Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chciałabym iść do sklepu i nie martwić się, że nie będzie mojego rozmiaru.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15988
Komentarzy: 492
Założony: 6 maja 2012
Ostatni wpis: 17 maja 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karolaa1987

kobieta, 37 lat, Gdańsk

162 cm, 78.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lipca 2015 , Komentarze (2)

Piątek, piąteczek, piątunio! Jak wspaniale, jutro się wyśpię.

8 lipca 2015 , Komentarze (4)

Nie piszę tutaj bo chwilowo jestem jakaś taka do dupy. Nie mam na nic sił, ciągle jestem senna. Dzisiaj rano obudziłam się z bólem gardła i lekkim katarem. Upał + lodowata woda do picia... normalnie bosko. Kręciło mnie od kilku dni to teraz mam. 

Z mniej ciekawszych spraw, to idę jeszcze dzisiaj to stomatologa. Mam już zdjęcie mojej paszczy, więc teraz tylko trzeba wysiedzieć na różowym fotelu u lekarza...

Od wyjazdu chłopka nie wchodziłam zbytnio na wagę. Bałam się... nie widziałam po sobie żadnych efektów wizualnych, podjadałam... ze względu na urodziny miałam po prostu zbyt dużo słodkości w domu. Tort czekoladowy, lody bakaliowe... i tak codziennie sobie coś podjadałam. Została mi jeszcze jedna porcja lodów i wszystkie słodkości zostały przeze mnie zjedzone :/

Mimo wszystko, weszłam dzisiaj rano na wagę. Podły nastrój spowodował, że było mi wszystko jedno. Na pocieszenie zobaczyłam wagę niższą niż ostatni podawany wymiar... 80,4 kg. Cieszę się niezmiernie ale do sufitu nie skaczę, nie mam energii ani sił... ale pasek sobie zaktualizuje, a co tam. Mam nadzieję, że w lipcu pożegnam się na dobre z 8 na przodzie.

3 lipca 2015 , Komentarze (5)

Wiecie co.... nudzi mnie ten Callanetics. Do takiego poziomu, że nie chce mi się go ćwiczyć. Jest to teraz na zasadzie odpękania. Zapisałam się na to wyzwanie dwu tygodniowe i nie chcę teraz opuszczać w połowie. Ćwiczę ale tak bardziej na przymus. A może to jakiś okres przejściowy? W ogóle... po tym całym urlopie jakoś jeszcze ciężko mi się ogarnąć tak na 100%. Nie to, że odpuszczam czy coś, tylko pamiętam, że przed urlopem byłam jakoś tak bardziej zmobilizowana. No ale dobra, bez marudzenia.....

byłam wczoraj zrobić rtg mojej paszczy. Odczekałam swoje, nasłuchałam się kogo co boli i w ogóle.... kłótnie kto był za kim w kolejce i kto ma gorsze schorzenie. Powiem Wam, nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Czy sądzicie, że gdyby dostęp do lekarzy i darmowego leczenia był lepszy, to takich sytuacji w przychodniach byłoby mniej? czy to efekt choroby, sfrustowania, że chciałoby się być zdrowym, ale trzeba siedzieć w kolejkach? Przeraża mnie to wszystko... 

Zapomniałam wziąć część jedzenia do pracy. Po zrobieniu rtg byłam głodna jak wilk a nawet nie miałam mięsa wyjętego. Postanowiłam, że pójdę do baru mlecznego. Na Starym Mieście jest taki, chodzi się z tacą i wybiera co chce się zjeść. Wybrałam kasze gryczaną bez sosu, pulpeciki z koperkiem i surówkę, taką z kapusty, marchewki itp. Do kicia kefir z czerwonych porzeczek. Wydaje mi się że było ok. W ogóle, ta kasza była całkiem inna niż ja robię. Ona była taka sucha, jakby mocno doprawiona. Bardzo mi smakowała. Musze pomyśleć jakby taką zrobić samej w domu.

Czy u Was też jest tak gorąco?

