spadkiem, tj pokazała 64,3 kg. Całkiem ładnie, bo ostatnie kilka dni pokazywała 64,6 kg. Ja wiem.... to nic, ale oby taki spadek utrzymał się przez resztę tygodnia i będzie git :) Od 64,3 do 63 kg niewiele brakuje ;) Ajjj fajnie byłoby zobaczyć 3. Wszystko w swoim czasie, małymi krokami.
Samopoczucie dzisiejsze dobre. Całkiem możliwe, że waga to sprawiła, ale nie ważne... ważne, że jest dobrze. Refluks dziś nie dokucza, a to za sprawą tej herbaty
Oczywiście na chwilę obecną nie wiem czy to za sprawą tej herbaty.... ale pani w sklepie zachwalała ( tu akurat jestem pewna tej pani, bo to powiedzmy znajoma osoba) Herbata kupiona w sklepie, ze zdrową żywnością koszt około 9 zł. Pani poleciła aby pić rano i popołudniu a siemię lniane które biorę, aby pić wieczorem. Przetestuję, sprawdzę i dam znać oczywiście. A jeśli któraś z Was testowała, napiszcie ;)
Posiłkowo dzień wygląda tak:
śniadanie: bułka kajzerka, sałata masłowa, pierś pieczona z kurczaka
II śniadanie poza domem: kisiel cytrynowy, jogurt grecki z malinami, drożdżówka z serem( twarogiem) oraz herbata widoczna na zdjęciu.
obiad: ziemniaki, ozorki z sosie musztardowym
kolacja: lód jagodowy
Dziś mało jedzenia i jestem tego świadoma, ale nie czułam głodu. Byłam najedzona po drugim śniadaniu, które zabrałam na wynos. Obiad zjadłam też u rodziców ( niewiele bo nie byłam pewna jak zareaguję na sos musztardowy) Rożka zjadłam bo miałam ochotę. I to mi się podoba, zjadłam co lubię, ile chcę... a nie, że zostało jeszcze 1000 kalorii do spożycia ;) Dziś zrezygnowałam z subskrybcji Fitatu. Jeśli będę chciała wrócić do liczenia kalorii, to zostanę przy zwykłej wersji, nie premium.
Aktywność dzisiejsza to kroki. Na liczniku już 18828, jeszcze trochę dobiję pewnie ale póki co ładuję opaskę. Nic na siłę, ile dobiję to dobiję ;) Bez spiny. Wszystko z głową, na spokojnie.
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Nawet gdy masz gorszy dzień, jutro wyjdzie słońce. Głowa do góry. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru i wspaniałego tygodnia. Pozdrawiam :) :*
Kolejny dzień za mną. Spokojna niedziela z książką na dworze :) Zrobiłam swój kącik do czytania, bądź oglądania lub pracy przy komputerze. M troszkę mi pomógł, a zabierałam się za to od miesiąca :) heheh aż dziś się zmobilizowałam. Oczywiście koty mi towarzyszyły podczas czytania, jedzenia na dworze :) uroczy towarzysze.
Dziś postanowiłam się zmierzyć, bo ważę się codziennie ;) Ale mierzenie jest u mnie jak mi się przypomni. Tydzień temu zrobiłam pomiary i dziś też postanowiłam to zrobić. Zatem jest mniej mnie o 0,9 kg oraz w talii - 1 cm, na wysokości pępka - 1 cm, pod pępkiem -1 cm, biodra - 1 cm. Może nie ma wielkiego wow, ale dla mnie to znak, że warto robić dalej swoje. Nie poddawać się. Jak widać, bez liczenia kalorii, też się da schudnąć...
Jeśli chodzi o dzisiejszy jadłospis, wygląda tak:
śniadanie: kajzerka z sałatą masłową plus parówkowa z Biedronki ( kupiłam na wagę, na spróbowanie i nawet ok) oraz ketchup ( nie zjadłam całego, ale nawet po połowie nic mi nie było)
II śniadanie: kisiel malinowy plus jogurt grecki wymieszany z malinami ( to było obłędne połączenie )
obiad: cukinia zapiekana w piekarniku z mielonym z szynki oraz odrobiną sera ( hmmm jednak ser to nie było dobry pomysł w połączeniu z mielonym)
przekąska do filmu: chrupki serowe, żelki duszki, precle i maltisers ( o dziwo po tych kulkach czekoladowych nic mi nie było)
kolacja: tost z kajzerki z piersią z kurczaka gotowaną
Dziś trochę testowania było, a to ketchup, mielone z serem i kawa jacobs czekoladowa .... i niestety z tych produktów odstawić póki co muszę takie połączenie jak ser i mielone oraz kawka akurat ta kawka. Ketchup zjadłam ale nic mi nie było, zjadłam kulki czekoladowe i też nic mi nie było. Co prawda przekąska była bardzo powoli jedzona ( tak jak i reszta posiłków) Teraz każdy posiłek wolno jem, delektuję się. Wcześniej dużo posiłków było w biegu... teraz staram się jeść wolniej.
