taaa... takie słowa usłyszałam od przyjaciółek, kiedy powiedziałam im, że się odchudzam.
Zaraz posypało się "co ty gadasz", "jesteś szczupła" itd. Najbardziej rozśmieszyło mnie kiedy jedna z nich ważąca 10 kg mniej niż ja (i widać to), powiedziała że wyglądamy tak samo...
Ale miło z ich strony, że mnie pocieszają
Przejdźmy jednak do mojego problemu, otóż podoba mi się kolega z klasy (M) (chyba o nim wspominałam kiedyś). Przystojny, mądry, zabawny. Podchodzi pod mój "ideał".
Problemem jest moja przyjaciółka (ta od "Głupia jesteś"), która wpadła mu w oko i która ma z nim lepszy kontakt niż ja... Ona niby mówiła, że nic do niego nie ma - do dzisiaj, kiedy powiedziała mi prawdę. Między innymi powiedziała, że gdyby tylko M zrobił krok, to ona by nie odmówiła i że chciałaby być z nim.
Udawałam, że mnie to nie boli, że tak powinno być, powiedziałam jej też, że jeśli chce z nim być, to powinna być. Że chcę żeby byli szczęśliwi - że tylko to się dla mnie liczy...
problem... raczej nie do rozwiązania... muszę się chyba pogodzić z "przegraną"?
Ale nie chcę dołować ani Was, ani siebie.
"Dietka" idzie :) jem owoce, piję dużo wody i omijam mięso, którego nie trawię.
Od poniedziałku ćwiczę, daję z siebie wszystko. Zmienię się. Chcę być idealna dla siebie.
Chcę to ciało, te nogi, ten brzuch o których wszyscy tak marzą.
Trzeba zmienić to:
na to:
to:
na to:
i to:
na to:
Obiecuję, postaram się.
Na koniec, nienawidzę szkoły, nie cierpię matmy. mam dość tematu matury i przypominania że zostało tylko 2 miesiące