jest już piątek a ja niestety nie zmobilizowałam się do ćwiczeń. Zmarł mój dziadek i jakoś wszystko w tym tygodniu mi się rozjechało. Ale postaram się wziąć za siebie....
Znajomi (2)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 5032 |
Komentarzy: | 38 |
Założony: | 29 lipca 2012 |
Ostatni wpis: | 11 września 2017 |
jest już piątek a ja niestety nie zmobilizowałam się do ćwiczeń. Zmarł mój dziadek i jakoś wszystko w tym tygodniu mi się rozjechało. Ale postaram się wziąć za siebie....
W ostatni weekend od piątku po południu nie byłam w stanie zalogować się na swoim koncie, nie wiem co się działo, ale po wyświetleniu strony Vitalia klikając na zaloguj, pojawiała się biała karta i tylko tyle. Dopiero w poniedziałek udało mi się zalogować. Niestety mam ostatnio tak mało czasu, że nie znajduję chwili na ćwiczenia. Może jutro będę mieć chwilkę czasu...
... jaka ja dzisiaj jestem głodna od kolacji, którą zjadłam o godzinie 19.30. Jestem w pracy do 8 rano i całe moje szczęście, bo nie wiem czy będąc w domu oparłabym się cieplutkim bułeczkom prosto z piekarni. Zabrałam ze sobą kolację i na rano śniadanie więc nie ma "żarcia" he he he. Raczę się gorącą herbatką i to mi pozwala jakoś przetrwać.... A tak na marginesie moja 5 letnia córcia była dzisiaj w fabryce lizaków i oczywiście musiałam spróbować lizaka ukręconego dla mamy, to było po godzinie 17-stej więc możliwe, że moja glukoza oszalała a ja razem z nią:(, ale nie dam się jej wziąć tak łatwo!!!!
kolejny tydzień indukowania zdrowych nawyków żywieniowych:). Nie powiem, że nie zdarza mi się zjeść coś spoza listy bo bym skłamała, czasami w pracy koleżanki przyniosą coś apetycznego, co teoretycznie jest ZAKAZANE, ale troszkę popróbuję. Jeśli jestem poza domem i powinnam coś zjeść to też muszę wybierać w gąszczu niezdrowej żywności, coś co będzie zdrowe dla mnie. Spadek masy ciał jest powoli ale do przodu i mam nadzieję,że w wakacje założę swoje ulubione spodenki, które leżą na dnie szafy....:)
no to mam maleńki sukces i to mnie nakręca pozytywnie na kolejny tydzień, czy wytrwam? Nie wiem, ale bardzo tego chcę:)
zły nastrój na razie mam za sobą, diety staram się przestrzegać, choć zdarza mi się zjeść coś spoza listy np. kostkę gorzkiej czekolady:) natomiast pilnuję posiłków,tzn. jem je regularnie o stałych porach, zobaczymy co będzie w piątek podczas ważenia...
odpuściłam sobie ważenie w sobotę, i boje się, że odpuszczę sobie swój cel. W czwartek czułam się tak, jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie moje siły, wizualnie wyglądałam jak "zombi", w sobotę powtórka z rozrywki, aczkolwiek tylko chwilowo ok 15-stej nagle poczułam, że jestem bez sił. Położyłam się spać ok 40 min. i to postawiło mnie na nogi. Ale o 19-stej pojechaliśmy do znajomych i narozrabiałam, bo na kolację zjadłam białą kiełbasę i makowiec. Dzisiaj jestem na właściwych torach i nawet wyjście z rodziną na lody nie sprowadziło mnie na manowce. Jednak czuję jakieś przygnębienie, które nie wiem gdzie mnie zaprowadzi... Może jutro będzie lepiej
dzisiaj niestety nie było ważenia i pomiarów ponieważ pracuję od wczoraj od godziny 8 rano i będę w domu dopiero dzisiaj ok 16 więc zważę się jutro rano:)
jak dzisiaj rano zobaczyłam swoją wagę, to mnie zmroziło, makowiec wyszedł mi każdym bokiem. No dobra, nie ma się co załamywać i poprawiać sobie nastroju kolejnymi kaloriami, tylko brać byka za rogi i do przodu. Zobaczymy co będzie w piątek....