Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Stuentka ratownictwa meycznego. Marząca o pracy w wojsku i szczęściu. Ed od 5lat. Ponad 1,5 roku terpaii- bulimia. NIgdy dość dobra. Stare konto: kllamka

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 59517
Komentarzy: 1655
Założony: 3 maja 2012
Ostatni wpis: 10 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
makelifehappier

kobieta, 32 lat, Łódź

174 cm, 76.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 grudnia 2012 , Komentarze (6)

 

"To dlatego budzę się codziennie o samym świcie.
To dlatego wytrzymuję wysypki, skaleczenia, czy krańcowo zmęczone mięśnie.
Nauczyłam się, że życie jest /w dużej mierze jak surfing.
Gdy wpadniesz w strefę uderzeniową, szybko musisz wydostać się na powierzchnię...
...bo nigdy nie wiesz, co przyniesie następna fala.
Gdy wierzysz, wszystko jest możliwe.
Wszystko..."

11 grudnia 2012 , Komentarze (20)


Jest mi źle ...





8 grudnia 2012 , Komentarze (33)

Dzisiaj małe podsumowanie tygodnia i jestem PRZESZCZĘŚLIWA. W życiu się nie spodziewałam takiego spadku. Jakby ktoś mi powiedział, że schudnę tyle w tydzień będąc najedzoną, bez głodówek wyśmiałabym go. Ale to jednak jest możliwe choć sama tego nie rozumiem ale się ogromnie cieszę =) Tym bardziej, że w tym tygodniu były dwa dni gdy przekroczyłam limit kalorii, co prawda zdrowo jadłam na ale zawsze jakiś mały dyskomfort jest. A potem w czwartek tylko basen a wczoraj zero ćwiczeń przez te problemy z kostką. Wczoraj to w ogóle zaczęłam fisiować, że na pewno przytyję bez ćwiczeń itp. masakra ;/ aż chciałam iśc na siłownię ale okazało się, że ktoś tam robi urodziny więc nie ma jak. No to wtedy już w ogóle w mojej głowie "bez ćwiczeń przytyjesz to możesz się nawpierdalać" itp. Ale udało mi się przekonać ten głos w mojej głowie, że nie ma co prorokować tylko poczekać do rana i dzisiaj rano co? 0,6kg mniej o_O wtf? Nie rozumiem ale się cieszę =)
Zresztą popatrzcie same xD



Mój cel na następny tydzień to minus 2kg. Może jednak uda się zobaczyć siódemkę z przodu jeszcze w 2012 ;) Jejku wciąż nie wierzę, że można jeść i chudnąć, ale człowiek czasami jest durny. Dla mnie dieta to zawsze był pusty  żołądek a tu proszę. Na starość człowiek mądrzeje hehe.
Poza tym dzięki bieganiu a biegam regularnie około 2 tygodni dopiero już znacznie poprawiła mi sie kondycja nóg a miałam na nich cellulit, teraz prawie go nie widać, więc serdecznie polecam bieganie. Mimo początkowych oporów teraz je uwielbiam ;) Więc warto spróbować i już nie mam oporów by podbiec na tramwaj z obawy, ze nie przebiegnę 200m to ogromna satysfakcja dla której warto się trochę "pomęczyć" na siłowni. Ruszać tyłki od komputera =P



A tu wczorajsze menu:

Dzień 13
 Śniadanie: 2x kromka chleba ze słonecznikiem(70g), serek kanapkowy(20g),
 papryka(50g), ogórek zielony(40g) + kawa z mlekiem(125ml)
                  Kalorie:295kcal/Białko: 12,5g/Węglowodany: 47,8g/Tłuszcze: 9g/Błonnik: 7,1g
     
 Drugie śniadanie: mandarynki(250g), 1/2 melona galia(300g) + 500ml wody
                     Kalorie: 177kcal/Białko: 3g/Węglowodany: 44,8g/Tłuszcze: 0,8g/Błonnik: 6g
               
