Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chudnę, tyję i tak bez końca- widać efekt jojo jest mi potrzebny

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 54881
Komentarzy: 973
Założony: 26 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 2 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
fiolkowaglowa

kobieta, 39 lat, Takieladnenamapie

164 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Piękny, wypłaszczony brzuszek na lato

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 maja 2012 , Komentarze (1)

Ech, mam wyrzuty sumienia przez dzisiejszy dzień. 

Najpierw na śniadanie była mega wielka jajecznica na szyneczce i cebulce z pomidorkami i mozarellą. Ale moje Kochanie zrobiło- nie mogłam nie zjeść. No i obowiązkowa kawa z mleczkiem.

Na drugie śniadanie: kawa z mlekiem i lampka białego slodkawego wina.- nawet nie chcę myśleć ile takie winko może mieć kalorii.

Na obiad: spagetti z pomidorkami i czosnkiem- lampka czerwonej Tarapaki :( 

No i podczas kręgli: małe piwo (powstrzymałam się i nie wzięłam normalnego).

Ach! I nieszczęsna kolacja z Włochami, którzy nie jadają przed godziną 21 :(

No i znowu kluchy. Usprawiedliwia mnie tylko to, że były przepyszne. Nadziewane szpinakiem (więc chyba zdrowo) w pysznym sosie pomidorowym. Mniam.

A6W zaliczyłam ale wątpię żeby to pomogło w spaleniu tych nadprogramowych kalorii. 

Na szczęście jutro 2 godziny squasha- idziemy w trójkę więc na pewno nie będę grać ciągle- ale myślę, że spalę coś ekstra.

No i koniec z kluchami na ten i przyszły tydzień.

Dobrej nocki i trzymajcie się mocno swoich postanowień :) 

12 maja 2012 , Komentarze (2)

Czesc Dziewuszyska :) 

6 dzień za mną. Był też squash. A dzisiaj rano niespodzianka. Straciłam już 3 cm w talii! Jupi!  Waga też ruszyła w dół- trochę pomału. Bo przez 2 tygodnie udało mi się zrzucić tylko 1.5 kg ale po pierwsze- wiem, że kiedy tłuszcz zamienia się w mięśnie to waży więcej, a poza tym, w międzyczasie była zmiana wagi na elektroniczną więc nie wiem jaka jest różnica między nimi. Od teraz pomiary wagowe będą mam nadzieję bardziej rzetelne. 

Oprócz tego jest 1.5 cm mniej w brzusiu- chociaż tego nie widać na pierwszy rzut oka.

A dzisiaj będą kręgle ze znajomymi i pewnie jakieś piwko :/ mam nadzieję, że nie za dużo nie pochłonę. W każdym razie będę się pilnować :) 

Zaszły też zmiany co do planowanego wyjazdu wakacyjnego. Raczej nie pojedziemy w czerwcu bo będzie się przeprowadzać i pewnie kasa pójdzie na dodatkowe opłaty związane z rezerwacją mieszkania. 

Jak się uda, to może w październiku ... A do tego czasu już na pewno  będę pięknie wyglądać w kostiumie ;D

Buziaki dla wszystkich i powodzenia. Trzymajcie się Maleńkie !

11 maja 2012 , Komentarze (1)

Udało się :) 

Zaliczony dzień piąty i wcale nie było tak strasznie. A najważniejsze jest to że już na oko widzę, że w talii mnie ubyło :) Jutro się zważę i pomierzę i cyknę fotkę porównawczą i mam nadzieję, że będzie bosko !

A dzisiaj spalamy kalorie na squashu- już się nie mogę doczekać :D

No i wakacje chyba będą o tydzień wcześniej niż planowaliśmy. czyli schudnąć na plażę nie zdążę ale to nic-najważniejsze, że schudnę do sukni ślubnej i ogólnie będę pięknie wyglądać :D

Buziaki dla wszystkich próbujących coś zmienić- powodzenia!


10 maja 2012 , Komentarze (3)

Cześć wszystkim,

Wczoraj zaliczyłam 4 dzień szóstki. Było ciężko bo po raz pierwszy robiłam 3 serie- poza tym źle doczytałam i myślałam ,że między seriami nie powinno być przerwy dłuższej niż 10 sekund- hahaha glupia ja ;) dopiero po ćwiczeniach zorientowałam się że przerwa być powinna i to minimalnie 3 minuty. Mam nadzieję, że to, że przez 4 dni robiłam serie źle- nie wpłynie jakoś na ostateczne rezultaty. 