Może nie jest to idealne menu ale mi smakowało, a to najważniejsze. Cały czas ciężko mi ogarnąć codziennie inne menu. Póki co jak pisałam .. na chwilę obecną testuję ;) Sprawdzam. Robię dalej swoje, nie poddaje się. Szukam , szperam po jadłospisach. Szukam też inspiracji w Waszych pamiętnikach ;)
Pamiętajcie aby się nie poddawać,walczymy, działamy, bo warto. Kiedyś sobie za to podziękujesz. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Życzę udanego nowego tygodnia. Pozdrawiam :) :*
Znowu kilka dni mnie nie było, ale to nie oznacza, że się poddałam ;) O nieee :) Działam dalej, robię swoje. Czyli walczę z wagą i refluksem ;)
Czwartek spokojny, myślałam że młoda nie pójdzie po tym kanałowym do szkoły, ale poszła... dała radę. Dzień zleciał szybko, bo na wysokich obrotach, jak zawsze gdy M jest w domu. Piątku w sumie nie pamiętam ;) No może trochę. Też był dzień na wysokich obrotach. Rano rozwiezienie młodzieży, potem jakieś zakupy i do domu. Ogarnęłam trochę w domu i czas po młodą. Potem po chrześniaczkę M, odebrać ze szkoły i odwiezienie do domu razem z Moją córką... wczoraj robiła za nianię :) Od 14 do 20, młoda zadowolona bo sobie zarobiła. Zmęczona była bo od 6 na nogach. Chociaż nie była zmęczona opieką nad młodą.. bo to sympatyczna dziewczynka. Powiem Wam, że jestem pod wrażeniem kreatywności córki ;) Zrobiły zegarek z papieru, ze schowkiem na czekoladkę ;) hahahah Młoda lubi przebywać z tą dziewczynką, jak i ta dziewczynka lubi jak Moja córka z nią zostaje. Miała jeszcze zostać dziś na noc, ale niestety za duzo projektów, nauki na weekend miała i odmówiła. Gdyby nie te projekty to z miłą chęcią by została. Ale pewnie jeszcze taka okazja się trafi. Cieszę się, że pokonuje cały czas swoje lęki, bariery. Powoli, małymi krokami idzie do przodu, co bardzo mnie cieszy.
Treningów brak ale jeśli chodzi o posiłki wyglądają tak
Czwartek
śniadanie: chleb pszenny, sałata masłowa, pieczony kurczak ( kupny i tutaj czułam lekkie pieczenie)
II śniadanie: mleczna kanapka, parówka z kurczaka, papryczka z serkiem, pieczywo chrupkie z serkiem delikate i rzodkiewką
obiad: kasza bulgur, sałata masłowa z jogurtem greckim oraz pieść z kurczaka gotowana
Testowałam kanapkę w drodze i nic mi po niej nie było. Jadłam wolno, przełykałam wolno, delektowałam się. Po tych parówkach z kurczaka w sumie też mi nic nie było.. chociaż lekkie pieczeni było, więc nie wiem czy będę mogła je jeść. Bo np. po sokolikach nic mi nie było hmmm. Natomiast kasza bez sosu, sucha ale pyszna.
Piątek
śniadanie: chleb pszenny, serek delikate, szynka delikatesowa z kurczaka
II śniadanie: omlet z białek jaj, jogurt grecki, dżem truskawkowy domowy oraz wiórki kokosowe
obiad: gotowane warzywa - marchew, szparagi i ziemniaki
kolacja: kisiel z jogurtem greckim
Powiem tak... te menu mi wybitnie smakowało, omlet to wiadomo niebo w gębie... a i kisiel był bajeczny z jogurtem greckim. Zwykle kisiel robiłam ze śmietanką, cukrem i octem..... to smak dzieciństwa... ale tu odkryłam kisiel z jogurtem greckim i to był strzał w 10 :) Polecam każdemu kto nie jadł.
Prosiłyście o przepis na omlet.