          Obiad: dorsz(115g), sałata z jogurtem naturalnym, 2x jajko
 + 500ml wody/czerwonej herbaty
                 Kalorie: 283kcal/Białko: 37,3g/Węglowodany: 5,3g/Tłuszcze: 12,8g/Błonnik: 0,7g
            
    Podwieczorek: serek wiejski lekki + kawa z mlekiem(125ml) 
                       Kalorie: 185kcal/Białko: 20,5g/Węglowodany: 9,5g/Tłuszcze: 7g/Błonnik: 0g
                  
 Kolacja: 40g orzechów laskowych, marchew(200g)
Kalorie: 310kcal/Białko: 8g/Węglowodany: 24,2g/Tłuszcze: 24,8g/Błonnik: 11,1g
                Razem: Kalorie: 1250kcal

Pierwszy raz w życiu jadłam melona, może to dziwne ale wcześniej nie było jakoś okazji i się zakochałam w nim xD Nie dość, ze smaczny to jeszcze małokaloryczny i jak na owoc to nie ma wcale dużo węgli jedyna dość znacząca wada to niestety cena ;/



Trzymajcie się i walczcie, bo jest o co ;)


 

6 grudnia 2012 , Komentarze (19)


Jak tam? Byłyście grzeczne =P? Razem ze współlokatorką postanowiłyśmy w ramach mikołajek pójść dzisiaj na naleśniki xD Niebo w gębie normalnie. Polecam, polecam choć teraz zżerają mnie wyrzuty sumienia to było pyszne tylko jak dla mnie porcja mogłaby być o połowę mniejsza a nie taka ogromna. Bułki też nie miało być no ale... czekaliśmy 2h na basen w bufecie i moja silna wola nie wytrzymała, to jest najtrudniejszy dzień dla mnie zawsze i okres, więc muszę pamiętać by w czwartki nie brać ze sobą pieniędzy. Następnym razem dam radę =)

Dzisiaj z aktywności jedynie basen, choć muszę przyznać, że ból nogi odczuwałam dość dosadnie nawet przy pływaniu. Także dzisiaj odpuszczam siłownię z bólem serca, bo cudownie jest widzieć z dnia na dzień 0,5kg mniej jedząc przy tym normalne ilości jedzenia.

Dzień 12(Mikołajki)
  Śniadanie:płatki owsiane z malinami(35g) + mleko(150g)
                  Kalorie:200kcal/Białko: 5,1g/Węglowodany: 14,8g/Tłuszcze: 4,9g/Błonnik: 3g
                     
 Drugie śniadanie: pomarańcze(170g), nerkowce(15g)+ 500ml wody/czerwonej herbaty
                     Kalorie: 160kcal/Białko: 3,9g/Węglowodany: 24,1g/Tłuszcze: 6,6g/Błonnik: 3,7g

Trzecie śniadaniebaton z pistacjami(35g)
Kalorie: 199kcal/Białko: 5g/Węglowodany: 13,6g/Tłuszcze: 13,7g/Błonnik: 1,9g
 
 bułka z szynką(20g); mikołaj(25g)

                      Kalorie: 380kcal/Białko: 11,6g/Węglowodany: 59,6g/Tłuszcze: 11g/Błonnik: 2g  
       
 
Obiad: naleśnik z malinami, serkiem homogenizowanym, gałką sorbetu(restauracja)
                Kalorie: ok 450kcal?
      
                Razem: Kalorie: ok. 1389kcal



Właśnie skończyłyśmy oglądać "Zmierzch" i mnie ta ostatnia część rozczarowała. Książki pokochałam choć fantastki ogólnie nie lubię i pierwszą książkę przeczytałam tylko dlatego, że nie doczytałam w sklepie opisu( nie doszłam do tego, że jest o wampirach), bo inaczej bym jej nie kupiła. Film mnie osobiście jak i moją współlokatorkę trochę znużył, więc nadal podtrzymuję wersję, że lepiej czytać.