Poza tym- albo mi się wydaje- albo już dzisiaj rano widziałam pierwsze rezultaty ;)

Było też ciężko bo byłam po squashu. Nawet już nie chodzi o tego squasha- bo gra jest super. Ale to jak jest duszno w tej okropnej siłowni to przekracza wszelkie pojęcie. Człowiek wchodzi tam i jest jak w saunie. Zanim doszliśmy do boksu ze squashem to ja już byłam cała spocona. Gdyby nie to, że mam tam kartę z pracy to bym olała i wolała zdecydowanie robić coś na świeżym powietrzu. No nic- lato się zbliża- będzie okazja żeby poćwiczyć na powietrzu. Poza tym squash jest tak drogi że raz dwa wyprztykam się z kasy na karcie i się skończy ;D.

No dobra tyle ode mnie.

Buziaki i powodzenia wszystkim, którzy walczą dzielnie :) Miłego dnia


9 maja 2012 , Komentarze (2)

Halo Halo,

Dzisiaj powspominam dzień wczorajszy- wolny od pracy (jupi!) i można powiedzieć, że całkowicie "przesrany" ;( A wszystko zaczęło się od (chyba) koktajlu o wdzięcznej nazwie 'Pretty woman' wypitego w centrum handlowym. Po powrocie do domu (i całe szczęście, że nie wcześniej) dopadło mnie jakieś mega zatrucie i dzięki temu mój wolny dzionek mogłam przesiedzieć na tronie- jak prawdziwa królowa ;D.  

Ale na wieczór byłam całkiem do użytku no i chociaż tą diabelską szóstkę udało nam się odhaczyć w kalendarzu jako zaliczone.

Na razie tylko dwie serie- pod koniec drugiej czułam bardzo moje mięśnie. Ale jeszcze było okej. 

Boję się dzisiejszego dnia- bo dzisiaj po squashu trzeba będzie się pomęczyć i pociągnąć 3 serie- mam nadzieję, że to mnie nie zniechęci i dam radę.

Co do diety- wczoraj skusiłam się na parę łyków piwa smakowego no i na jednego magnuma migdałowego. Były też ziemniaczki na obiadek. 

Ale trzymam się i pieczywa nie jem. 

Pozdrawiam wszystkich odchudzaczy,

Buziaki dla Was i trzymajcie się mocno swoich postanowień.



7 maja 2012 , Skomentuj

O matko i córko!

Jest źle, jest bardzo źle. Zrobiłam zdjęcia, żeby mieć taki mój starting point do dalszych ćwiczeń. I jak popatrzyłam na siebie to płakać mi się zachciało. Ostatecznie zdecydowałam, że zdjęć nie wrzucę do póki nie będę miała czegoś ładniejszego dla porównania. Ale ogólnie motywację, której ostatnio mi brakowało- bardzo szybciutko znalazłam. Nie do pomyślenia, że mogłam się tak zapuścić.

Co do samych ćwiczeń to całkiem w porządku. Najgorzej było się zmotywować, ale już jak klapłam na podłogę to jakoś poszło. 

Czuję, że dopadła mnie bułowa chandra. Zjadłabym taką pyszniutką kanapeczkę z szyneczką i pomidorkiem i świeżym szczypioreczkiem. Aż mi się ślinka sączy jak pomyślę, a myślę zdecydowanie za często. Niby jedna kanapeczka (jeszcze z jakimś zdrowym pieczywkiem) nie zaszkodzi a może tylko pomóc bo to dużo błonnika i w ogóle. Tyle, że u mnie na jednej się nigdy nie kończy. Jak już zacznę z pieczywem to koniec- reakcja lawinowa. 

Szczerze muszę przyznać- jestem węglowodanoholikiem :(  i nie potrafię nic z tym zrobić. W  sobotę jak dopadłam do croissanta to aż wstyd się przyznać ile endorfinek mi w głowie zaszumiało. Chyba to lepsze niż czekolada dla mnie.

Ma ktoś jakiś pomysł jak walczyć z przemożną ochotą wcięcia buły?

No i jeszcze news- kupiłam sobie wagę- nówka sztuka nieśmigana, elektroniczna. W końcu będę mogła ważyć się trochę dokładniej niż jak dotąd- z przybliżeniem do 2 kg ;) Niestety (lub też stety) na razie pokazuje tyle samo co stara.

Chyba tyle na dzisiaj ode mnie. 

Życzę spokojnej, dobrej nocki. No i sukcesów,

Ciao



 

7 maja 2012 , Skomentuj

Czesc Dziewuchy,

Właśnie sączę moją codzienną kawkę z mlekiem i pomyślałam, że napiszę coś od siebie. 

Wczoraj:

Wczoraj zaczęliśmy z Lubym A6W ! Jupi! nareszcie  od dzisiaj będę regularnie pisać jak tam ćwiczenia i czy coś się zmienia w moim ciałku. 

