Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chciałabym iść do sklepu i nie martwić się, że nie będzie mojego rozmiaru.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15990
Komentarzy: 492
Założony: 6 maja 2012
Ostatni wpis: 17 maja 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karolaa1987

kobieta, 37 lat, Gdańsk

162 cm, 78.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2015 , Komentarze (21)

Ostatni dzień w pracy i urlopik :)) oby szybko zleciało, hihi.... :)

wczoraj ćwiczyłam callanetics i nawet mój mężuś ze mną próbował. Przetrwał rozgrzewkę, ćwiczenia na brzuch, połowę ćwiczeń na łydki i to raczej wszystko. Gdy ja ćwiczyłam pośladki on się położył i.... zasnął (spi)hihi... powiedział, że te ćwiczenia wyssały z niego całą energię :P  po ćwiczeniach obudził się, poprosiłam o poradę w zakresie ćwiczeń z hantlami, bo on sam kiedyś też sporo ćwiczył. Niestety praca kierowcy wyrzeźbiła mu już ciało w przeciwnym kierunku, hihi.... pokazałam mu, że chcę wysmuklić i odtłuszczyć ramiona. Pokazał mi 4 ćwiczenia, które mam robić. Zmniejszył mi wagę hantelków, niby liczy się powolne powtarzanie, wielokrotne. Że jak będę robić na ciężkich hantlach i szybko, to będę ćwiczyć "na masę". 

Byłam też w sklepie sportowym. Kupiliśmy babingtona. W zeszłym roku nam się rozwalił, bo z mężem lubiliśmy grać. Wczoraj już nie zdążyliśmy ale sądzę, że dzisiaj trochę pogramy ;)

18 czerwca 2015 , Komentarze (18)

Mężuś przyjechał. Był zdziwiony bo naprawdę widać że te kg spadły. Był ze mną na marszu, nie dowierzał mojego tempa. Zawsze kazałam mu iść wolniej bo się męczyłam i miałam zadyszkę. Tym razem było inaczej. Mówił, że widać że kondycja dużo lepsza :) Cieszę się, bo szanuje to, że jem inaczej. Obiad mieliśmy prawie taki sam. Ja miałam kasze gryczaną, kurczaka i fasolkę szparagową, a On kasze gryczaną, kurczaka i kalmary w cieście. Na kolację miałam sałatkę a Mężuś kolorowe kanapki z jajkiem i majonezem. 

Dzisiaj czwartek, więc rano było ważenie. Ku mojemu zaskoczeniu waga pokazała 81,1 kg :D  jestem zdziwiona bo czuje się trochę jakby spuchnięta. @ spóźnia mi się już 6 dzień. To pewnie ze względu na dietę. Także kochane, przestawiam pasek na 81,1 :)

W sobotę jest u nas noc świętojańska. A i podobno jadę na jakąś niespodziankową wycieczkę :) także na sobotę zapowiadam cheat day. W ogóle, żeby zniwelować moje zachcianki zakładam taki cheat day w parzyste soboty, czyli wypada sobota co drugi tydzień. Nie powinno to chyba jakoś mocno wpłynąć na dietę, prawda?

Od poniedziałku zaczynam urlop, więc mogę być trochę rzadziej na vitali

(tecza)

16 czerwca 2015 , Komentarze (10)

Zaczynam wprowadzać nowe formy aktywności. Znalazłam jakiś czas temu na forum wzmiankę na temat rewelacyjnych efektów ćwiczeń callanetics. Postanowiłam spróbować. Ściągnęłam filmik jakieś 2 dni temu, dzisiaj odpaliłam i ćwiczyłam. Łatwo nie było ale dotrwałam do końca. Efekty, najbardziej ud, czuje cały czas. Podobają mi się te ćwiczenia, postaram się je ćwiczyć regularnie i za jakiś czas sprawdzę efekty :) dodatkowo odkopałam stare ciężarki i zaczęłam ćwiczyć co drugi dzień moje ramiona. Oby to coś dało ;)

Dzwonił ślubny. Jedzie już do domu. Najprawdopodobniej jutro jak wrócę z pracy to on już będzie. Nie widzieliśmy się 6 tygodni. Mam nadzieję że zauważy zmianę i będzie mnie wspierać w dalszej mojej walce o nową JA :)

Miłego wieczorka :)

15 czerwca 2015 , Komentarze (13)

Hej,
zgrzeszyłam dzisiaj. Urodzinowe ciasto w pracy... zjadłam kawałek pysznego sernika i jeszcze pyszniejszy jabłecznik. Po jednym kawałku. W ramach rozgrzeszenia przeszłam niecałe 13 km... nogi bolą ale czuję się dobrze. 
Poza tym wszystko w jak najlepszym porządku. Znalazłam też ćwiczenia, miałam zamiar dzisiaj poćwiczyć ale nie mam już sił. Po powrocie do domu zaczęłam robić jedzenie do pracy i niedawno skończyłam. Zaraz lecę pod prysznic i spać, oczy same się zamykają. 
Dzisiaj podczas wędrówki znalazłam piekarnię, która sprzedaje chleb na kg. Jest to dla mnie pewnego rodzaju zbawienie. Nie kupuje całego bochenka chleba, bo sama nie dam rady zjeść. Mój jadłospis przewiduje dwa kawałki ciemnego pieczywa na dzień. Tak więc kupiłam dzisiaj na spróbowanie 2 kromki chleba żytnio-orkiszowego i zapłaciłam aż 0,66 zł. Piekarnia jest dość spory kawałek od mojego bloku, ale nie zniechęca mnie to. Kolejny powód żeby się przejść ;)