5 grudnia 2012 , Komentarze (23)


Zrobiłam sobie coś w nogę =( chyba jednak przesadziłam z intensywnością i częstością treningów na bieżni. Strasznie boli gdy chodzę i kostkę mam lekko napuchniętą, ale jej nie skręciłam czy coś bo to jest taki inny ból nie wiem jak go określić, nasila się przy rotacji stopy. Myślałam a raczej miałam nadzieję, że jak poćwiczę to rozruszam i będzie lepiej ale nie było, więc dziś jedynie 1km biegania na bieżni +1km marszu (100kcal), rowerek(200kJ), orbitrek(400kJ).

Nie wiem czy jutro będę w stanie więcej pobiegać a nie chcę przestawać, bo waga tak ładnie spada, nawet po pół kg dziennie mimo, że jem ok 1250kcal. Właśnie po wczoraj mimo, że zjadłam te 500kcal za dużo waga pokazała 0,4kg mniej niż wczoraj. Ogólnie od soboty, czyli w 4dni zleciało 1,8kg z czego się ogromnie cieszę. I nie jest to sama woda bo widzę po tych pomiarach, po tygodniu wrzucę podsumowanie razem w tymi procentami wody, tłuszczu, mięśni itp.



Kupiłam dzisiaj drugą część "Pięćdziesiąt twarzy Greya", więc zaraz uciekam czytać.

Dzień 11
  Śniadanie: 2x kromka chleba ze słonecznikiem(64g), szynka(30g), papryka(100g),
ogórek kiszony(50g) + kawa z mlekiem(125ml)
              Kalorie:322kcal/Białko: 16,6g/Węglowodany: 36,1g/Tłuszcze: 16,9g/Błonnik: 6,3g                    

Drugie śniadanie: kiwi(250g)
                     Kalorie: 140kcal/Białko: 2,3g/Węglowodany: 34,8g/Tłuszcze: 1,3g/Błonnik: 5,3g

Trzecie śniadanie: serek wiejski lekki + kawa z mlekiem(125ml) 
                       Kalorie: 185kcal/Białko: 20,5g/Węglowodany: 9,5g/Tłuszcze: 7g/Błonnik: 0g
                        
  Obiad: pierś z kurczaka(200g), 2x jajko, kapusta kiszona, buraczki
 + 500ml wody/czerwonej herbaty
                Kalorie: 239kcal/Białko: 45,1g/Węglowodany: 8,5g/Tłuszcze: 2,9g/Błonnik: 3,4g

                Razem: Kalorie: 886kcal

Wtf??? Nie mam pojęcia jakim cudem wyszło tak mało, planu nie miałam wcześniej, bo mi się zajęcia pozmieniały itp. więc musiałam z jedzeniem improwizować ale jak liczyłam na oko to mi spokojnie powyżej 1000kcal wychodziło. Nie ma sensu żebym się teraz(21) dopychała jedzeniem. Poza tym byłam najedzona. Jak widać nie mogę bez konkretnego planu, bo takie kwiatki potem wychodzą. Jestem w szoku szczerze mówiąc o_O

4 grudnia 2012 , Komentarze (10)


Dzień 10

 Śniadanie: 2x kromka chleba ze słonecznikiem(64g), pasztetowa(20g), papryka(100g), ogórek kiszony(50g) 
 + kawa z mlekiem(125ml)
                  Kalorie:362kcal/Białko: 13,6g/Węglowodany: 37,0g/Tłuszcze: 16,9g/Błonnik: 6,3g
                     
Drugie śniadanie:
kiwi(250g), banan(100g) + 500ml wody/czerwonej herbaty
                     Kalorie: 253kcal/Białko: 3,5g/Węglowodany: 63g/Tłuszcze: 1,7g/Błonnik: 7,3g

serek wiejski lekki + kawa z mlekiem(125ml) 

