Dzisiaj mam lenia i nie poszłam na trening.
Dzisiaj się zważyłam. Jestem
dumna z tego,że nie ważyłam się 10 dni. Teraz jest
61,7 kg czyli -1,3 kg. Na początku czułam jakieś zażenowanie,że mało a ćwiczyłam sporo. Później mi się normalne myślenie włączyło i tak myślę: mało? NORMALNIE. Tyje się łatwo,ale tak łatwo schudnąć nie jest. Teraz jestem zadowolona. Przypomniałam sobie,że ja się nie spieszę,że mam czas do wakacji następnych.
Czuję się lepiej niż te 10 dni temu. Fizycznie,psychicznie. Cieszę się,że zaczęłam ćwiczyć. Fakt, nie codziennie ale zaczęłam. Coś robię.
Wierzę w siebie. Jem wszystko,w mniejszych ilościach, słodycze codziennie. I jestem z tego zadowolona!
Dzisiaj też
pokonałam siebie. Pierwszy raz od tych 10 dni miałam ochotę rzucić się na słodkie,po kolacji. Złapałam 3 cukierki. Niepotrzebnie,ale uważam to za sukces! Cieszę się,że nie napchałam się. W pewnym momencie pomyślałam: po co,żeby zaprzepaścić te 10 dni w jednej chwili? Nie warto..
WYGRAŁAM.1. jogurt biszkoptowy 220 g. + trochę sera białego
2. tortilla pełnoziarnista nadziana: kawałkiem piersi z kurczaka wędzonej, połową pomidora, łyżeczką kukurydzy, ogórkiem, sałatą, posmarowana łyżką koncentratu pomidorowego + kawa z 2 łyżeczkami cukru.
3. kawałek jabłka, śliwka duża, 2 małe śliwki, 3 cukierki.
4. jajko, serek wiejski
a później te 3 cukierki