14 czerwca 2015 , Komentarze (9)

Dzisiejszy dzień jest generalnie do kitu. Nic mi nie wyszło dzisiaj :((((

śniadanie ok, musli z owocami a potem dwie kanapeczki. Z obiadem już było do kitu. Zrobiłam znowu te placki, jedne z cukinii a drugie z selera. Coś poszło nie tak z tymi z cukinii. Nie wiem czemu, zrobiłam tak jak wczoraj a kompletnie mi nie smakowały. Te z selera to już w ogóle, kompletnie nie mój smak :( Zjadłam kurczaka i warzywka. Po obiedzie poszłam na dwór. Ciągle mi się odbijały te nieszczęsne placki i musiałam wracać do domu, bo strasznie źle się czułam. Po jakimś czasie zrobiło mi się lepiej i znowu wyszłam. Tym razem do sklepu, bo brakowało mi kilku składników na jutro. Poszłam do sklepu, ale nie do tego, który mam praktycznie po domem, tylko dalej, żeby się przejść te 20 minut w jedną stronę. Po drodze przypomniał mi się przepis na zupe krem z pieczonych batatów i cynamonem. Wyszukałam w telefonie składników i już wiedziałam co jutro będę jeść. Po powrocie zaczęłam wszystko robić, zgodnie z przepisem i w ogóle... brrrr..... co za ohydna zupa! wylałam wszystko :( Nie mam obiadu na jutro. Mało tego, siedzę i piszę tutaj do Was i jestem strasznie głodna :( no ale to nie pora na jedzenie :(
Źle się czuję z tym wszystkim....

13 czerwca 2015 , Komentarze (16)

Ufff.... jak gorąco.
Truskawki, truskawki... kupiłam dzisiaj truskawki :) Zamroziłam i jak jutro będzie tez tak gorąco to zrobię sobie mega zimny sorbet truskawkowy. Robiłyście kiedyś? Zamrożone truskawki zblendować z jogurtem naturalnym. Trochę ciężko idzie na początku ale jak już ruszy to pełna moc! Jest tak zimne, że normalnie mózg zamarza, także osoby z predyspozycjami do anginy - ostrożnie!

Obiadowo dzisiaj zupełnie inna odsłona. Moje odkrycie dnia! Placki a'la ziemniaczane ale z cukinii. Delikatne, pyszne... mmmm.... aż skłoniło mnie to do nowych inspiracji. Ten kto wie, to wie... a ten kto nie wie, niech czyta :P
1 cukinia, 1 cebula, białko jaja, otręby żytnie, sól, pieprz, przyprawy. To wszystko co będzie nam potrzebne :) Cukinie ścieramy na tarce z grubymi oczkami (razem ze skórką), posypujemy solą i odstawiamy na ok 10 minut. W międzyczasie ścieramy na tarce 1 cebulę. Po 10 minutach odsączamy cukinie z wody  (będzie jej dość sporo), dodajemy cebulę, jedno białko jaja, otręby, doprawiamy ulubionymi ziołami i pieprzem. Z solą już ostrożnie bo wcześniej już solona była cukinia. Piekarnik nastawiamy na 180-190 stopni. Na blaszkę do pieczenia wykładamy papier do pieczenia, delikatnie skraplamy oliwą, tak, żeby tylko troszeczkę mokre było. Formujemy nasze placuszki i do piekarnika. Niecałe 20 minut z jednej strony, 10-12 minut z drugiej z strony i gotowe. Co do tego? Ja zrobiłam sos tza-tziki (czy jako to się tam pisze). Świeży ogórem starty (bez skórki) na tarce, posolone, odstawione na chwilę, woda odsączona. Do tego pół jogurtu naturalnego (ok 80 g,), dwa ząbki czosnku, koperek, pieprz i gotowe. Z podanych składników wyszły mi przepyszne cztery placuszki. Pyszotka. Tak mnie to zainspirowało, że kupiłam seler i będę jutro sprawdzać, czy z selera i np marchewki też wyjdą takie pyszności, hihi.... 