                       Kalorie: 185kcal/Białko: 20,5g/Węglowodany: 9,5g/Tłuszcze: 7g/Błonnik: 0g
                    
           Obiad: pierś z kurczaka(200g) w papirusie, warzywa na patelnie(200g)
 + 500ml wody/czerwonej herbaty
                 Kalorie: 300kcal/Białko: 46,6 g/Węglowodany: 10g/Tłuszcze: 2,4g/Błonnik: 4g
            
   Podwieczorek: pistacje(15g), marchew(45g)
                      Kalorie: 100kcal/Białko: 3,5g/Węglowodany: 4,8g/Tłuszcze: 6,9g/Błonnik: 2g

jogurt naturalny(180g), musli(25g)
                     Kalorie: 226kcal/Białko: 11,22g/Węglowodany: 23g/Tłuszcze: 9,6g/Błonnik: 1,8g

banan(80g), kiwi(150g)
Kalorie: 160kcal/Białko: 2,2g/Węglowodany: 39,7g/Tłuszcze: 1g/Błonnik: 4,6g
              
 Kolacja: jajko, papryka(50g), sałata + 3 pierniczki
                     Kalorie: 145 kcal/Białko: 8,2g/Węglowodany: 15,9g/Tłuszcze: 5,6g/Błonnik: 1,1g

                Razem: Kalorie: 1731kcal

No to dzisiaj popłynęłam =( prawie 500kcal za dużo i to na wieczór, no ale trudno. Jednak widzę zmianę w sumie to dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę, że nawet nie przeszło mi przez myśl by zwymiotować. Pierwsza myśl- musisz iść na siłownię to spalić. Miałam ochotę opróżnić całą lodówkę ale powiedziałam sobie stop i poszłam pobiegać. Było ciężko może przez to, że miałam w głowie, że w jakimś stopniu jest to "kara", może dlatego, że pełny żołądek, poczucie rozgoryczenia i złości. Ale przebiegłam tyle ile miałam na dzisiaj w planie czyli 6km(500kcal) plus do tego 10min orbitreku(200kJ) i jest mi lepiej. Zobaczymy co powie jutro waga.



Byłam na tym naświetlaniu i w zasadzie to utwierdziłam się w przekonaniu, że ten dermatolog u którego byłam nie miał nigdy wcześniej styczności z moją chorobą. W końcu naświetlana nie byłam, bo nie przepisałam mi tabletek, które są potrzebne. Stwierdziłam, że akurat to na razie sobie odpuszczę, poszukam lepszego dermatologa, bo w zasadzie nie jestem pewna czy na tym etapie już są wskazane naświetlania. Wizyta prywatna u dermatologa 150zł o_O Jak na razie się wstrzymam, poczekam aż rodzice prześlą mi kartę choroby od mojej "starej", swoją drogą świetnej dermatolog. W tej klinice gdzie byłam terminy i tak na połowę stycznia dopiero, więc zobaczymy.
 

3 grudnia 2012 , Komentarze (17)


Byłam dzisiaj na wizycie u dermatologa i szczerze mówiąc się trochę zawiodła, choć sama nie wiem czego się spodziewałam. Przecież doskonale wiem, że na tą chorobę nie ma cudownego lekarstwa, bo nikt nie wie czym jest wywołana. Ale no nie wiem... lekarz poszedł po najprostszej ale może i najwłaściwszej w tym przypadku linii działania. Próbujemy tego co pomogło 5lat temu czyli naświetlania niestety na fundusz nie ma, więc będę musiała płacić. Jutro jadę pogadać z babkę, ustalić dawkę i częstość "wizyt". Pewnie pojawią się o to pytania- choruję na łysienie plackowate, chorowałam 10lat było kilka lat przerwy a teraz choroba powraca.