1 lipca 2015 , Komentarze (9)

Dzisiaj wszystko nie tak. Od śniadania w pracy strasznie bolał mnie ząb. Ból utrzymywał się do końca dnia w pracy. Praktycznie nic nie jadłam :/ Przed 18tą miałam wizytę u stomatologa. Diagnoza: leczenie kanałowe :( Znieczulenie zeszło ale ząb nadal ćmi, tak jak mówiła pani stomatolog. Jestem na przeciwbólowych. Nie dałam rady ćwiczyć, leże w łóżku :/  chce mi się płakać :( strasznie boję się dentysty a z tego wynika, że muszę się przyzwyczaić na jakiś czas do wizyt :(  mam nadzieję, że jutro będzie lepiej niż dziś. Następna wizyta w środę. W międzyczasie muszę zrobić zdjęcie rtg  całej szczęki. Mam nadzieję że jutro uda mi się to ogarnąć...

1 lipca 2015 , Komentarze (10)

Weźcie mnie kopnijcie w dupę!

No kurza twarz... coś słabo mi idzie albo jestem totalnie rozregulowana po tym urlopie. Mam wrażenie że nic nie idzie po mojej myśli. No ale... w sumie to czego mogę się spodziewać po raptem.... czterech dniach?
Wyzwanie z Callan robię. Póki co, to nie ominęłam ani jednego dnia. Ale nie mam czasu na chodzenie! Codziennie mam coś do załatwienia, a to kosmetyczka, a to zakupy, a to mieszkanie ogarnąć, ktoś chce przyjść... ale przecież wcześniej dawałam rade, co jest teraz nie tak? Wypadłam z rytmu czy co?

Dzisiaj miała przyjść Małża siostra. Czekałam... nawet ciasto miałam, żeby nie było, że przyszli a ja nic nie mam. I co? Napisała SMSa, że przeprasza, ale jednak nie da rady. Zostałam sama... z ciastem... 

Jak czytam wasze pamiętniki, że robicie masę ćwiczeń dodatkowych to... zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie wymyślam, że może mogłabym się postarać jeszcze bardziej? Robić coś więcej? Lepiej się zorganizować?

30 czerwca 2015 , Komentarze (12)

