Hejka,
Ostanie dni były na prawdę męczące.
W sobotę pojechaliśmy z Lubym do Drezna. Połaziliśmy i pozwiedzaliśmy. Słońce było takie, że wyglądam jak raczek. O 16 już padaliśmy ze zmęczenia więc zrobiliśmy tyko szybkie zakupy na niedzielny piknik i pyr pyr z powrotem do domu. Padliśmy spać wykończeni już o 22.
W niedzielę nie miałam ochoty ani wstawać ani nigdzie wyjeżdżać ale moje nieustępliwe Kochanie ściągnęło mnie z łóżka. Sam przygotował też koszyk piknikowy i tym razem pomknęliśmy na południe do zamku Orlik nad Wełtawą. W sumie zamek taki 'o'- na zdjęciach wygląda o niebo lepiej niż w realu ale za to co się działo po zwiedzaniu!
Błądziliśmy dobre pół godziny zanim znaleźliśmy idealne miejsce na piknik. A było na prawdę wspaniałe. Zaparkowaliśmy gdzieś na skraju lasu. Wspięliśmy się na pagórek z polanką, z którego rozciągał się przepiękny widok na Wełtawę. W tym miejscu, gdzie akurat Wełtawa robi zalew ( niedaleko jest zapora). Miejsce jak z bajki. I tam właśnie Mój Słodki poprosił mnie o rękę :D Było tak cudnie, że aż się poryczałam. Oczywiście ze szczęścia ;)
Posiedzieliśmy jeszcze chwile w tej sielskiej scenerii i atmosferze. Był szampan- truskawki też były, no i nawet kawior mieliśmy .
Tylko mi jeszcze bardziej głupio. Że moje ciałko takie brzydkie. Miałam nadzieję, że schudnę zanim Kot zdecyduje się na zaręczyny. No nic. Teraz muszę się zmotywować jeszcze bardziej, żeby zgubić te kilogramy 'zarobione' na pikniku no i żeby być piękną narzeczoną :)
Pozdrawiam Serdecznie