3 białka jaj ( u mnie było płynne białko z Farmy Białka czyli 90 g)
szczypta soli
3 płaskie łyżki mąki ( u mnie pszenna)
Białka ubijamy ze szczyptą soli ( nie musi być na sztywną pianę) następnie dodajemy mąkę i jeszcze chwilę miksujemy. Gotową masę wylewamy na patelnię. Smażymy pod przykryciem z obu stron. Pilnując aby się nie przypalił. Gotowe :) Dodatki inwencja własna :) Gdybym miała więcej dozwolonych produktów.... to byłoby jeszcze smaczniej. A ta ratuję się czym mogę i co mogę;)
Sobota
śniadanie: bułka z dynią lekko podpieczona w tosterze, serek delikate, ogórek małosolny, jajko na miękko, pierś z kurczaka gotowana
II śniadanie: kisiel pomarańczowy plus jogurt grecki
obiad: twister z kfc ( w drodze do domu) musiałam ale nic mi nie było po nim
kolacja: kajzerka, serek delikate, rzodkiewka, parówka z kurczaka, chrupki kukurydziane, herbatniki, wafelki kokosowe oraz żelki duszki
Tak jak napisałam wcześniej, parówki z kurczaka mi nie służą, sokoliki już są ok dla mojego żołądka. Kisiel pomarańczowy, jednak nie moje smaki i żołądek zareagował. Chociaż nie był kwaśny, bardziej cierpki jak dla mnie. Rzodkiewkę też muszę odstawić, bo i po niej mam lekkie pieczenie. Lekkie bo nie objadłam się na szczęście za dużo tymi rzodkiewkami ;)
Dobrze, że notuję wszystko w zeszycie, to wiem, jak po danym posiłku się czuję. To mi bardzo pomaga. Od 11 dni piję siemię lniane, które także mi pomaga. I póki co waga nie idzie w górę, jak przy poprzednim ataku. Oby nie szła ....
Jak widzicie da się z tym jakoś funkcjonować. Może to nie są szczyty marzeń posiłków, ale mi smakują. Chociaż nie ukrywam, że wiele produktów mi brakuje. Zjadłoby się pomidorka, ogórka kiszonego ...a tu niestety nie można. Ale jakoś to przetrwam, codziennie wyszukuję jakieś pomysły na posiłki, trochę przerabiam. Za chwilę będzie więcej owoców, warzyw, dam radę.
Pamiętaj aby się nie poddawać. Działamy, walczymy. Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocki i udanej niedzieli :* :) Pozdrawiam :) :*
U mnie dziś stresujący poranek. Przed wyjściem z domu, udało się wypić siemię lniane i zjadłam śniadanie....a potem...potem pojechałam z młodą do dentysty. Dziś miała podjąć decyzję, czy chce mieć ząb wyrwany czy jednak kanałowe. Weszła do gabinetu i siedzi, siedzi... pół godziny hmmm godzina, ok, czyli młoda wybrała kanałowe. Siedziała bez kilku minut dwie godziny. Siedziałam jak na szpilkach. Dała radę. Wyszła z gabinetu i było ok. Trochę bolało, opowiadała jak to pani jakimś palnikiem coś przypalała przy twarzy :) Powiem, tak, bałam się.. bo młoda to panikara. Zaskoczyła mnie. Ale nawet gdyby płakała, też byłabym z niej dumna. Po dentyście do domu, młoda spać a ja ogarnęłam coś do jedzenia...bo nie ukrywam, że ssało mnie ale nie chciałam przy młodej jeść. Chciałam być z nią solidarna ;) Ale jak zasnęła, to coś zjadłam.
Treningu u mnie jeszcze jako takiego brak. Jedyna aktywność to kroki, cieszę się, że chociaż chodzę. Ale udało się za to ogarnąć jakoś posiłki
ŚNIADANIE: chleb pszenny ( suchy) z polędwicą z kurczaka
II ŚNIADANIE: chleb lekko podpieczony, sałata masłowa, ogórek, sokoliki
OBIAD: omlet z białek jaj plus jogurt grecki oraz dżem truskawkowy domowej roboty
KOLACJA: arbuz ( nie cały) zjadłam większą połowę ;)
Powiem Wam, że ten omlet to było niebo w gębie. Myślałam, że wczorajszy był sztosem... ale dziś gdy dodałam jogurt grecki :) oooo mamusiu bajka :) Po arbuzie coś mnie zaczęło piec. Hmm chociaż nie wiem czy to nie dlatego, że krótko po zjedzeniu wieszałam pranie. Albo zjadłam za szybko. Cokolwiek to było, zostało zapisane. Od wczoraj spisuję w zeszycie co jem, jak się czuję po danym posiłku. Jest to dla mnie ważne, abym mogła jakoś funkcjonować. Spisałam już sobie jadłospis na jutro, teraz tylko się go trzymać i oby nic mi po tym nie było.
Wodę piję, bo pomaga na refluks. Kawa odstawiona :( ubolewam... ale kiedyś wrócę do niej. Może nie w takiej częstotliwości jak ostatnio ;) Aaaa zapomniałam dodać, waga mnie dziś zaskoczyła. Pokazała 1,1 kg mniej od 8 maja, także cieszę się. Do tego poniedziałku tj 15 maja pokazywała 65,6 lub 65.5 kg a dziś spadek. Oby tak dalej. To zawsze dodaje kopa ;)
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Nic na siłę, rób tak jak masz ochotę, na swoich zasadach :) Trzymam kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :)