Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sunschine

kobieta, 35 lat, Warszawa

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do sierpnia ważyć nie więcej niż 69kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Nie jest najgorzej. Zaczynam się przyzwyczajać do mniejszych posiłków choć do "jest dobrze" jeszcze trochę brakuje. Dziś świętuję swój pierwszy mały-duży sukces (impreza)  Odmówiłam pyszności z grilla i wszystkich słodkości, które były na stole. Jest to dla mnie totalna nowość, bo do tej pory przy takich okazjach zajadałam się jak szalona tłumacząc sobie, że to tylko jeden dzień a później się ogarnę, oczywiście każdy taki jeden dzień oddalał mnie od celu i osłabiał moją silną wolę na tyle, że tych dni było coraz więcej. KONIEC tym razem zamierzam wytrwać w swoim postanowieniu bez ustępstw, no może poza jednym, bo od czwartku do niedzieli będę na wyjeździe i o swoje posiłki będę musiała zadbać sama. Obiecuję jednak sumiennie, że nie rzucę się na wszystko co stanie na mojej drodze. (swiety) Po powrocie do domu powrót do cateringu i jestem dobrej myśli.

18 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Powiem szczerze- spodziewałam się, że będzie dużo gorzej. Wstyd się przyznać, ale wcześniej zjadałam taką samą porcję jak mój mąż więc na pewno chwile zajmie zanim przyzwyczaję się do mniejszych posiłków. W chwili słabości zajadałam rzodkiewkę i piłam dużo wody i zielonej herbaty i o dziwo nie byłam tak głodna żeby ciągle o tym myśleć. Bardziej nie mogłam się doczekać kolejnego posiłku ze względu na to, że są one naprawdę pyszne co do tej pory nie kojarzyło mi się z dietą. W ogóle u mnie działa taki mechanizm, że z chwilą kiedy mówię sobie "przechodzę na dietę" automatycznie wszystko zaczyna się kojarzyć z jedzeniem ilekolwiek bym nie jadła więc pora po prostu zmienić nastawienie. W pakiecie z cateringiem jest wizyta u dietetyka, który potwierdził, że taka kaloryczność nie będzie zbyt mała i powiedział żeby dać sobie chwilę na przyzwyczajenie a jeśli rzeczywiście nie dam rady zwiększymy kaloryczność do 1500kcal. Dziś czuję się dobrze i wiążę wielkie nadzieję z tą dietą. Cena potrafi zmotywować chyba jeszcze bardziej niż cel sam w sobie. To jest mój miesiąc i prędzej mi kaktus na głowie wyrośnie niż zrezygnuję. :)

Jadłospis na dziś:

Śniadanie:

Makaron razowy z serkiem bananowym

II śniadanie:

Jajecznica z pomidorkami koktajlowymi

Obiad: 

Pełnoziarnisty wrap z piersią z kurczaka i warzywami

Podwieczorek:

Sałątka z kaszy jaglanej

Kolacja:

Galaretka drobiowa

17 czerwca 2016 , Komentarze (6)

Czas na powrót i ruszenie tyłka.

Pierwsze 3 wspólne miesiące z moim synem dały mi (i mężowi) nieźle w kość... Mały miał kolki i tylko Ci którzy kolki przeżyli wiedzą o czym mówię...Do tego doszła jeszcze alergia pokarmowa i cała moja uwaga skupiła się na dziecku. Dziś mój brzdąc jest 5 miesięcznym kochanym bobasem i mogę zacząć myśleć o sobie.

Nie jest dobrze. :<

Był moment, że ważyłam 73kg a później chyba z powietrza wpadło mi dodatkowe 3kg. Trochę mnie to dziwiło, bo ruchu przy małym nie brakuje a i zjeść nie zawsze jest kiedy, ale kiedy zaczęłam analizować  to najprawdopodobniej winne są słodycze, na które w ciąży ochoty nie miałam za to po chyba wpadłam w cukrowy nałóg.  (czekolada)

 Postanowiłam się ogarnąć i wziąć się na poważnie za swoją dietę nie tylko żeby schudnąć, ale i poczuć się lepiej, bo myślę, że częste bóle żołądka, mdłości i mega wzdęcia nie pojawiają się bez przyczyny. 

DIETA 1200KCAL  

Dziś zaczęłam dietę 1200kcal i żeby mieć pewność, że w tej diecie wytrwam jest to dieta wykupiona z góry na miesiąc, na razie na próbę a jeśli wszystko pójdzie dobrze wezmę jeszcze kolejny miesiąc. Wrażenia? Zgadnijcie :) Pierwszy dzień z tak okrojonymi porcjami jest lekko męczący choć myślałam,że będzie gorzej. Oczywiście ciągle patrzę na zegarek czy to już pora na kolejny posiłek, ale może nie dlatego, że jestem jakaś bardzo głodna, to jedzenie jest po prostu tak smaczne, że wciągnęłabym 3 z 5 (przeznaczonych na cały dzień) posiłków na raz...

Jadłospis

Śniadanie:

Płatki owsiane z jabłkami, żurawiną i jogurtem naturalnym

II śniadanie:

Kanapka z plastrem sałaty, łososiem i kiełkami (chleb ciemny)

Obiad:

Ryba w sosie słodko-kwaśnym, kasza, warzywa gotowane

Podwieczorek:

Placki bananowo-owsiane

Kolacja:

Zupa krem z białych warzyw

Mniam, mniam :)

Jeśli ktoś chciałby z tego skorzystać to są też uwagi a mianowicie:

- Jedz posiłki co 3 godziny

- Nie zmieniaj kolejności posiłków

- Pij wodę oraz herbaty ziołowe

- Nie podjadaj :)

- Nie pij alkoholu

- Rozłóż posiłki tak, żeby ostatni przypadał nie później niż godzinę przed snem

Proste prawda? :) Żeby jeszcze tylko porcje były ociupinę większe... :) No dobra, pewnie się przyzwyczaję po kilku dniach a przynajmniej mam taką nadzieję...

Jak się czuję? 

-Trochę boli mnie głowa choć nie wiem na ile to wina diety a na ile pogody, która jest dziś wyjątkowo paskudna. 

- Głodna :) ...

-... ale mimo to zdeterminowana żeby trzymać się swoich postanowień!

2 lutego 2016 , Komentarze (2)

Maluszek od 13 stycznia jest już ze mną :) Krótki wpis, bo jak się łatwo domyślić z czasem teraz krucho, skupię się więc na wadze.

Nie przekroczyłam założonych 85kg

Po wyjściu ze szpitala -10kg

3 zdjęcia w odstępach 19.01, 21.01, 29.01 wstawię przy chwili czasu. :)

10 stycznia 2016 , Skomentuj

http://www.papilot.pl/medycyna/32901/Pomagamy-Marc...

Bardzo proszę o poświęcenie 5 minut na przeczytanie i każdą, nawet najmniejszą, symboliczną pomoc dla tej malej ksiezniczki. Kazdy dzien sie liczy, kazda zlotowka sie liczy. Prosze rowniez o rozsylanie gdzie sie da, bo suma, ktora jest do zebrania jest kolosalna... Wiem, ze na tego typu prosby natrafiacie codziennie, ale mam nadzieje, ze historia tej malej pkruszy wasze serca na tyle zeby akurat jej okazac wsparcie. Ja sama wkrotce zostane matka i nie wyobrazam sobie z czym musza zmagac sie rodzice Marcelinki. 

7 stycznia 2016 , Komentarze (2)

Niestety im bliżej porodu tym gorsze informacje, Właśnie się pochorowałam, na szczęście póki co nie mam gorączki, bo kolejnego pobytu w szpitalu bez owocu w postaci mojego syna, chyba bym nie zniosła... Póki co zaliczyłam 2 dniówkę i dziś nie zapowiada się żeby było lepiej, gardło boli coraz bardziej a głos mocno się zmutował... Jutro kończymy 38 tygodni naszej wspólnej podróży i jak mówi lekarz "Wszystko się może zdarzyć". Niecierpliwość ustąpiła zdrowemu rozsądkowi, bo w tej sytuacji lepiej dla małego żeby jeszcze kilka dni zaczekał. Nie chcę na wstępie poczęstować go bakteriami. 

                                   

3 stycznia 2016 , Komentarze (4)

Koniec deficytu kilogramowego. Osiągnęłam wagę szczytową a do konca terminu jeszcze kawałek czasu, choć moją ciążę od kilku dni uważa się za donoszoną. Od 1 stycznia mam skurcze przepowiadające, bóle brzuszka, krzyża i żyję w stresie czy to już? Dziubek jest uparty i mimo wczesniejszych zapowiedzi przedwczesnego porodu chyba jednak zrobi po swojemu i jeszcze do lutego mi tam posiedzi... Oby nie... Jestem już zmęczona, źle sypiam i bardzo szybko się męczę. Wszystko jest gotowe na przyjęcie maluszka prócz niego samego jak widać :) Pozostało czekać i jak mawiają cieszyć się ostatnimi chwilami spokoju, choć ja raczej tego spokoju nie zaznam póki nie usłyszę słow "Synek, 10/10" :)

4 grudnia 2015 , Komentarze (2)

Bliżej niż myślałam? Mało mnie tu, nie wagowo, bo to jak widać rośnie w zastraszającym tempie...Mało mnie na Vitalii. Moje dziecko od jakiegoś czasu robi mi różne niespodzianki, przez co już 6 razy wylądowaliśmy w szpitalu... Maluszkowi "grozi" wcześniejsze zobaczenie mamy przez co muszę jak najwięcej leżeć. Nawiasem mówiąc, moja córka będzie synem :) Można się było domyślić po ilości problemów, które sprawia i po mega mocnych kopniakach :) Dziś minął nam 33 tydzień i choć naprawdę czuję się już ciężka,zmęczona i bardzo chciałabym zobaczyć swojego syna, to jednak dobrze byłoby gdyby malutki zechciał poczekać przynajmniej do 35tyg, szczytem marzeń będzie dla mnie tydz 37. 

Jeśli chodzi o kg nabyte w ciąży, to coś czuję, że nie uda mi się nie przekroczyć wagi, którą sobie założyłam a już na pewno jeśli dziecko urodzi się w terminie. Przed nami jeszcze 7tygodni (przy dobrych wiatrach) a do "wykorzystania" zostało 2,5kg. Przy ostatnim, wilczym apetycie kiepsko to widzę... Jednak póki co założenia nie zmieniam a nóż się miło zaskoczę :)

                                         

21 października 2015 , Skomentuj

Końcówka 26tygodnia mija pod znakiem zniecierpliwienia i zmiennego nastroju. Tak naprawdę mam wrażenie, że im bliżej tym dalej. Jeszcze kilkanaście długich tygodni.

Samopoczucie różne, znów powracają mdłości po niektórych pokarmach i senność, choć to może bardziej przez tą paskudną pogodę, no i te wątpliwości...

Coraz więcej myślę, o dniu porodu, o ruchach mojego dziecka czy nie jest ich za mało? czy wszystko u niego w porządku? czy ja sobie ze wszystkim poradzę? co jeszcze powinnam kupić? co powinnam wiedzieć? czy będę wiedziała, że to już? 

No i kto tam mieszka? Bo przy ostatniej wizycie dowiedzieliśmy się, że jednak nie wiadomo czy będzie to córcia a szansa zarówno na chłopca jak i dziewczynkę wynosi 50%, nie za wielka podpowiedź :) Może przy następnej wizycie dzieciątko zdecyduje się pokazać "całą prawdę" :)

Brzunio rośnie jak opętany a waga póki co troszeczkę się wstrzymała. Wiem, że dopiero wejdę w III trymestr i jeszcze wszystko przede mną, ale myślę, że mam realną szansę zmieścić się w celu, który sobie założyłam. 

Od ostatniego wpisu zużyłam jeszcze prawie 2 tubki kremu na rozstępy "Zjaja Mamma mia" i przy nim pewnie zostanę. Szybko się wchłania, pozostawia delikatną warstwę ochronną na skórze, nie jest jakiś bardzo tłusty i nie obciąża zbyt mocno mojej kieszeni :) Nowych rozstępów jak do tej pory nie zauważyłam.

Na koniec ja i mój maluszek :)

Miłego dnia wszystkim!

                                       

22 września 2015 , Skomentuj

Cieszy mnie taki obrót sprawy i dziwi jednocześnie. Dlaczego? Może dlatego, że wydaje mi się, że od jakiegoś czasu a dokładniej od około tygodnia nie robię nic innego tylko jem... Podobno to normalne i zapotrzebowanie kaloryczne na tym etapie trochę się zwiększa, może dlatego jeszcze nie odbiło się to na mojej wadze a może to kwestia zatrzymującej się w organizmie wody, bo teraz czuję się jakaś mniej obrzęknięta.  Faktem jest, że nie opasam się słodyczami i między głównymi posiłkami przeważnie zajadam się jabłkami, pieczywem WASA, ostatnio posmakowały mi też bardzo kefiry. Żeby nie było zdarzyło mi się też zjeść prawie całą paczkę "Jeżyków" na raz popijając sokiem pomarańczowym po czym dostałam takiej zgagi, że to był chyba ostatni tego typu eksperyment.

Zmniejsza się obwód moich ud i  zastanawia mnie czy od tego, że nogi mają teraz więcej do dźwigania czy od codziennego wmasowywania kremu na rozstępy. Jeśli powodem są kremy to znaczyłoby, że cały ich sekret polega nie na samym kremie (tym bardziej, że te są na rozstępy nie na spalanie tkanki) tylko na jak najczęstszym masowaniu co może w jakiś sposób pobudza do spalania czy zbijania tkanki tłuszczowej? A jeśli już jestem przy kremach, do tej pory zużyłam 

1 tubka Perfecta mama

3 tubki Lirene będę mamą

1 tubka  Oillan mama

Rozstępów nowych nie zauważyłam, ale dbam o to żeby smarowanko odbywało się 2 razy dziennie. Ciężko mi ocenić skuteczność, bo starych rozstępów mam już tyle, że może moja skóra jest już przyzwyczajona do takich zmian w wadze, ale jeśli chodzi o konsystencje, stopień lepkości przy takich ilościach nakładanego kremu i to jak szybko się wchłania pozostawiając skórę naprawdę nawilżoną to zdecydowanie wygrywa "Oillan". Wada jest taka, że u mnie przy takiej ilości smarowanego ciała dosyć szybko się zużywa, cena ok. 30zł. Co do "Perfect'y" to przyznam się bez bicia, że nie pamiętam ani zapachu ani konsystencji gdyż używałam go na samym początku ciąży.  Wracam do "Lirene bedę mamą", bo ma przystępną cenę i jest troszkę wydajniejszy niż "Oillan". Jako, że właśnie kończy mi się tubka zamierzam spróbować czegoś innego. 

Co do mojego pięknego brzuszka to okazuje się, że mieszka w nim mała dziewczynka :) Zaskoczyłam się trochę, bo nie wiedząc czemu nastawiłam się na chłopca. Zawsze marzyłam o małej córeczce, dlatego jestem szczęśliwa co  nie znaczy, że z synka cieszyłabym się mniej :)

Mała dziewczynka strasznie kopie, szczerze mówiąc trochę inaczej wyobrażałam sobie to uczucie :) Mała dziewczynka spowodowała, że już 3 razy byłyśmy w szpitalu co ma swoje plusy, bo poznałam trochę personel i zwyczaje tam panujące. Spotkałam się również z totalnym brakiem profesjonalizmu u mojego lekarza prowadzącego co sobie zapamiętam i chyba nie będę mu już napychać kieszeni pieniędzmi za prywatne wizyty. Ogólnie prócz tych momentów słabości czujemy się z małą dziewczynką bardzo dobrze, zostało nam jeszcze 4 miesiące do momentu kiedy powinnam usłyszeć jej najpiękniejszy na świecie płacz, pewnie później będę go chwilami miała dość, ale już nie mogę się doczekać.