Wybrałam się dzisiaj do Trójmiasta, IKEO Witaj! :D Kupiłam dwa pudełka a'la organizatory, bo przez nowe jedzenie, nie mam gdzie układać takich rzeczy jak owsianka, pestki dyni, słonecznik łuskany itp itd. Wady małej kuchni, ehhh..... mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Po powrocie do domu złożyłam pudełko i zabrałam się za robienie kolacji. W międzyczasie zaczełam szukać Liluchy, zawsze towarzyszyła mi w kuchni (łakomczuszek jeden) a dzisiaj jej nie ma. Zapomniałam o odwiecznej miłości kotów do kartonów, hihi... Lulucha siedziała w nowym pudełku. Niestety to nie dla niej :) poszła leżeć na swój drapaczek

Przepraszam, wiem że to nie blog o zwierzakach ale Lilucha jest taka pocieszna :P

12 czerwca 2015 , Komentarze (11)

Ostatnie dwa dni były ok. Dietę udaje mi się trzymać ale z uwagi na zbliżającą się @ jest mi bardzo ciężko. Dzisiaj miałam ogromną chęć na jakąś pizze czy frytki. W sumie to nawet teraz o tym myślę. Zajadłam tą myśl arbuzem i truskawkami ale co będzie jutro to ciężko mi powiedzieć. Nie byłam na spacerze dzisiaj. W weekend zapowiada się piękna pogoda więc zamiast spacerować to wstawiłam dwie pralki i wysprzątałam całe mieszkanie. Na ogół gruntowne porządki robię w soboty, tym razem piątek, z uwagi na wspaniałe prognozy pogody. 

Dzwonił mój ślubny, mówił, że prawdopodobnie weekend spędzi w Warszawie i czy nie chciałabym do niego dojechać. Ucieszyłam się, bo już tak dawno się nie widzieliśmy. Niestety... plany się zmieniły i jutro jedzie na Ukrainę. Zobaczymy się dopiero pod koniec przyszłego tygodnia. 
Tak, jestem żoną kierowcy zawodowego. Jedna moja znajoma mi kiedyś powiedziała, że mi zazdrości. Że ona też by chciała mieć takiego męża, co jest w domu tylko tydzień w miesiącu. Ona by robiła co chce, kasa na koncie i w ogóle zajebiście...  hmmm..... jakoś nie czuje tej zajebistości, może jestem dziwna. 

Dobra, koniec żali. Plan na jutro? Niedaleko mnie są pokazy samolotów, coś na kształt air show. Zaczynają się imprezy z serii Dzień Pracownika Komunalnego, Dni Pruszcza Gdańskiego, Dni Malborka... same dni, same imprezy = SAME POKUSY. 

Może morze? Może Ikea... 
a w niedzielę znajoma fryzjerka pofarbuje mi włosy :)

Miłego weekendu Wam życzę!

10 czerwca 2015 , Komentarze (6)

Jutro dzień ważenia... nie wydaje mi się, żeby był jakoś optymistyczny. Moje dni są już tuż tuż i czuje się jak jeden wielki balon. 
Dzisiaj wszystko było ok. Dieta trzymana, w pracy przetrwałam.
Skakanka i hula hop będą jutro.

9 czerwca 2015 , Komentarze (10)

Hej :)

Jutro czeka mnie w pracy ciężki dzień. W dodatku będę później w domu niż normalnie. Przygotowałam sobie o jeden pojemnik z jedzonkiem więcej. Pewnie Was to nie zdziwi, ale mam specjalny pojemnik na sałatki. Jest tam dodatkowe miejsce na pojemniczek z sosem, miejsce na widelczyk i to wszystko zamykane na dodatkowe zatrzaski, żeby na pewno nic się nie wysypało. Sałatka taka tradycyjna i oklepana, pekinka, pomidor, ogórek, rukola, czerwona cebula, papryka, kurczak, mozzarella... nic nowego. Sos zrobiłam według przepisu, który znalazłam jakiś czas temu w necie, tj. jogurt typu greckiego  z czosnkiem. Zjadłam trochę takiej sałatki na kolację i stwierdzam że jest git :P na jutro przygotowane musli, kanapki, marchewka, rzodkiewki, dwa ciastka owsiane no i sałatka. W domu będę pewnie coś około 18tej, więc zostanie tylko wymyślić coś na kolację. Z tymi kolacjami to zawsze mam problem bo nie mam na nie pomysłu.

Dzisiejszy dzień bardzo spokojnie. Dieta trzymana prawidłowo, żadnych wyskoków, grzeszków, aczkolwiek... było kuszenie. Dostałam od koleżanki w pracy czekoladę w ramach podziękowań. "Matko kochana, czekolada??" - taka była moja reakcja. No jak czekolada? U mnie w domu nie ma nic a nic słodyczy a teraz ma leżeć w szafce CZE-KO-LA-DA? Dałam koleżance z pokoju na przechowanie. Nie mogłam jej wziąć do domu bo bym zjadła całą od miejsca. Dziewczyny czasami mają u nas w pokoju taką "chcice" na słodkie to wtedy ja wyskoczę z tą czekoladą. One zjedzą a ja będę miała czyste sumienie, hihi....

9 czerwca 2015 , Komentarze (10)

Dziewczyny, kręcicie Hula Hopem z wypustkami?
U mojej koleżanki w pracy dziewczyny mają normalnie hopla na tym punkcie. Im więcej o tym słucham, tym więcej zaczynam myśleć o tym kółku z dzieciństwa... Kręcicie?? Albo Wasze znajome?