Wiem, że złość nic tutaj nie pomoże ale kurcze jestem wściekła, że to znowu zaczęło wracać, bo tyle walczyłam by z tym wygrać i nikomu bym tego nie życzyła, ktoś kto nie chorował nie jest w stanie zrozumieć, bo to patrząc tak bardzo racjonalnie tylko włosy ale wierzcie mi, że to jest bardzo istotny element kobiecości. Tym bardziej to przeżywam bo wiem, pamiętam jak to było kiedyś. I mam ochotę krzyczeć, kopać, gryźć i płakać jak małe dziecko.



Jest za to jedna korzyść z tego stało się to moim motywatorem do ćwiczeń. Całą złość na to co się dzieję odreagowuję na bieżni. Bieganie stało się dla mnie symbolem walki z chorobą. Gdy biegam przyjmuję myślenie, że każdy kilometr to jest taki kop w tyłek chorobie =) I dzisiaj tym sposobem przebiegłam 8km czyli 60minut bez żadnej przerwy. I powiem to: jestem z siebie dumna =)



Dzień 9
 Śniadanie: 2x kromka chleba ze słonecznikiem(64g), szynka(30g), papryka(100g), ogórek kiszony(50g)
 + kawa z mlekiem(125ml)
                  Kalorie:322kcal/Białko: 16,6g/Węglowodany: 36,1g/Tłuszcze: 16,9g/Błonnik: 6,3g
     
 Drugie śniadanie: kiwi(250g), banan(100g) + 500ml wody/czerwonej herbaty
                     Kalorie: 253kcal/Białko: 3,5g/Węglowodany: 63g/Tłuszcze: 1,7g/Błonnik: 7,3g
               
          Obiad: pierś z kurczaka(200g) w papirusie, warzywa na patelnie(200g)
 + 500ml wody/czerwonej herbaty
                 Kalorie: 300kcal/Białko: 46,6 g/Węglowodany: 10g/Tłuszcze: 2,4g/Błonnik: 4g
            
    Podwieczorek: pistacje(30g), marchew(45g)
                      Kalorie: 190kcal/Białko: 6,9g/Węglowodany: 8,8g/Tłuszcze: 13,9g/Błonnik: 3,4g
      
    Kolacja: serek wiejski lekki + kawa z mlekiem(125ml) 
                       Kalorie: 185kcal/Białko: 20,5g/Węglowodany: 9,5g/Tłuszcze: 7g/Błonnik: 0g

                Razem: Kalorie: 1250kcal; Białko: %; Węglowodany: %; Tłuszcze: %; Błonnik: %

2 grudnia 2012 , Komentarze (26)


W zasadzie pierwszy tydzień za mną i choć bilans nie przedstawia się zadowalająco to jestem zadowolona. Niedziela, poniedziałek, wtorek i 3/4 środy trzymałam się idealnie potem się rozchorowałam i się posypało, ogarnęłam się dopiero wczoraj. Więc niby udane "tylko 4/7 dni. Ale wiecie co? Wczoraj doszłam do wniosku, że nie ma co się użalać i rozpamiętywać. Dobra zjebałam ale dlatego tyle dnia nie jeden, bo włączyło mi się "stare" myślenie. Jak w środę nie byłam w stanie poćwiczyć tyle ile zaplanowałam to pomyślałam, że co mi szkodzi i tak nie będzie idealnie, więc co to za różnica czy zjem czy nie. W czwartek rano wyrzuty sumienia i myślenie w stylu "no to za karę dzisiaj nie jem", w ciągu dnia "nie to nie jest mądre" itp więc zjem coś a jak już coś no to wyrzuty sumienia i "w sumie to teraz znowu mogę się nawpieprzać" a to przecież nie o to chodzi. O ile lepiej byłoby gdybym odpuściła sobie tą środę a w czwartek jadła dalej normalnie te 1250kcal. Ale człowiek mądry "po szkodzie" i najlepiej uczy się na własnych błędach, może w końcu zmądrzeje i mnie to czegoś nauczy. Także kolejny tydzień mam zamiar nadal na tych 1250kcal i ćwiczeniach. Jak na razie waga poszła do góry, miałam się dzisiaj pomierzyć, zrobić zdjęcie itp ale pojawiła się @ więc pomiary mogłyby być nieadekwatne więc przekładam to na później. Pozytywne myślenie to podstawa. I jestem zadowolona z tych 4 dni lepsze 4 niż żaden, bo czułam się o wiele lepiej niż wpieprzając wszystko co znajdzie się w zasięgu wzroku. Poza tym chociażby ze względu na włosy muszę dbać o zdrową dietę. Wiem z autopsji jak wiele mogę stracić więc muszę zrobić wszystko by nie dopuścić do tego co było a zdrowa dieta na pewno nie zaszkodzi a jeśli jest to na tle nerwowym to wręcz przeciwnie pomoże, bo jak jem zdrowo to i lepiej się ze sobą czuję. Koniec walczenia ze swoim ciałem, przez ostatnie lata było już wystarczająco dużo nienawiści.
Poza tym tylko 5-6kg i będzie już względnie dobrze, co to dla mnie ;)
W końcu miałam to już we wrześniu.