Pierwszy dzień pracy po urlopie zaliczony. Nie było źle... papierów trochę do ogarnięcia ale się dało :)
Dzisiaj nie byłam na marszu. Szczerze to nawet mam lekkie wyrzuty sumienia. Ale może po kolei. 
Po pracy zjadłam w domu sałatkę z kurczakiem. W pracy nie miałam zbytnio czasu żeby jej zjeść to raz, a dwa - papiery mnie pochłonęły, "zrób to, zrób tamto" i zanim się zorientowałam była już godzina 16 i czas do domu. Po obiedzie wyszłam na miasto. Miałam upiec ciasto do pracy ale kompletnie nie miałam nastroju ani chęci na pieczenie, smakowanie kremów, owoców itp. Poszłam do cukierni  w poszukiwaniu małego torcika. Po drodze spotkałam siostrę Małża. Gadu gadu, połaziłyśmy trochę po sklepach w Galerii. Przymierzyłam jedną kieckę. Kurczę, czerwona, dopasowana... była śliczna. Zostałam namówiona na przymierzenie. Przymierzyłam, ale dobrze wiedziałam, że to jeszcze nie teraz, że za szybko i nie będę w niej dobrze wyglądać. I tak też było. Siostra Małża jak mnie zobaczyła, pomimo że brzuszek trochę wystawał, zrobiła duże oczy i powiedziała "Ja pierdzielę, dziewczyno, jak Ty schudłaś!". Jak się nosi wszystko workowate, a tu raptem coś dopasowanego, to widać, ale na co dzień to jeszcze nie bardzo, to jeszcze nie to...  padła propozycja, żeby kupić tą kieckę, żeby była moją motywacją. Ale stwierdziłam że to bez sensu. Nie będę wydawać na sukienkę stu złotych żeby wisiała w szafie. Poszłyśmy na obiad. Wyszłam z założenia, że po sałatce to i tak zaraz będę głodna, więc odhaczę kolację. Poszliśmy do chińczyka. Zjadłam jakieś 6 małych pierożków. Pierne jak cholera... ale dobre. Wydaje mi się, że nie zaważyło to zbytnio na mojej diecie.
Torcik kupiony, odwiozłam moją towarzyszkę do domu i sama też wróciłam. Ogarnęłam mieszkanie, wyzwaniowe ćwiczenia Callanetics i po jednej serii ćwiczeń na ramiona i wewnętrzną stronę ud. Nie robiłam drugiej serii bo najnormalniej w świecie nie dałam rady. Wczoraj robiłam dwie serie i dzisiaj tak mnie uda i dupsko bolało, jakby ktoś mi dał niezłe lańsko. Trochę rozciągnęłam się przy ćwiczeniach z Callan, no i ta seria dodatkowych ćwiczeń - mimo wszystko bolało tak, że zrobiłam tylko jedną serię. Potem kąpiel, zrobiłam sobie maseczkę, pomalowałam pazurki. A na co to wszystko? Tort do pracy, dla kolegów i koleżanek - mamy taki zwyczaj. Jutro, a raczej już dziś, jest ten dzień w roku, którego nie lubię (a może powinnam lubić?). Urodziny... kolejny rok do przodu, kolejne urodziny, które spędzę sama... nie potrafię cieszyć się z tego dnia, jest dla mnie takim, że chciałabym go przeskoczyć. Jakby po 29 czerwca nastał 1 lipca! Tak by było najlepiej. Skąd to mam? Nie wiem... u Małża w rodzinie każdy urodziny wyprawia, a ja nie. Małż urodziny też ma wyprawiane. Przychodzi rodzina i w ogóle... ja nigdy nie chciałam... 
Na jutro umówiłam się do kosmetyczki. Niby nic wielkiego, zapisałam się na regulacje i hennę brwi. Chciałabym coś więcej, ale przez laser nie mogę sobie na nic więcej pozwolić. Niby po ok 24 lipca mogę dopiero zacząć się opalać na twarzy, robić peeling itp. Trzeba poczekać.
A wieczorem ma przyjść Małża siostra z narzeczonym. W zasadzie to jej nie zapraszałam, powiedziała że przyjdą na kawę i lody. Może i dobrze, nie będę później marudzić że spędziłam ten dzień sama. 
Dobra... koniec marudzenia. Jest godzina 1:20 a ja jeszcze nie śpię. Jutro z łóżka nie wstanę.
Dobranoc

28 czerwca 2015 , Komentarze (19)

Ostatni dzień mojej laby :/ jutro do pracy :/ zanim się odkopie ze sterty papierów na moim biurku miną ze dwa tygodnie... uroki urlopów.

Byłam dzisiaj na marszu, nie przeszłam zbyt wiele bo zaczął padać deszcz i musiałam wracam do domu. Nie miałam ani kurtki, ani parasola. Wynik: 6 km. I tak całkiem nieźle.

Wyzwanie z Callan zaliczone. Dzisiaj jakoś mięśnie bardziej bolały, może bardziej się rozciągnęły? Dodatkowo zrobiłam dwie serie ćwiczeń z hantelkami na ramiona i ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud. Znalazłam taką 10 minutową dywanówkę. Niby 10 minut ale też daje w kość - czuje że ćwiczyłam. Po gimnastyce byłam zalana potem, jakbym wyszła spod prysznica.

Pochwalę się, mam nowe pudełko na jedzenie do pracy :D  Oto one:

Zdecydowałam się na nie, bo zajmują mniej miejsca i zawsze to jedno pudełko a nie trzy. 

Zrobiłam dzisiaj trzy miseczki galaretki z kurczakiem, marchewką i groszkiem. Mają być na kolację na jutro, pojutrze i popojutrze. Nie sądziłam, że wyjdą aż trzy miseczki. To chyba dobry pomysł na kolację? 

