Witajcie
Kolejne dni mijają... ale wczorajszy dzień niestety to jedna wielka tragedia...ale od początku. W sumie poniedziałek zapowiadał się spokojnie. Jedyny plan jaki miałam to, zebranie u młodej. Poza tym nie było planów, bo nie wiedziałam czy M jedzie w trasę. Pogoda hmmm deszczowa od samego rana. No ale deszcz to pikuś... bo coś pobolewał mnie brzuch, myślę sobie- pewnie refluks. Ale okazało się, że tydzień wcześniej pojawił się okres. Hmm ale to jeszcze było spoko. O 17 poszłam na zebranie , na szczęście szybko poszło i wróciłam do domu. I tu nastąpiła kumulacja, refluks, okres... oj to była jazda bez trzymanki ;) Teraz się z tego śmieję... ale wczoraj płakałam, a od płaczu zaczęła mnie boleć głowa i robiłam okłady. Zwijałam się z bólu, noc minęła tak
Jak widać kiepski sen, ale to częste u mnie. W końcu jakoś usnęłam i nagle budzę się chwilę przed 5 :) A na 5 budzik był nastawiony :) Także tak...wstałam i czułam się ciut lepiej, ale dalej dokuczał refluks i okres. Na jedzenie ochoty nie miałam, rozwieźliśmy dziewczyny do szkół i do domu. Było po 9 więc już zdecydowałam się na śniadanie. Czułam się już lepiej, więc to był znak aby zjeść .
ŚNIADANIE : chleb lekko podpieczony w tosterze, sałata masłowa , pierś z kurczaka
II ŚNIADANIE: 3 krążki ananasa
OBIAD: omlet z białka jaj plus dżem truskawkowy domowej roboty
KOLACJA: kisiel, 4 herbatniki, i chrupki kukurydziane
Nie piszcie, że malutko.. bo to wiem, ale niestety żołądek nie przyjmuje póki co więcej. Jem powoli, mniejsze porcje, testuje. Założyłam zeszyt, aby notować, wszystko co jem i jak się po danym posiłku czuję. Mam nadzieję, że to pomoże mi ogarnąć ten refluks. Bo dziś już okresowo lepiej się czuję. Oby noc była spokojna.
Także działam, nie poddaje się. Waga jeszcze wczoraj pokazała 65,5 kg czyli utrzymuje się dłuższy czas :) Ale to ok, bo nie idzie w górę, co bardzo mnie cieszy. Jak nie trudno się domyślić, treningu brak. Trochę zła jestem, bo niestety muszę wyeliminować hula hop, oraz ćwiczenia na macie kiedy to głowa jest niżej od tułowia. Nie mogę skłonów robić... nic co spowoduje cofnięcie pokarmu. No ciężko.. ale na szczęście rower jest ok , orbitrek też. Coś tam wymyślę, ogarnę... niech tylko okres sobie pójdzie :)
Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego tygodnia. Pozdrawiam :* :)