Poza tym to zdycham ciągle po tym moim nieszczęsnym Squashu. Myślałam, że dzisiaj już mi przejdzie i znowu wieczorkiem pójdziemy ale niestety. Ledwo powłóczę nogami i nie mogę podnosić ręki :( 

Wybraliśmy zespół na wesele ;) Podoba nam się- mam nadzieję, że sprawdzą się w kontaktach z gośćmi :)

Tyle na teraz,

A wieczorem czeka mnie spowiedź z dnia drugiego ćwiczeń (może jakaś fotka) żeby co jakiś czas porównywać.

Buziaki i miłego dnia wszystkim :)

6 maja 2012 , Skomentuj

Hejka,

Wczoraj jak popatrzyłam na siebie to wydawało mi się, że widzę pierwsze rozstępy na brzuchu. Tak się tym zestresowałam, że polecieliśmy z Lubym pograć w squasha. Pierwszy raz w życiu grałam i podobało mi się ;) 

Nigdy jeszcze się tak nie wypociłam! Po 25 minutach brakowało mi tchu, odpoczęliśmy chwilę i graliśmy dalej. Pot lał się ze mnie ciurkiem a moja zacna twarz przybrała kolor purpury.

A dzisiaj masakra. Ledwo ruszam ręką. Bolą mnie nogi, pośladki i plecy. I jak tylko będę w stanie się ruszyć to lecę znowu :D

Skusiłam się też dzisiaj na czekoladę :( policzyliśmy z Lubym, że zjedliśmy po 105 kalorii ale wyrzuty sumienia mam tak wielkie, jakbym zjadła tych kalorii 1000 :( 

A na obiad zrobiłam przepyszny chłodniczek i upiekliśmy pstrąga do młodych ziemniaczków. Była pyszka.

Tak bardzo mi się nie chce iść jutro do pracy.... Dobrze, że wtorek wolny mamy :) 

Pozdrawiam.


5 maja 2012 , Komentarze (1)

Jakoś tak brakuje mi ostatnio motywacji... Od 2 tygodni nie jem pieczywa, staram się unikać węglowodanów i słodkości no i częściej się ruszam a tu dupa- nie widzę żadnych zmian. Dobija mnie to, bo wakacje tuż tuż a ja ciągle chodzę w izolacji. 

Naprawdę nie wiem jak Wy to dziewczyny robicie, że udaje Wam się tyle zrzucić. 

W tym tygodniu na pierwszym miejscu był ślub. Brat Narzeczonego śmiał się z nas, że w ekspresowym tempie zaczęliśmy wszystko zamawiać, no ale niestety- pochodzę z nie największego miasta i jeśli później ma być problem z salą albo zespołem to ja dziękuję.

W sumie już zrobiliśmy te najważniejsze rezerwacje: jest sala i jest band. Najlepsze jest to, że posłuchaliśmy się opinii znajomych/rodziny no i tych na forach internetowych. Do mnie jedziemy w lipcu i dopiero wtedy zobaczymy jaki ten nasz kot w worku jest naprawdę ;) 

Mam nadzieję, że przez następne pół roku zgubię te swoje nadprogramowe 10 kg. Nie chcę na ostatnia chwilę martwić się jeszcze o figurę bo pewnie i tak będę wariować z powodu wszystkiego. A ślub we wrześniu 2013 ;) I w sukni będę wyglądać prześlicznie ;P


1 maja 2012 , Komentarze (1)

Witajcie, 

Dzisiaj znowu byłam na siłce i znowu rowerek. Niewdzięczna maszyna po 35 minutach biegu i przebiegniętych prawie 20 km (tętno cały czas około 140) raczyła mnie poinformować, że spaliłam 125 kalorii. Wydało mi się to raczej dziwne. Później jeszcze biegałam 20 minut no i przebiegłam 2.8 km i bieżnia też się zaśmiała mi w twarz, że to tylko 160 kalorii mniej. 

Wracam do domu- odpalam onetowy kalkulator wysiłku, który dodaje mi otuchy, że moje wypociny na dziś to około 480 kalorii na rowerze i 190 na bieżni. 

Pomóżcie- powiedzcie co jest prawdą, lub też, jeśli jak zwykle prawda leży po środku. To jak mniej więcej określić ilość spalonych kalorii?  Bo bardzo przepraszam ale różnica między 125 a 480 jest ogromna!

Na razie jeszcze nie widzę efektów mojego zmagania się z nadprogramowym  ciałkiem ale liczę na to, że jeśli będę bardziej systematyczna, to wkrótce coś się zmieni.

Buziaki i powodzenia dla wszystkich, którzy to czytają. 

Ps. No i proszę jeszcze raz o podpowiedź co i jak z tymi liczydłami paskudnymi bez serca.