27 czerwca 2015 , Komentarze (15)

Wracam laseczki, wracam! Na odpowiednie tory wracam :)

Ostatnie dni urlopu ale za to intensywne i ze zdrowym jedzonkiem :) Dzisiaj żadnych fast food'ów, żadnych słodyczy, żadnych kolorowych napoi ani dosładzanych soków! Wszystko prawidłowo.
Śniadanko to oczywiście musli z owocami. Tak się przyzwyczaiłam, że w zasadzie nie wyobrażam sobie innego śniadania. Nawet podczas urlopu, pierwsze i drugie śniadanko wzorowe. Drugi posiłek to dwie kanapki. Nie chodzę już do tej oddalonej piekarni. Za namową Małża poszłam do piekarni pod blokiem i zapytałam o chleb bez białej mąki. Okazało się, że są 3 rodzaje, w tym jeden z żeń szeniem, który jest po prostu pyszny. Nie lubię pieczywa typu graham. One są takie suche i ciężko mi przechodzą przez gardło. Ten z żeń szeniem jest wilgotny, ma dużo różnych ziarenek i nie dodają do niego ani grama białej mąki. Miałam jeszcze na spróbowanie inny, nazywał się indyjski. Miał bardzo dużo różnych ziarenek, w sumie to nawet nie wiem dokładnie jakich. Też dobry, ale ten z żeń szeniem smakował mi najbardziej. Kolejnym plusem jest to, że nie wysycha tak szybko. Jest dość mały, więc spokojnie mogę go kupić na 3 dni i nadal będzie pycha :)
Przekąska była warzywno-owocowa :) Brzoskwinia i marchewka a na popitkę zielona herbata z grapefruitem. Kupiłam jakiś czas temu w biedronce i mi zasmakowała :)Obiad. No tutaj podeszłam troszkę jakby strategicznie. Ugotowałam udko kurczaka (bez skóry) z włoszczyzną. Później dodałam koncentratu pomidorowego i natkę pietruszki. Niestety nie umiem inaczej robić zupy pomidorowej, zapewne wiele z Was zbluzga mnie za ten koncentrat... Tak więc na obiad było gotowane udko, kasza gryczana i moje warzywne TRIO, czyli brokuła, marchew i kalafior. Na kolację zjadłam dwie szklanki czystej zupy pomidorowej (czystej, znaczy się bez makaronu ani ryżu). 

Po obiadku wybrałam się na marsz. Zrobiłam prawie 8 km. Po powrocie do domu ćwiczenia z Callanetics (pierwszy dzień wyzwania) plus ćwiczenia z ciężarkami na ramiona.

Z ciekawostek jeszcze. W telewizji reklamowali balsam do ciała firmy Neutrogena, który miał powodować zwiększenie jędrności skóry już po 10 dniach używania. Smaruje ramiona, brzuch, uda i dekolt. Nie wiem czy ten balsam coś pomoże w te 10 dni, nie spodziewam się jakiś rewelacyjnych efektów, ale... po około 5 dniach smarowania mogę stwierdzić, że nieważne czy skóra się ujędrni czy nie, następną butelkę też kupię. Balsam ma pompkę, która bardzo ułatwia dozowanie odpowiedniej ilości. Bardzo ładnie się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Rano smaruje i zanim ułożę włosy i zrobię makijaż to balsamu już nie widać a skóra jest taka fajnie miękka i cudnie pachnie. A... jeśli chodzi o włosy i makijaż, zajmuje mi to max 20 minut (to tak dla potwierdzenia, że balsam naprawdę szybko się wchłania).

Miłego sobotniego wieczoru życzę :)

27 czerwca 2015 , Komentarze (11)

Hej,

Małż pojechał do pracy jakieś 30 minut temu. Nie lubię tych pierwszych chwil w samotności... Teraz przyjedzie gdzieś za 4 tygodnie. Niby długo, niby krótko...