1 grudnia 2012 , Komentarze (24)


Zawsze nienawidziłam biegać. Gdy na wf było mówione, że będziemy biegać miałam ochotę uciec z lekcji. Przebiegnięcie 1000m było niemożliwym wyczynem, zawsze łapała mnie kolka albo jakiś skurcz. Dziwnym trafem, kiedy od tego czy przebiegnę zależała moja ocena to udało mi się przebiec. Rok temu w wakacje zaczęłam trochę biegać, na początku musiałam się zmuszać ale po 3-4 razach spodobało mi się to. Stawiałam sobie coraz wyżej poprzeczkę i realizowałam swoje cele co dawało mi ogromną satysfakcję. Problemem często jest bariera, którą same sobie tworzymy myśleniem typu "nie dam rady", "to nie dla mnie", "jestem do niczego". Nastawienie to podstawa. Idę biegać mówię, że przebiegnę tyle i tyle przebiegnę, nie można sobie odpuszczać. Dopiero gdy sobie nie odpuszczasz jesteś w stanie dojść do swoich prawdziwych granic.

Wczoraj byłam pobiegać na bieżni z założeniem, że może z 5-6km max bo jestem chora itp. ale po chwili stwierdziłam, ze to zwykłe wymówki i że jak już dałam radę 7km to i dam radę dzisiaj, może z dwoma a nie jedną przerwą ale dam radę. Oczywiście po 3km pojawiło się myślenie "odpuść sobie, jesteś chora", "jeden dzień możesz sobie darować" itp. Ale nie odpuściłam tylko biegłam dalej i po 6km doszłam do wniosku, że jestem tak samo zmęczona jak byłam po tych 3km. I dałam radę przebiec te 7km bez żądnej przerwy.
 I udało mi się tylko dlatego, że w siebie uwierzyłam, uwierzyłam, że dam radę i sobie nie odpuściłam tak jak często to robiłam. Wiem, że dla niektórych 7km to będzie mało ale tu nawet nie chodzi o liczby a o takie pokonywanie swoich własnych słabości o to by każdego dnia coraz bardziej pracować nad swoją psychiką. W końcu walczymy o swoje szczęście o satysfakcję z własnych postępów po to byśmy mogły powiedzieć patrząc w lustro: JESTEM Z SIEBIE DUMNA.



29 listopada 2012 , Komentarze (17)


Co myślicie o tej ofercie?

>Klik< 



Moja waga ma wahania do dwóch kg, masakra...
Jedzeniowo dzisiaj do kitu.
Chleb w ciągu czterech dni pleśnieje, zapamiętaj.
Chyba zdrowieje skoro nawiedziłam sklep w oczywistym celu,
dzisiaj dwa razy nad wc... czuję, ze powinnam pomyśleć o powrocie na terapię.
Dzisiaj siłownia koniecznie, tylko nie wiem czy dam radę 7km.

edit.
4km biegu zaliczone (300kcal)
rowerek (100kJ)