Urlop był nawet udany, chociaż pogoda do kitu. Z dietą gorzej. Na początku było ok, razem chodziliśmy na marsze, ćwiczyliśmy, jedliśmy to samo. Ale (chyba) w poniedziałek "coś pękło". Spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi, tu piwko, "a może pizza?", jakiś grill... w zasadzie najgorzej było wieczorami, bo wiadomo, do południa jakieś zakupy, śniadanie zawsze wzorowo, obiad tak pół-na-pół. Nie jestem z siebie zadowolona. Na wagę wejdę dopiero za tydzień. Małż też na początku wszystko akceptował, wspierał... ale im dłużej to trwało, tym gorzej to znosił. On jest taka "słodka dupka", sama go do tego przyzwyczaiłam :P Starałam się na tyle, ile mogłam. Ale póki co, nie ma co rozpaczać, tylko wziąć się w garść, dieta i ćwiczenia na 100%! Nie ma lipy, hihi... :P

Zauważyłam, że jest wyzwanie "Callanetics codziennie przez 2 tygodnie". Dołączyłam do niego, jutro będzie pierwszy dzień. Początkowo chciałam ćwiczyć co drugi dzień. Marsz i Callanetics na zmianę, ale teraz przez 2 tygodnie będę ćwiczyć i chodzić minimum 30 minut.

Byłam wczoraj u znajomej fryzjerki, położyła mi kolor na włosy. Miałam już masakryczne odrosty. Ostatni raz miałam farbowane włosy w lutym, więc możecie sobie wyobrazić jak to paskudnie wyglądało. Ja strasznie nie lubię chodzić do fryzjera. Normalnie jestem wynudzona jak mops po wizycie w salonie. Sama nie potrafię sobie położyć farby, zawsze mi wyjdzie coś nierówno albo pół szyi ubrudzona. Wcześniej nie chodziłam do tej znajomej, bo ona dopiero co się uczyła. Skończyła szkołę i praktyki, teraz jest gdzieś na stażu. Kolor świetnie położyła, więc prawdopodobnie będę jej stałą klientką :)

Dzisiaj (a raczej już wczoraj) miałam 3 serię lasera. Bolało bardziej niż ostatnio ale podrażnienie zeszło po jakiś 3 godzinach. Nie jest to przyjemny zabieg, ale myśl, że nie będę już miała włosów na brodzie, jest silniejsza - zaciskam zęby, łza się w oku kręci ale wytrzymuje. Ze względu na lato 4 sesja odbędzie się dopiero pod koniec września. Miejsce, które było poddane laserowi, nie można opalać. A wiadomo, jak to w wakacje. Chciałoby się nad morze czy chociaż tak po prostu wystawić dupkę czy ryjek na słoneczko, prawda? Kosmetyczka stwierdziła, że tak będzie lepiej i bezpieczniej dla mnie.

I to chyba byłoby na tyle... Dobranoc i do jutra (dzisiaj).

21 czerwca 2015 , Komentarze (7)

Mój sobotni dzień oszukańczy wcale nie był chyba taką rozpustą, hi hi. Mój brat budowal altanke u siebie na działce. Poszliśmy z Małżem z pomocą. A jak działka to oczywiście grill. Zjadlam schabika, kiełbaske, chlebek (znalazlam taki bez białej mąki i z dodatkiem siemienia lnianego-pycha). Wróciliśmy ok 17, szybkie odświeżenie a potem na koncert Eweliny Lisowskiej. Po drodze wszamałam loda :D na imprezie zaliczyłam jedno piwko i jedną serie moich ulubionych brzoskwiniowych shotów, mniam :D na powrocie dałam się namówić na kebaba durum. I to wszystko z moich wyskoków. 

W piątek byłam z Małżem na marszu, 9 km ze średnim tempem niecałe 6 km/h. Całkiem nieźle. Potem jeszcze babington. Rano myślałam że z łóżka nie zejde ale po krótkim rozciąganiu wszystko było ok :)